– Zabłądziłaś? – Spojrzał na nią z niedowierzaniem. – W Gustavii?
Pokiwała głową i spuściła wzrok, skrywając oczy za długimi, mokrymi rzęsami. Lance zmrużył oczy, zastanawiając się nad czymś. Może to nie strach u niej wyczuł. Może to poczucie winy. Ale z jakiego powodu?
Deszcz bębniący w dach przestał padać równie szybko, jak zaczął. Niewątpliwie w ciągu sekundy lub dwóch znowu pojawi się słońce i cała wyspa zalśni.
Westchnął.
– Ponieważ nie możesz chodzić, ja zrobię zakupy, a ty poczekaj w samochodzie.
– Mogę chodzić – upierała się-
Skrzywił się. Jak na kobietę, która wyglądała na tak nieśmiałą i słodką, okazała się wyjątkowo uparta. Przypomniał sobie, jak tańczyła w kuchni, i zaczął się zastanawiać, czy ta słodycz to tylko gra. Myśląc o tym tańcu, znowu poczuł lekkie podniecenie. Zirytował się na własne ciało za niestosowne reakcje.
– Nie możesz chodzić po sklepie i krwawić im na podłogę – odparł.
– Powiedz, czego potrzebujesz.
Zgarbiła się i poddała.
– Dobrze. Muszę zrobić listę. – Rozejrzała się w poszukiwaniu papieru i długopisu. Zorientowała się, że w oparciu na rękę jest schowek, i zaczęła go otwierać.
– Nie ma potrzeby.
Położył dłoń na jej ręce. Zabrała rękę, ale zdążył zauważyć, że jej skóra w dotyku jest tak samo gładka, jak na to wyglądała. Czy wszędzie miała tak jedwabistą skórę? No dobra, ta myśl wywoła kolejną zdecydowanie niestosowną reakcję.
– Powiedz mi, czego potrzebujesz. Zapamiętam.
– Ale to tyle rzeczy – denerwowała się. – A jeśli idzie o jedzenie, nigdy nie wiem, czego chcę, dopóki nie zobaczę, co mają. Nie wiem, jakie puszki tam sprzedają. Nigdy nie robiłam zakupów poza domem.
– Więc zrobimy tak. – Wrzucił bieg i zawrócił, w poszukiwaniu miejsca parkingowego bliżej sklepu. – Powiedz mi, co kupiłabyś w domu, a ja zrobię, co w mojej mocy,
– No dobrze. – Zmarszczyła brwi w skupieniu, gdy zaczęła wymieniać rzeczy.
Słuchał zafascynowany, w miarę jak mówiła z coraz większym ożywieniem i coraz mniej nerwowo.
– Och – powiedziała nagle, jakby coś do niej dotarło. – Pan Gaspar lubi słodycze?
– Zdecydowanie.
Widząc, że jakiś samochód odjeżdża od krawężnika, szybko zajął wolne miejsce, nim ubiegłby go ktoś inny.
– Dobrze. To sprawdź, czy mają kiwi i jagody. Zrobię na deser creme brulee.
Na samą myśl napłynęła mu ślinka do ust.
– Dobrze. To wszystko?
– Niech się zastanowię. – Uroczo ściągała brwi. – To takie trudne. Zwykle lista zakupów klaruje się, kiedy chodzę po sklepie.
Widać było, że gotowanie to jej pasja. Przyszło mu na myśli pytanie, czy Amy równą pasję okazuje w łóżku. Nie, żeby miał się kiedyś o tym przekonać. Po pierwsze, była jego gospodynią i nie chciał tego popsuć. Po drugie, jeśli naprawdę go się bała, to pewnie by zemdlała, gdyby tylko zaczął się do niej dobierać. Po trzecie, gdyby nawet jakoś pokonał jej strach, co zrobiłby, gdyby w trakcie seksu odpadła mu bródka i peruka?
Poza tym, czy to nie było z gruntu złe, uganiać się za kobietą, kiedy udaje się kogoś innego?
Ta myśl podziałała jak zimny prysznic.
A czy nie udawał – do pewnego stopnia – przez całe życie?
Dobra, najwyraźniej odgrywanie roli Beauforta i Gaspara zafundowało mu kryzys tożsamości. Nawet już nie wiedział, kim jest.
Amy westchnęła.
– Jak zobaczysz coś, co według ciebie smakowałoby panu Gasparowi, to bierz, a ja wymyślę, co z tym zrobić.
– Postaram się najlepiej, jak umiem. Poczekaj tutaj. Jak skończę, pojedziemy po twoje rzeczy.
