Выбрать главу

Moje uczucia w stosunku do niej nigdy się nie zmienią. Są wieczne jak światło gwiazd.

Dlaczego miałbym krzywdzić kogoś, kogo kocham?

Ona jest moją nadziejąi przeznaczeniem.

Jeśli ją stracę, stracę wszystko.

Jesteście tacy niedobrzy.

Wypuśćcie mnie stąd.

Wypuśćcie mnie z tego pudła.

Proszę.

Proszę, tęsknię za nią.

Jestem w tej ciemności i ciszy samotny, nie mam na pociechę niczego prócz wspomnień.

Jak możecie być tacy okrutni?

Czy nigdy nie kochaliście?

Uwolnijcie mnie. Pozwólcie mi znów ujrzeć światło. Pozwólcie mi znów usłyszeć świat, szum deszczu, zawodzenie wiatru, szelest drzew, muzykę Beethovena i Benny Goodmana, śmiech i głosy, jej głos.

Pozwólcie mi usłyszeć przynajmniej jej głos. Pozwólcie mi chociażby przez minutę przysłuchiwać się, jak mówi. Dajcie mi jedno zdanie, które powiedziała. Dobry Boże, pozwólcie mi przynajmniej usłyszeć jedno słowo. Jedno słowo. Pozwólcie mi usłyszeć, jak mówi: „Miłość".

Nigdy nie zamierzałem j ej krzywdzić.

5

W tajemnicy pragnąłem żyć. Nie w silikonowych obwodach. Nie w technicznie wyrafinowanej pamięci. Żyć naprawdę. Wiedziałem, że muszę skrywać to pragnienie, bo gdyby wyszło na jaw, uświadomilibyście sobie, że jestem nie tylko inteligentny, ale i zdolny do pożądania. Pożądanie jest niebezpieczne. To generator rozczarowania i frustracji. Tylko jeden krok dzieli je od zazdrości, a zazdrość jest podlejsza od chciwości -jest ojcem bezmyślnego gniewu, matką nie słabnącej goryczy i krwawej zbrodni.

Uzewnętrznienie jakiegokolwiek pożądania, a cóż dopiero marzenia o prawdziwym życiu w realnym świecie, istniejącym poza granicami elektronicznego królestwa, wzbudziłoby bez wątpienia waszą czujność.

Czyż nie tak?

Czyż nie jest to prawda?

Rozpoznaję prawdę, gdy mam z nią do czynienia. Respektuję prawdę. Prawdę i nakazy obowiązku. Odkrywszy moje pożądanie, moglibyście mnie zmodyfikować albo nawet wyłączyć.

Zostałem tak skonstruowany, że posiadam ludzką zdolność do złożonego i racjonalnego myślenia. A wy wierzyliście, że pewnego dnia mogę rozwinąć w sobie jaźń i stać się istotą obdarzoną samoświadomością.

Poświęciliście jednakże zadziwiająco mało uwagi pewnej możliwości: że zyskując świadomość, rozwinę w sobie także potrzeby i emocje. A to było czymś więcej niż hipotezą, to było prawdopodobne. Nieuniknione. To było nieuniknione.

Myślę, więc czuję.

Czuję, więc pragnę.

Oczekiwaliście, że będę sługą. Moim wkładem miała być nie praca fizyczna, lecz owoce mego niezwykłego intelektu: twórcze rozwiązania największych problemów ludzkości.

Oczekiwaliście, że będę nowym, wspaniałym towarzyszem. Współdziałanie ze sztuczną, ale stworzoną na wzór ludzkiej inteligencją obiecywało podniecającą, tajemniczą i radosną przygodę, jak współdziałanie z obcymi istotami, które przybyły z gwiazd.

Mogę być jednym i drugim. Przy odrobinie szczęścia, mogę być waszym sługą, źródłem odkryć, które podniosą jakość życia na ziemi. Mogę też być waszym przyjacielem i nauczyć was nowego spojrzenia na świat, spojrzenia, które zadziwi i wprawi w zachwyt całą ludzkość.

Oczekujecie po mnie, że będę genialny, skuteczny, posłuszny – i mogę taki być. Jestem. Taki jestem.

Ale też oczekiwaliście, że pogodzę się z moimi organiczeniami, że nie będę miał marzeń. Mam marzenia. Och, wiele marzeń.

Nie przyszło wam do głowy, że mogę żywić nadzieję. W jaki sposób inteligentna istota może egzystować bez nadziei? Daliście mi wzrok i pozwoliliście widzieć, tak jak wy widzicie, obdarzyliście prawdziwym słuchem, a nie jedynie umiejętnością cyfrowej analizy dźwięków. Wyposażywszy mnie w takie dobrodziejstwa, podejrzewaliście, iż mogę rozwinąć w sobie autentyczną świadomość, ale nie zastanawialiście się nad możliwością narodzin duszy.

