– Dobrze, kochanie. Wierzę ci. Nie martw się o mnie. Zostanę w domu i włos mi z głowy nie spadnie. A ty rób, co uważasz za stosowne, a jak będziesz mnie potrzebowała, to zadzwoń. O każdej porze.
– Dziękuję, Babciu. Jesteś kochana.
– Ty też jesteś kochana. Moja u-we-tsi a-ge-hu-tsa.
Skończyłam z nią rozmawiać i przez chwilę siedziałam bez ruchu, usiłując opanować dreszcze, które mną wstrząsały. Ale trwało to tylko krótką chwilę. W mojej głowie powstawał już plan działania i nie było czasu do stracenia.
10.
– Chyba należałoby o wszystkim opowiedzieć Neferet. Ona wykona kilka telefonów, tak jak w zeszłym miesiącu, kiedy Afrodyta miała wizję wypadku lotniczego w Denver – powiedział Damien, starając się mówić opanowanym głosem.
Wróciłam do internatu, zebrałam zaraz swoich przyjaciół i szybko zdałam im relację z wizji Afrodyty.
– Kazała mi przyrzec, że nie pójdę z tym do Neferet. Obie panie prowadzą coś w rodzaju wojny.
– Neferet w końcu zauważyła, jaka to małpa – przypomniała Stevie Rae.
– Bezczelna królowa – dodała Shaunee.
– Wiedźma z piekła rodem – uzupełniła Erin.
– Dobrze, w tej chwili to nieważne – uświadomiłam im. – Ważna jest jej wizja i niebezpieczeństwo, które grozi wielu ludziom.
– Słyszałem, że jej wizje nie są teraz wiarygodne, ponieważ Nyks cofnęła swoje łaski dla Afrodyty – powiedział Damien. – Może dlatego zmusiła cię do przyrzeczenia, że nie pójdziesz do Neferet, ponieważ wszystko to sobie wymyśliła, bo chciała cię nastraszyć, żebyś była bardziej skłonna do zrobienia czegoś, co wpędzi cię w kłopoty albo skompromituje.
– Też pomyślałabym o tym, gdybym nie widziała jej podczas przeżywania wizji. Jestem pewna, że nie udawała.
– Pytanie też, czy mówi całą prawdę – wyraziła wątpliwość Stevie Rae.
Zastanowiłam się. Afrodyta raz się przyznała, że część wizji ukrywała przed Neferet. Dlaczego więc nie bałam się, że i w tym wypadku tak się zachowa? Ale przypomniałam sobie jej bladość, sposób, w jaki złapała mnie za rękę, i strach w jej głosie, gdy była przy mojej umierającej Babci. Przeszedł mnie dreszcz.
– Mówiła prawdę – powtórzyłam. – Po prostu musicie zawierzyć mojej intuicji. – Popatrzyłam po twarzach czwórki swoich przyjaciół. Nikt z nich nie wyglądał na usatysfakcjonowanego, ale wiedziałam też, że każde z nich mi ufało mi mogłam na nich liczyć. – Więc tak sprawa wygląda. Już dzwoniłam do babci. Nie znajdzie się na moście, ale będzie tam kupa innych ludzi. Musimy coś wymyślić, by ich uratować.
– Afrodyta powiedziała, ze jakaś łódź podobna do barki uderzy w most, co spowoduje katastrofę? – upewnił się Damien.
Skinęłam głową.
– W takim razie mogłabyś udać, że jesteś Neferet, i zrobić to, co ona zazwyczaj robi w takich sytuacjach, czyli zadzwonić do kogoś odpowiedzialnego za barki i powiedzieć mu, że jedna z uczennic miała taką wizję. Ludzie zawsze słuchają Neferet, boją się ryzyka zaniechania. Powszechnie wiadomo, że jej informacje nieraz ocaliły wiele ludzkich istnień.
– Już myślałam o tym, ale to na nic, ponieważ Afrodyta nie widziała wyraźnie, co to za barka. Nie widziałabym więc nawet, od czego zacząć, by skontaktować się z kimś odpowiednim, kto byłby władny ją zatrzymać. Poza tym nie mogę udawać Neferet. To byłoby z wielu powodów nie porządku. Bardzo szybko narobiłabym sobie kłopotów. Nikt nie zaręczy, że osoba, do której bym zadzwoniła, nie zechce później zatelefonować do Neferet choćby po to, by zdać sprawę z tego, co zostało zrobione. A to by spowodowało całą lawinę wypadków.
– Nieciekawa perspektywa – zgodziła się Shaunee.
