Lata mijały, a on coraz bardziej czuł się jak król Midas, jak go nazywali ludzie. Wszystko, czego się dotknął, zamieniało się w złoto – twarde, zimne, martwe złoto. Lśni w słońcu i można za nie kupić, co się zapragnie, ale nie nakarmi cię, gdy jesteś głodny, i nie da ci ciepła ludzkiego dotyku.
Król Midas z mitów szybko to zrozumiał i pożałował, że takiego daru zażądał od Dionizosa. Zmył go z siebie w rzece Paktol. Córka, którą zabił dotykiem, ożyła, a jego strawa znowu stała się jadalna i znowu mógł pić wino.
Siedząc w wieży, o cały świat dalej od L.A., Byron zastanawiał się, czy mógłby naprawić szkody spowodowane swym midasowym dotykiem. Ale jak? Miał przestać wybierać filmy, które bawiły miliony i zapewniały pracę tysiącom? Zrezygnować z dreszczyku, kiedy patrzył, jak historia ożywa na ekranie? To byłoby jak cofanie się.
Potarł twarz, aby pozbyć się napięcia.
– Przykro mi to słyszeć – powiedział w końcu i zamierzał na tym poprzestać.
Nigdy nie mieszał się do prywatnych spraw innych ludzi. Życie zawsze depcze tych, którzy się przejmują.
Ale Chad i Carolyn to jego najlepsi przyjaciele. Odchrząknął i zaryzykował wkroczenie na nieznany mu teren.
– Więc… co się stało?
– Nawet nie wiem, od czego zacząć. – Chad westchnął. – Caro przestała brać antydepresanty jakiś rok temu. Nie powiedziała nic ani mnie, ani lekarzowi. Stary, naprawdę ją kocham, przecież wiesz, ale Jezu, ile mogłem znieść? Za każdym razem, gdy wychodziłem z domu, nie wiedziałem, co zastanę, gdy wrócę: Caro radosną jak szczygiełek czy Caro smętną jak zombie, która w okamgnieniu zmieni się w rozhisteryzowaną gwiazdę.
Byron słuchał z coraz większą niechęcią, jak Chad opisuje rozpad swego małżeństwa. W głębi duszy myślał sobie: Carolyn przestała brać leki, a ty potrzebowałeś roku, żeby to zauważyć?
Ale czy on sam był lepszy? Małżeństwo jego przyjaciół sypało się od dłuższego czasu, a on nawet nie raczył się tym zainteresować. Może i coś dostrzegał, ale nic nie powiedział. Kiedy wreszcie Chad skończył, zapytał:
– A jak się trzymają dzieci?
– Nie wiem – westchnął Chad. – Nie widziałem się z nimi, odkąd wyrzuciła mnie z domu. Mam tyle spraw na głowie przez tego reżysera, który życzy sobie zmian w scenariuszu za każdym razem, gdy mnie widzi. Nie miałem nawet czasu, żeby pomyśleć o dzieciakach.
Po tych słowach coś w Byronie pękło. Chad nie miał czasu, żeby pomyśleć o dzieciach? Cała tyrada – nawet nie wiedział, że są w nim takie słowa – o tym, że dzieci powinny być teraz dla Chada najważniejsze, przeleciała mu przez głowę i zatrzymała się na końcu języka. Żeby powstrzymać się przed jej wypowiedzeniem, wstał i zaczął chodzić.
– Przykro mi to słyszeć.
– No cóż, wiesz jakie to szaleństwo, kiedy film jest w trakcie produkcji.
– Wiem. – Odwrócił się i znowu ruszył jeszcze szybszym krokiem. – Ten biznes czasem naprawdę daje człowiekowi w kość, rozumiem.
Okrążył stolik do kawy. Napięcie tak w nim narastało, że niewiele dzieliło go od wybuchu. Nagle powróciło wspomnienie rozwodu jego rodziców i przypomniał sobie, jak się czuł, patrząc na nich z boku i udając, że nie czuje się zraniony. To sprawiło, że słowa wysypały się z jego ust.
– Zapomnij. Tak naprawdę to nie rozumiem. I nie masz żadnego usprawiedliwienia, że spychasz dzieci na drugi plan, dopóki zajmowanie się nimi nie będzie ci na rękę. Wiesz, jak ciężko jest dzieciom w trakcie rozwodu? Caro wykopała cię z domu dwa tygodnie temu, a ty nawet nie rozmawiałeś z Jade i Micha'em? Zostawiłeś je same z maniakalno-depresyjną matką, która Bóg jeden wie, w jakim jest stanie, żeby zastanawiały się, kiedy ich. ojciec wróci do domu? Co z tobą?
