– Jestem jej przewodniczącą.
– Czy mogłabyś mam pokazać swój naszyjnik?
– Nie mam go przy sobie. Jest w moim pokoju. – Kręciło mi się w głowie.
– Czy panowie oskarżają o coś Zoey? – zapytała Neferet. Nadal mówiła spokojnym głosem, ale pobrzmiewały w nim groźne tony i hamowana wściekłość, co zjeżyło mi włos na głowie.
Obaj policjanci wymienili spojrzenia, w których widać było, że i na nich ton Neferet zrobił wrażenie.
– Po prostu zadajemy pytania.
– W jaki sposób Chris umarł? Zapytałam słabym głosem, który jednak wtargnął brutalnie w śmiertelną ciszę jaka zapanowała w bibliotece.
– Z powodu licznych ran i upływu krwi – odpowiedział Marx.
– Czy ktoś poranił go nożem? – Z informacji podawanych w telewizji wynikało, że został pokąsany przez jakieś zwierzę, czułam, że powinnam zadać to pytanie.
Marx pokręcił głową.
– Rany nie wyglądały na zadane nożem. Raczej były skutkiem pokąsania przez zwierzę, o czym też świadczą ślady zostawione przypuszczalnie przez szpony.
– Uszła z niego prawie cała krew – dodał Martin.
– I przyszli panowie tutaj, bo wygląda to na atak wampira – dokończyła Neferet ponuro.
– Próbujemy znaleźć odpowiedzi na pytania, które się nasuwają, proszę pani – powiedział Marx.
– Proponuję, by zrobiono test na zawartość alkoholu w krwi zabitego chłopca. Z tego, co wiem na temat nastolatków w ludzkim środowisku, którzy stanowili grupę jego przyjaciół, byli oni niemal ustawicznie pijani. Niewykluczone, że pod wpływem odurzenia alkoholowego wpadł do wody i utonął. Poranił się, spadając na skały. Całkiem możliwe też, że rany zostały spowodowane przez zwierzęta. Nieraz widzi się nad brzegiem rzeki kojoty, nawet w obrębie Tulsy.
– Owszem, proszę pani, testy na zawartość alkoholu zostały wykonane. Mimo że niewiele krwi pozostało w jego ciele, mogą być wiele mówiące.
– To dobrze. Jestem pewna, że spośród licznych informacji, które wam dostarczą, będzie i ta, że chłopiec był pijany, i to zapewne mocno pijany. Wydaje mi się, że powinni szukać bardziej prawdopodobnych przyczyn jego śmierci niż atak wampira. Teraz, jak się domyślam, panowie już skończyli?
– Jeszcze jedno pytanie, panno Redbird. – Detektyw Marx powiedział to, nie patrząc na Neferet. – Gdzie byłaś w czwartek między ósmą a dziesiątą?
– Wieczorem? – zapytałam.
– Tak.
– W szkole. Tutaj. Na lekcjach.
– W szkole? O tej porze?
– Może powinien pan się przygotować, zanim zabierze się pan do odpytywania moich uczniów. Lekcje w Domu Nocy zaczynają się o ósmej wieczorem i trwają do trzeciej nad ranem. Wampiry od dawna wolą funkcjonować nocą. – Nadal dało się słyszeć groźny ton w głosie Neferet. – Zoey była w szkole na lekcjach, kiedy ten chłopiec umarł. Czy teraz panowie już skończyli?
– Na razie skończyliśmy zadawać pytania pannie Redbird. – Marx przewrócił kilka kartek notesu, w którym zrobił notatki, i dodał: – Musimy jeszcze porozmawiać z Lorenem Blakiem.
Usiłowałam nie dać po sobie poznać, jakie wrażenie zrobiła na mnie to imię, ale poczułam, jak oblewa mnie gorąco.
– Przykro mi, ale wczoraj wieczorem Loren odleciał stąd szkolnym samolotem. Udał się do jednej ze szkół na Wschodnim Wybrzeżu, by wspierać naszych uczniów, którzy biorą tam udział w finale międzynarodowego konkursu na najlepiej wygłoszony monolog Szekspira. Oczywiście przekażę mu, kiedy wróci w niedzielę, że panowie chcą się z nim widzieć – obiecała Neferet, zmierzając do drzwi i dając im w ten sposób jednoznacznie do zrozumienia, że ich wizyta jest skończona.
Ale Marx nie ruszyła się z miejsca. Nadal nie spuszczał ze mnie wzrku. W końcu powoli sięgnął do kieszeni, skąd wyciągnął swoją wizytówkę i wręczył mi ją ze słowami:
– Jeśli uznasz, że jakakolwiek informacja, która przyjdzie ci do głowy, mogłaby nam pomóc w odnalezieniu zabójców Chrisa, zadzwoń do mnie. – Następnie skinął głową w stronę Neferet. – Dziękuje, że poświęciła nam pani swój czas. Wrócimy tu w niedzielę, by porozmawiać z panem Blakiem.
