Popełniłam błąd, robiąc przerwę w swoim meldunku, którą wykorzystała moja rozmówczyni nie sprawiająca już wrażenia takiej rezolutnej, kiedy zapytała:
Kim pani jest i od kogo otrzymała tę informację?
– Precz z wtrącaniem się rządu i z zanieczyszczaniem, niech żyje władza ludowa! – wrzasnęłam i wyłączyłam komórkę. Poczułam wielką słabość w kolanach i z ulgą osunęłam się na klapę sedesu. Już po wszystkim. Zrobiłam to.
Rozległo się delikatne pukanie do drzwi łazienki, a po chwili usłyszałam pytanie zadane ze śpiewnym oklahomskim akcentem:
– Zoey? Nic ci nie jest?
– Nie – odpowiedziałam słabym głosem. Zmusiłam się, by wstać i otworzyć drzwi łazienki. Za nimi stała Stevie Rae, zaspana i węsząca jak króliczek.
– Zadzwoniłaś do nich? – zapytała szeptem.
– Aha. Nie musisz mówić szeptem. Jesteśmy tu tylko my dwie. – W tym momencie Nala ziewnęła przeciągle, nadal leżąc na poduszce Stevie Rae. – No i Nala – dodałam.
– Jak poszło? Mówili coś?
– Nic prócz: „Tu FBI”. Pamiętasz, jak Damien radził, żebym nie dała im szansy na wtrącanie się?
– Powiedziałaś im, że jesteśmy Dżihadem Przyrody?
– Stevie Rae, my nie jesteśmy Dżihadem Przyrody. My tylko udajemy.
– No dobrze, ale usłyszałam, jak krzyczysz: precz z rządem i zanieczyszczaniem, więc pomyślałam… może… właściwie nie wiem, co pomyślałam. Akurat natrafiłam a ten moment.
Wzniosłam oczy ku górze.
– Stevie Rae, ja tylko odgrywałam taką rolę. Facetka od wiadomości zapytała mnie, kim jestem, i chyba wtedy spanikowałam. Ale poza tym powiedziałam im wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Mam nadzieję, że to zadziała. – Ściągnęłam z siebie przemoczoną bluzę z kapturem i powiesiłam na krześle, by wyschła.
Dopiero teraz Stevie Rae zauważyła, że mam mokre włosy i zamaskowany Znak, o czym zupełnie zapomniałam, spiesząc się, by zdążyć wszędzie zatelefonować. Cholera!
– Wychodziłaś gdzieś?
– Tak – przyznałam niechętnie. – Nie mogłam spać, poszłam więc na Utica Square do American Eagle i kupiłam sobie nowy sweter. – Wskazałam przemoczoną firmową torbę, którą cisnęłam w kąt.
– Trzeba było mnie zbudzić, to bym poszła z tobą.
Najwyraźniej było jej przykro, a ja, chcąc zatrzeć to wrażenie, nie zastanawiałam się, ile mogę jej powiedzieć, i wypaliłam:
– Spotkałam swojego byłego chłopaka!
– Rany koguta! Opowiadaj! – Klapnęła na łóżko gotowa wysłuchać rewelacji, czy jej płonęły z ciekawości.
Nala burknęła niezadowolona i przeskoczyła z powrotem na moją poduszkę. Sięgnęłam po ręcznik i zaczęłam osuszać nim włosy.
– Poszłam do Starbucksa. A on rozlepiał ulotki ze zdjęciem Brada.
– No i co dalej? Co zrobił, jak cię zobaczył?
– Rozmawialiśmy ze sobą.
Wymownie wzniosła oczy do nieba.
– Ale co dalej? Mów!
– Rzucił palenie i picie.
– No. To już jest coś. Czy rzucił palenie i picie, żeby móc się z tobą znów spotykać?
– Aha.
– A co z nim i tą małpą Kaylą?
– Heath twierdzi, że się z nią nie widuje, ponieważ ona rozpowiada różne rzeczy o wampirach.
– A widzisz! Mieliśmy rację, że to przez nią gliniarze tu przyszli, aby cię przesłuchać – przypomniała Stevie Rae.
– Na to wygląda.
Stevie przyglądała mi się badawczo.
– Nadal jesteś z nim, co?
– To nie takie proste.
– Wiesz, po części jest proste. Co gdyby ci się nie podobał, tobyś się z nim nie spotykała. Proste. – Stevie Rae rozumowała logicznie.
– Nadal mi się nie podoba – przyznałam.
– Wiedziałam! – zawołała triumfalnie Stevie Rae. – O rany, ty masz chłopaków na pęczki! I co z tym zrobisz?
– Pojęcia nie mam – odpowiedziałam.
– Jutro wraca Erik z konkursu szekspirowskiego.
