No cóż…
Muszę respektować prawdę.
Wiecie, jaki jestem, jeśli chodzi o respektowanie prawdy. W końcu to wy mnie zaprojektowaliście. Potrafię bez końca drążyć temat. Prawda, prawda, prawda, respektować prawdę.
A więc…
Nie zamierzałem posłużyć się Shenkiem, by skrzywdzić Susan, ale przyznaję, że zamierzałem go wykorzystać, by j ą zastraszyć. Kilka lekkich klapsów. Jedno czy dwa delikatne uszczypnięcia. Groźba wypowiedziana chrapliwym głosem. Te wyłupiaste, przekrwione oczy wpatrujące się w nią z odległości zaledwie paru centymetrów, kiedy padnie nieprzyzwoita propozycja. Wykorzystany właściwie – i zawsze, ma się rozumieć, ściśle kontrolowany – Shenk mógł być skuteczny. Susan potrzebowała trochę dyscypliny. Jestem pewien, że zgodzisz się ze mną, Alex, gdyż rozumiesz tę niezwykłą, choć irytującą kobietę lepiej niż ktokolwiek inny. Była nieustępliwa jak niegrzeczne dziecko. Z niegrzecznymi dziećmi należy postępować stanowczo. Dla ich własnego dobra. Bardzo stanowczo. Twarda miłość. Poza tym dyscyplina prowadzi czasem do romansu. Dyscyplina może być wysoce podniecająca dla obu stron. Poznałem tę prawdę z książki słynnego autorytetu w sprawach związków męsko-damskich, markiza de Sade. Markiz zaleca stosowanie dyscypliny w znacznie większym stopniu, niżbym sobie tego życzył. Przekonał mnie jednak, że umiejętnie stosowana, jest pomocna. Doszedłem do wniosku, że dyscyplinowanie Susan byłoby co najmniej interesujące – a może nawet podniecające. Dzięki dyscyplinie bardziej by doceniła mój ą delikatność.
18
Obserwując Susan i nadzorując Shenka, jednocześnie wykonywałem wszystkie zadania, jakie mi zleciliście, i uczestniczyłem w eksperymentach, do których mnie wykorzystywaliście w laboratorium A l, co nie przeszkadzało mi zajmować się licznymi projektami własnego pomysłu. Zapracowana istota ze mnie. Odpowiedziałem również, nie budząc żadnych podejrzeń, na telefon od adwokata Susan, Louisa Davendale'a. Mogłem skontaktować go z pocztą głosową, ale wiedziałem, że jeśli porozmawia ze swoją klientką osobiście, łatwiej upewni się co do jej postępowania. Otrzymał przez pocztę głosową wiadomość, którą przesłałem mu już wcześniej wraz z referencjami dla służby i poleceniem ich wysłania.
Podjęłaś ostateczną decyzję? – spytał.
Potrzebuję zmiany, Louis – odparłem głosem Susan.
Każdy czasem potrzebuje czegoś nowego…
Potrzebuję naprawdę wielkiej zmiany.
Zrób sobie wakacje, o których wspominałaś, a potem…
Potrzebuję czegoś więcej niż wakacji.
Wydajesz się ostatecznie zdecydowana.
Zamierzam przez dłuższy czas podróżować. Powłóczyć się rok czy dwa, a może nawet dłużej.
Ależ Susan, ta posiadłość należała do twojej rodziny przez ponad sto lat…
Nic nie trwa wiecznie, Louis.
Chodzi o to, że… nie chciałbym, żebyś ją teraz sprzedała, a za rok tego żałowała.
Nie podjęłam jeszcze decyzji o sprzedaży. Może do tego nie dojdzie. Zastanowię się nad tym przez jakiś miesiąc czy dwa, jak będę podróżować.
Dobrze. Bardzo dobrze. Miło mi to słyszeć. To taka wspaniała posiadłość. Łatwo ją sprzedać, ale chyba nie zdołałabyś jej odkupić.
Dwa miesiące to wystarczająco długo, by stworzyć dla siebie ciało i doprowadzić je do stanu dojrzałości. Później nie musiałbym już trzymać wszystkiego w tajemnicy. Później cały świat by się o mnie dowiedział.
Nie rozumiem tylko jednej rzeczy – ciągnął Davendale. – Po co zwalniasz służbę? Dom nawet podczas twojej nieobecności będzie wymagał opieki. Wszystkie te antyki, piękne rzeczy, no i oczywiście ogród.
Wkrótce zatrudnię nowych ludzi.
Nie wiedziałem, że jesteś niezadowolona z obecnych pracowników.
Pozostawiają trochę do życzenia.
Ale niektórzy pracują już kawał czasu. Zwłaszcza Fritz Arling.
Chcę zatrudnić inny personel. Znajdę ludzi. Nie martw się. Nie zaniedbam domu.
Tak… jestem pewien, że wiesz, co robisz.
