Выбрать главу

– Mario – rzekł z żarem. – Nie mogę dłużej czekać…

Na co? pomyślała w popłochu. Żeby zdobyć mnie, czy żeby podbić Norwegię?

Ech, jak może wątpić w jego uczucia?

On się nie zmienił, uświadomiła sobie nagle. To chyba tylko ja dojrzałam.

Magnus patrzył jej w oczy. Czyżbym się zakochał? zastanawiał się. Ja, Magnus Maar, dla którego kobiety stanowiły dotąd jedynie rozrywkę?

Magnus potrafił się pięknie wysławiać, kiedy tego chciał. A teraz włożył w to całą duszę. Opowiedział Marii, jak bardzo ją podziwia i jaki budzi w nim szacunek, a kiedy wyznał jej miłość, był tak przekonujący, że dziewczyna zawstydziła się swych wcześniejszych wątpliwości.

Jaka ona jest naturalna, myślał Magnus, a przy tym taka słodka i piękna. Może kiedyś pokocham ją naprawdę? Takie kobiety nieczęsto się spotyka.

– Czy coś się stało? – spytała z lękiem. – Zamilkłeś nagle.

– Och, nic takiego – rzucił swobodnie. – Po prostu wszystko wydało mi się naraz takie beznadziejne. Czy kiedyś cię zdobędę?

– Nie wolno ci tracić teraz wiary. Mój ojciec na pewno znajdzie jakieś rozwiązanie.

– Może masz rację. Mario, wiem, że nie wolno mi cię pocałować, ale tego mi chyba nie odmówisz – powiedział i ująwszy jej dłoń, przywarł do niej wargami. Nie spuszczał z niej oczu. – Wracajmy – rzekł po chwili stłumionym głosem i ręka w rękę powędrowali do miejsca, gdzie zatrzymali się na popas.

Następnego dnia odstawili konie i wóz na umówione miejsce w Lærdal, skąd mąż Guri miał je później odebrać, i wsiedli na pokład hanzeatyckiego statku.

Magnus i Endre znów się przebrali, tym razem włożyli eleganckie ubrania kupców. Magnus oczywiście sprawiał wrażenie, jakby całe życie paradował w takim stroju, natomiast Endre czuł się trochę nieswojo.

Kapitan pokazał im dość przestronną kajutę pod pokładem, w której unosiły się przeróżne zapachy. Koje dla pasażerów stały w dwóch rzędach wezgłowiami do burt, natomiast na środku znajdowało się przejście. Ponieważ jednak Magnus prosił wcześniej kapitana o przydzielenie bardziej komfortowego miejsca ze względu na Marię, wskazano im pomieszczenie, w którym funkcję łóżka spełniało kilka skrzyń.

Maria podziękowała kapitanowi i przysiadła na swym posłaniu.

– Nareszcie – westchnęła zadowolona. – Brandenburgia nie wydaje mi się już taka odległa.

– Ciii – szepnął Magnus ostrzegawczo. – Pamiętaj, jesteśmy kupcami udającymi się do Lubeki!

– Och, przesadzasz! Widzisz wokół siebie samych wrogów. Przecież tu, na pokładzie statku, możemy się chyba czuć bezpieczni.

– Jeszcze nie odbiliśmy od brzegu.

Gdy nadszedł wieczór, wyszli na pokład i stojąc na rufie obserwowali urokliwe, strome brzegi Sognefjord, przesuwające się z wolna w mroku przed ich oczami.

– Jak sądzisz, Mario, czy twój ojciec będzie wobec nas nastawiony przyjaźnie? – zapytał nieoczekiwanie Magnus.

– Powinien – odpowiedziała z namysłem. – Przecież uratowaliście mi życie…

– Miejmy nadzieję, że to zrozumie. Mario, czy szepniesz mu za mną przychylne słówko?

– A o co mam prosić ojca? – spytała ze spokojem.

– O wojsko. Brandenburgia posiada przecież dobrze wyćwiczoną armię.

– Większość żołnierzy najemnych służy już w wojsku duńskim.

– Oczywiście możesz powiedzieć, że dobrze zapłacę!

Ciekawe czym? zdumiał się Endre, ale nie powiedział tego na głos. Wiedział przecież, że przyjaciel liczy na fortunę, do której sięgnie poprzez małżeństwo z księżniczką.

Magnus zapatrzył się rozmarzony w dal.