– Wiem. Neferet mówiła, że Loren pojechał wspierać Erika i pozostałych naszych uczniów, w takim razie on też jutro wróci. Obiecałam też Heathowi, że się z nim spotkam w piątek po południu po meczu.
– Powiesz o nim Erikowi?
– Bo ja wiem…
– Wolisz Heatha czy Erika?
– Bo ja wiem…
– A co z Lorenem?
– Stevie Rae, nie wiem. – Potarłam czoło, bo ból głowy zdawał się mnie nie opuszczać. – Czy mogłybyśmy nie rozmawiać na ten temat przez jakiś czas, przynajmniej dopóki czegoś nie wymyślę?
– Okay. Chodźmy.
– Dokąd? – Przetarłam oczy całkiem zdezorientowana. Przerzucała się od Heatha do Erika, a potem do Lorena w takim tempie, że nie mogłam za nią nadążyć.
– Ty musisz zjeść swoje Count Chocula, a ja Lucky Charms. A potem obie powinnyśmy posłuchać wiadomości CNN i lokalnej rozgłośni.
Powlokłam się do drzwi. Nala przeciągnęła się, miauknęła kapryśnie, po czym niechętnie poszła w moje ślady.
– I trochę browaru – dodałam.
Stevie Rae skrzywiła się, jakby spróbowała cytryny.
– Na śniadanie?
– Czuję, ze mamy odpowiedni dzień na browarek na śniadanie.
14.
Na szczęście nie musiałyśmy długo czekać na nowiny. Stevie Rae, Bliźniaczki i ja oglądałyśmy Show doktora Pila, (ja ze Stevie Rae kończyłyśmy już druga porcję płatków, przy czym ja upajałam się trzecim piwnie), kiedy przerwano Show, by podać pilną wiadomość z ostatniej chwili.
Tu Chera Kimiko. Właśnie dowiedzieliśmy się, że tuż po drugiej trzydzieści oddział FBI w Oklahomie otrzymał informację o podłożeniu bomby przez grupę terrorystów, którzy podają się za Dżihad Przyrody. Nasza rozgłośnia dowiedziała się ponadto, że zgodnie z oświadczniem hrupy bomba została podłożona pod mostem na rzece Arkansas na trasie I-40 niedaleko Webber’s Falls. Łączymy się z Hanną Downs, która dostarczy nam najświeższych informacji na ten temat.
Cała nasza czwórka zastygła w oczekiwaniu na filmową reakcję. Na ekranie ukazała się młoda dziennikarka stojąca przed mostem, który wyglądałby całkiem zwyczajnie, gdyby nie roiła się na nim od umundurowanych policjantów. Odetchnęłam z ulgą. Oznaczało to, że most został zamknięty dla ruchu.
Dziękuję, Chero. Jak widać, most został zamknięty przez FBI i miejscową policję przy wsparciu licznego personelu ATF z Tulsy. Trwają poszukiwania owej bomby.
– Hanno, czy cos już znaleziono? – zapytała Chera.
– Za wcześnie, by cokolwiek pewnego można było powiedzieć. Niedawno zostały spuszczone na wodę łodzie należące do FBI.
– Dziękuję, Hanno. – Obecne ujęcie kamery pokazywało studio telewizyjne. – Będziemy informować was na bieżąco o rozwoju wydarzeń, kiedy zdobędziemy więcej informacji na temat podłożonej bomby oraz grupy terrorystów. A zatem do usłyszenia…
– Podłożona bomba. Sprytnie.
Te słowa zostały wypowiedziane dość cicho, a ja byłam jeszcze tak skoncentrowana na telewizyjnych informacjach, że dobrą chwilę trwało, zanim skojarzyłam, że wypowiedziała je Afrodyta. Wtedy odwróciłam się szybko w jej stronę. Stała tuż za kanapą, na której siedziałyśmy ze Stevie Rae. Spodziewałam się, że ujrzę jej drwiącą minę, tymczasem patrzyła na mnie niemal z szacunkiem.
– A ty czego tu chcesz? – zapytała Stevie Rae ostrym tonem. Dziewczyny oglądające w małych grupkach telewizję podniosły głowy i zaczęły się nam przyglądać. Afrodyta, sądząc ze zmiany jej postawy, usiała to też zauważyć.
– Od ciebie nic, lodówo! – prychnęła wzgardliwie. Poczułam, jak Stevie Rae sztywnieje na tę zniewagę. Wiedziałam, że nie znosiła, jak jej się przypominało o tym, że w ubiegłym miesiącu pozwoliła Afrodycie i jej najbliższym koleżankom użyć swojej krwi do rytuału, który tak fatalnie się skończył. Już samo to, że się służyło za lodówkę, było wystarczająco upokarzające, ale wypominanie Rego było obrazą.