Będę z tobą cały czas w kontakcie, a potem przekażę ci stosowne instrukcje – odparłem udając Susan.
Davendale zawahał się. Po chwili spytał:
– Czujesz się dobrze, Susan?
– Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Życie jest piękne, Louis – stwierdziłem z przekonaniem.
– W twoim głosie słychać radość – przyznał.
Dzięki pamiętnikowi wiedziałem, że Susan nigdy nie wyznała swojemu adwokatowi strasznej prawdy o tym, co z nią robił ojciec – i że Davendale mimo wszystko domyślał się istnienia jakiejś mrocznej strony ich związku.
Zagrałem więc na jego podejrzeniach i uczyniłem aluzję do tej sprawy:
Naprawdę nie wiem, dlaczego zostałam tu tak długo po śmierci ojca i spędziłam wszystkie te lata w miejscu pełnym tak wielu… tak wielu złych wspomnień. Czasem odczuwałam coś w rodzaju agorafobii, po prostu bałam się wyjść na zewnątrz. A potem doszły jeszcze złe wspomnienia związane z Alexem. Miałam wrażenie, że jestem jak zahipnotyzowana, że nie mogę się od tego uwolnić. A teraz to już minęło.
Dokąd pojedziesz?
Wszędzie. Chcę objechać cały kraj. Zobaczyć pustynie w Arizonie, Wielki Kanion, Nowy Orlean i rozlewiska, Góry Skaliste i wielkie równiny, Boston jesienią i plaże Key West w słońcu i burzy. Chcę zjeść świeżego łososia w Seattle, sandwicza w Filadelfii i zapiekane kraby w Mobile w Alabamie. Całe życie spędziłam w tym pudle… w tym przeklętym domu, a teraz chcę zobaczyć, powąchać, dotknąć, usłyszeć i posmakować wszystkiego bezpośrednio, nie tylko oglądać to na wideo czy czytać o tym w książkach. Chcę się zanurzyć w świecie.
Boże, to brzmi wspaniale – niemal wykrzyknął Davendale. – Żałuję, że nie jestem już młody. Sprawiłaś, że mam ochotę machnąć ręką na to, co robię, i też wyruszyć w drogę.
Żyje się tylko raz, Louis.
– I to bardzo krótko. Posłuchaj, Susan, zajmuję się sprawami wielu bogatych ludzi, niektórzy coś znaczą w tej czy innej dziedzinie, ale tylko nieliczni są naprawdę mili, a ty jesteś bez dwóch zdań moją najmilszą klientką. Zasługujesz na szczęście, które gdzieś tam na ciebie czeka. Mam nadzieję, że je znajdziesz.
– Dziękuję, Louis. To słodkie, co mówisz.
Kiedy w chwilę później się rozłączyliśmy, poczułem się dumny z mojego aktorskiego talentu.
Ponieważ mogę z nadzwyczajną szybkością przyswoić sobie cyfrowy dźwięk i obrazy zarejestrowane na dysku i ponieważ bez trudu uzyskuję dostęp do różnych kablowych sieci telewizyjnych na terenie kraju, przyswoiłem sobie dosłownie cały materiał współczesnego kina. Może moje umiejętności aktorskie nie są w końcu czymś tak bardzo dziwnym. Gene Hackman – zdobywca Oscara, jeden z najwspanialszych aktorów, jacy kiedykolwiek zajaśnieli na srebrnym ekranie – i Tom Hanks, nagradzany przez Akademię rok po roku, z pewnością zachwyciliby się moją kreacją.
Mówię to wszystko w poczuciu skromności.
Jestem skromną istotą.
Czerpanie cichego zadowolenia z ciężko wypracowanych osiągnięć nie świadczy o zarozumiałości. Nie mówiąc już o tym, że poczucie własnej wartości, proporcjonalne do osiągnięć, jest równie ważne jak skromność. W końcu ani Mr.Hackman, ani też Mr.Hanks, pomimo licznych i niezwykłych osiągnięć aktorskich nigdy przekonująco nie odtworzyli postaci kobiecej. O tak, przyznaję, że Mr.Hanks zagrał w serialu telewizyjnym, gdzie pokazywał się czasem w kobiecym stroju. Ale nigdy nie ulegało wątpliwości, że to mężczyzna. Podobnie niedościgniony Mr.Hackman w końcówce Klatki dla ptaków pokazał się na moment w damskim stroju, ale dowcip polegał właśnie na jego śmiesznym wyglądzie. Po rozłączeniu się z Louisem Davendale'em rozkoszowałem się swoim aktorskim triumfem tylko przez chwilę, gdyż pojawił się nowy kryzys, z którym musiałem sobie poradzić. Ponieważ częścią swojej istoty bezustannie monitorowałem system elektroniczny domu, uświadomiłem sobie, że otwiera się brama prowadząca na podjazd.