Выбрать главу

To główne zarysy sprawy. Na początku w ogóle nie wiedzieli o istnieniu zagadki. A jak można rozwiązać tajemnicę, o której się nie wie?

Teraz przynajmniej odkryli już niektóre jej elementy, ale wcale się z tego powodu nie przybliżyli do poznania jakiejś prawdy.

Do tej pory ustalili, co następuje:

Pięć amuletów w formie gryfa to najwyraźniej klucz. Wszystkim gryfom towarzyszyło pisemne przesłanie.

1. Gryf Galicii oznacza Dobrobyt, a jego przesłanie brzmi:

„Rzymianie ochrzcili krainę, ale nic nie wiedzieli o istnieniu Veigas. Orły przybywają ostatnie”.

2. Asturia – Siła magiczna.

„PTAKI Z PRZESZŁOŚCI: Gryfy są kluczem. Zbierają się tam, gdzie czekają orły. Sroka ochrania gile przed wronami. Wędrówka mojego sąsiada zaczyna się w miejscu, gdzie orły będą małe. Ja sam przybywam z malej wioski nad strumieniem, bardzo blisko kraju mojego drugiego sąsiada. Z tej wioski przybywa jego serce”.

3. Kantabria – Sukces.

„Moja jest kraina, szara i górzysta, gdzie zbierają się orły. Ze wschodu na zachód. Z północy na prawo”.

4. Vasconia – Miłość.

„Zostali obciążeni przekleństwem tak, że musieli pozostać rozłączeni aż do śmierci, ale słowa połączą ich znowu. Mroczny cień czai się za nimi wszędzie”.

5. Nawarra – Zdrowie.

„Gryfy są kluczem. Nieśliśmy ze sobą nasz łańcuch ze złota. Spotkaliśmy naszego sąsiada z gwiazdą i szliśmy razem do małego pustkowia, gdzie czekają dwa ptaki. Przybyli dwaj ostatni. Ciężkie były brzemiona wszystkich”.

To są właśnie gryfy i zaszyfrowane wiadomości, które im towarzyszyły.

Innym ważnym elementem układanki jest tekst, który młody mnich Jorge mozolnie wyhaftował na swoim zakonnym habicie. Znalezienie go posunęło poszukiwania znacznie do przodu.

„GRANICE. Nie można podążać śladami rycerzy. Idź śladem innych ze wschodu na zachód na zachód – z zachodu na wschód.

Wioska pustkowie chleb przełęcz puchary groty, groty.

Niezbędnych jest pięć gryfów. Każdy ród swój wkład. Nasz największy.

Połącz z baśniami i wiedzą każdego rodu”.

Na habicie została też wyhaftowana heraldyczna róża, która jedynie wprowadziła zamieszanie. Pominąwszy to, że znajduje się również na tarczach rycerzy, co wcale nie czyni obecności róży bardziej zrozumiałym.

No i jest jeszcze krótkie omówienie słów don Bartolomea pozostawione przez Estellę:

„Zacznij od Veigas, gdzie śpiewa gaita”.

A poza tym legendy. Legenda Urraci, czy może raczej zagadka. Nasi poszukiwacze zdołali w skrócie przetłumaczyć jej treść:

„W pewnej zaczarowanej dolinie znajdował się las z bardzo dziwnymi drzewami. Dolinę otaczały góry, ona sama zaś rozciągała się wokół wysokiego szczytu, który miał kształt skulonego zwierzęcia. Na szczycie siedział troll, gotowy zabijać, i pilnował skarbu. Od dawna już nie prowadzi tam żadna droga, ale dwaj bracia mają przyjść z miejsca, nad którym krążą sępy. Tylko jeden z braci wróci do domu. AMOR ILIMITADO SOLAMENTE.

Trzy orły wskazują drogę do szczytu. Trzech krewnych może pomóc. Rycerze przybędą z miasta Leon, ale to nie ich śladem należy podążać. Trzeba iść śladami innych.

Podążaj śladami najmniej znaczącego pośród mało znaczących!”

Wiele pozostawało jeszcze do wyjaśnienia, ale nie można już było dłużej czekać, nikt też zresztą nie wiedział, gdzie mieliby szukać dalszych informacji. Nie było sensu siedzieć w Norwegii i raz po raz od nowa roztrząsać szczegóły. Musieli jechać do północnej Hiszpanii, zdając się na los szczęścia.

I wtedy przeżyli szok.

