Выбрать главу

– Co ma pan na myśli? – Ściągnęła brwi.

– Lance Beaufort wybierze dla pani nowe rzeczy.

– Lance?

Ten pomysł ją przeraził.

– Proszę mi zaufać. Ten człowiek wie, jak ubrać kobietę, lepiej od większości kobiet.

Na jej twarzy malował się sceptycyzm, ale nic nie powiedziała.

– Co takiego? – ciągnął ją za język. – Proszę śmiało mówić.

– Cóż, z mojego doświadczenia wynika, że większość mężczyzn wie, jak ubierać chude kobiety, i zwykle chcą, żeby wyglądały jak laski.

Niemal parsknął śmiechem, słysząc takie określenie w ustach Amy.

– Wyglądały jak co?

– Laski – powtórzyła z tym swoim słodkim, teksańskim akcentem. – A Lance pewnie spróbuje mnie wcisnąć w mundurek francuskiej pokojówki.

Zdusił śmiech.

– To absolutnie niesprawiedliwe założenie. Politycznie niepoprawny stereotyp.

– Odmawiam noszenia czegokolwiek, w czym będę wyglądać idiotycznie albo na grubszą, niż jestem.

Ugryzł się w język i nie powiedział, że właśnie opisała T-shirt, który nosiła wcześniej.

– Po pierwsze obiecuję, że dzięki staraniom Lance'a będzie pani wyglądać prześlicznie. Po drugie chce pani zostać na St. Barts dość długo, żeby wypełnić swoje zadanie, prawda?

Jej odwaga osłabła.

– Naprawdę zwolniłby mnie pan?

Nie, pomyślał, biorąc kolejny kęs steku. Nie zwolniłby jej, ale był gotów kłamać, aby ją zatrzymać. Potem spojrzał na monitor i zdał sobie sprawę, że nie tylko z powodu jedzenia to robi. Oto prawdziwa piękność. Wewnętrzne ukryte piękno. Nie wiedziała, jak je ukazać, ale on owszem.

– Obawiam się, że muszę nalegać. Więc umowa stoi?

– Mam jakiś wybór?

– Żadnego.

Wyszczerzył zęby, wiedząc, że ją złapał.

Skrzywiła się do kamery, ale westchnęła i poddała się.

– Wobec tego umowa stoi. Zostawiam pana i życzę smacznego.

– Na pewno będzie mi smakować.

Dawno nic nie sprawiło mu takiej przyjemności. Jeśli w ogóle kiedykolwiek.

Rozdział 7

Postaw sobie za punkt honoru, aby każdego dnia trochę się rozciągnąć i urosnąć.

Jak wieść idealne życie

Byron obserwował kątem oka, jak Amy kręci się na siedzeniu, gdy jechał wąskimi uliczkami, szukając miejsca do zaparkowania. Denerwowała się od chwili, gdy wszedł tego ranka do kuchni przebrany za Lance'a i powiedział jej, że gotów jest zabrać ją na zakupy zgodnie z poleceniem Gaspara.

– Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam – powiedziała co najmniej dziesiąty raz tego dnia.

– Nie rozumiem.

Znalazł miejsce parkingowe w cieniu drzewa pośród masy skuterów. Spuszczony dach pozwalał, aby owiewała ich bryza, która szeleściła też liśćmi nad ich głowami. Szybko przyjrzał się tłumowi pieszych, szukając kogoś, kto mógłby go rozpoznać mimo przebrania. St. Barts przyciągało wiele hollywoodzkich typów – nie wziął tego pod uwagę, gdy wybrał to miejsce na kryjówkę. Nieraz musiał odwracać głowę albo chować się do sklepu. Teren wydawał się czysty, więc zwrócił się do Amy.

– Masz szansę zrobić coś, o czym marzy większość kobiet. Spędzisz cały dzień na zakupach na koszt bardzo bogatego mężczyzny.

– Cały dzień? – Uniosła brwi. – Nie mogę poświęcić na to całego dnia. Muszę wrócić, żeby przygotować panu Gasparowi lunch.

– Tym się nie martw.

Machnął ręką na jej troski. Nie mógł się już doczekać, kiedy zaczną swoją wyprawę. Nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy Amy ubraną w coś, co podkreśli zalety jej figury i doda jej pewności siebie.

– Ten dzień jest dla ciebie. Rano zrobimy zakupy, a potem zabiorę cię na bajeczny lunch. Po południu pójdziemy do salonu.

