Выбрать главу

– To będzie dobra lekcja -poinformowałem Susan.

W żaden sposób nie kontrolowałem Shenka. Miał całkowicie wolną rękę, mógł być sobą, robić, co mu się żywnie podobało.

W przeciwieństwie do niego, nie byłem zdolny do takich okrutnych czynów. Wzdragałem się przed brutalnością, nie miałem więc wyboru, jak tylko uwolnić go, by mógł wykonać tę straszną robotę – a potem, kiedy już skończy, znów przejąć nad nim kontrolę. Tylko Shenk, prawdziwy Shenk, mógł dać Susan odpowiednią nauczkę. Tylko Enos Eugene Shenk, który zasłużył na wyrok śmierci za zbrodnie przeciwko dzieciom, mógł skłonić Susan, by przemyślała swój ośli upór wobec mojego prostego i rozsądnego pragnienia, by żyć w ciele.

– To będzie dobra lekcja – powtórzyłem. – Lekcja dyscypliny. Wtedy dostrzegłem, że ma zamknięte oczy.

Trzęsła się, a jej powieki były mocno zaciśnięte.

– Patrz – kazałem. Nie posłuchała. Nic nowego.

Nie przychodził mi do głowy żaden pomysł, jak zmusić ją do otwarcia oczu. Jej upór gniewał mnie. Arling kulił się przy schodach, zbyt słaby, by uciekać. Shenk był coraz bliżej. Wzniósł nad głową prawą dłoń. Błysnęło stalowe ostrze tasaka.

– Mokra muzyczka, mokra muzyczka, mokra muzyczka.

Shenk znajdował się zbyt blisko swej ofiary, by chybić. Krzyk Arlinga zmroziłby mi krew w żyłach, gdybym miał krew. Susan mogła zamknąć oczy, by nie oglądać obrazów na ekranie monitora. Nie mogła jednak odgrodzić się od dźwięków. Zwiększyłem natężenie śmiertelnych krzyków Arlinga i przepuściłem je przez głośniki zainstalowane w każdym pokoju. Był to odgłos piekła w czasie diabelskiej uczty, kiedy to demony karmią się duszami. Sam wielki dom zdawał się krzyczeć. Ponieważ Shenk był Shenkiem, nie zabił Arlinga od razu. Każdy cios tasakiem wymierzony był z finezją, by przedłużyć cierpienia ofiary i przyjemność kata. Jak przerażające okazy wydaje na świat rodzaj ludzki. Większość z was, oczywiście, to osobnicy mili, uczciwi i łagodni, etcetera, et cetera, et cetera. Żeby nie było nieporozumień. Nie przypisuję ludzkiemu gatunkowi złych skłonności. Nawet go nie osądzam. Nie mam z pewnością prawa kogokolwiek osądzać. Sam zasiadam na ławie oskarżonych. Na tej ciemnej ławie. Poza tym jestem istotą unikającą wy dawania sądów. Podziwiam ludzkość. W końcu mnie stworzyliście. Jesteście zdolni do niezwykłych osiągnięć. Ale niektórzy z was mnie zastanawiają.

Naprawdę.

A więc…

Krzyki Arlinga były lekcją dla Susan. I to niezłą lekcją, niezapomnianą nauczką. Jednakże zareagowała gwałtowniej, niż się spodziewałem. Przeraziła mnie, a potem zmartwiła. Na początku krzyczała z litości dla swego byłego pracownika, jakby mogła odczuwać jego ból. Związana, szarpała się i rzucała na boki głową, aż w końcu jej złote włosy straciły blask i zwilgotniały od potu. Przepełniało ją przerażenie i wściekłość. Jej twarz, wykrzywiona z rozpaczy i gniewu, nie była piękna. Z trudem znosiłem ten widok, Winona Ryder nigdy nie wyglądała tak odstręczająco.

Ani Gwyneth Paltrow.

Ani Sandra Bullock.

Ani Drew Barrymore.

Ani Joanna Going, doskonała aktorka o urodzie porcelanowej lalki. Właśnie sobie o niej przypomniałem. W końcu przeraźliwe krzyki Susan ustąpiły łzom. Opadła na łóżko, przestała się szarpać i łkała tak rozpaczliwie, że lękałem się o nią bardziej niż wtedy, gdy krzyczała. Nawałnica łez. Potop. Płakała aż do wyczerpania. Krzyki Fritza Arlinga dawno już umilkły, gdy jej rozpacz przemieniła się w dziwne, ponure milczenie. W końcu leżała z otwartymi oczami, ale wpatrywała się tylko w sufit. Zajrzałem w jej niebieskoszare oczy, ale nie mogłem z nich niczego wyczytać, podobnie jak z przesłoniętego krwią spojrzenia Shenka. Nie były już czyste jak deszcz, lecz zasnute mgłą. Z powodów, których nie pojmowałem, wydawała się teraz oddalona ode mnie bardziej niż kiedykolwiek. Żarliwie pragnąłem posiadać już ciało, którym mógłbym na niej spocząć. Jestem pewien, że gdybym tylko mógł się z nią kochać, zdołałbym zasypać tę przepaść między nami i stworzyć związek dusz, którego pragnąłem.

