Toteż Flaswell w dalszym ciągu powiększał swoje plantacje, wydobywał więcej toru i zapuszczał brodę. Niektóre z prostych, wiejskich robotów wpadały w popłoch, gdy Flaswell mijał je, zataczały się i wznosiły modły do boga spalinowego, którego kult od dawna był zakazany. Jednakże wierny Gunga-Sam wkrótce położył kres tym niebezpiecznym praktykom.
— Co z was za ciemne mechaniczne stwory — pouczał nadzorca robotów. Szef, Człowiek jest w porządku. On silny, on dobry! Wierzcie mi, bracia, że mówię prawdę.
Ale roboty nie przestawały szemrać, gdyż ich zdaniem Istoty Ludzkie powinny świecić przykładem. Sytuacji zapewne nie zdołano by opanować, gdyby Flaswell nie otrzymał wraz z następnym ładunkiem żywności nowego błyszczącego katalogu firmy Roebuck.
Flaswell pieczołowicie rozłożył katalog na prymitywnym plastikowym stole i przy świetle. zwykłej zimnoświetlnej żarówki pogrążył się w lekturze. Co za cuda tam były dla samotnego pioniera! Domowe destylatornie i wytwórnie księżyców, i przenośne solidowizje, i…
Flaswell odwrócił stronę, przeczytał, przełknął ślinę i przeczytał po raz drugi. Oto co tam było wydrukowane:
ŻONY ZA ZAMÓWIENIEM POCZTOWYM! Pionierzy, po co macie znosić mękę samotności? Po co macie dźwigać samotnie brzemię Istoty Ludzkiej? Firma Roebuck oferuje obecnie po raz pierwszy ograniczony wybór żon dla Ludzi żyjących samotnie na rubieżach cywilizacji!
Model żony pioniera z firmy Roebuck jest starannie wyselekcjonowany pod względem wytrzymałości, umiejętności przy stosowania się, zręczności, wytrzymałości, kwalifikacji pionierskich i oczywiście pewnej dozy urody. Dziewczęta nadają się na wszystkie planety, ponieważ mają stosunkowo nisko umieszczony środek ciężkości, skórę o odpowiednim pigmencie na wszelkie klimaty oraz krótkie silne palce i paznokcie. Są dobrze zbudowane, choć kształty ich nie są zbyt pociągające. Cechę tę ciężko pracujący pionier powinien docenić.
Model pionierski firmy Roebuck dostarczany jest w trzech wymiarach według specyfikacji (patrz niżej), w zależności od wymagań. Po otrzymaniu zamówienia firma Roebuck zamrozi w sposób szybki wybrany modeli wyśle go zdalnie sterowanym transportowcem III klasy. W ten sposób obniżamy koszty przesyłki ekspresowej do absolutnego minimum.
Dlaczego nie miałby pan zamówić modelu żony pioniera jeszcze DZISIAJ?
Flaswell zawołał Gunga-Sama i pokazał mu ogłoszenie. Robot przeczytał w milczeniu, a potem spojrzał swemu panu prosto w oczy.
— Tego nam właśnie potrzeba, effendi — powiedział.
— Tak myślisz? — Flaswell wstał z krzesła i zaczął krążyć nerwowo po pokoju. - Ale ja nie miałem zamiaru żenić się już teraz. Czyż można w ten sposób się żenić? Skąd ja mogę wiedzieć, czy ona mi się spodoba?
— Jest rzeczą właściwą, aby Człowiek Mężczyzna miał Człowieka Kobietę.
— Tak, ale…
— Zresztą, czy oni zamrażają w ten sam sposób duchownego i wysyłają go również?
Zastanawiając się nad wnikliwym pytaniem robota, Flaswell uśmiechnął się.
— Gunga-Sam, jak zwykle trafiłeś w sedno sprawy. Mam wrażenie, że ceremonia ślubna nie jest przewidziana, dopóki mężczyzna się na nią nie zdecyduje. Zamrożenie duchownego jest zbyt kosztowne. A swoją drogą przyjemnie byłoby przebywać w towarzystwie dziewczyny, która krzątałaby się przy swoich zajęciach.
Gunga-Samowi udało się przywołać tajemniczy uśmiech na metalowe oblicze.
Flaswell usiadł i wypisał zamówienie na model pionierski, żądając małego wymiaru, który i tak, jego zdaniem, sprawi mu wiele kłopotu. Następnie polecił Gunga-Samowi przekazać zamówienie drogą radiową.
