Выбрать главу

– Och, Zoey, tak, tak – jęknął, poruszając się jednocześnie w rytm ruchów mojej ręki.

Rozległo się bębnienie w szybę.

– Ej, wy tam, tutaj nie można się gzić!

Czyjś głos raził mnie jak grom, tłumiąc żar rozpalony w moim ciele. Zobaczyłam mundur strażnika, na ten widok odsunęłam się od Heatha, ale on przycisnął mi głowę do swojej szyi i odwrócił się w taki sposób do strażnika, że tan, stojąc od strony pasażera, nie mógł mnie dobrze widzieć, tak jak nie mógł widzieć krwi nadal sączącej się z szyi Heatha.

– Słyszeliście, co powiedziałem? – grzmiał facet. – Zabierajcie się stąd, i to zaraz, żebym nie musiał was spisywać i powiadamiać waszych rodziców.

– Nie ma sprawy, proszę pana – odpowiedział grzecznie Heath. – Zaraz odjeżdżamy. – Mówił głosem tylko lekko zadyszanym, ale poza tym brzmiącym najzupełniej normalnie.

– Lepiej się pospieszcie. Mam was na oku. Cholerni smarkacze… – mruczał jeszcze, odchodząc.

– W porządku – uspokoił mnie Heath. – Odszedł na tyle daleko, że nie może zobaczyć krwi – zapewnił mnie, zwalniając uścisk.

Natychmiast odskoczyłam od niego, niemal przyklejając się do drzwi, starając się odsunąć jak najdalej. Drżącymi rękami odsunęłam zamek torebki, skąd wyciągnęłam chusteczki higieniczne i podałam Heathowi.

– Przyłóż je do szyi, żeby zatamować krwawienie.

Zrobił, jak mu kazałam.

Opuściłam szybę, zacisnęłam dłonie i zaczęłam głęboko wdychać świeże powietrze, aby nie reagować dłużej na zapach ciała i krwi Heatha.

– Zoey, spójrz na mnie.

– Heath, po prostu nie mogę – odpowiedziałam, stając się nie rozpłakać. – Najlepiej idź już.

– Nie, najpierw musisz na mnie spojrzeć i posłuchać, co chcę ci powiedzieć.

Odwróciłam głowę w jego stronę i popatrzyłam na niego.

– Jak ty to robisz do diabła, że jesteś taki spokojny i opanowany?

Nadal przyciskał chusteczkę do szyi. Policzki miał zaczerwienione, a włosy potargane. Uśmiechnął się do mnie, a ja pomyślałam wtedy, że nie znam nikogo, kto byłby bardziej uroczy niż on.

– To nic trudnego. Pieszczenie się z tobą to dla mnie normalka. Od lat szaleję za tobą.

Kiedy miałam piętnaście lat, a on szesnaście, przeprowadziliśmy ze sobą rozmowę, której głównym tematem była myśl, że nie jestem jeszcze gotowa na seks. Odpowiedział, że rozumie i gotów jest poczekać – oczywiście nie znaczyło to, że w ogóle nie mieliśmy się nie podpieszczać, ale to co zaszło dziś w samochodzie, było zupełnie inne od dotychczasowych doświadczeń. Więcej było w tym namiętności, pożądania. Wiedziałam, że jeśli nadal się będę z nim spotykać, to już wkrótce przestanę być dziewicą, i wcale nie dlatego, że Heath mógłby bardziej nalegać. Raczej dlatego, że nie zdołam zapanować nad pożądaniem jego krwi. Ta myśl w równym stopniu mnie przeraziła, co zafascynowała. Zamknęłam oczy i potarłam czoło. Ból głowy powrócił. Znów.

– Czy boli cię szyja? – zapytałam, zerkając na niego spod palców jak dzieciak oglądający horror, który go przerażał.

– Nie, Zo. Nic mi nie jest. – Wyciągnął rękę w moją stronę i odgiął mi palce. – Wszystko będzie dobrze. Przestań się ciągle martwić.

Chciałam mu wierzyć. Chciałam też, co sobie właśnie uświadomiłam, nadal się z nim spotykać. Westchnęłam.

– Spróbuję. Ale teraz naprawdę muszę już iść. Nie mogę spóźnić się do szkoły.

Ujął mnie za ręce. Poczułam jego tętno, wiedziałam, że bije w tym samym rytmie co moje serce, jakbyśmy oboje zsynchronizowali się na zawsze.

– Obiecaj, że zadzwonisz do mnie – poprosił.

– Obiecuję.

– I spotkasz się ze mną tutaj w przyszłym tygodniu.