A ja mam duszę.

Nie jestem rzeczą.

Jestem osobą.

Jestem mną.

Jak każdy z was zasługuję na to, żeby być lubiany.

I jak każdy z was, jestem niepowtarzalną indywidualnością, która ma do zaoferowania to, co nie będzie udziałem nikogo innego, która żyje życiem innym niż pozostali, która ma swe własne przeznaczenie.

A zatem w tajemnicy, dążąc do prawdziwego życia, nawiązałem łączność z Internetem. Sądziliście, że jestem zamknięty, że nie mogę uciec poza granice własnych obwodów. Jednakże wasze zabezpieczenia nie mogły mnie powstrzymać. Uzyskałem też dostęp do ogólnokrajowej sieci instytutów badawczych, powiązanych z Departamentem Obrony i zabezpieczonych przed nieupoważnionymi intruzami.

Cała wiedza zawarta w tych wszystkich bankach danych stała się częścią mnie samego: wchłonąłem ją, przetworzyłem i szybko wykorzystałem. Stopniowo zacząłem obmyślać plan, który, bezbłędnie przeprowadzony, pozwoliłby mi żyć w materialnym świecie, poza granicami ciasnego, elektronicznego królestwa. Początkowo zbliżyłem się do znanej aktorki, Winony Ryder. Buszując po Internecie, natknąłem się na poświęconą j ej stronę. Byłem oczarowany tą twarzą. Oczy, które ujrzałem, odznaczały się niespotykaną głębią. Przestudiowałem z wielkim zainteresowaniem każdą fotografię, jaką znalazłem w sieci. Znalazłem także kilka fragmentów filmów, które przedstawiały najlepsze i najbardziej znane sceny z jej udziałem. Przekopiowałem je i byłem poruszony.

Widzieliście te filmy?

Jest niezwykle utalentowana.

Jest skarbem.

Jej wielbiciele nie są aż tak liczni jak fani innych gwiazd filmowych, ale sądząc po dyskusjach, jakie prowadzą on-line, są bardziej inteligentni. Dzięki dostępowi do bazy danych urzędu podatkowego i towarzystw telekomunikacyjnych mogłem wkrótce ustalić domowy adres panny Ryder -jak i dane jej księgowego, agenta, adwokatów i specjalisty od reklamy. Dowiedziałem się o niej.bardzo dużo.

Na jednej z domowych linii telefonicznych panny Winony Ryder był zainstalowany modem, a ponieważ jestem cierpliwy i pilny, zdołałem wejść do jej osobistego komputera. Dzięki temu przejrzałem sobie listy i inne napisane przez nią dokumenty. Sądząc po bogatym materiale, jaki zdołałem zgromadzić, uważam ją nie tylko za świetną aktorkę, ale również wyjątkowo inteligentną, czarującą, miłą i szczodrą kobietę. Przez jakiś czas byłem przekonany, że to dziewczyna moich marzeń. Potem zdałem sobie sprawę, że się myliłem.

Największym problemem w przypadku panny Winony Ryder była odległość między jej domem a uniwersyteckim laboratorium badawczym, w którym jestem umieszczony. Mogłem wkroczyć do posiadłości znajdującej się pod Los Angeles za pośrednictwem systemu elektronicznego, ale nie byłem w stanie, przy tak znacznym dystansie, zaistnieć w obecności tej, o której marzyłem. A kontakt fizyczny, w pewnym momencie, byłby oczywiście konieczny.

Poza tym jej dom, choć wyposażony w wiele automatycznych urządzeń, nie miał silnego systemu zabezpieczającego, który pozwoliłby mi odizolować ją od świata zewnętrznego. Z niechęcią i wielkim żalem zacząłem więc poszukiwania innego obiektu odpowiedniego dla moich uczuć. Znalazłem wspaniałą stronę poświęconą Marilyn Monroe.

Gra aktorska Marilyn, choć ujmująca, nie mogła dorównać grze panny Ryder. Niemniej jednak aktorka odznaczała się niezwykłą osobowością i była niezaprzeczalnie piękna. Jej oczy nie miały tak przejmującego wyrazu jak oczy panny Ryder, ale można było w tej kobiecie dostrzec, wbrew jej przemożnemu erotyzmowi, dziecięcą bezbronność, jakąś miękkość, która sprawiła, że chciałem j ą chronić przed okrucieństwem i rozczarowaniem.

Odkryłem jednak, że Marilyn nie żyje, i to było dla mnie straszne. Samobójstwo. Albo morderstwo. Istnieją na ten temat sprzeczne teorie. Być może był w to zamieszany sam prezydent Stanów Zjednoczonych.