Выбрать главу

– Nie po to objęłam przywództwo Cór Ciemności, żeby rozpoczynać wojnę. Postanowiłam przewodzić im dlatego, ze Afrodyta jest despotką, wykorzystuje słabszych i trzeba to ukrócić. I nie zamierzam jak ona otoczyć się grupką wybranych osób, które mi sprzyjają. Chcę, żeby Córy Ciemności stały się organizacją do której wcale nie tak łatwo będzie się dostać. Organizacją dla wybranych, ale nie dla przyjaciół i znajomych. Członkostwo w tej organizacji powinno być powodem do dumy. Myślę, ze przyjmując kogoś ze starego składu, daję przez to wszystkim do zrozumienia, ze zamierzam postępować słusznie.

– Albo, że wpuszczasz żmiję do naszego grona – powiedział ze spokojem Damien.

– Popraw mnie jeśli się mylę – zwróciłam się do Damiena – ale czy żmije nie są ściśle związane z Nyks? – Mówiłam szybko, wiedziona przeczuciem, że tak właśnie należy zareagować. – Czy nie dlatego mają złą opinię, ze w przeszłości były symbolem potęgi kobiet, której mężczyźni chcieli je pozbawić, napełniając go treścią odrażającą i przerażającą.

– Nie, nie mylisz się – odpowiedział z ociąganiem – ale to wcale nie znaczy, że dopuszczanie kogoś z bandy Afrodyty do naszej rady to dobry pomysł.

– Dotknąłeś sedna sprawy. Mnie nie chodzi o to, żeby to była nasza rada. Chcę, żeby przyczyniała się do budowania dobrego imienia szkoły, stała się częścią jej tradycji. Żeby trwała dłużej od nas.

– Chcesz przez to powiedzieć, że nawet jeśli nie uda nam się przeżyć Przemiany, to odnowienie Cór Ciemności sprawi, że pamięć o nas przetrwa? – zapytała Stevie Rae, a jej słowa przykuły uwagę pozostałych.

– Dokładnie o to mi chodziło, chociaż dopiero ty mi to uświadomiłaś – odpowiedziałam szybko.

– Hmm, w takim razie to mi się podoba, mimo że nie zamierzam wykrwawić się na śmierć – oświadczyła Erin

– Pewnie, że się nie wykrwawisz, ani ty, ani ja, ani twoja bliźniaczka. To mało atrakcyjna forma śmierci.

– Ja nawet nie chcę o tym myśleć, że mógłbym nie przeżyć Przemiany – przyznał Damien – Ale w razie gdyby miało mi się przytrafić coś strasznego, wolałbym zostawić tu, w szkole, coś trwalszego.

– A czy będziemy mieli tablice? – zapytała Stevie Rae, która nagle pobladła.

– Jakie znowu tablice? – Nie miałam pojęcia, o czym ona mówi.

– No tak. Jakieś tablice albo miejsce, gdzie by utrwalono nasze imiona jako… no tych, jak im tam?

– Gospodarzy – przypomniał jej Damien.

– Aha, gospodarzy. Jakaś tablica, albo inne miejsce gdzie by uwidocznione były nazwiska wszystkich członków rady na każdy rok. I takie tablice zostałyby na zawsze.

– No – Shaunee zapaliła się do tego pomysłu – Ale niechby to było coś fajniejszego niż tylko banalne tablice.

– Coś niepowtarzalnego, tak jak my jesteśmy niepowtarzalni – dodała Erin.

– Może odciski dłoni? – podsunął Damien

– Co takiego? – zapytałam

– Nasze odciski palców są niepowtarzalne. Może byśmy więc wykonali w betonie odciski naszych dłoni, a pod nimi znajdowałoby się imię i nazwisko.

– Tak jak gwiazd hollywoodzkich – entuzjazmowała się Stevie Rae

Wydawało mi się to trochę tandetne, ale jednak pomysł mi się spodobał. Był tak jak my, wyjątkowy, niezwykły i trochę sentymentalny.

– Moim zdaniem odciski to świetny pomysł. A wiecie gdzie by było najlepsze dla nich miejsce? – popatrzyli na mnie rozjaśnieni i szczęśliwi, ich zatroskanie w związku z przyjęciem do rady kogoś z grona osób zbliżonych do Afrodyty czy z obawą śmierci, która stale nam towarzyszyła, na chwile zostały zapomniane. – Na dziedzińcu, to idealne miejsce.

