Bezwiednie spojrzałam na zegarek. Było dziesięć po szóstej rano. Za godzinę zacznie się rozwidniać (wtedy powinnam położyć się spać) i Babcia będzie wstawała. Znałam jej rozkład dnia. Budziła się o świcie i wychodziła na poranny spacer. Potem wracała do swojego przytulnego domku i jadła lekkie śniadanie, następnie szła popracować na lawendowym poletku. Zadzwonię do niej i powiem, żeby została w domu i nigdzie nie wychodziła, a zwłaszcza pod żadnym pozorem nie wyjeżdżała samochodem. Wtedy będzie bezpieczna, już ja się o to postaram. Ale zaraz pomyślałam o jeszcze czymś innym. Spojrzałam na Afrodytę.
– A co z pozostałymi ludźmi? Pamiętam, jak mówiłaś o jakiś małych dzieciach w samochodzie, który widziałaś przed sobą, i o tym, że się rozbił i stanął w płomieniach.
– Aha.
Nastroszyłam się.
– Aha i co?
– Aha, widziałam ich, tak jakby twoja babcia na nich patrzyła. Widziałam też kupę innych samochodów, które się wokół mnie rozbijają. Ale działo się to tak szybko, że nie potrafię powiedzieć, ile ich było.
Zamilkła i nie dodała nic więcej. Potrząsnęłam głową z dezaprobatą.
– A może by ich tak uratować? Powiedziałaś, że chłopcy zginęli!
Afrodyta wzruszyła ramionami.
– Powiedziałam ci, że moja wizja była niejasna, że nie wiem dokładnie, gdzie to się dzieje, wiem tylko kiedy, i to wyłącznie dlatego, że zobaczyłam zegar na tablicy rozdzielczej auta twojej babci.
– Więc zamierzasz dopuścić do tego, żeby wszyscy zginęli?
– Co cię to obchodzi? Twoja babcia ocaleje.
– Afrodyto, cholera mnie bierze na ciebie. Czy ciebie ktokolwiek obchodzi poza tobą samą?
– Daj mi spokój, Zoey. A ty niby jesteś taka święta? Jakoś nie zauważyłam, żebyś martwiła się o kogoś innego poza swoją babcią.
– Jasne, że przede wszystkim się o nią martwię. Ja ją kocham! Ale nie chcę też, by inni zginęli, skoro mogę mieć na to jakiś wpływ. Musisz więc dowiedzieć się, na którym moście ma to się stać.
– Już ci mówiłam: na autostradzie Muskogee. Ale na którym moście, to nie wiem.
– Skup się. Co jeszcze widzisz?
Z ciężkim westchnieniem zamknęła oczy. Obserwowałam ją uważnie, jak marszczy brwi, zastanawiając się głęboko. Nie otwierając oczu, powiedziała po chwili:
– Zaczekaj, to nie tak. To nie jest autostrada. Zobaczyłam znak. To musi być most na rzece Arkansas łączący się z drogą I-40, przy zjeździe z autostrady w pobliżu Webber Falls. – Otworzyła oczy. – Teraz już znasz miejsce i czas. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Myślę, że jakaś łódź, może barka uderzyła w most, ale to tylko moje domysły. Nie widzę żadnych szczegółów, które pozwoliłyby mi zidentyfikować łódź. W jaki sposób chcesz zapobiec tym wypadkom?
– Jeszcze nie wiem. – mruknęłam. – Ale zrobię to.
– W takim razie zastanawiaj się, jak zbawić świat, a ja tymczasem wrócę do internatu i zrobię sobie manikiur. Nieopiłowane paznokcie to dla mnie tragedia.
– Wiesz co? To, że masz beznadziejnych rodziców, wcale nie znaczy, że możesz być okrutna – powiedziałam.
Odwróciła się do mnie i wyprostowała jak struna spojrzała spod przymrużonych powiek.
– A co ty możesz wiedzieć na ten temat? – zapytała ze złością.
– Na jaki temat? Twoich rodziców? Nie tak znowu wiele, tyle że są apodyktyczni, zwłaszcza twoja matka jest koszmarna. A w ogóle na temat popieprzonych rodziców? Wiem mnóstwo. Z własnego doświadczenia wiem, jak to jest mieć upierdliwego rodzica, od kiedy moja matka wyszła powtórnie za mąż trzy lata temu. Ale to nie znaczy, żebym miała być małpą.
– Gdybyś przez osiemnaście lat miała taką samą sytuację jak ja, a nie „upierdliwego rodzica przez trzy lata”, a to może byś miała większe pojęcie w całej sprawie. Bo teraz gówno wiesz na ten temat. – To mówiąc, wzorem dawnej Afrodyty, jaką znałam i jakiej nie cierpiałam, odrzuciła dumnie włosy do tyłu i odeszła, kręcąc zadkiem, jakby mnie to mogło ruszać.
