Выбрать главу

Magnus westchnął ciężko. Ciągle spotykał się z tą samą reakcją. Czy nikt nie może pojąć, że przecież od czegoś musi zacząć? W jaki sposób ma zgromadzić całą armię, skoro nikt nie chce zostać pierwszym żołnierzem? Gdyby tylko ktoś postawił na niego i wsparł go swym autorytetem…

Odwrócił się od dyskutujących zawzięcie mężczyzn.

– Endre! Ty w ogóle nie słuchasz, o czym mówimy. Znów zatopiłeś się w marzeniach? O czym tak dumasz?

Endre drgnął.

. Wybacz, Magnusie, zastanawiałem się po prostu, jak ona się czuje.

– Kto? Ach, znowu myślisz o księżniczce? Że też nie możesz przestać się zamartwiać z jej powodu. Przecież u Guri jest jej na pewno jak u Pana Boga za piecem!

– Ale ona jest taka naiwna, tak niewiele wie o życiu!

Magnus zamyślił się i po chwili powiedział:

– Właściwie i ja miałbym ochotę ją znów zobaczyć. Niedługo Boże Narodzenie.

Czym prędzej zakończył spotkanie z banitami.

Maria zobaczyła ich przez okno, kiedy wyrabiała świąteczne ciasto. Z okrzykiem radości rzuciła się ku drzwiom i w następnej chwili znalazła się w ramionach Magnusa.

– Och, Magnus, jak cudownie, że przyjechaliście. Omal nie oszalałam z tęsknoty!

– Dobrze, już dobrze – roześmiał się Magnus, uwalniając się delikatnie z uścisku dziewczyny. Jego plecy całe były pobielone od mąki. – Niech no na ciebie popatrzę! Endre, pamiętasz, co mówiłem? Sam widzisz, że wydobrzała.

Endre ze wzruszenia nie mógł wydobyć słów. Ściskało go w gardle, oczy mu zwilgotniały. Ale Maria nie zauważyła tego, bowiem i jej oczy pełne były łez radości. Wyciągnęła rękę do Endrego i powiedziała:

– Och, Endre, nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się cieszę, że cię znów widzę. Z Magnusem spotkałam się przecież na jesieni. Tymczasem ostatnie, co zapamiętałam w związku z tobą, to ta straszna noc w dolinie śmierci…

– Ja też pamiętam tę noc, księżniczko… – wydusił wreszcie Endre. – Bardzo się zmieniłaś od tamtej pory.

– Naprawdę? – roześmiała się Maria, – Mam nadzieję, że nie na gorsze.

– O, z pewnością nie…

– Dziękuję – rzekła uszczęśliwiona. – Ale proszę, wejdźcie. Mamy jeszcze tyle pracy, jutro przecież wigilia. Jak cudownie, ze spędzicie ją razem z nami!

Następnego dnia przed południem Endre spotkał Marię na podwórzu, kiedy wracała ze spichlerza.

– Gdzie jest Magnus? – spytała.

– Widziałem go przed chwilą w drewutni, ale…

– Słucham? – Popatrzyła nań pytająco, a jej oczy uśmiechały się radośnie.

– Chciałbym z tobą o czymś pomówić, księżniczko – bąknął zakłopotany. – Uważasz mnie za przyjaciela, dlatego myślę, że nie powinienem owijać w bawełnę.

– Naturalnie, powiedz, co ci leży na sercu – zachęciła.

Zmieszany skubał kurtkę z wilczego futra.

– Wydaje mi się, że nie powinnaś… okazywać Magnusowi nazbyt otwarcie swego oddania. Zrozum, pani, powodzenie u kobiet zepsuło trochę mego przyjaciela. Moim zdaniem uczynisz mądrze, jeśli nie wyjawisz mu w pełni swych uczuć.

– Sądzisz więc, że bardziej będzie mną zainteresowany, jeśli okażę się trudniejszą zdobyczą? – wyszeptała Maria przygaszona.

– Chyba tak. Ale nie powinnaś przesadzać. Po prostu zachowaj powściągliwość, jeśli oczywiście mogę ci coś radzić…

– Dziękuję, Endre – odezwała się cicho Maria. – Nagle uświadomiłam sobie, jak strasznie głupio się zachowywałam.

– Wcale nie! Zachowywałaś się po prostu naturalnie. Ale tak strasznie się boję, byś nie została zraniona. Magnus, niestety, przywykł do łatwych podbojów, a to może zepsuć każdego mężczyznę.

Maria na ogół śmiała się w duchu z mądrych rad Endrego, których jej nie skąpił przy każdej okazji. Teraz jednak pomyślała, że akurat tej rady warto posłuchać. Pożegnała się z przyjacielem i wróciła pomóc pracującym kobietom.