Znowu na jej twarzy pojawiło się poczucie winy.
– Nie musimy. Uniósł brew.
– Nie chcesz zabrać rzeczy?
– Ja… wrócę po nie jutro.
– A co będziesz nosić do tego czasu? To, co masz na sobie, jest mokre i brudne.
– Upiorę.
– Po co to robić, skoro wystarczy chwila, aby podjechać i zabrać ubrania?
– Bo… moje kolano! – Objęła je obiema rękoma i spojrzała błagalnie, aby jej uwierzył. – Zaczyna bardziej boleć. Chyba masz rację. Nie powinnam chodzić.
Zmrużył oczy.
– Z przyjemnością sam spakuję to, co potrzebujesz.
– Nie, naprawdę. Nie jestem w stanie. Możemy po prostu wrócić do fortu po zakupach?
– Jeśli tego sobie życzysz.
– Tak.
– Dziękuję.
Znowu zgarbiła się z ulgą.
Wysiadł z samochodu i ruszył do sklepu, coraz bardziej wściekły. Ta kobieta zdecydowanie kłamała. Może wiedziała, kim on naprawdę jest, i miała nadzieję, że uda jej się zrobić kilka fotek, które sprzeda plotkarskim pisemkom? Ale jak ktokolwiek mógłby odgadnąć, gdzie się schował? Bardzo uważnie zatarł ślady.
A może stał się tak cyniczny, że wszędzie widział kłamców i oportunistów? Musiał przyznać, że najwięcej podejrzeń budziła w nim jej słodycz. Amy nie mogła być naprawdę tak miła. Prawda?
Zaskoczyło go to, że był skłonny jej wierzyć. I na jakimś poziomie – którego nie pojmował – też go to wkurzało.
Rozdział 5
To, co nowe, na początku zawsze jest trochę niewygodne.
Jak wieść idealne życie
Amy kamień spadł z serca, gdy wreszcie dotarli do fortu. Przez całą drogę Lance dosłownie kipiał ze złości, przez co krótka przejażdżka dłużyła się wręcz niewiarygodnie. W końcu skręcili na podjazd, minęli imponujący portyk znaczący frontowe wejście. Kolumnada fasady sprawiała, że budowla bardziej przypominała rezydencję – trzeba przyznać rezydencję ogromną i robiącą wrażenie. Podjazd prowadził dalej ku drugiemu końcowi budowli, gdzie znajdował się prowizoryczny daszek z blachy pośród stosów gruzu i innych odpadów po remoncie.
Lance zaparkował pod daszkiem i ostro szarpnął hamulec.
– Poczekaj – powiedział, kiedy sięgnęła po klamkę. – Pomogę ci.
Zastanawiała się, skąd u niego tyle złości, kiedy wysiadł z samochodu i podszedł do jej drzwi. Nie spóźniła się ani nie zraniła celowo. I to on upierał się przy zrobieniu za nią zakupów. Więc o co się tak wściekał? Otworzył drzwi i podał jej rękę. Spojrzała na nią, a potem na jego zaciętą twarz.
– Mogę iść sama.
Rzucił jej zniecierpliwione spojrzenie.
– Kilka minut temu byłaś zbyt obolała, żeby posiedzieć i poczekać, aż przyniosę twoje rzeczy.
– No tak… – Zmusiła się do uśmiechu. – Teraz, jak chwilę posiedziałam, poczułam się znacznie lepiej.
– Jasne. – Odsunął się.
Spuściła nogi na zewnątrz i wstała, krzywiąc się, gdy przeniosła ciężar na prawe kolano. A potem aż dech jej zaparło, gdy złapał ją na ręce.
– Lance! Mogę iść!
Spiorunował ją wzrokiem i kopniakiem zamknął drzwi auta.
– Zawsze jesteś taka uparta?
– Nie jestem – odparła z oburzeniem.
Nie miała innego wyjścia, niż objąć go za szyję, przez co jej piersi znalazły się tuż przy jego torsie. Oblało ją gorąco z powodu zawstydzenia i podniecenia, które sprawiło, że jeszcze bardziej się zawstydziła. Kiedy trzymała głowę niemal na jego ramieniu, poczuła ciepły, męski zapach. Zignorowała chęć, aby wtulić twarz w jego szyję, gdy niósł ją korytarzem.
– Dobrze, już możesz mnie postawić.
Ku uldze Amy postawił ją na podłodze. Niestety, przytrzymał jej rękę na swoim ramieniu, a także objął ją w talii.