Kilka następnych tygodni Flaswell przeżył w podnieceniu, wpatrując się niecierpliwie w niebo. Nastrój oczekiwania udzielił się także robotom. Ich beztroskie śpiewy i tańce wieczorne przeplatane były szeptami i cichym chichotem. Roboty bezustannie zamęczały Gunga-Sama pytaniami:
— Hej, nadzorco! Ta nowa Człowiek Kobieta, jak ona będzie wyglądać?
— To nie wasza rzecz — odpowiadał Gunga-Sam. - To sprawa Człowieka Mężczyzny, a wam, robotom, nic do tego!
Wreszcie jednak on również zaczął obserwować niebo z takim samym przejęciem jak i inni.
W ciągu tych tygodni Flaswell medytował nad zaletami Kobiety Pionierki. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej podobała mu się ta myśl. Nie dla niego jakaś ładna, bezużyteczna, niezaradna, wymalowana kobietka! Jakby to było przyjemnie mieć u swego boku pogodną, rozsądną, praktyczną dziewczynę, która umiałaby gotować, prać, ozdabiać mieszkanie, pilnować domowych robotów, szyć suknie, robić galaretki owocowe…
Tak oto marzył, zabijając czas i obgryzając paznokcie aż do krwi.
Wreszcie zdalnie sterowany transportowiec błyskawicznie przeciął horyzont, wylądował, wyrzucił za burtę dużą pakę i pomknął dalej w kierunku Amyry IV.
Roboty przyniosły przesyłkę Flaswellowi.
— Oto narzeczona, panie! — zawołały tryumfalnie, podrzucając w górę oliwiarki.
Flaswell natychmiast ogłosił pół dnia wolnego od pracy i wkrótce znalazł się w saloniku sam na sam z dużą zimną skrzynią opatrzoną napisem:”Ostrożnie! Kobieta wewnątrz!”
Nacisnął guziki odmrażające, odczekał przepisaną godzinę i otworzył skrzynię. Wewnątrz znajdowało się jeszcze jedno pudło, które należało odmrażać przez dalsze dwie godziny. Czekał niecierpliwie, chodząc tam i z powrotem po pokoju i gryząc resztki paznokci.
W końcu nadszedł upragniony moment. Drżącymi rękami Flaswell otworzył pokrywę i ujrzał…
— Hej, co to?! — krzyknął zaskoczony.
Dziewczyna leżąca w skrzyni mrugnęła powiekami, ziewnęła jak kotek, otworzyła oczy i usiadła. Wpatrywali się w siebie w zdumieniu, aż wreszcie Flaswell zrozumiał, że zaszła jakaś straszliwa pomyłka.
Dziewczyna miała na sobie piękną, ale niepraktyczną białą suknię, na której imię Sheila wyhaftowane było złotą nicią. Po chwili uwagę Flaswella zwróciła jej smukła postać, co bynajmniej nie świadczyło o jej przydatności do ciężkiej pracy w warunkach panujących na odległych planetach. Skórę miała mlecznej białości, która na pewno pokryje się pęcherzami pod ostrymi promieniami letniego słońca planetoidy. Palce u rąk miała długie, wypielęgnowane, paznokcie czerwone — czyli wszystko całkowicie sprzeczne z tym, co obiecywała firma Roebuck. Natomiast nogi i inne części ciała byłyby, zdaniem Flaswella, mile widziane na Ziemi, ale nie tu, gdzie mężczyzna nie może odrywać się od swojej pracy.
Nawet nie można by o tej dziewczynie powiedzieć, że ma nisko umieszczony środek ciężkości. Wprost przeciwnie. Flaswell uznał więc, nie bez podstaw, że go oszukano, wystrychnięto na dudka.
Sheila wyszła ze skrzyni, zbliżyła się do okna i ogarnęła wzrokiem kwitnące zielone pola Flaswella oraz malownicze pasmo górskie widniejące w oddali.
— Ale gdzie są palmy? — spytała. - Palmy?
— No tak. Mówiono mi, że na Trinigarze V są palmy.
— To nie jest Trinigar V — odparł Flaswell.
— Czyż nie jest pan paszą na Trae? — wyjąkała Sheila.
— Skądże! Jestem pionierem. A czy pani jest modelem żony pioniera?
— Czy ja wyglądam na model żony pioniera? — rzuciła Sheila, a oczy jej zabłysły gniewem. - Jestem modelem Ultra Deluxe i miałam się udać na subtropikalną planetę Trinigar V.
— Zostaliśmy oboje oszukani. W dziale ekspedycji musiała zajść pomyłka — ponuro stwierdził Flaswell. Dziewczyna rozejrzała się po surowo urządzonym pokoju i grymas niezadowolenia ukazał się na jej ładnej twarzyczce. - No cóż, przypuszczam, że pan może załatwić dla mnie transport na Trinigar V.