– Co ze mną?! – Chad nie dowierzał własnym uszom. – A co z tobą? Od kiedy to interesujesz się czymś więcej niż następną imprezą albo następnym scenariuszem, na którym da się zarobić?
Byron skrzywił się, słysząc tak celną ripostę, ale brnął dalej.
– Zobaczysz się z Jade i Micha'em? Usiądziesz i wyjaśnisz, że to, co się dzieje, to nie ich wina?
– Tak, tak – westchnął Chad. – Kiedy skończymy film, zabiorę je do Disneylandu albo coś w tym stylu.
– Och, racja, to im wszystko wynagrodzi. – Powiedział to z charakterystycznym dla siebie sarkazmem, chociaż jego słowa były bardziej porywcze niż zwykle. – A kiedy Micha skończy szesnaście lat, kupisz mu ferrari, a on zapomni o tym, że rodzice byli tak zajęci własnym życiem, że zapomnieli o jego istnieniu, co rozrywało mu serce na kawałki.
– Słuchaj, nie zapomniałem o Jade i Micha'u.
– Więc dlaczego w czasie całego tego monologu o tobie, Caro i twoim bólu ani razu o nich nie wspomniałeś?
– Co z tobą? Mam wrażenie, jakbym rozmawiał z obcym człowiekiem. Chyba zbyt długo się ukrywasz, rzuca ci się na mózg.
– Może nie zniknąłem na dość długo – odgryzł się i zdał sobie sprawę, że cały drży wypełniony emocjami, których nigdy wcześniej nie czuł. – W życiu chodzi o coś więcej niż wędrowanie z imprezy na imprezę i robienie na nich znudzonej miny.
– Ale znudzona mina i cyniczne uwagi to coś, co najlepiej ci wychodzi, Byron. Taki właśnie jesteś.
To prawda? Zamarł. Grał rolę pod tytułem „Jestem Byron Parks i mam wszystko gdzieś" tak długo, że naprawdę taki się stał? A jeśli to była tylko rola, to kim właściwie był?
Kim do cholery był Byron Parks?
Czy role Beauforta i Gaspara były czymś więcej niż rola, którą grał przez całe życie? A może wręcz przeciwnie?
Ruch na jednym z monitorów przyciągnął jego wzrok. Zerknął i zobaczył, że Amy pojawia się na kolejnych ekranach, idąc z tacą. Przygotowała już lunch i szła do biura Beauforta.
Przypomniał sobie o piśmie, które zostawił na stole na dole. O tym, którym Amy się zainteresowała w czasie rozmowy o pracę. Ostatnie, czego mu było trzeba, to żeby dobrze przyjrzała się fotografii na okładce i zauważyła podobieństwo. Po przykrych doświadczeniach nauczył się, że ludzie lubią pomyszkować, kiedy myślą, że nikt ich nie widzi.
– Chad, muszę kończyć. – Patrzył, jak Amy wchodzi do biblioteki. – Ale zobacz się z dzieciakami. Są ważniejsze od filmu.
Rozłączył się, zbiegł i usiadł na krześle za stołem. Szybko sprawdził bródkę i perukę, żeby mieć pewność, że wszystko jest na swoim miejscu.
Jak skrupulatny aktor, wziął głęboki wdech, aby oczyścić umysł. Kiedy wypuścił powietrze, stał się Lancem Beaufortem: otwartym, wesołym, przyjacielskim.
Dokładnym przeciwieństwem Byrona Parksa.
Rozdział 3
Amy zajrzała przez otwarte drzwi do biura i zobaczyła Lance'a Beauforta, który przeczesywał palcami sięgające ramion włosy. Zupełnie, jakby ogarnęła go frustracja w czasie pracy. Kierowanie generalnym remontem musiało być prawdziwym wyzwaniem, zwłaszcza gdy robotnicy nie pojawiali się w pracy.
– Puk, puk – powiedziała, ponieważ miała zajęte ręce, a nie chciała tak po prostu wchodzić.
– Ach.
Jego twarz się rozpromieniła. Serce zabiło jej szybciej na ten widok.
– Entrezvous.
Niosła tacę ostrożnie, bo ledwo mieściły się na niej dwa talerze i szklanki z mrożoną herbatą.
– Pomogę.
Wstał i podszedł, żeby wziąć od niej tacę. Jakim cudem mogła w ciągu kilku minut zapomnieć, jak niesamowicie przystojny jest ten mężczyzna? Nadal nie zapiął koszuli i widok jego umięśnionego torsu ją rozpraszał.