O zachodzie słońca dźwięk dzwonów kościelnych ogłosił Boże Narodzenie. Całą dolinę spowijały ciemności.

Magnus i Endre wracali z lasu nieco spóźnieni. Maria w tym czasie razem z kobietami z zagrody przebywała w wypełnionej parą łaźni. Z jedną ze swych rówieśnic, którą obdarzała zaufaniem, szeptały sobie do ucha sekrety.

– Naprawdę, księżniczko – mówiła dziewczyna zniżając głos, by nie usłyszała żadna ze starszych niewiast. – Wyjdź cicho na podwórze i trzy razy obejdź tyłem łaźnię, trzymając w ręku kufel z piwem. Kiedy zbliżysz się do drzwi po raz trzeci, usłyszysz straszny hałas. Nie lękaj się jednak! Bo w tym momencie zauważysz przyszłego męża, który wychyli kufel i zniknie.

– Myślisz, że się odważę? – spytała podniecona Maria.

– Przecież to nic groźnego.

– Ale jeśli zobaczę von Litzena? Przecież jest moim mężem, wiesz.

Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć, ale Maria nie mogła oprzeć się pokusie.

– Idę – postanowiła.

Magnus i Endre odstawili siekiery i ruszyli w stronę łaźni. Zatrzymali się na moment, bo Magnus miał podarte buty i musiał wytrząsnąć śnieg, który dostawał się pod zelówki.

Endre pierwszy dostrzegł dziwną postać i zatrzymał się zaskoczony na wzgórku, pod którym znajdowało się wejście do piwnicy. W pierwszej chwili pomyślał, że złe duchy przedwcześnie rozpoczęły świętowanie wigilii, ale wnet zorientował się, że to człowiek z krwi i kości.

Kiedy Maria zakończyła drugie okrążenie i właśnie miała zacząć trzecie, Endre ją poznał i rzucił się ku niej zdenerwowany.

– Księżniczko! – wołał. – Oszalałaś? W środku zimy chodzisz po dworzu tak cienko ubrana? I dlaczego tyłem?

Drgnęła, wylewając z kufla trochę piwa.

– Och, Endre, ty głupcze! – zawołała rozczarowana. – Wszystko zepsułeś! Zabrakło mi raptem jednego okrążenia!

– Nic nie pojmuję – zdziwił się.

– Miałam nadzieję, że podejdzie do mnie duch Magnusa, a tymczasem zjawiasz się ty i wszystko psujesz!

W tej samej chwili zbliżył się Magnus i spojrzał pytająco na Marię, zdziwiony jej strojem.

– Nie mogłeś przyjść trochę szybciej? – krzyknęła z gniewem i szlochając ze złości i zawodu, wylała mu prosto w twarz resztę piwa. Potem nieprzytomna ze wstydu wbiegła z powrotem do łaźni, mijając po drodze gospodarza.

– No, jesteście wreszcie, chłopcy – odezwał się do Magnusa i Endrego, którzy stali jak wryci, nic nie rozumiejąc, i wycierali mokre ubrania. – Tylko wychodząc z łaźni zostawcie napalone. Niech nasi przodkowie także zakosztują wigilijnej kąpieli.

Tej nocy ludzie powinni się trzymać razem, bo siły nieczyste grasujące na ziemi dokładają wszelkich starań, by im zaszkodzić. Dlatego też zwykle wszyscy śpią wspólnie w największej izbie na rozłożonych siennikach. Szczególną opieką otacza się dzieci. Pod żadnym pozorem nie wolno im patrzeć w okno, gdyż, jak głoszą legendy, złe moce mogą nimi zawładnąć i zwabić w głąb góry demonów, a wówczas ich miejsce wśród żywych zajmie odmieniec.

Izba została już okadzona prochem i siarką, miało to odstraszyć duchy snujące się w noc wigilijną. Nad drzwiami stajni zawieszono kawał żelaza, by ochronić szczególnie narażone konie, a na innych drzwiach i na beczkach z piwem namalowano smołą krzyż. Szynki i pozostała żywność zostały naznaczone krzyżem z tłuszczu. Gospodarz osobiście zaś umieścił na wszystkich oknach najważniejszy znak chroniący przed złymi mocami: krzyż słoneczny, połączenie symbolu młota, którym posługiwał się Tor, i krzyża Chrystusa.

Endre ciągle uważał Marię za dziecko i dlatego zobowiązał się czuwać nad jej bezpieczeństwem. Postanowił, że nie zmruży oka. Nie spuszczał wzroku z księżniczki. Nie wolno jej było ani razu spojrzeć w stronę okna!