Выбрать главу

Życzyłaby sobie, by Antonio został w domu. Wtedy nie byłoby mowy o dwóch braciach. Tylko że w tej sytuacji zapomniana dolina nigdy by pewnie nie została odnaleziona.

Odprowadziła przyjaciół do Gardermoen, ale nie chciała patrzeć, jak samolot wznosi się w niebo.

Kiedy tak stali czekając na Sissi, wyglądali jak spragniony walki gang. Unni jednak wiedziała, że z tą odwagą to różnie bywa. Ona sama była skrajnie napięta. Wiedziała też, jak reaguje Jordi. Zdarzało się, że budził się w nocy zlany potem po koszmarnym śnie, w którym widział siebie w trumnie lub prześladowały go jakieś niewyraźnie widoczne stworzenia. „Umarłem, Unni” – mówił szeptem i dzwonił zębami, kiedy ona starała się go uspokajać. „Próbowałem się do ciebie dostać, ale ty należałaś do świata żywych, w którym ja nie miałem prawa przebywać”. W takich momentach długo potem leżeli, obejmując się mocno, bez ruchu, przepełnieni trudnym do opanowania strachem.

Antonio był rozdarty między pragnieniem zostania z Veslą a poczuciem obowiązku wobec rycerzy. Gudrun zadręczała się myślą, że później ma do nich dołączyć Flavia. Nie było między nimi wrogości, co to, to nie, Flavia to osoba wielkiego formatu, ale przecież jeszcze niedawno traktowała Pedra jako swego przyszłego męża, a tymczasem Pedro wybrał Gudrun zamiast niej. Poza tym Gudrun martwiła się o wnuka, Mortena, którego charakter wciąż jeszcze był chwiejny. Nie podobało jej się, że on też weźmie udział w wyprawie, był bowiem urodzoną niezdarą, ale tak bardzo prosił, a ponadto przecież od tego wyjazdu miał też w dużej mierze zależeć jego los, więc Gudrun nie mogła się przeciwstawiać.

Rodzice Unni natomiast, Inger i Atle Karlsrud zostawali w domu. Stanowić mieli bezpieczne oparcie, gdyby w Hiszpanii coś się stało. I przede wszystkim mieli być oparciem dla Vesli.

Jørn stanowił komputerowy punkt kontaktowy zarówno u siebie w domu, jak i w pracy. Dwaj muskularni Szwedzi, Hassę i Nisse, czekali gotowi w Skanii. Straszyli, że wskoczą do pierwszego samolotu i przyjadą do Hiszpanii, gdyby grupa potrzebowała siły fizycznej. Mieli cichą nadzieję, że tak będzie.

Elio i jego niewielka rodzina na tym etapie zdawali się całkiem nieciekawi dla szukających skarbu łobuzów, tak przynajmniej sprawy wyglądały z zewnątrz, mogli więc wrócić do Hiszpanii, do domu w Granadzie, o czym Pedro dowiedział się od Flavii. Jordi i Unni pozostawali w stałym kontakcie z Juana. Tak więc posiłki i odsiecz na wszelki wypadek też zostały przygotowane.

Gudrun i Pedro, oczekując przybycia Sissi, usiedli na niewygodnej ławce. Po chwili przyłączyła się do nich Unni z Jordim.

– Cóż, emeryci, siedzicie tu sobie i rozkoszujecie się wolnością? – spytała.

Gudrun odpowiedziała z uśmiechem:

– Jaką wolnością, skoro akurat wyjeżdżamy? Aż mnie ssie w żołądku z podniecenia. Unni, nie masz czasem papierowej chusteczki do nosa? Zapomniałam kupić.

– Oczywiście, że mam – odparła Unni uczynnie. – Ale nie musisz się spieszyć z kupowaniem, mam ich pod dostatkiem.

Otworzyła swoją sporą torbę podróżną, a Jordi przyglądał jej się z surową miną.

– Kochana Unni, pamiętaj, żeby nigdy przyborów toaletowych nie wkładać do walizki, którą nadajesz na bagaż! Powinnaś je trzymać w podręcznej torbie. Mamy przecież międzylądowanie i krótki postój, łatwo może się tak zdarzyć, że twoja walizka gdzieś się zawieruszy i przybędzie z opóźnieniem. Przybory toaletowe powinnaś mieć zawsze dostępne.

Unni zaczęła się gorączkowo przepakowywać.

– Dziękuję! Świetna rada. Proszę, Gudrun, masz tu paczkę chusteczek!

– Idzie Sissi! – zawołał Morten radośnie i przerwał swój nerwowy spacer. – Czyż to nie typowe dla niej? Odebrać bagaż jako absolutnie ostatnia osoba!

Obejmował Sissi, długo nie pozwalał się nikomu z nią przywitać.

Nadszedł czas załatwiania formalności. Antonio długo i czule żegnał się z Veslą.

– Tylko wróć – szeptała przytulona do jego policzka.