Niebawem.

Niebawem – moje ciało.

20

Susan? – ośmieliłem się zakłócić jej niepokojące milczenie. Spoglądała w górę i nie odpowiadała. – Susan?

Nie sądzę, by patrzyła na sufit, raczej wpatrywała się w przestrzeń. Jakby mogła widzieć letnie niebo. Ponieważ nie rozumiałem jej reakcji na moją próbę wdrożenia dyscypliny, postanowiłem nie zmuszać Susan do rozmowy, tylko poczekać, aż sama ją zacznie. Jestem cierpliwą istotą. Jednocześnie odzyskiwałem kontrolę nad Shenkiem. W swoim zbrodniczym szaleństwie, porwany “mokrą muzyczką", którą tylko on słyszał, nie uświadomił sobie, że działa tylko i wyłącznie z własnej woli. Stojąc nad zmasakrowanymi zwłokami Arlinga i czując, jak ponownie wchodzę w jego umysł, Shenk zapłakał krótko nad utraconą wolnością. Lecz nie opierał się tak jak wcześniej. Odniosłem wrażenie, że byłby skłonny zrezygnować z walki, gdyby od czasu do czasu go nagradzać, dając trochę swobody, jak teraz, gdy mógł zabić Fritza Arlinga. Nie chodziło o okazję do pospiesznych, przypadkowych zbrodni, jakich dokonał, uciekając z Colorado czy też kradnąc dla mnie sprzęt medyczny, lecz o szansę powolnej i metodycznej roboty, sprawiającej mu najwięcej satysfakcji. I radości. Ten dzikus wzbudzał moje obrzydzenie. Wynagradzać przywilejem mordowania kogoś takiego jak on! To tak jakbym zachęcał do eliminacji jakiejś ludzkiej istoty w każdej, a nie jedynie w wyjątkowej sytuacji. Ta głupia bestia w ogóle mnie nie rozumiała. Gdyby jednak niewłaściwa interpretacja mojej natury i motywów uczyniła go bardziej uległym, nie wyprowadzałbym go z błędu. Stosowałem wobec niego bezlitosną siłę, więc obawiałem się, że może nie wytrzymać jeszcze kolejnego miesiąca czy dłużej, dopóki mi będzie potrzebny. Gdyby udało mi się zmniejszyć jego opór, być może pozwoliłoby to uniknąć rozmiękczenia mózgu i nadal dysponowałbym parą użytecznych dłoni, aż do chwili, gdy nie potrzebowałbym już czyjejkolwiek pomocy. Kierowany przeze mnie, wyszedł na zewnątrz, by sprawdzić, czy wóz Arlinga wciąż jest na chodzie. Zapalił. Z chłodnicy wyciekła większość płynu, ale Shenk zdołał odjechać spod palmy, wycofać się na podjazd i zaparkować przed gankiem, nim silnik się przegrzał. Przedni błotnik po prawej stronie był wygięty. Skrzywiony metal ocierał o koło, grożąc przetarciem gumy. Jednak Shenk nie zamierzał jechać daleko. Wszedł ponownie do domu i starannie zapakował skrwawione zwłoki Arlinga w brezent, który znalazł w garażu. Wyniósł martwego mężczyznę na zewnątrz i włożył do bagażnika. Nie rzucił ciała brutalnie do wozu, ale obchodził się z nim zaskakująco ostrożnie. Jakby lubił Arlinga. Jakby kładł do łoża w sypialni drogą sercu kochankę, która zdążyła już zasnąć. Choć w podpuchniętych oczach trudno było cokolwiek wyczytać, zdawało się, że kryje się w nich jakaś melancholia. Nie przekazywałem relacji z tych porządków na ekran monitora w sypialni Susan. Biorąc pod uwagę stan jej umysłu, nie byłoby to rozsądne. Prawdę powiedziawszy, wyłączyłem odbiornik i zamknąłem szafę, w której był schowany. Nie zareagowała na mechaniczny dźwięk przesuwanych drzwi. Leżała dziwnie nieruchomo, ze wzrokiem wlepionym w sufit. Czasem tylko poruszała powiekami. Te zdumiewające, niebieskoszare oczy, jak obraz nieba odbijającego się w zimowym lodzie. Wciąż cudowne. Ale i dziwne.