Usiadłam koło Ryana. Zjawiła się żona Antoine'a i po wymianie uprzejmości detektywi zamówili piwo. Ja poprosiłam o dietetyczną colę.
– No. Więc jakiż to przełom? – Claudel nie miał sobie równych w wywyższaniu się.
– Może najpierw zamówimy? – Ryan dyplomata.
Wymieniliśmy z Ryanem uwagi na temat pogody. Zgodziliśmy się, że jest ciepło. Kiedy wróciła Janine, zamówiłam specjał rybny, a detektywi jamajskie smakołyki. Zaczynałam czuć się obco.
– No. To do czego doszłaś? – Ryan arbiter.
– Metro.
– Metro?
– To zostawia nam tylko cztery miliony ludzi – usłyszałam. – Dwa, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko mężczyzn.
– Pozwól jej mówić, Luc.
– Co z tym metrem?
– Francine Morisette-Champoux mieszkała sześć stacji od Berri-UQAM.
– No, to już coś mamy.
Ryan spojrzał na niego wzrokiem, który by przeciął szkło.
– Isabelle Gagnon też. I Margaret Adkins.
– Hm.
Claudel milczał.
– Trottier mieszkała za daleko.
– Tak. A Damas za blisko.
– Mieszkanie St. Jacquesa jest niedaleko Berri-UQAM.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy. Ryba była sucha, a frytki i brudny ryż tłuste. Trudno o większe mistrzostwo.
– To może być bardziej skomplikowane, niż tylko stacje metra.
– Oo?
– Francine Morisette-Champoux i jej mąż chcieli sprzedać dom. Przez ReMax.
Nikt się nie odezwał.
– Przed budynkiem, w którym mieszkała Margaret Adkins, też był znak o sprzedaży. ReMaxa.
Czekali na ciąg dalszy, ale ja nic nie mówiłam. Sięgnęłam do torebki, wyciągnęłam z niej zdjęcia Gagnon i położyłam jedno z nich na stole. Claudel nabił na widelec figę.
Ryan wziął do ręki zdjęcie, przyjrzał mu się, po czym spojrzał na mnie pytająco. Podałam mu szkło powiększające i wskazałam na przedmiot ledwo widoczny przy lewej krawędzi zdjęcia. Przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, i potem bez słowa wyciągnął zdjęcie i lupę ponad stołem.
Claudel wytarł ręce, zbił serwetkę w kulkę i rzucił ją na talerz. Wziął zdjęcie i zrobił to samo, co Ryan. Kiedy rozpoznał przedmiot, nabrzmiały mu mięśnie żuchwy. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w zdjęcie, nic nie mówiąc.
– Sąsiad? – spytał Ryan.
– Na to wygląda.
– ReMax?
– Wydaje mi się, że tak. Widać tylko “R" i część “e". Możemy powiększyć zdjęcie.
– Łatwo to będzie sprawdzić. Usiłowano sprzedać dom ledwo cztery miesiące temu. Przy takiej gospodarce, jaką tu mamy, pewnie nadal próbują – Ryan już coś notował.
– A co z Damas?
– Nie wiem. – Wolałam nie zawracać głowy rodzinie ofiary. Nie powiedziałam tego.
– A Trottier?
– Nie. Rozmawiałam z matką Chantale. Nie sprzedawała domu. Nigdy nie był zgłoszony w żadnej agencji.
– Może ojciec.
Oboje spojrzeliśmy na Claudela. Patrzył na mnie. Tym razem w jego głosie nie było czuć pogardy.
– Co? – To Ryan.
– Spędzała dużo czasu u swojego ojca. Może on chciał sprzedać swoje mieszkanie.-Aprobata?
– Sprawdzę. – Znowu coś zapisał,
– Szła do niego tego dnia, kiedy została zabita – powiedziałam.
– Bywała u niego często, praktycznie w każdym tygodniu. – Mentorski ton, ale bez pogardy. To już postęp.
– W Westmount. W apartamencie za miliard dolców przy Barat, tuż obok Sherbrooke.
Starałam się to sobie umiejscowić. Tuż koło granicy Centre-ville. Niedaleko od mojego mieszkania.
– W okolicach Forum?
– Zgadza się.
– Jaka to stacja metra?
– Na pewno Atwater. To niedaleko stamtąd,
Jak tylko weszłam do biura, wyciągnęłam plan, znalazłam stację Atwater i policzyłam stacje do Berri-UQAM.
Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć.