Unni stała w kolejce tuż za nimi. Vesla nie powiedziała „Wróć jak najszybciej”, pomyślała. Prosiła „Tylko wróć”. To mi sprawia ból i naprawdę nie wiem, co powinnam odczuwać. Bo jeśli Antonio wróci, to Jordi będzie musiał tam pozostać. Zginąć.

Nie jestem w stanie o tym myśleć.

Pożegnali się z Veslą i było to trudne rozstanie. Panował nastrój głębokiej powagi, wszyscy wiedzieli, że tym razem to naprawdę wielka ekspedycja i nikt nie miał pojęcia, czym się skończy.

Potem przeszli do hali tranzytowej.

– Unni, gdzie twój ręczny bagaż? – spytał Jordi.

– Ech, torba była taka ciężka, nadałam ją razem z walizką.

– Rany boskie! – jęknął Jordi. Reszta wybuchnęła śmiechem, jedni bardziej złośliwie, inni raczej dobrotliwie, w końcu Unni pojęła, co zrobiła.

– Pracownicy lotniska, postarajcie się, żeby moje walizki trafiły do właściwego samolotu – bąknęła przez zaciśnięte zęby. – Żebym nie musiała myć zębów frotowym ręcznikiem, jak to Hemingway miał w zwyczaju.

– On miał mnóstwo dziwnych zwyczajów – powiedział Morten. – Uwodził kobiety, łamał obietnice…

– Jesteś pewien, że nie było na odwrót? – syknęła Unni.

W końcu znaleźli się w przejściu, gotowi ruszać. Ale nazwa miejsca ich przeznaczenia brzmiała złowieszczo.

2

Jeszcze raz siedzieli w samolocie, jeszcze raz znajdowali się w drodze do północnej Hiszpanii.

Napięci do tego stopnia, że czuli, jak mięśnie prężą się im pod skórą, przestraszeni, że nie zaplanowali wszystkiego dostatecznie dokładnie. To oczywiste, że tego nie zrobili, musieli przecież zostawić sobie jakieś pole manewru, pozostawało tylko mieć nadzieję, że sprawy są na tyle pod kontrolą, iż wszystko się uda.

Problemy wydawały się teraz jakieś niewiarygodnie ostateczne.

Każdy z obecnych miał przy sobie zwięzłe resume wszystkiego, co zdołali ustalić. Vesla starannie wypisała dla każdego ten sam tekst:

„W roku 1481 pięciu hiszpańskich rycerzy don Federico de Galicia, don Galindo de Asturias, don Garcia de Cantabria, don Sebastian de Vasconia i don Ramiro de Navarra było gotowych ogłosić bunt przeciwko nowo utworzonemu wielkiemu królestwu Hiszpanii. Wybrali dwoje młodziutkich przedstawicieli książęcych rodów, infanta Rodrigueza de Cantabria oraz infantkę Elvirę de Asturias, jako przyszłą królewską parę planowanego nowego państwa. Miało ono obejmować pod wspólnymi rządami pięć autonomicznych prowincji północnej Hiszpanii. By móc dokonać przewrotu za pomocą licznych najemnych oddziałów, rycerze zebrali w owych pięciu prowincjach ogromny skarb.

Plany jednak zostały ujawnione przed czasem, dwoje młodych pojmano i przewieziono do miasta Leon w Kastylii. Z Santiago de Compostela sprowadzono trzynastu najstraszniejszych katów inkwizycji i książęce dzieci zostały ścięte. Rycerze oraz ich przyjaciółka, czarownica Urraca, przetransportowali potajemnie ciała zamordowanych do zapomnianej doliny, tam również ukryto wcześniej skarb.

Później jednak rycerze też dostali się do niewoli. Tak zwani mnisi z Santiago de Compostela torturami zamęczyli ich na śmierć. Katom pomagał czarownik Wamba, który rzucił straszne przekleństwo na całe potomstwo wszystkich rycerzy: otóż pierworodni w każdym pokoleniu mieli od tej pory umierać w wieku dwudziestu pięciu lat. Urraca zdołała przekleństwo złagodzić, ale całkiem przełamać go nie była w stanie.

Współczesnymi pierworodnymi potomkami z dwóch linii rodu don Ramireza są Morten i Jordi. Obaj mają umrzeć drugiego lutego przyszłego roku. Jordi będzie miał wówczas trzydzieści lat, bowiem otrzymał pięcioletnie odroczenie po to, by mógł pomóc rycerzom. Sissi, która jest następczynią don Garcii, ma przed sobą jeszcze niecałe dwa lata, a jedyna krewniaczka don Sebastiana, Unni, trzy i pół roku. Jeśli nie uda im się rozwiązać tajemnicy, to nienarodzone jeszcze dziecko Vesli i Antonia będzie następnym, i umrze w wieku dwudziestu pięciu lat. Pedro, krewny don Federica, jest młodszym bratem w swojej generacji i dlatego nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo”.