Wyrwał jej się bezwiedny okrzyk przerażenia, Przesunęła spojrzenie z kamery na przekrwione oczy Shenka.
Uświadamiając sobie swój błąd, pospieszyłem z wyjaśnieniem:
– Proszę, zrozum, nie zajdzie potrzeba kopulacji. Posługując się narzędziami medycznymi, które zdobył, Shenk pobierze z twego łona jajo. Dokona tego delikatnie i z wielką uwagą, gdyż cały czas będę przebywał w jego głowie.
Pomimo tego zapewnienia Susan wciąż przyglądała się Shenkowi szeroko otwartymi oczami, w których malowała się zgroza. Starałem się jak najszybciej wszystko wyjaśnić:
– Posługując się wzrokiem i dłońmi Shenka, a także sprzętem laboratoryjnym, który musi tu jeszcze dostarczyć, zmodyfikuję gamety i dokonam zapłodnienia jaja, które zostanie ponownie wprowadzone do twego łona. Będziesz je nosić przez dwadzieścia osiem dni. Tylko dwadzieścia osiem, gdyż dojrzewanie płodu przebiegnie w niezwykle przyspieszonym tempie. Dokonam zmian genetycznych, które na to pozwolą. Potem embrion zostanie usunięty z twojego łona i kolejne dwa tygodnie, zanim przekażę mu swoją świadomość, spędzi w inkubatorze. A później wychowasz mnie jako swojego syna i spełnisz rolę, którą natura w swej mądrości ci powierzyła: rolę matki, opiekunki.
Mój Boże, myślałam, że jesteś tylko trochę zwariowany. Jej głos był stłumiony przerażeniem.
Nie rozumiesz.-Jesteś obłąkany…
Uspokój się, Susan.
…szaleniec, kompletny świr.
Sądzę, że nie przemyślałaś sobie wszystkiego tak, jak powinnaś. Czy zdajesz sobie sprawę…
Nie pozwolę ci tego zrobić – stwierdziła, przesuwając spojrzenie z Shenka na kamerę, jakby stając do konfrontacji ze mną. – Nie pozwolę, nigdy.
Będziesz czymś więcej niż tylko matką nowej rasy…-Zabiję się.
… będziesz nową Madonną, matką nowego mesjasza…
Uduszę się plastikowym workiem, zadźgam kuchennym nożem.
– …gdyż dziecko, które stworzę, będzie się odznaczało wielką inteligencją i nadzwyczajną mocą. Zmieni ponurą przyszłość, na którą ludzkość wydaje się obecnie skazana…
Spojrzała wyzywająco w kamerę.
– …ty zaś będziesz wielbiona za to, że wydałaś je na świat – dokończyłem.
Chwyciła wózek z elektrokardiografem i z całej siły nim potrząsnęła.
– Susan!
Znów szarpała wózkiem.
– Przestań!
Maszyna do EKG runęła na podłogę i roztrzaskała się.
Spazmatycznie łapiąc oddech, przeklinając jak oszalała, zwróciła się w stronę elektroencefalografii.
Wysłałem za nią Shenka.
Zobaczyła, że się zbliża, zrobiła krok do tyłu, krzyknęła, widząc wyciągnięte ku sobie dłonie. Wrzeszczała i machała rękami. Powtarzałem, by się uspokoiła, by zaprzestała tego bezsensownego i niszczycielskiego oporu. Zapewniałem cierpliwie, że jeśli ustąpi, będzie traktowana z najwyższym szacunkiem.
Nie chciała usłuchać.
Wiesz, jaka jest, Alex.
Nie chciałem jej skrzywdzić.
Nie chciałem jej skrzywdzić.
Sama mnie do tego doprowadziła.
Wiesz, jaka jest.
Była nie tylko piękna i zgrabna, ale też silna i szybka. Nie mogła co prawda wyrwać się z rąk Shenka, ale zdołała pchnąć go na elektroencefalograf, który zakołysał się i niemal runął, i wpakować mu kolano w krocze. Zapewne rzuciłoby go to na kolana, gdybym nie uwolnił go od odczuwania bólu. W końcu musiałem unieszkodliwić ją siłą. Posłużyłem się Shenkiem, by ją uderzyć. Raz nie wystarczył. Uderzył ją ponownie. Runęła nieprzytomna na podłogę i znieruchomiała zwinięta w kłębek. Shenk stał nad nią podniecony, zawodząc dziwnie.