– Odprowadzę panów – powiedziała Neferet. Ścisnęła mnie za ramię i śmignęła do drzwi, by jak najszybciej je zamknąć za policjantami.
Usiadłam, próbując zebrać myśli. Neferet kłamała, świadomie przemilczając incydent, w którym piłam krew Heatha, oraz to, że omal nie zginął podczas obchodów święta Samhain. Skłamała też, mówiąc o Lorenie. Nie wyjechał on ze szkoły poprzedniego dnia przed świtem. O brzasku był ze mną pod szkolnym murem.
Zacisnęłam mocno dłonie, próbując opanować ich drżenie.
Położyłam się spać dopiero o dziesiątej (oczywiście rano). Damien, Bliźniaczki i Stevie Rae chcieli wiedzieć wszystko na temat wizyty policjantów. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby im opowiedzieć. Pomyślałam, że odtwarzając szczegółowo przebieg tego dziwnego spotkania, odnajdę klucz do zagadki, zrozumiem, ci się dzieje. Ale myliłam się. Nikt z nas też nie domyślał się, dlaczego naszyjnik przywódczyni Cór Ciemności znalazł się przy zwłokach zabitego chłopca. Sprawdziłam swój naszyjnik; spoczywała bezpiecznie w kasetce na biżuterią. Erin, Shaunee i Stevie Rae uważały, że za podrzuceniem gliniarzom naszyjnika, a nawet za zabiciem Chrisa kryje się Afrodyta. Ale Damien i ja już nie byliśmy tego tak pewni. Afrodyta nienawidziła ludzi, ale nie znaczyło to, by miała się posunąć do uprowadzenia i zabicia świetnie zbudowanego piłkarza, którego nie dałoby się przecież schować w jej bajeranckiej torebce Coach. Ponad wszelką wątpliwość nie zadawała się z ludźmi. A co do naszyjnika, to owszem, miała go, ale tylko do dnia, w którym Neferet jej go zabrała, by mi przekazać jako symbol przywództwa nad Córami i Synami Ciemności.
Zostawiwszy nierozwikłaną zagadkę naszyjnika, mogliśmy tylko zgadywać, że to Kayla, ta szmata, jak nazywały ją Bliźniaczki, musiała powiedzieć glinom, że ja zabiłam Chrisa. W ten sposób mściła się na mnie za to, że Heath nadal za mną szalał. Najwyraźniej gliny nie miały poważnych podejrzeń, skoro poszły tropem oskarżeń zazdrosnej nastolatki. Jasne, że moi przyjaciele nie wiedzieli nic o krwiopiciu. Nadal nie mogłam się zdobyć na to, by im wyznać, że piłam (czy lizałam, wszystko jedno) krew Heatha. Podałam więc im tę samą ocenzurowaną wersję, jaką miałam dla detektywów. O historii z krwią (oprócz samego Heatha i tej szmaty Kayli) wiedziała jeszcze Neferet i Erik. Neferet wiedziała ode mnie, Erik natomiast był świadkiem tej sceny i stąd znał prawdę. A skoro o Eriku mowa, to – nagle za nim zatęskniłam, zwłaszcza że ostatnio byłam tak zaabsorbowana, ze nawet nie miałam czasu na tęsknotę; teraz chciałabym, aby już wrócił, wtedy mogłabym opowiedzieć o wypadkach ostatnich dni komuś, kto nie był starszą kapłanką.
Tuż przed zaśnięciem pomyślałam, że Erik powinien wrócić w niedzielę. Rego dnia Loren także powinien być z powrotem. (Nie, nie chciałam zastanawiać się nad tym, do czego mogło między nami dojść, wolałam też odpędzić od siebie myśl, że to on stanowił przynajmniej cześć mojego:zaabsorbowania”, które nie dało mi zatęsknić za Erikiem). Ale dlaczego do cholery chcieli rozmawiać z Lorenem? Tego nikt z nas się nie domyślał.
Westchnęłam i spróbowałam się odprężyć. Nie znoszę, kiedy jestem śpiąca i nie mogę zasnąć. Nie potrafiłam jednak wyłączyć myśli. Nie tylko sprawa Chrisa Forda i Brada Higeonsa nie mogła mi wyjść z głowy, ale także czekająca mnie misja wystąpienia w roli terrorystki kontaktującej się z FBI. Do tego perspektywa utworzenia kręgu i prowadzenia obchodów Pełni Księżyca, których jeszcze nie zaplanowałam w szczegółach. Wszystko to przyprawiała mnie o koszmarny ból głowy.
Spojrzałam na budzik. Dochodziła wpół do jedenastej. Za cztery godziny powinnam wstać i zatelefonować do FBI. A to dopiero początek, bo będę musiała jeszcze jakoś przetrwać następne godziny, zanim podadzą w wiadomościach informacje o moście (oby nie dało się dopuścić do wypadku)i o odnalezieniu Higeonsa (oby żywego), oraz jakoś wyobrazić sobie scenariusz obchodów Pełni Księżyca (oby nie doszło do mojej kompromitacji).