– Wiesz, Mario, wrócę do Norwegii jako wyzwoliciel, a wtedy naród przyłączy się do mnie i udzieli poparcia. Okręty dostanę od Hanzy…

– A czy pomyślałeś o Szwedach? – wtrącił Endre cicho, opierając się o reling.

– Szwedzi udzielą mi pomocy nie wprost! Wspomogą mnie, skutecznie gnębiąc oddziały króla Christiana. Druzgocząca klęska wojsk duńskich pod Brännkyrka w ubiegłym roku kosztowała monarchę duńskiego życie wielu ludzi, by nie wspomnieć o ogromnych wydatkach.

– Tak – potwierdził Endre. – Plany wydają się dobre, jednak teraz wszystko zależy od von Litzena. Nie sądzę, by książę Brandenburgii był tak wspaniałomyślny i podjął tak duże ryzyko, nie mając pewności, że jego córka zasiądzie na tronie Norwegii.

– Masz rację – przyznał Magnus przygnębiony. – Wszystko zależy od von Litzena.

– A poza tym nie zapominaj – ciągnął Endre – że najważniejszym celem tej wyprawy jest pomoc księżniczce.

– Oczywiście – zapewnił Magnus i posłał dziewczynie pośpieszne, wyrażające miłość spojrzenie.

Przyjęła je z wdzięcznością.

Magnus skierował oczy na morze.

– Niedobrze się dzieje w naszym kraju, wokół tyle biedy! Ale ja tu wrócę! Dam Norwegii bogactwo i siłę.

– A my ci w tym pomożemy – rzekła Maria żarliwie. – Prawda, Endre?

Uśmiechnął się do niej i popatrzył z oddaniem na Magnusa.

– Tak, księżniczko – odpowiedział. – Pomożemy, ponieważ kochamy go oboje i jesteśmy gotowi uczynić dla niego wszystko.

– Ależ, Endre! Wzruszyłeś mnie do łez. Masz rację. Nas trojga nic nie rozdzieli, obojętnie co się wydarzy.

– Tak – potwierdziła Maria z uniesieniem.

Endre zaś nie powiedział nic więcej, ale gdy patrzył na Magnusa, Maria zauważyła na jego twarzy osobliwy, smutny uśmiech, który dał jej wiele do myślenia,

Następnego ranka Marię obudziło ciche wołanie Endrego. Usiadła rozespana.

– Księżniczko, kapitan chce z tobą mówić.

– Myślisz, że coś podejrzewa? – zaniepokoiła się Maria.

– Nic nie wiem. Odprowadzę cię na górę.

Maria niechętnie wychodziła na górny pokład, gdzie wiał silny wiatr, ale ufała opiekuńczemu ramieniu Endrego. Powitał ich prawdziwy sztorm, fale uderzały o burty i zalewały deski, a wiatr hulał w żaglach.

Kapitan, posiniały na twarzy z zimna, wydał głośno jakąś komendę, po czym spojrzał na Marię.

– O, nareszcie! Posłuchaj, moja droga, wygląda na to, że jesteś w dobrej formie. Czy nie mogłabyś się zająć pewną damą w sąsiedniej kajucie? To prawdziwa hrabina, mam więc nadzieję, że wiesz, jak należy się wobec niej zachować. Nazywa się Halle. Jej pokojówkę i służącego zmogła choroba morska i jej łaskawość jest całkiem bezradna.

– Czy ona także cierpi na chorobę morską? – zapytała Maria.

– Nie. Ale idź już! Tędy! – Wskazał jej drogę, po czym odwrócił się. Najwyraźniej nie tolerował sprzeciwu.

– No cóż, mam szansę zdobyć całkiem nowe doświadczenie – rzuciła Maria, trzymając Endrego kurczowo za rękę. – Pójdziesz ze mną i pomożesz mi? Trochę się boję tej hrabiny.

Kajuta była bardzo przestronna jak na potrzeby dwóch dam. Hrabina Halle siedziała w łóżku na pół ubrana. Na głowie miała haftowany czepek, spod którego wystawały cienkie siwe włosy. W bladoniebieskich oczach czaiła się pogarda dla otoczenia. Mówiła mieszając słowa duńskie i norweskie.

– Nareszcie! Doprawdy długo kazałaś na siebie czekać! Zaczynaj natychmiast! Posprzątaj tu trochę. Ta moja nieporadna pokojówka rozchorowała się akurat teraz, kiedy jej potrzebuję.

– Zajmę się tym – mruknął Endre do Marii i wziął się do porządków.