– Nie zaszło nic niezwykłego podczas tego spotkania z przyjaciółmi?
– To znaczy, kiedy wróciłam do internatu?
– Nie. Inaczej sformułuję to pytanie. Czy nie zaszło nic niezwykłego podczas spotkania z Kaylą i Heathem? – zapytał Martin.
Poczułam gulę w gardle. Przełknęłam z trudnością.
– Nie. – I właściwie nie było to kłamstwo. Widocznie nie ma nic niezwykłego w tym, że adept odczuwa pragnienie krwi właściwie wampirom. Może nie powinno się to zdarzyć na tak wczesnym etapie Przemiany, ale też nie zdarza się by adept miał wypełniony kolorem cały Znak i dodatkowy tatuaż, jakie spotyka się tylko u dorosłych wampirów. Nie mówiąc już o tym, ze jeszcze jeden adept nie miał tatuażu na ramionach i plecach, a ja miałam. Widać nie jestem typową adeptką.
– Nie skaleczyłaś tego chłopaka i nie piłaś jego krwi? – Niższy gliniarz zadał to pytanie lodowatym tonem.
– Nie! – krzyknęłam.
– Czy oskarżacie o coś Zoey? – zapytała Neferet, podchodząc do mnie bliżej.
– Nie, proszę pani. My tylko zadajemy jej pytania, starając się dociec, jaki był charakter kontaktów Chrisa Forda i Brada Higeonsa z przyjaciółmi. Istnieje kilka aspektów tej sprawy, raczej niezwykłych, więc… – Niższy gliniarz nawijał dalej w tym stylu, podczas gdy mnie gorączkowe myśli wirowały w głowie.
O co chodzi? Nie skaleczyłam Heatha, ja go tylko zadrapałam. I to nienaumyślnie. Nie można też powiedzieć, że „piłam” jego krew, a raczej ją zlizywałam. Ale skąd do diabła ci gliniarze dowiedzieli się o tym? Heath nie był specjalnie lotny, ale nie wyobrażam sobie, żeby rozpowiadał wokół (zwłaszcza policjantom), że babeczka, w której się bujał, piła jego krew. Nie, Heath by nic nie powiedział, ale…
Olśniło mnie, już wiedziałam, dlaczego detektywi zadawali takie pytania.
– Powinniście dowiedzieć się czegoś na temat Kayli Robinson – powiedziałam, przerywając nudny wywód niższego gliniarza. – Ona zobaczyła jak się całujemy z Heathem, a właściwie że Heath mnie pocałował. – Patrzyłam to na jednego, to na drugiego gliniarza. – Wiecie, Heath naprawdę jej się podoba, więc chcąc się z nim umawiać stale, musiała mnie usunąć z drogi. A kiedy zobaczyła, że on mnie całuje, wkurzyła się i zaczęła się na mnie wydzierać. Przyznaję, że nie zachowywałam się odpowiednio, ale ona mnie też wkurzyła. Przecież to nie w porządku, kiedy najlepsza przyjaciółka zaczyna latać za twoim chłopakiem. W każdym razie… – Przerwałam, niby wzdrygając się przed tym, co za chwilę miałam im wyznać. – Powiedziałam Kayli coś przykrego, co ją przestraszyło. Spanikowała i odeszła.
– Co przykrego jej powiedziałaś? – chciał wiedzieć detektyw Marx.
Westchnęłam ciężko.
– Że jeśli nie usunie się zaraz, to sfrunę z muru i wypiję jej krew.
– Zoey! – zganiła mnie Neferet ostrym tonem. – Wiesz, że tak nie można. I tak krążą o nas krzywdzące opinie, a ty jeszcze straszysz w taki sposób ludzkie nastolatki. Nic dziwnego, że wystraszone dziecko poskarżyło się policji.
– Wiem. Przepraszam – powiedziałam ze skruszoną miną. Mimo że zdawałam sobie sprawę z tego, że Neferet odgrywa pewną rolę w mojej obronie, byłam pod wrażeniem władczości jej tonu. Podniosłam wzrok na detektywów. Obaj patrzyli na nią szeroko otwartymi oczami. Dotąd widzieli w niej tylko miłą panią, jej oblicze przeznaczone dla zewnętrznego świata, teraz otarli się o jej moc, o jakiej nie mieli pojęcia.
– I od tamtej pory nie widziałaś żadnego ze znanych ci nastolatków? – zapytał ten wyższy po pełnej skrępowania chwili ciszy.