Rozległ się dzwonek przywołujący nas na lekcje. Poprosiłam Stevie Rae, żeby powiedziała naszej nauczycielce hiszpańskiego, profesorce Garmy, że się spóźnię, bo poszłam na spotkanie z Neferet. Bardzo chciałam jej opowiedzieć o swojej koncepcji, póki jeszcze na świeżo miałam wszystko w głowie. To nie zajmie wiele czasu. Przedstawię jej tylko główne założenia i zobaczę czy akceptuje kierunek, w którym zmierzam. A może zaproszę ją na niedzielne obchody Pełni Księżyca, by usłyszała jak obwieszczam nowe zasady przyjmowania w poczet członków Cór i Synów Ciemności? Zastanawiałam się, czy będę miała duża tremę, kiedy Neferet zacznie się przyglądać mojemu kręgowi, obserwować w jaki sposób prowadzę rytualne uroczystości, i postanowiłam, że będę musiała się opanować, bo obecność Neferet może wyłącznie przysłużyć się organizacji, zwłaszcza gdyby okazała swoje poparcie.

– Ale ja to widziałam! – Zza uchylonych drzwi klasy Neferet dobiegł mych uszu głos Afrodyty, co przerwało tok moich myśli. Brzmiał strasznie, pełen wzburzenia, a nawet trwogi.

– Jeśli to właśnie jesteś w stanie zobaczyć, może nadeszła pora, byś przestała się dzielić z innymi swoimi wizjami. – powiedziała Neferet lodowatym tonem.

– Ależ Neferet! Przecież mnie zapytałaś. Więc ci odpowiedziałam co zobaczyłam.

O czym ona mówi? O cholera. Czyżby pobiegła z donosem, że widziała, jak Loren gładził mnie po policzku? Rozejrzałam się po pustym holu. Powinnam się stąd wynieść jak najprędzej, ale przecież nie mogę tego zrobić, kiedy ta jędza opowiada o mnie niestworzone rzeczy, nawet jeśli Neferet nie wierzy ani jednemu jej słowu. Nie wycofałam się więc jak grzeczna dziewczynka, tylko przeniosłam w ciemny kąt bliżej uchylonych drzwi. A potem, wiedziona instynktem, zdjęłam z ucha srebrny kolczyk w kształcie kółka i cisnęłam go do kąta. Często przechodzę koło klasy Neferet a zatem nikomu nie wyda się podejrzane, że tu szukam zagubionego kolczyka.

– Wiesz, czego od ciebie oczekuję. – zapytała Neferet takim tonem, ze przeszły mnie ciarki. – Że nauczysz się nie opowiadać nieprawdopodobnych historii. – Słowo to przeciągnęła znacząco. Czyżby chodziło o plotki rozsiewane przez Afrodytę na mój i Lorena temat?

– Ja tylko chciałam… – zająknęła się Afrodyta bliska płaczu – żebyś o tym wiedziała. Że może będziesz mogła coś zrobić, by to powstrzymać.

– Szkoda, że nie przyszło ci do głowy, iż z powodu twojej dotychczasowej, pełnej egoizmu postawy Nyks może przestała cię wyróżniać i wycofała dar wizjonerstwa, który od niej otrzymałaś. A zatem twoje obecne wizje mogą być zupełnie fałszywe.

Nigdy przedtem nie słyszałam tyle niechęci w głosie Neferet. Nawet miał inne brzmienie, co napełniło mnie niezrozumiałym lękiem. Tego dnia, kiedy zostałam Naznaczona, ale zanim dostałam się do Domu Nocy, miałam wypadek. Nieprzytomna doznałam przeżyć z pogranicza życia i śmierci. Wtedy spotkałam Nyks. Bogini powiedziała, że ma wobec mnie szczególne lany i pocałowała mnie w czoło. A kiedy się ocknęłam mój Znak był już wypełniony kolorem. Zostałam też obdarzona zdolnością do kontaktowania się z żywiołami, choć dowiedziałam się o tym dopiero później. Jeszcze jeno nowe uczucie stało się moim udziałem: wewnętrzne przekonanie, że muszę coś zrobić lub powiedzieć. Czasem był to nakaz milczenia. Teraz wewnętrzne przekonanie mówiło mi, ze gniew Neferet był zupełnie niesłuszny, chociaż mógł być reakcją na złośliwe donosy Afrodyty.

– Proszę cię, Neferet nie mów tak – szlochała Afrodyta. – Nie mów że Nyks mnie odtrąciła!

– Ja ci nie muszę niczego mówić. Właściwej odpowiedzi poszukaj w swojej dusz. Co ci ona podpowiada?

Gdyby Neferet wypowiedziała te słowa normalnym, łagodnym tonem, brzmiałoby to jak rada mądrej nauczycielki albo kapłanki udzielona strapionej osobie, by zajrzała w głąb swojej duszy i tam znalazła rozwiązanie problemu. Ale Neferet mówiła to lodowatym tonem, słowa tak wypowiedziane były okrutne i raniące.

– Mówi mi, że…, że… popełniałam błędy, ale nie że Nyks mnie nienawidzi. – Afrodyta płakała już tak bardzo, że coraz trudniej było ją zrozumieć.