Na dwa tygodnie przed wyjazdem Unni i Jordi otrzymali telefon od młodej uczonej, Juany, swojej znajomej i współpracownicy z Asturii, która w starych drukach znalazła budzącą uwagę informację:

Rozdział, z którego zaczerpnęła tekst, był zatytułowany „Serce Galicii”.

„Anno Domini 1480 ze swego miejsca w krypcie San Garaldo w Santiago de Compostela zniknął największy skarb Galicii, zwany Święte Serce. Legenda głosi, że dokonało się to za wiedzą i przyzwoleniem ludności i że serce, które według podań pochodzi z czasów Wizygotów, miało być użyte dla wzniecenia buntu, do którego jednak nigdy nie doszło. Klejnot ważył wiele funtów i zawierał ogromny rubin otoczony diamentami, a wszystko to umieszczono na podstawie w litego złota w kształcie serca. Trzeba było co najmniej dwóch ludzi, żeby go udźwignąć.

Czy Serce Galicii istniało naprawdę, czy też jest to tylko legenda, nie wie nikt. Tradycja głosi, że w dawnych czasach w krypcie San Garaldo znajdowała się ukryta informacja, w jaki sposób serce zostało wyprowadzone. W którym miejscu krypty mogłaby się ta informacja znajdować, trudno powiedzieć, bowiem nie ma tam żadnych kryjówek”.

Kiedy grupa dowiedziała się o odkryciu Juany, wszystkich przeniknął lodowaty dreszcz. Albowiem jedyne miejsce na ziemi, którego nie wolno nikomu z nich odwiedzić to właśnie Santiago de Compostela, owo miasto przez wszystkich innych uznane za wyjątkowo spokojne i święte. Pomocnikom rycerzy groziło tam śmiertelne niebezpieczeństwo. Tam, i tylko tam, kaci inkwizycji mogli uzyskać nad nimi władzę i unicestwić ich.

Nawet duchy rycerzy nie ważyły się tam pojawić.

Teraz jednak dla Unni i jej przyjaciół było jasne, że właśnie w tym mieście znajduje się coś, co może ich poszukiwania posunąć daleko naprzód.

Dlatego tym razem miejscem ich przeznaczenia było Santiago de Compostela.

Wyjście z ciemności

Zaczynało świtać, na wschodzie, ponad horyzontem pojawił się mdły blask, poza tym jednak wzniesienia trwały w nocnych ciemnościach.

W zagłębieniu między dwoma szczytami, z dala od wszystkiego, co można określić mianem ludzkiego społeczeństwa, daleko od wszystkich kościołów, z głębokiej szczeliny wydobywał się dym, czarny niczym sadza.

Był to bardzo dziwny dym, gdyby nie ta barwa, mógłby przywodzić na myśl mgłę. Paskudną mgłę. Snujący się, jakby poszukujący, kłębiący i ścigający wznosił się i jakby węszył między skąpą, wyschniętą roślinnością w rozpadlinie.

Może wysoko w górach wiał lodowaty wiatr, jednak tutaj, w zagłębieniu, panowała absolutna cisza, więc dym powinien iść w górę. Tymczasem nie.

Na krawędzi szczeliny siedziało sześć skulonych cieni i spoglądało na dół. Raz po raz przenikał je lodowaty dreszcz, radość pomieszana z lękiem.

„Idą! Nasi niewolnicy z głębokiej otchłani idą do nas, by nam służyć!”

„Tak! Ale pamiętajcie: To my jesteśmy panami!”

„Tak, tak, my jesteśmy ich panami, my rozkazujemy, oni słuchają!”

Z podziwem i zaciekawieniem, przede wszystkim jednak w pełnym podniecenia oczekiwaniu obserwowali, co się dzieje w mrocznej pustce pod nimi. Niewiele dało się wypatrzeć, bo ta wczesna poranna chwila nadal tonęła w ciemnościach, a czarny mglisty dym rozprzestrzeniał się coraz bardziej i przesłaniał dno rozpadliny. Kaci wiercili się niecierpliwie, złościli się urażeni, że pozbawiono ich radości odkrywania i porównywania, który z nich zobaczy coś jako pierwszy. Pierwszy, największy, najlepiej, najwięcej, nieustannie te kryteria zawistników.

Przesycone złem oczy katów uporczywie wpatrywały się w otchłań.

W licznych skalnych szczelinach coś poświstywało z cicha, a mgła, czarniejsza niż noc, krążyła w koło i gęstniała pośrodku, aż wyłoniła się z niej jakaś obrzydliwa istota… i jeszcze jedna, zanim mnisi zdążyli się zorientować, o co chodzi.