Ta dziewczyna ma poważne problemy, pomyślałam, grzebiąc nerwowo w torebce w poszukiwaniu telefonu, zadowolona, że się z nim nie rozstaję, mimo że przeważnie jest wyłączony, z wibracją włącznie. Powód tego wyłączenia można ująć w jednym słowie: Heath. To mój były prawie chłopak, a od czasu gdy on i moja zdecydowanie była najlepsza koleżanka, Kayla, próbowali mnie wyrwać z Domu Nocy, Heath dostał fioła na moim punkcie. W gruncie rzeczy nie winię go o to. To ja spróbowałam jego krwi, co spowodowało całą tą hecę ze Skojarzeniem. I nawet jeśli liczba wysyłanych przez niego wiadomości spadła z setek (czyli dwudziestu) w ciągu jednego dnia do dwóch lub trzech, nadal nie chciałam zostawiać włączonego telefonu, by pozwolić Heathowi na zakłócanie mi spokoju. Jak mogłam się spodziewać, kiedy włączyłam komórkę, wyświetliły się informacje o dwóch nieodebranych połączeniach, oczywiście od Heatha. Nie przesłał mi jednak żadnych wiadomości, widać robi postępy.
Babcia była zaspana, kiedy odebrała telefon, ale gdy tylko stwierdziła, że to ja dzwonię, natychmiast oprzytomniała.
– Och, ptaszyno. Jak miło obudzić się i usłyszeć twój głos – powiedziała.
Uśmiechnęłam się do słuchawki.
– Tęsknię za tobą, Babciu.
– Ja też za tobą tęsknię, kochanie.
– Słuchaj, Babciu. Powód dla którego dzwonię, może ci się wydać dziwny, ale musisz mi zaufać.
– Zawsze ci ufam – odpowiedziała bez wahania. Jest tak różna od mojej mamy, że czasem się dziwię, jak ona mogą być ze sobą spokrewnione.
– No więc planowałaś pojechać do Tulsy dziś po południu, prawda?
Po krótkiej chwili milczenia roześmiała się.
– Oj, chyba trudno będzie utrzymać coś w tajemnicy przed moją wnuczką wampirzyczką.
– Babciu, musisz mi coś przyrzec. Obiecaj, że nigdzie dzisiaj nie pojedziesz. Nie wsiadaj do samochodu. Nigdzie nie jedź. Zostać w domu i odpoczywaj sobie.
– Ale o co chodzi, Zoey?
Zawahałam się, nie wiedząc, jak jej to powiedzieć. Na szczęście Babcia, która zawsze mnie rozumiała, przypomniała mi:
– Pamiętaj, ze mnie możesz powiedzieć wszystko. Bo ja ci wierzę.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż do tej chwili wstrzymywałam oddech. Odetchnęłam głęboko i wyrzuciłam z siebie:
– Most na rzece w Arkansas, ten na drodze I-40 niedaleko Webber’s Falls, ma się zawalić. Miałaś się na nim znajdować w tym czasie i miałaś zginąć w tej katastrofie. – Ostatnią część zdania wypowiedziałam niemal szeptem.
– Ojej! Poczekaj, muszę usiąść.
– Babciu, dobrze się czujesz?
– Chyba tak, chociaż tak by nie było, gdybyś mnie nie uprzedziła. Teraz tylko kręci mi się w głowie. – Pewnie wzięła do ręki jakąś gazetę, bo posłyszałam jak się wachluje. – Skąd się o tym dowiedziałaś? Masz wizje?
– Ja nie. Ale Afrodyta ma.
– Ta dziewczyna, która była przewodniczącą Cór Ciemności? Nie podejrzewałam, że się przyjaźnicie.
– Nie przyjaźnimy się. W żadnym razie. Ale spotkałam ją akurat w chwili, gdy miała wizję, a ona powiedziała mi co zobaczyła.
– A ty jej wierzysz?
– Na ogół jej nie ufam, ale wiem, że ma zdolność przewidywania wizji. Poza tym to wszystko działo się przy mnie, widziałam ją, jakby była wtedy przy tobie. To straszne. Widziała cały wypadek, jak się rozbija samochód i jak ci mali chłopcy giną.
– Zaraz, to w wypadku brało udział więcej ludzi?
– Tak. Kiedy zawala się most, dużo samochodów wpada do rzeki.
– A co z innymi ludźmi?
– Też się tym zajmę. Ale ty zostań w domu.
– A nie powinnam tam pojechać, by powstrzymać ludzi przed wjechaniem na most?
– Nie. Trzymaj się od tego z daleka. Postaram się, by nikomu nic złego się nie stało. Obiecuję. Ale muszę mieć pewność, że będziesz bezpieczna.