– Tylko raz, Heatha, ale wtedy był sam, podczas naszych obchodów święta Samhain.
– Przepraszam, czego?
– Samhain to starodawna nazwa nocy, którą zapewne zna pan jako Halloween – pospieszyła z wyjaśnieniem Neferet. Stała się na powrót niezwykle piękna i uprzejma, rozumiałam, dlaczego gliniarzy to zmyliło, ale teraz się do niej uśmiechnęli, jakby nie mieli wyboru. Jak znam władzę Neferet, to chyba rzeczywiście nie mieli. – Mów dalej, Zoey – zwróciła się do mnie.
– Było nas dużo podczas obchodów. To trochę jak odprawianie nabożeństwa na dworze – wyjaśniłam. Wprawdzie w rzeczywistości niewiele to miało wspólnego z odprawianiem nabożeństwa na dworze, ale przecież nie zamierzałam wyjaśniać dwóm przedstawicielom świata ludzi, jak się tworzy krąg i wywołuje duchy mięsożernych wampirów. Spojrzałam na Neferet. Kiwała do mnie głową zachęcająco. Wzięłam głęboki oddech i dałam nura w przeszłość. Wiedziałam, że właściwie nie miało znaczenia, co powiem. Heath i tak nie zapamiętał niczego z tej nocy, w której omal nie został zabity przez duchy starożytnych wampirów. Już Neferet o to zadbała, by jego pamięć została całkowicie zablokowana. Wiedział tylko, że odnalazł mnie w grupie innych młodziaków, po czym stracił przytomność. – W każdym razie Heathowi udało się wkręcić na nasze obchody. Było to żenujące, zwłaszcza, że… no cóż… był… całkiem ululany.
– Heath był pijany? – zapytał Marx.
Skinęłam głową.
– Tak. Był pijany. Chociaż nie chcę, by miał z tego powodu jakieś kłopoty. – Postanowiłam nie wspominać o jego doświadczeniach, mam nadzieję, że tylko chwilowych, z marychą.
– Nie będzie miał kłopotów.
– To dobrze. To znaczy, on nie jest już moim chłopakiem, ale w gruncie rzeczy nie jest zły.
– Możesz się o to nie martwić, panno Redbird. Po prostu opowiedz nam, co się dalej wydarzyło.
– Właściwie nic takiego. Przerwał nasze obchody, co było żenujące. Powiedziałam mu, by wracał do domu i nie przychodził to więcej, i że z nami koniec. Wygłupił się, a zaraz potem zemdlał. Zostawiliśmy go tam i to wszystko.
– Ok. tej pory go nie widziałaś?
– Nie.
– Kontaktował się z tobą w jakiś sposób?
– Tak, dzwoni do mnie stanowczo za często, zostawia mi wiadomości w skrzynce głosowej, co mnie denerwuje. Ale chyba robi postępy – dodałam pospiesznie. Naprawdę nie chciałam, by miał przeze mnie jakiekolwiek kłopoty. – Chyba zaczyna rozumieć, że z nami koniec.
Wysoki gliniarz skończył robić notatki, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął plastikową torebkę.
– A co powiesz na to, panienko Redbird? Widziałaś to kiedyś?
Kiedy podał mi torebkę, zrozumiałam, co zawiera. Była tam czarna aksamitna wstążka ze srebrnym wisiorkiem przedstawiającym dwa półksiężyce zwrócone do siebie grzbietami na tle w pełni zdobionego granatami. Symbol w trzech wcieleniach: matki, panny i staruszki. Miałam taki sam wisiorek, ponieważ taki naszyjnik nosiła przewodnicząca Cór Ciemności.
11.
– Skąd pan to ma? – zapytała Neferet. Starła się panować nad głosem, ale obrzmiewały w nim ostre gniewne tony, których nie sposób było ukryć.
– Ten naszyjnik został znaleziony przy zwłokach Chrisa Forda.
– Otworzyłam usta, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Poczułam bolesne skurcze w żołądku, krew odpłynęła mi z twarzy.
– Panno Redbird, pewnie rozpoznajesz ten naszyjnik? – Detektyw Marx musiał powtórzyć to pytanie.
Odchrząknęłam, by pozbyć się nagłej suchości w gardle.
– Tak. To naszyjnik przewodniczącej Cór Ciemności.
– Cór Ciemności?
– Córy i Synowie Ciemności to ekskluzywna szkolna organizacja skupiająca najlepszych uczniów – wyjaśniała Neferet.
– Należysz do tej organizacji?