Tylko z kilkoma znajomymi ze studiów nie straciłam kontaktu. Byli teraz rozproszeni po całych Stanach, większość z nich pracowała na uniwersytetach i w muzeach. Gabby lepiej udawało się utrzymywać więzi ze starymi znajomymi. A może to oni się z nią kontaktowali.
– Joe odzywa się od czasu do czasu. Uczy w jakiejś dziurze w Iowa, chyba. Albo w Idaho. – Geografia Stanów nigdy nie była mocną stroną Gabby.
– Tak? – Starałam się ją zachęcić.
– A Verns sprzedaje nieruchomości w Las Vegas. Kilka miesięcy temu przyjechał tu na swego rodzaju konferencję. Nie ma nic wspólnego z antropologią i jest z tego powodu bardzo zadowolony.
Upiła łyk.
– Ale cały czas ma taką samą fryzurę.
Tym razem jej śmiech zabrzmiał szczerze. Rozluźniło ją albo wino, albo mój urok osobisty.
– A, i dostałam e-maila od Jenny. Planuje znowu zająć się pracą naukową. Wiesz, że wyszła za jakiegoś kretyna i zrezygnowała ze stałego zatrudnienia w Rutgers, żeby pojechać za nim na Florydę?!
Gabby przeważnie waliła prosto z mostu.
– Mało tego, dostała propozycję pracy przy jakiejś organizacji i wypruwa z siebie flaki, żeby załatwić dla nich korzystny kredyt. Kolejny łyk.
– I jej to odpowiada! A co u Pete'a?
Pytanie było jak niespodziewany cios. Zawsze unikałam mówienia o moim nieudanym małżeństwie. Czułam się tak, jakbym miała założoną blokadę na rozprawianie na ten temat, a zniesienie jej w jakiś sposób przyczyniłoby się do konieczności zweryfikowania mojego postrzegania całej tej sprawy. Jakby sam akt układania słów w ciąg, formowania zdań mógł przedstawić rzeczywistość w takim świetle, że nie byłabym jeszcze gotowa stawić jej czoła. Gabby była jedną z nielicznych osób, którym w ogóle mówiłam coś na ten temat.
– W porządku. Rozmawiamy ze sobą.
– Ludzie się zmieniają…
– Tak.
Przyniesiono sałatki i przez jakiś czas skupiłyśmy się na dobieraniu sosów i mieleniu pieprzu. Kiedy podniosłam wzrok, siedziała zupełnie nieruchomo z widelcem pełnym sałaty zawieszonym nad talerzem. Znowu była nieobecna, chociaż tym razem wydawała się być pogrążona w myślach i nie rozglądała się wokół.
Spróbowałam z innej strony.
– Powiedz mi, jak ci idzie praca. – Nadziałam na widelec czarną oliwkę.
– Że co? A, praca. Dobrze. Naprawdę dobrze. W końcu udało mi się zdobyć ich zaufanie i niektóre zaczęły się naprawdę otwierać.
Wzięła kęs sałatki.
– Gabby, wiem, że już mi to tłumaczyłaś, ale zrób to jeszcze raz. Ja jestem specjalistką od ludzkiego ciała. Jaki jest dokładnie cel twoich badań?
Roześmiała się, słysząc rozróżnienie na antropologów fizycznych i kulturowych. Nasza grupa była nieliczna, ale zróżnicowana: niektórzy studiowali etnologię, a niektórzy językoznawstwo, archeologię i antropologię fizyczną. Wiedziałam równie mało o dekonstrukcjonizmie, jak ona o mitochondrialnym DNA.
– Pamiętasz te teksty etnograficzne, które kazał nam czytać Ray? Yanomamo, Semai i Nuer? Hm, to czym się zajmuję jest podobne. Staramy się opisać świat prostytutek przez drobiazgową obserwację i wywiady z informatorami. Praca w terenie. Blisko badanych i bardzo osobista. – Wzięła kolejny kęs sałatki. – Kim one są? Skąd pochodzą? Jak trafiają do fachu? Co robią codziennie? Na kim i na czym mogą polegać? Jak się wpasowują w oficjalną gospodarkę? Jak siebie postrzegają? Gdzie…
– Rozumiem.
Może to wino zaczęło działać, a może trafiłam na jej konika. Zaczęła się ożywiać. Chociaż już się ściemniało, widziałam, że jej twarz jest zarumieniona. Jej oczy błyszczały od światła latarni. A może od alkoholu.
– Społeczeństwo po prostu spisało te kobiety na straty. Nikt tak naprawdę się nimi nie interesuje, może oprócz tych, którzy w jakiś sposób czują się przez nie zagrożeni i chcą, żeby zniknęły.
