Kiedy doszła do powozowni, zobaczyła, że drzwi do biura są otwarte. Widać Elda przyjechała, kiedy Amy siedziała w domu u babci.
Kobieta rozmawiała przez telefon, podczas gdy jej place fruwały po klawiaturze. Elda, osoba ledwo po sześćdziesiątce, emanowała pewnością siebie i ciepłem, czyli cechami, które przypisywano idealnej niani. Kiedy tylko zobaczyła Amy, rozpromieniła się.
– Witamy w domu – powiedziała, kończąc rozmowę telefoniczną. Wyjęła słuchawkę od zestawu głośno mówiącego i podeszła, żeby objąć Amy. – Tak się cieszę, że wróciłaś. Opowiadaj o podróży.
Amy wybuchła płaczem. Dlaczego babcia nie powitała jej w ten sposób?
– Och, kochanie – zagruchała Elda, prowadząc Amy do jednego z foteli przed biurkiem. – Co się stało?
– Nic.
Amy głęboko odetchnęła, żeby zapanować nad emocjami, kiedy rozglądała się po urządzonym po kobiecemu biurze. Wszystkie rośliny podlewano, a zabytkowe meble wypolerowano.
– Po prostu nadal jestem zmęczona po locie do domu.
– Więc powinnaś wziąć wolny dzień – podsumowała Elda, siadając za biurkiem. – Poradzę sobie tutaj jeszcze jeden dzień.
– Nie, i tak prosiłam, żebyś została dłużej, niż planowałaś. Nie chcę cię dodatkowo wykorzystywać.
– Och, daj spokój – żachnęła się Elda. – Sama frajda. Masz tu takie cudowne biuro. Siedzieć tu i patrzeć na ogród, jednocześnie pracując, to sama przyjemność.
– Zauważyłam, że ogród jest zadbany. Dziękuję, że się tym zajęłaś.
– Nie zajmowałam się. To chyba twoja babcia.
– Co? Ale… jak? Biodro ją boli i mówi, że miała atak serca. Pewnie przesadziła z tym ostatnim, ale mimo wszystko wolałabym, żebyś tego nie zatajała przede mną. Wiem, że chciałyście mi oszczędzić zmartwień, ale muszę wiedzieć, co się dzieje.
Elda zaśmiała się.
– Och, kochanie. Ta Daphne. To dopiero numer. Nie miała żadnego ataku serca, tylko lekką dusznicę z powodu nadmiaru emocji, ale nawet nie na tyle poważną, żeby zabrali ją do szpitala. Chociaż chciała wezwać karetkę i tak dalej.
– Jesteś pewna? – zapytała Amy, chociaż właśnie tego się spodziewała. – Czy to się stało, gdy utknęłam na St. Barts?
– Dobry Boże, nie. – Elda machnęła ręką. – Po prostu zdenerwowała się na mnie. Leżała na sofie przez pierwszych parę dni po twoim wyjeździe i spodziewała się, że będę dla niej gotować i sprzątać, bo czuje się tak marnie. Powiedziałam jej, że nie będę się tym zajmować, bo doskonale sama sobie poradzi. Więc urządziła ten swój mały teatrzyk, a ja go zignorowałam. To jedna z rzeczy, której nauczyłam się, opiekując się rozpuszczonymi bachorami. Jeśli ignorujesz ich napady, przestają urządzać sceny.
Amy zamrugała. Elda właśnie porównała Meme do rozpuszczonego bachora?
– Po pierwszych dwóch tygodniach zaczęła wyprawiać się do ogrodu i pielić w bardzo zabawny sposób, tak żebym na pewno zobaczyła, jak bardzo się przy tym męczy. To też zignorowałam.
– Ignorowałaś ją, kiedy męczyła się przy pieleniu? – Amy ogarnął gniew. Co narobiła – zostawiła babcię na pastwę takiej kobiety! -A gdyby coś sobie zrobiła?
– Amy. – Elda spojrzała na nią surowo. – Miałam na nią oko i gdyby stało się coś, co wymagałoby uwagi, w jednej chwili byłabym przy niej. Ale prawda jest taka, że Daphne musi wstać, poruszać się trochę i zaczerpnąć świeżego powietrza. Myślę, że świetnie jej to zrobiło.
– Więc dlaczego znowu używa chodzika?
– Na miły Bóg, nie mam pojęcia. – Elda uniosła brew, jasno dając do zrozumienia, że babcia wyciągnęła chodzik na użytek wnuczki. – Jeśli chcesz poznać moje zdanie, powinna więcej czasu spędzać z ludźmi. Może znowu zapraszać przyjaciół na brydża.
– Większość jej znajomych umarła.