– Salonu fryzjerskiego? – Zakryła głowę. – Nie obetnę włosów!

– Zobaczymy, co powie stylista. – Przyjrzał się, jak sczesywała włosy, zasłaniając uszy i boki twarzy. Nawet zaplecenie ich we francuski warkocz sporo by pomogło. – Może wystarczy tylko podciąć końce i nałożyć odżywkę. Umówiłem cię też u kosmetyczki na maseczkę, masaż i pedicure w salonie odnowy.

– Naprawdę? – Ten pomysł ją zaintrygował. – Salon odnowy? -Zaśmiała się, jakby sama idea była niemądra. – Nigdy nie byłam w takim miejscu.

– Non? – Zmarszczył brwi. Większość kobiet, które znał, bywała w takim salonie niemal co tydzień. – Poczujesz się naprawdę jak rozpieszczana księżniczka.

– Z pewnością. – Wyglądała na rozdartą między podnieceniem i niedowierzaniem. -Ale to nie może potrwać zbyt długo. Muszę zajrzeć dziś po południu do kafejki internetowej i skontaktować się z kobietą, która opiekuje się moją babcią. Poza tym każdego dnia e-mailujemy do siebie z przyjaciółkami około czwartej po południu czasu teksańskiego. Będą się martwić, jeśli się nie odezwę.

– Zamierzasz chodzić do miasta każdego dnia, żeby e-mailować do przyjaciółek?

– Skoro nie mam swojego laptopa, będę musiała.

– Myślałem, że chodzenie do miasta cię przeraża.

Przechyliła głowę.

– Skąd wiesz?

Świetnie, Byron, zdradź się od razu.

– Hmm, Gaspar wspomniał o tym. Powiedział mi o twoim zakładzie i że boisz się zgubić. Mam ci pomóc poruszać się po wyspie.

– Naprawdę? – Spojrzała z wdzięcznością.

– Z największą przyjemnością.

Zdał sobie sprawę, że powiedział to szczerze. Po miesiącach rozkoszowania się odosobnieniem, myśl o tym, żeby pojechać do miasta i poruszać się wśród ludzi już go nie irytowała tak jak kiedyś. Sięgnął do klamki.

– Jesteś gotowa kupić nową garderobę?

– O rety!. – Zakryła twarz obiema rękami. – Chyba powinnam cię ostrzec, że nie cierpię kupowania ubrań. Naprawdę szczerze, z całego serca tego nienawidzę.

Zdumiony zatrzymał się i nie wysiadł.

– Większość kobiet uwielbia takie zakupy.

– Masz na myśli kobiety z idealną figurą, które we wszystkim świetnie wyglądają. – Skrzywiła się. – Dla mnie to upokarzające zło konieczne. Dzisiaj pewnie będzie gorzej niż zwykle.

– Dlaczego?

– Zakupy z mężczyzną? – Wzruszyła ramionami. – Nie każesz mi chyba we wszystkim się pokazywać, prawda?

– A skąd będę wiedział, czy dana rzecz pasuje?

– Mógłbyś zaufać mi, że ci powiem – zasugerowała z nadzieją. Spojrzał znacząco na jej pasiasty T-shirt.

– Pardonnez moi, ale nie mam zaufania do twojej oceny. Idziemy?

– Czekaj.

Znowu przysiadł i poczekał. Zagryzła usta.

– Kłopot w tym, że potrzebuję nie tylko ubrań.

– Bielizny też? – Uniósł brew na myśl, że ma pomóc jej wybrać bieliznę. – Zaczniemy od tego.

– Ale ty poczekasz na zewnątrz – uparła się, a jej surowe spojrzenie było bardziej urocze niż onieśmielające. – Nie pozwolę ci patrzeć, jaką bieliznę kupuję.

– Zbyt seksowna dla moich oczu? – Poruszył znacząco brwiami.

– Przeciwnie. – Skrzywiła się. – Nie robi się seksownej bielizny w moim rozmiarze.

– Chyba żartujesz.

Nagle w jego głowie pojawił się obraz Amy wyciągniętej kusząco na łóżku w samej czerwonej koronce zakrywającej jej ponętne kształty oraz myśl o gładkiej, jedwabistej skórze proszącej się o dotyk. Prrr! Skreśl to – nakazał mózgowi, co w niczym nie pomogło. Przesunął nogi, aby ukryć reakcję ciała.

– Ma chere, robi się seksowną bieliznę we wszystkich rozmiarach.