Poczułam na grzbiecie ostrzegawczy dreszcz.
– Właściwie niewiele – pośpiesznie ją zapewniłam. – Afrodyta głośno płakała. Posłyszałam, jak mówisz, żeby wejrzała w głąb siebie. Domyśliłam się, ze wolisz, by ci nie przeszkadzać. – Na wszelki wypadek nie powiedziałam wyraźnie, że to nie wszystko, co usłyszałam. Wolałam otwarcie nie kłamać. Wytrzymałam jej badawcze spojrzenie. Neferet ponownie westchnęła i pociągnęła następny łyk wina.
– Zazwyczaj nie omawiam przypadku jednej adeptki z drugą, ale ta sprawa jest wyjątkowa. Wiesz, że Afrodyta miała dar od bogini przewidywania katastrof i nieszczęść?
Skinęłam głową, nie przeoczywszy faktu, że Neferet użyła czasu przeszłego.
– Otóż wydaje mi się, że swoim zachowaniem, doprowadziła do tego, ze Nyks cofnęła swój dar. Coś takiego niesłychanie rzadko się zdarza. Na ogół jeśli raz obdarzy kogoś jakąś zdolnością, to już tego nie odbiera. – Neferet mruknęła, w ten sposób wyrażając swój żal. – Któż jednak może zgłębić zamysły Wielkiej Boginii Nocy?
– To musi być okropne dla Afrodyty – zauważyłam bezwiednie, nie zamierzając specjalnie komentować tego, co mówiła Neferet.
– Doceniam twoje współczucie, ale nie powiedziałam ci tego po to, byś się nad nią użalała. Raczej po to, byś się miała na baczności, ponieważ jej wizje nie są już wiarygodne. Afrodyta może mówić coś, czy tylko wprowadzi zamęt. Natomiast twoim zadaniem jako przewodniczącej Cór Ciemności będzie pilnowanie, by nie zakłóciła ona delikatnej harmonii panującej wśród adeptek. Oczywiście zawsze zachęcamy was do samodzielnego rozwiązywania waszych problemów, skoro reprezentujecie sobą więcej niż ludzkie nastolatki, ale też więcej od was wymagamy. Niemniej nie krępuj się i przychodź do mnie, jeśli zachowanie Afrodyty stanie się… – przerwała, jakby ważąc następne słowo… – nieobliczalne.
– Dobrze – zgodziłam się, ale żołądek znów zaczął mnie boleć.
– To świetnie. A teraz może mi coś powiesz na temat zmian, jakie planujesz wprowadzić jako przełożona Cór Ciemności?
Oderwałam myśli od Afrodyty i opowiedziałam i swoich planach utworzenia rady starszych jako gremium doradczego Cór Ciemności. Neferet słuchała z uwagą; moje poszukiwania w bibliotece wyraźnie jej zaimponowały, a plany reorganizacji uznała za logiczne.
– Rozumiem, że oczekujesz ode mnie, że przeprowadzę wybory dwóch brakujących członków rady, bo wskazani przez ciebie przyjaciele dowiedli już, jak bardzo zasługują na zaufanie i jak znakomicie wykonują swoje zadania.
– Tak. Rada wystąpiła z wnioskiem, żeby na jedno z wakujących miejsc zaproponować Erika Nighta.
Neferet z uznaniem skinęła głową.
– To mądra propozycja. Erik cieszy się poparciem wśród adeptów i czeka go świetlana przyszłość. A kogo być sugerowała na ostatnie miejsce.
– Tu ja i reszta rady nie jesteśmy zgodni. Ja uważam, że powinniśmy dokooptować kogoś z wyższego roku, a w dodatku moim zdaniem, powinien być to ktoś z najbliższego dotąd otoczenia Afrodyty. – Neferet uniosła brwi, mocno zdziwiona. – Owszem, ktoś z kręgu jej przyjaciół czy popleczników. Bo jak już mówiłam, nie objęłam przywództwa dlatego, że jestem spragniona władzy, albo że zaczaiłam się by wykraść to, co należało do Afrodyty, ale by postępować słusznie. Nie zamierzam wszczynać walki stronnictw ani nic z tych rzeczy. Jeśli ktoś z jej otocznia wejdzie do naszej rady, może reszta zrozumie, że nie chodzi mi o pokonanie Afrodyty, tylko o coś znacznie ważniejszego.
Neferet zastanawiała się w nieskończoność. W końcu zapytała:
– Czy wiesz, ze nawet jej przyjaciółki odwróciły się od niej?
– Zauważyłam to dzisiaj w jadalni.
– W takim razie jaki jest sens przyjmowania kogoś z nich w skład rady?