Pokiwałam głową, kiedy równocześnie unosiłyśmy widelce do ust.
– Większość ludzi myśli, że dziewczyny się sprzedają, bo kiedyś się nad nimi znęcano albo dlatego, że są do tego zmuszone czy coś w tym stylu. Tak naprawdę wiele z nich robi to po prostu dla pieniędzy. Z ograniczonymi umiejętnościami na rynku pracy nie mają szans zarobić inaczej na przyzwoite życie i one sobie dobrze z tego zdają sprawę. Decydują się na to, żeby przez kilka lat się sprzedawać, bo właśnie w ten sposób mogą zarobić najwięcej pieniędzy. Kręcenie tyłkiem jest bardziej opłacalne, niż podawanie hamburgerów.
Znowu sałatka.
– I, jak każde inne środowisko, tworzą specyficzną podkulturę. Interesują mnie więzi, które tworzą, sposób, w jaki postrzegają rzeczywistość i od kogo mogą się spodziewać pomocy w razie potrzeby, tego typu sprawy.
Kelner zjawił się z naszymi daniami głównymi.
– A co z mężczyznami, którzy korzystają z ich usług?
– Co? – Wyglądało na to, że pytanie ją zdenerwowało.
– Co z facetami, którzy tam chodzą. Muszą być ważnym składnikiem lego wszystkiego. Z nimi też rozmawiasz? – Nawinęłam spaghetti na widelec.
– Ja… Tak, z niektórymi. – Zaczęła się jąkać, wyraźnie wytrącona z równowagi. Po chwili powiedziała: – O mnie już dosyć. Temp. Powiedz, nad czym pracujesz. Jakieś ciekawe sprawy? – Patrzyła w swój talerz.
Zmiana tematu była tak gwałtowna, że nie upilnowałam się i odpowiedziałam bez chwili namysłu.
– Te morderstwa nie dają mi spokoju. – Natychmiast pożałowałam, że to powiedziałam.
– Jakie morderstwa? – Powiedziała to stłumionym, nieswoim głosem.
– W czwartek odkryliśmy dość nieprzyjemną sprawę. – Nie mówiłam dalej. Gabby nigdy nie chciała słuchać o mojej pracy.
– O? – Wzięła sobie jeszcze kawałek chleba. Starała się być uprzejma. Opowiedziała mi coś o swojej pracy, a teraz wysłucha o mojej.
– Tak. To dziwne, ale prasa niespecjalnie się tym zainteresowała. Jej ciało znaleziono w pobliżu Sherbrooke w zeszłym tygodniu. Kiedy ją do nas przywieźli, nie znaliśmy jej tożsamości. Wygląda na to, że zamordowano ją w kwietniu.
– Brzmi zupełnie jak inne twoje przypadki. Więc co cię gryzie?
Wyprostowałam się i spojrzałam na nią, zastanawiając się, czy naprawdę chcę się w to zagłębiać. Może lepiej to z siebie wyrzucić. Lepiej dla kogo? Dla mnie? Nikomu innemu nie mogłabym o tym powiedzieć. Czy ona naprawdę chce tego słuchać?
– Ofiara została okaleczona. Potem ciało poćwiartowano i porzucono w parowie w lesie.
Przyglądała mi się, nic nie mówiąc.
– Wydaje mi się, że zbrodnię popełniono w podobny sposób jak inną, którą się kiedyś zajmowałam.
– To znaczy?
– Widzę takie same – starałam się znaleźć właściwe określenie – elementy w obu przypadkach.
– Jakie? – Sięgnęła po kieliszek.
– Ślady brutalnego bicia, zniekształcone ciało.
– Ale to dość często spotykane, prawda? Kiedy ofiarami są kobiety? Walą nas w głowę, duszą, a potem tną na kawałki? Kurs Męskiej Przemocy
– Tak – przyznałam. – A w tym ostatnim przypadku nawet nie znam przyczyny śmierci, bo ciało było w stanie daleko posuniętego rozkładu.
Gabby wyraźnie czuła się nieswojo. Może nie powinnam o tym mówić.
– Co jeszcze? – Wzięła kieliszek do ręki, ale się nie napiła.
– Okaleczenie. Poćwiartowanie ciała. I usunięcie niektórych części. I… – zamilkłam, bo pomyślałam o przetykaczce. Ciągle nie wiedziałam, co ona miała znaczyć.
– Więc myślisz, że to ten sam sukinsyn załatwił obie?
– Tak. Tak myślę. Ale nie udało mi się o tym przekonać kretyna, który prowadzi śledztwo. On w ogóle nie chce tego przyjąć do wiadomości.
– Może te morderstwa popełnił jeden z tych zboków, którzy podniecają się dopiero, jak wybebeszą komuś flaki?