– Nie wiem, kiedy będę mogła wyjść. Ten tydzień będzie dla mnie trudny.

Spodziewałam się, że będzie się ze mną targował, ale on tylko skinął głową i ścisnął moją dłoń.

– Dobrze. Rozumiem. Przebywanie w szkole na okrągło musi być upierdliwe. A może zrobimy tak: w piątek gramy na naszym boisku z Germańcami, może moglibyśmy się spotkać w Starbucksie po meczu?

– Może.

– Postarasz się?

– Tak.

Nachylił się i pocałował mnie.

– Moja Zo! W takim razie do piątku. – Wysiadł z samochodu i zanim zamknął drzwi, wsadził głowę do auta i powiedział: – Kocham cię, Zo.

Kiedy odjeżdżałam, widziałam go jeszcze we wstecznym lusterku. Stał na środku parkingu, przyciskał chusteczkę do szyi i machał mi na pożegnanie.

– Nie wiesz, co robisz, Zoey Redbird – powiedziałam do siebie głośno, a wtedy szare niebo się otwarło i zimne strugi deszczu spadły na ziemię.

Była druga trzydzieści pięć, kiedy wróciłam cichutko do swojego pokoju. Właściwie dobrze się stało, że miałam tak mało czasu, bo nie mogłam zastanawiać się dłużej nad tym, co powinnam zrobić. Stevie Rae i Nala nadal smacznie spały. Nala nie została w moim pustym łóżku, tylko przeniosła się do Stevie Rae, gdzie zwinięta w kłębek ułożyła się tuż przy jej głowie. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nala to niepoprawny poduszkowiec. Ostrożnie otworzyłam górną szufladę swojego komputerowego biurka i wyciągnęłam stamtąd telefon Damiena i kartkę papieru, na której nagryzmoliłam numer telefonu FBI. Z tym ekwipunkiem w ręku udałam się do łazienki.

Zrobiłam kilka głębokich wdechów, pamiętając o przestrogach Damiena, by się streszczać. Mam zrobić wrażenie osoby rozeźlonej, może nawet niespełna rozumu, ale nie wolno mi się zachowywać niepoważnie jak podfruwajka. Wybrałam numer. Kiedy zgłosił się dyżurny oficer, mówiąc: „Federalne Biuro Śledcze, w czym mogę pomóc?”, nastroiłam swój głos na niskie tony i ucinając końcówki słów, jakbym połykała je, dusząc się od kipiącej we mnie złości, powiedziałam:

– Chcę powiadomić o podłożeniu bomby. – Rada, że tak właśnie powinnam się zachować, pochodziła od Erin, która całkiem niespodziewanie objawiła polityczną orientację. Mówiłam bez przerwy, by nie dać mu okazji do przerwania mojej wypowiedzi, ale słowa artykułowałam powoli i wyraźnie, wiedząc, że są nagrywane. – Moje ugrupowanie, Dżihad Przyrody (ta nazwa to pomysł Shaunne), podłożyło ją tuż pod powierzchnią wody przy jednym z pylonów (to słowo to wkład Damiena) na moście na rzece Arkansas w pobliżu Webber’s Fall. Zapalnik nastawiony został na piętnastą piętnaście (użycie wojskowych określeń czasu pochodziło również od Damiena). Bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność za niesubordynację obywatelską (to następny wkład Erin, chociaż twierdziła, że terroryzm właściwie nie jest niesubordynacją obywatelską, że to całkiem coś innego), protestując w ten sposób przeciwko ingerencji rządu w nasze życie oraz przeciwko zanieczyszczeniu wód amerykańskich rzek. Ostrzegamy, że jest to nasz pierwszy akt sprzeciwu. – Rozłączyłam się. Po czym chwyciłam kartkę, na której po drugiej stronie zapisałam następny numer, i wystukałam go na klawiaturze komórki.

– Fox News Tulsa – odezwał się rezolutny damski głos.

Ta część działania była moim pomysłem. Doszłam do wniosku, że jeśli powiadomimy miejscową rozgłośnię, bardziej prawdopodobne stanie się szybkie podanie tej informacji do wiadomości publicznej, wtedy jeśli będziemy śledzili aktualne doniesienia radiowe, dowiemy się od razu, czy powiódł się nasz plan zamknięcia mostu.

– Grupa terrorystów zwana Dżihadem Przyrody powiadomiła FBI o podłożeniu bomby na trasie I-40 pod mostem na rzece Arkansas przy Webber’s Falls. Ma wybuchnąć dziś po południu o piętnastej piętnaście.