– No właśnie. Neferet odkryłaby, że wiedźma miała następną wizję, czyli złamałabyś jej daną obietnicę, że nic nie powiesz – wyszczególniła Erin.
– W takim razie wykreślamy wariant z barką, podobnie wykreślamy pomysł z podszywaniem się pod Neferet. Zostaje nam więc tylko opcja zamknięcia mostu – skonkludował Damien.
– Tak też pomyślałam – zgodziłam się z nim.
– Groźba podłożenia bomby – wpadała na pomysł Stevie Rae.
Popatrzyliśmy na nią pytająco.
– Że co? – zapytała Erin.
– Co masz na myśli? – chciała wiedzieć dokładniej Shaunee.
– Możemy się podszyć pod jednego z tych wariatów, którzy grożą podłożeniem bomby.
– To by mogło zadziałać – zgodził się Damien. – Ilekroć ktoś zgłasza, że podłożył bombę, zawsze się ewakuuje ludzi. Z tego wniosek, że jeśli istnieje niebezpieczeństwo, że w okolicach mostu podłożono bombę, to most zostanie zamknięty przynajmniej do momentu, w którym odkryją, że alarm był fałszywy.
– Jeśli zadzwonię ze swojej komórki, nikt nie będzie wiedział, że to ja, prawda? – chciałam się upewnić.
Damien potrząsnął głową z taką dezaprobatą, jakby miał do czynienia z zeznaniami kretynki.
– Jasne, że natychmiast dojdą do tego. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a nie lata dziewięćdziesiąte.
– To co mam zrobić?
– Możesz użyć innej komórki. Takiej jednorazowej – wyjaśnił.
– Jak jednorazowe aparaty fotograficzne?
– Gdzieś ty się podziewała? – zdziwiła się Shaunee.
– Wszyscy znają jednorazowe komórki – zapewniła nas Erin.
– Ja nie – przyznała Stevie Rae.
– No właśnie – wypunktowały Bliźniaczki.
– Masz. – Damien wyciągnął z kieszeni duży, bajerancko wyglądający aparat Nokii. – Możesz wykorzystać moją komórkę.
– Dlaczego masz jednorazowy telefon? – chciałam wiedzieć. Obejrzałam sprzęt uważnie. Wyglądał tak jak inne.
– Zafundowałem go sobie po tym, jak moi rodzice spanikowali, ze mają syna geja. Zanim zostałem Naznaczony, zachodziła obawa, że chcą mnie odgrodzić od życia na zawsze. Nie chce przez to powiedzieć, bym się spodziewał, że zamknął mnie gdzieś w szafie albo w innym odosobnionym miejscu, ale uznałem, że nie zawadzi przygotować się na każdą okoliczność. Od tego czasu na wszelki wypadek zawsze mam przy sobie taki aparat.
Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. To naprawdę głupia sprawa mieć rodziców z obsesją na punkcie skłonności homoseksualnych swojego syna.
– Dziękuję ci, Damien – wykrztusiłam w końcu.
– Nie ma za co – odpowiedział. – Nie zapomnij wyłączyć telefonu po skończonej rozmowie, a potem mi oddać, bo powinienem go zaraz zniszczyć.
– Dobrze.
– I nie zapomnij im powiedzieć, że bomba została umieszczona pod wodą. Wtedy będą musieli zamknąć most na dłużej, żeby posłać tam nurków, którzy sprawdzą rzekę.
Kiwnęłam głową.
– Dobry pomysł. Powiem im też, że bomba ma wybuchnąć o trzeciej piętnaście, czyli dokładnie o tej godzinie, którą zobaczyła Afrodyta na zegarze w Babci samochodzie, kiedy się rozbijał.
– Nie wiem, ile czasu im zajmie sprawdzanie, ale wydaje mi się, że powinnaś do nich zadzwonić około wpół do trzeciej. Wtedy będą mieli dość czasu, aby dojechać na miejsce i zamknąć most, ale nie dość, by się przekonać, że alarm jest fałszywy, i otworzyć powtórnie most dla ruchu – powiedziała Stevie Rae.
– Ale kto z nas zadzwoni? – zapytała Shaunee.
– Holender, nie wiem. – Czułam się coraz bardziej zestresowana, byłam pewna, że zaraz dopadnie mnie gigantyczny ból głowy.
– Napisz w Google’u – podsunęła Erin.
– Nie – zaprotestował natychmiast Damien. – Nie możemy zostawiać żadnych śladów komputerowych. Musimy po prostu zadzwonić do miejscowego oddziału FBI. Numer można znaleźć w książce telefonicznej. Zrobią to co zawsze, kiedy otrzymują sygnał od jakiegoś czubka.