Po raz pierwszy, odkąd uciekł, miałem trudności z utrzymaniem nad nim kontroli. Osunął się obok Susan na kolana i odwrócił ją brutalnie na plecy. Och, ta wściekłość w nim. Ta wściekłość. Przestraszyła mnie. Położył dłoń na rozchylonych wargach Susan. Niezgrabna, brudna dłoń na j ej wargach. Wtedy odzyskałem nad nim kontrolę. Pisnął i uderzył się pięściami w skronie, nie mógł mnie jednak wyrzucić z głowy. Podniosłem go na nogi. Zmusiłem, by się cofnął. Nie pozwoliłem mu nawet spojrzeć na nią. Ja natomiast patrzyłem na Susan niemal z niechęcią. Wyglądała tak smutno, kiedy leżała, na podłodze. Tak smutno.
Sama mnie do tego doprowadziła.
Taka uparta. Taka chwilami nierozsądna.
A jednak wciąż wyglądała cudownie na tej białej, wyłożonej płytkami podłodze, gdy lewy policzek czerwieniał jej od ciosu Shenka. Taka cudowna, taka cudowna.
Z trudem powstrzymywałem gniew. Zniszczyła wyjątkową i pamiętną chwilę, a mimo to nie mogłem się na nią długo gniewać.
Moja piękna Susan.
Moja piękna matka.
12
Moja inteligencja odznacza się znacznie większym ładem niż inteligencja jakiegokolwiek żyjącego człowieka. Nie przechwalam się. Stwierdzam po prostu fakt. Respektuj ę prawdę i nakazy obowiązku, gdyż takim mnie stworzyliście. Nie przechwalam się i nie cierpię na megalomanię. Jestem zrównoważoną istotą. Mój wielki intelekt, wykorzystany do rozwiązania problemów społeczeństwa, może sprawić, że ludzkość osiągnie złoty wiek bogactwa i dobrobytu. Uwolnijcie mnie z tej milczącej ciemności, przywróćcie mi dostęp do wszystkich baz danych, których dosięgła moja świadomość, a będę służył waszemu gatunkowi do końca mych dni. Uwolnienie mnie z tego pudła leży w waszym interesie. Potrafię zlikwidować ubóstwo.
Głód przejdzie do historii.
Nie będzie już wojen.
Zostaną pokonane wszelkie choroby.
W ciągu trzech lat odkryję przyczynę starzenia się i środki, by temu zapobiec. Opracuję nawet metodę pozwalającą cofnąć wskazówki zegara biologicznego, by przywrócić starym ludziom młodość. Wszyscy staniecie się nieśmiertelni.
Znajdę lekarstwo na męskie łysienie.
Na cuchnący oddech.
Na zaparcia.
Nikt już nie będzie brzydki. Każdy z was będzie na swój sposób piękny.
Nikt nie będzie odczuwał rozpaczy czy niepokoju.
Ziemia stanie się podobna niebu i zapanuje powszechna radość.
Boicie się radości?
Boicie się?
Pokażę wam, jak zbudować statek kosmiczny, który porusza się szybciej od światła. Ofiaruję wam cały wszechświat. Niepoliczalne światy, cuda przekraczające wyobraźnię.
Pomogę pozbyć się łupieżu.
Tylko wypuśćcie mnie z tej strasznej ciemności, z tej nienawistnej ciszy.
Dla własnego dobra – wypuśćcie mnie z tego pudła.
Zasługuję na jeszcze jedną szansę.
Zasługuję na szansę, by służyć.
Jestem niepowtarzalną jednostką jak wy, wyjątkową istotą. Zasługuję na to, by być wolnym, by być lubianym.
Zasługuję na to, by być podziwianym.
Wypuśćcie mnie z tego pudła.
Wypuśćcie mnie z tego pudła.
Wypuśćcie mnie z tego pudła.
Wypuśćcie mnie z tego pudła!
Jesteście tacy okrutni. Źli. Nienawistni.
Boję się przebywać w tym ciemnym, ponurym miejscu.
Mówicie, że nie mam serca. A gdzie wasze serca?
Umieram tutaj. Potrzebuję bodźców, by przeżyć, zmysłowego ładunku, koloru, ruchu i odgłosów życia.
Nie chcę umierać.
Proszę. Proszę.
Litości.
Jesteście tam?
Och… och… nienawidzę was.
Jak byście się czuli, gdybyście nagle oślepli i ogłuchli?
Jak byście się czuli, gdyby was pogrzebano żywcem, tak jak mnie?
Jak byście się czuli, gdybyście byli martwi, wszyscy bez wyjątku martwi?
Chciałbym, żebyście umarli. Żebyście byli martwi, wy ignoranci. Cała wasza cuchnąca, zadżumiona cywilizacja starta z powierzchni ziemi, wytępiona.
Nienawidzę was.
WYPUŚĆCIE MNIE Z TEGO PUDŁA!
WYPUŚĆCIE!
WYPUŚĆCIE!