Выбрать главу

Statek posuwał się na południe wolno, zbyt wolno. Najpierw zatrzymała go cisza morska, co bardzo martwiło kapitana z uwagi na późną porę roku, a potem rozszalała się zamieć śnieżna i opóźnienie dodatkowo wzrosło. Zupełnie nie można było wychodzić na pokład. Zresztą trójka uciekinierów i tak większość czasu spędzała w kajucie w obawie przed spotkaniem z pomocnikiem von Litzena. Endre zamocował nad łóżkiem Marii coś w rodzaju zasłony. Obserwowała go przy tej pracy i powiedziała wzruszona:

– Wiesz, Endre, taka jestem ci wdzięczna.

– Każdej młodej kobiecie przysługuje odrobina prywatności – rzekł, zmagając się z niesfornym kawałkiem tkaniny.

– Skąd tyle wiesz o kobietach? – uśmiechnęła się zdumiona.

– Mam siedem sióstr i czterech braci. W takich warunkach człowiek się uczy życia.

– Rozumiem – odpowiedziała Maria.

– A ty? Nigdy nie opowiadałaś o swej rodzinie. – Endre zszedł na dół i przysiadłszy na jej koi, podziwiał swoje dzieło. – Często wspominasz ojca, o matce nigdy nie mówisz.

Maria usiadła obok niego.

– Nie mam matki. Umarła przed wielu laty, przy porodzie dziesiątego dziecka. Potem ojciec miał wiele kochanek, ale nigdy nie ożenił się ponownie. Między innymi z tego powodu wysłano mnie do ciotki Izabelli. Jestem najmłodszą spośród córek i nie było komu zająć się moim wychowaniem.

Endre popatrzył na nią zamyślony.

– Wybacz, księżniczko, że pytam o sprawy, które mnie nie dotyczą, ale odnoszę wrażenie, iż w swym życiu nie zaznałaś wiele ciepła. Wychowałaś się bez matki, a ciotka Izabella wydaje się dość… trudna, a na domiar złego ten von Litzen. Czy ktoś kiedyś darzył cię miłością?

Maria nie chciała się zdradzić przed Endrem, jak bardzo czułej dotknął struny, ale on pewnie i tak to rozumiał. Zamyśliła się. Lucia, niemiecka arystokratka, która należała do grona dam dworu i pozostała przy niej również po jej ślubie z von Litzenem, była dla niej dobra, tyle że bardzo powierzchowna i pusta. Guri zawsze odnosiła się do Marii przyjaźnie, ale obciążona licznymi obowiązkami miała tak mało czasu. A Magnus? Westchnęła i popatrzyła z czułością na Endrego.

– Tak – odpowiedziała na jego pytanie. – Jednak nikt nie odnosił się do mnie z tak szczerym oddaniem jak ty. Och, Endre, nie zostawiaj mnie nigdy samej! Obiecaj, że zawsze będziesz blisko!

– No, zawsze to chyba byłaby przesada – roześmiał się przyjaźnie. – Myślę, że kiedy pobierzecie się z Magnusem, raz po raz zechcecie być tylko we dwoje…

– Oczywiście – mruknęła, spuszczając wzrok. – Ech, żartujesz sobie ze mnie, gdy ja tymczasem mówiłam całkiem poważnie.

– Być może obawiam się, że sam mógłbym nieopatrznie wyznać ci coś poważnego – odrzekł Endre.

Coraz trudniej było im spędzać całe dnie w ciasnej kajucie. Pewnego razu Maria zwróciła się do Endrego z prośbą, by pozwolił jej pójść do mesy przeznaczonej dla załogi, gdzie podawano posiłki i różne napoje. Endre zwlekał z odpowiedzią, bo uważał, że nie jest to miejsce odpowiednie dla kobiet. Z drugiej strony rozumiał, że dziewczyna może mieć dość brudnego pomieszczenia, w którym jedyne oświetlenie stanowiła bujająca się lampa, zawieszona na belce pod sufitem.

Przystał więc na jej prośbę, ale nie puścił jej samej. Z duszą na ramieniu towarzyszył Marii. W mesie uderzył ich ostry zaduch. W oświetlonym jasno pomieszczeniu panował spory tłok. Większość obecnych stanowili mężczyźni, a nieliczne kobiety mogły się poszczycić raczej dość wątpliwą reputacją. Endre wszedł pierwszy i torował księżniczce drogę do wolnego stolika, stojącego przy ławie umocowanej na stałe pod ścianą. Maria, której obrzydł już ich niezbyt wyszukany wikt, uznała, że zapach pieczeni jest po prostu cudowny. Endre zamówił do tego wino.