– Nie do końca jestem pewna, że to już tylko byłe przyjaciółki. Ludzie inaczej zachowują się w miejscach publicznych, a inaczej w odosobnieniu.
– Znów muszę ci przyznać rację. Już zapowiedziałam gronu pedagogicznemu, ze w niedzielę odbędzie się uroczyste zebranie Cór i Synów Ciemności podczas obchodów Pełni Księżyca. Spodziewam się, ze przybędzie większość dotychczasowych członków, wiedziona ciekawością i chęcią przekonania się o twoich niezwykłych zdolnościach.
Kiwnęłam głową. Wiedziałam, aż za dobrze, że będę główną atrakcją w tym cyrku.
– Niedziela to również odpowiednia pora, by poinformować Córy Ciemności o twojej nowej wizji organizacji. Ogłoś, ze zostało jedno wolne miejsce w planowanej radzie i ze powinien je zająć ktoś z szóstego formatowania. Przejrzymy we dwie zgłoszenia i zdecydujemy, kto jest najbardziej odpowiedni.
Nachmurzyłam się.
– Ale ja nie chcę, byśmy to my wybrały. Chciałabym, żeby grono pedagogiczne głosowało, ale uczniowie również.
– Będą głosować – odpowiedziała łagodnie. – A potem my wybierzemy.
Chciałam jeszcze coś dodać, ale powstrzymało mnie spojrzenie jej zielonych oczu, które stało się tak zimne, że zaczęłam się bać. Zamiast więc wdać się z nią w sprzeczkę (co i tak było niemożliwe), wybrałam inną ścieżkę (jak mawiała Babcia).
– Chciałabym też, aby Córy Ciemności włączyły się w działalność dobroczynną na rzecz miejscowej społeczności.
Tym razem jej brwi sięgnęły linii włosów.
– Masz na myśli społeczność ludzi?
– Tak.
– Uważasz, że ucieszą się z twojej pomocy? Przecież brzydzą się nami. Unikają nas. Boją się nas.
– Może dlatego, że nas nie znają – odpowiedziałam. – Może jeśli zaczniemy postępować jak część Tulsy, zaczniemy być traktowani jak reszta Tulsy.
– Czytałaś o buncie w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym? Afroamerykanie byli częścią Tulsy, ale Tulsa ich zniszczyła.
– Rok tysiąc dziewięćset dwudziesty dawno minął. – Trudno mi było wytrzymać jej wzrok, ale byłam przekonana, że mam rację. – Neferet, moja intuicja mi podpowiada, że muszę to zrobić.
Zauważyłam, że staje się mniej nieprzejednana.
– A ja ci radziłam postępować zgodnie z podszeptami intuicji, tak?
Kiwnęłam z głową.
– Jaki rodzaj działalności byś wybrała, zakładając, że ludzie ci na to pozwolą?
– Och uważam że nam pozwolą. Postanowiłam skontaktować się z Ulicznymi Kotami, organizacją ratującą koty.
Neferet odrzuciła głowę do tyłu i zaniosła się śmiechem.
8.
Kiedy opuściłam już salę jadalną i byłam w drodze do internatu, uświadomiłam sobie, że nie wspomniałam Neferet o duchach, w żadnym razie jednak nie miałam ochoty wracać i poruszać tego tematu. Rozmowa z nią i tak kompletnie mnie wyczerpała, i mimo pięknego urządzenia sali jadalnej ze wspaniałym widokiem, lnianymi serwetkami i kryształami bardzo już chciałam znaleźć się gdzie indziej. Marzyłam o tym, by rozsiąść się wygodnie w swojej sypialni i zacząć opowiadać Stevie Rae wszystko o Lorenie, po czym leżeć do góry brzuchem, ogladać leniwie jakieś powtórki w telewizji i nie myśleć, przynajmniej przez te jedną noc, o swoich złych przeczuciach na temat zniknięcia Chrisa, albo o tym, że teraz jestem grubą rybą odpowiedzialną za najważniejszą grupę w szkole. Ach, mniejsza o to. Po prostu chciałam przez chwilę znów poczuć się sobą. Tak jak powiedziałam Neferet, Chris pewnie siedział już w domu, zdrów i cały. Na resztę zostawało mi dużo czasu. Jutro napiszę konspekt tego, co w niedzielę powiem Córom Ciemności. Domyślam się, że będę też musiałam się przygotować do przeprowadzenia obchodów Pełni Księżyca, co stanie się moim pierwszym publicznym występem z prowadzeniem kręgu i formalnym przewodniczeniem obchodom. Znów ścisnęło mnie w żołądku, ale udałam, że tego nie zauważam.