– Wszyscy nie mogli poumierać. I na pewno może poznać nowych ludzi. Co czwartek chodzę na spotkania, gdzie robimy albumy z wycinkami. Może powinnaś ją zachęcić, aby przyjęła moje zaproszenie i przyłączyła się.
Więc teraz to Amy wina, że babcia nie ma przyjaciół? Potarła skronie. Chciało jej się płakać. Albo krzyczeć.
– Kochanie, dobrze się czujesz? – Elda pochyliła się ku niej.
– Przepraszam. Jestem po prostu zmęczona.
– Więc zrób, jak ci mówię, i weź wolne. Zajmę się tu wszystkim.
– Nie, musimy przejrzeć zlecenia, które czekają.
– Mam wszystko pod kontrolą. – Elda znowu włożyła słuchawkę. – Ty odpocznij.
Amy chciała się sprzeczać. Nigdy nie brała wolnego ani nie pozwalała, żeby ktoś pracował za nią. Ale czuła się wyczerpana i miała wrażenie, że zaraz padnie.
– Na pewno?
– Zdecydowanie. Zmykaj, a ja wracam do pracy.
Amy wyszła i wspięła się po schodach prowadzących do jej mieszkania. Lepiej czuła się w półmroku, więc zostawiła zaciągnięte zasłony, chociaż normalnie w tak cudowny dzień otworzyłaby wszystkie okna na całą szerokość. Potem włączyła laptop, żeby skontaktować się z Maddy i Christine. Pierwszy raz przeraziła ją ta myśl. Jak ma im powiedzieć, co się wydarzyło? Gdy pisała ostatni raz, zapowiedziała im, że zażąda od Guya, by pokazał jej swą twarz. Życzyły jej szczęścia i spodziewały się opowieści, co potem.
Zdoła im powiedzieć, co się wydarzyło?
Zdała sobie sprawę, że nie. Nie potrafiła przełożyć na słowa nic z tego, co się stało. Nie, póki to nadal jest tak świeże. Ale musiała dać im znać, że wróciła do domu. Że nic jej nie jest. Nic? Była bliska histerii, ale opanowała się i włączyła pocztę.
Znalazła kilka nowych listów od przyjaciółek i jak zwykle garść śmieci.
Oraz list od Guya.
Zamarła, gdy zobaczyła adres. Przez większość czasu korzystali z bezpośredniego połączenia między komputerami, ale znali również swoje adresy e-mailowe. Tyle że Guy nie istniał. Więc ten e-mail był od Byrona Parksa.
Temat: Przeczytaj proszę
Czy odważy się go otworzyć? Co miał jej do powiedzenia?
Drżącymi palcami otworzyła e-mail.
Wiadomość: Chciałem się tylko upewnić, że szczęśliwie dotarłaś do domu. Nie chcę ci zawracać głowy – Ten tydzień może być trochę ciężki, zależnie od tego, ile szmatławców weźmie fotografie i czy dadzą je na okładki. Mam nadzieję, że ugrzęzną gdzieś w środku albo w ogóle się nie pojawią. Ale jeśli będzie ciężko i przyda ci się ktoś, żeby o tym pogadać, jestem tu.
Już chciała napisać, że ma przyjaciół – prawdziwych przyjaciół – kiedy przypomniała sobie, że postanowiła nie mówić im o wszystkim. Poza tym to, co się wydarzyło, dotyczyło ich obojga – jej i Byrona. Być może łatwiej będzie razem przełknąć konsekwencje ostatnich wydarzeń. "Wzięła się "w garść i napisała uprzejmą, choć chłodną odpowiedź: Tak, jestem w domu. Doceniam troskę i będę pamiętać o propozycji.
Wróciła do czytania e-maili od przyjaciółek, kiedy pojawiała się odpowiedź od Byrona. Najwyraźniej był on-line. Wyobraziła go sobie, jak siedzi w wieży z laptopem, tak jak to robiła wiele razy, tyle że teraz wiedziała już, jak on wygląda.
Byron: Cieszę się, że dotarłaś do domu bez przygód. Zauważyłem, że zostawiłaś swoje rzeczy. Chciałem, żebyś je zabrała, z przyjemnością je spakuję i prześlę.
Amy: Nie chcę ich. Zatrzymaj je sobie.
Proszę, to powinno zamknąć sprawę. Ale znowu odpowiedział, nim ona zdążyła zająć się czymś innym: Wątpię, żebym dobrze w nich wyglądał. Prześlę ci je. Zrobisz z nimi, co uznasz za stosowne. Ale ponownie proszę. Proszę, nie zacznij znowu się chować. Jesteś piękną kobietą, Amy. Jedną z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek poznałem. Nie chowaj się.