Telefon zadzwonił w momencie, kiedy właśnie sięgałam po słuchawkę
28
Apartament Roberta Trottier był oferowany do sprzedaży od półtora roku.
– Podejrzewam, że przy takich cenach trochę to musi potrwać.
– Nie mam pojęcia, Ryan. Nigdy tam nie byłam.
– Ja widziałem w telewizji.
– ReMax?
– Royal LePage.
– Biuro nieruchomości dawało ogłoszenia?
– Trottier sądzi, że tak. Sprawdzamy to.
– Jest znak przed budynkiem?
– Tak.
– A Damas? – spytałam.
Ona, jej mąż i trójka dzieci mieszkali z jego rodzicami. Starsi państwo Damas są właścicielami swojego domu od niepamiętnych czasów. I zapewne umrą w nim.
Zastanawiałam się chwilę nad tym.
– Czym zajmowała się Grace Damas?
– Wychowywała dzieci. Robiła też na szydełku ozdobne serwetki dla kościoła. Czasem podłapała gdzieś jakąś robotę na pół etatu. Przygotuj się na to, co ci powiem. Kiedyś pracowała u rzeźnika.
– Idealnie. – Kto zarżnął rzeźniczkę?
– A mąż?
– Jest czysty. On jest kierowcą ciężarówki. – Chwila ciszy. – Tak jak przedtem jego ojciec. Cisza.
– Myślisz, że ma to jakieś znaczenie?
– Metro czy sprzedaż nieruchomości?
– Jedno albo drugie.
– . Cholera, Brennan, nie wiem. – Znowu cisza. – Podsuń mi jakiś scenariusz.
Już od jakiegoś czasu starałam się jakiś sklecić.
– No dobrze. St. Jacques czyta ogłoszenia o sprzedaży nieruchomości i wybiera jakiś adres. Potem obserwuje to miejsce, aż sobie upatrzy ofiarę. Śledzi ją, czeka na sprzyjające okoliczności. A potem pułapka…
– A co metro ma z tym wspólnego? Pomyśl.
– Dla niego to jest sport. On jest myśliwym, ona jest ofiarą. Ta kryjówka na Berger Street jest dla zmyłki. Ogłoszenie traktuje jak przynętę, namierza kobietę, po czym zabija. Poluje tylko w określonych okolicach.
– Szósta stacja.
– Masz lepszy pomysł?
– Ale dlaczego ogłoszenia o sprzedaży nieruchomości?
– Dlaczego? Bo samotna kobieta w domu to łatwy cel. Dochodzi do wniosku, że skoro chce sprzedać dom czy mieszkanie, to będzie tam, żeby pokazać je zainteresowanym. Może najpierw dzwoni. Ogłoszenie daje mu pretekst do wejścia.
– Dlaczego sześć?
– Nie wiem. Gościu jest stuknięty.
Wspaniale, Brennan.
– Musi, cholera, bardzo dobrze znać miasto.
Trawiliśmy to przez chwilę.
– Może jest pracownikiem metra?
– Taksówkarzem?
– Może pracuje w gazowni, zakładzie energetycznym albo czymś takim?
– A może jest gliną?
Na chwilę zaległa pełna napięcia cisza.
– Brennan, nie są…
– Nie.
– A co z Trottier i Damas? One nie pasują.
– Nie.
Cisza.
– Gagnon znaleziono w Centre-ville, Damas w St. Lambert, Trottier w St. Jerome. Jeśli nasz klient codziennie dojeżdża do pracy autobusem albo metrem, to jak sobie z tym radzi?
– Nie wiem, Ryan. Ale w trzech przypadkach na pięć mamy i ogłoszenia, i stacje metra. Przyjrzyj się St. Jacquesowi czy innemu, który jest tym szczurem. Ma norę dokładnie przy Berri-UOAM i zbierał ogłoszenia prasowe. Warto nad tym popracować.
– No.
– Można by zacząć od kolekcji St. Jacquesa, zobaczyć, co gościu zbierał.
– No.
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl.
– A co z ustaleniem profilu psychologicznego? Mamy już dosyć, żeby spróbować,
– To bardzo modne.
– Może się okazać pomocne.
Czytałam w jego myślach.
– Claudel nie musi o tym wiedzieć. Mogę się nieoficjalnie rozejrzeć, dowiedzieć się, czy warto się tym zajmować. Mamy miejsca zbrodni w przypadku Morisette-Champoux i Adkins, a okoliczności śmierci i sposób pozbycia się ciała w reszcie przypadków. Myślę, że mogą coś z tego wyciągnąć.