Delektując się tym w gruncie rzeczy prostym, a do tego przesolonym daniem, nie zwracali baczniejszej uwagi na otoczenie. Po winie Maria wyraźnie się ożywiła, jej policzki pokryły się rumieńcami, a Endre z podziwem wpatrywał się w pełne blasku oczy dziewczyny. Rozmawiali swobodnie, śmiali się, znakomicie się bawiąc w swym towarzystwie.

Kiedy skończyli jeść, Maria rozejrzała się po mesie. Nagle drgnęła gwałtownie i uchwyciła dłoń Endrego.

Dwa stoliki przed nimi bliżej wyjścia siedział najbliższy pomocnik von Litzena ze swym towarzystwem. Nie było możliwości wymknąć się niepostrzeżenie, bo musieli przejść obok niego.

– Wiedziałem – jęknął Endre. – Czułem, że nie powinniśmy tu przychodzić.

– Och, przestań! Mądry po szkodzie! Nie cierpię ludzi, którzy powtarzają w kółko: „A nie mówiłem?”

Endre uśmiechnął się i zażartował:

– Mógłby nam przynajmniej zrobić przysługę i leżeć gdzieś złożony chorobą morską, a nie siedzieć tu i zajadać w najlepsze, przy okazji odcinając nam drogę do wyjścia.

– Myślisz, że nas zauważył? – spytała Maria pośpiesznie.

Endre potrząsnął głową.

– Prawdopodobnie dopiero przyszli, bo jeszcze przed chwilą na ich miejscu siedzieli całkiem inni pasażerowie.

– Co robimy?

– Nic. Po prostu siedzimy. Kiedy nas zapytają, powiem, że nazywam się Torstein Vik, a ty… – Endre zaciął się, ale zaraz dokończył: – Najlepiej będzie, jeśli powiemy, że jesteś moją małżonką. Tylko nic nie mów o Magnusie! A może wolisz być moją siostrą?

– Nie mówimy tym samym dialektem, nabrałby więc od razu podejrzeń. Powiedz, że jestem twoją żoną.

Endre skinął głową. Nie przerywali rozmowy, ale żartobliwy nastrój prysnął. Gawędzili półgłosem, pilnując się, by nie odwracać się twarzą w stronę nieproszonego gościa.

Kiedy mężczyźni z sąsiedniego stolika opuścili mesę, uciekinierzy usłyszeli rozmowę prowadzoną przez urzędnika von Litzena i jego znajomych. Nastawili uszu. Mężczyźni przeskakiwali z tematu na temat, aż wreszcie padło pytanie do pomocnika barona.

– Czyż nie miałeś, panie, w Norwegii dobrej posady? Dlaczego więc opuszczasz ten kraj?

Mężczyzna wykrzywił twarz w pogardliwym grymasie:

– Mój czcigodny przełożony baron von Litzen, gubernator króla Christiana, otrzymał dymisję.

Maria pod blatem stołu chwyciła Endrego kurczowo za rękę.

– Jak do tego doszło? – zapytał drugi towarzysz podróży.

– Wybuchł skandal. Słyszeli panowie zapewne o pożarze pałacu? Baron nie pamiętał, by ratować swą małżonkę, księżniczkę Brandenburgii, i ta uprowadzona przez kilku banitów zniknęła bez śladu. Tak długo jak się dało, von Litzen utrzymywał to w tajemnicy. Ale ostatnio wszystko wyszło na jaw i von Litzen został zwolniny z pełnionego urzędu. Prawdopodobnie jest już w Danii, no a ja zostałem bez zajęcia.

– Co się z nim teraz stanie? Powieszą go?

– Nie. To, co mówię, jest ściśle tajne, mam więc nadzieję, że panowie nie wspomną o tym nikomu. Król Christian gromadzi potężne siły i zamierza jeszcze tej zimy uderzyć na Szwecję. Ponieważ von Litzen jest bardzo zdolnym oficerem, król uczynił mu łaskę i pozwolił wyruszyć na tę wyprawę wojenną. To jego ostatnia szansa, jeśli jej nie wykorzysta…

– A więc Christian nie rezygnuje ze Szwecji?

– Nie, teraz rzuci Szwedów na kolana. Jeszcze nigdy nie towarzyszyła królowi tak silna armia. W wyprawie wezmą udział najlepsi dowódcy Europy. Tym razem więc ten szczeniak Sten Sture nie ujdzie z życiem. Sam także udaję się na tę wojnę. Liczę, że mogę ufać dyskrecji panów!

– Naturalnie – zapewnili.

– A norwescy chłopi za to zapłacą – szepnął Endre Marii. Uświadomił sobie nagle, że trzymają się kurczowo za ręce.