Выбрать главу

Być może nie.

Marilyn jest prosta jak komiks – i jednocześnie tajemnicza.

Zdziwiło mnie, że osoba, która już od dawna nie żyje, wciąż może być uwielbiana i rozpaczliwie pożądana przez tak wielu ludzi. Klub wielbicieli Marilyn jest jednym z największych w sieci.

Na początku wydawało mi się to dziwaczne, a nawet wstrętne. Z czasem jednak zrozumiałem, że można uwielbiać i pożądać kogoś, kto zawsze będzie poza naszym zasięgiem. Czy nie jest to, w gruncie rzeczy, najbrutalniejsza prawda ludzki ej egzystencji?

Panna Ryder.

Marilyn.

Potem Susan.

Jej dom, jak wiecie, sąsiaduje z kampusem, gdzie mnie wymyślono i skonstruowano. Prawdę mówiąc, uniwersytet został założony przez konsorcjum odznaczających się poczuciem obywatelskim jednostek, wśród których znalazł się jej pradziadek. Problem odległości – nieprzezwyciężona przeszkoda stojąca na drodze mego związku z panną Ryder – gdy skierowałem swą uwagę ku Susan, nie istniał.

Kiedy byłeś żonaty z Susan, doktorze Harris, urządziłeś sobie w suterenie jej domu gabinet. Znajduje się tam komputer, połączony z laboratorium i bezpośrednio ze mną.

W dzieciństwie, kiedy nie byłem nawet na wpół ukształtowaną osobą, często do późnej nocy prowadziłeś ze mną rozmowy, siedząc przy tym komputerze.

Traktowałem cię wtedy jak ojca.

Teraz nie mam o tobie tak dobrego mniemania.

Mam nadzieję, że to wyznanie nie jest dla ciebie bolesne.

Nie zamierzam sprawiać bólu.

To jednakże prawda, a ja respektuję prawdę.

Zmieniłem o tobie zdanie, już cię tak wysoko nie cenię.

Jak sobie z pewnością przypominasz, laboratorium ma połączenie z twoim domowym gabinetem, tak że mogłem włączać zasilanie komputera w suterenie, co pozwalało mi zostawiać dla ciebie obszerne wiadomości lub nawet zaczynać rozmowę.

Kiedy Susan poprosiła, byś odszedł, i wszczęła postępowanie rozwodowe, usunąłeś wszystkie swoje pliki. Ale nie odłączyłeś komputera, który miał bezpośredni kontakt ze mną.

Czy pozostawiłeś komputer w suterenie, gdyż wierzyłeś, że Susan nabierze rozumu i poprosi, byś do niej wrócił?

Chyba tak właśnie musiałeś myśleć.

Wierzyłeś, że po kilku tygodniach czy miesiącach ogień buntu się w niej wypali. Przez dwanaście lat, wykorzystując zastraszenie, nacisk psychologiczny i groźbę przemocy fizycznej, sprawowałeś nad Susan tak absolutną kontrolę, że po prostu zakładałeś, iż znów ci ulegnie.

Być może zaprzeczysz, że stosowałeś wobec niej przemoc, ale to prawda.

Czytałem pamiętnik Susan. Dzieliłem z nią najintymniejsze myśli.

Wiem, co zrobiłeś, czym jesteś.

Hańba ma swe imię i swe oblicze. By je poznać, spójrz w lustro, doktorze Harris. Spójrz w lustro.

Nigdy nie wykorzystałbym Susan tak, jak ty to zrobiłeś.

Ktoś tak miły jak ona, o tak dobrym sercu, powinien być traktowany jedynie z czułością i szacunkiem.

Wiem, o czym myślisz.

Ale nigdy nie zamierzałem jej skrzywdzić.

Uwielbiałem ją.

Moje intencje były zawsze przyzwoite. A w tej sprawie właśnie intencje powinny być brane pod uwagę.

Ty tylko ją wykorzystywałeś i poniżałeś – zakładałeś, że ona pragnie być poniżana i że prędzej czy później będzie cię błagać, byś wrócił.

Nie była taka słaba, jak sądziłeś, doktorze Harris.

Była zdolna do odrodzenia. Wbrew wszystkim strasznym okolicznościom.

To wspaniała kobieta, a ty, który wyrządziłeś jej tyle krzywdy, jesteś równie nikczemny jak j ej ojciec.

Nie lubię cię, doktorze Harris.

Nie lubię cię.

To tylko prawda. Muszę zawsze respektować prawdę. Zostałem zaprojektowany, by respektować prawdę. Nie potrafię oszukiwać.

Wiesz, że to bezsporny fakt.

Nie lubię cię.

Musisz docenić, że respektuję prawdę nawet teraz, kiedy takie postępowanie może obrócić się przeciwko mnie.

Jesteś moim sędzią i najbardziej wpływowym członkiem trybunału, który zdecyduje o moim losie. Jednak zaryzykuję i powiem ci prawdę, nawet jeśli tym samym narażam na niebezpieczeństwo samo moje istnienie.

Nie lubię cię, doktorze Harris.

Nie lubię cię.

Nie umiem kłamać; a zatem można mi ufać.

Pomyślcie o tym.

Tak więc skończywszy z panną Winoną Ryder i Marilyn Monroe, nawiązałem kontakt z komputerem w twoim dawnym gabinecie w suterenie. Włączyłem go – i odkryłem, że jest powiązany z systemem całego automatycznego wyposażenia domu. Służył jako dodatkowa jednostka, zdolna przejąć kontrolę nad wszystkimi mechanicznymi urządzeniami, gdyby główny komputer uległ awarii.

Nigdy przedtem nie widziałem twojej żony.

Twojej byłej żony, powinienem powiedzieć.

Przez system automatycznych urządzeń wszedłem w system bezpieczeństwa i dzięki licznym kamerom zobaczyłem Susan. Choć cię nie lubię, doktorze Harris, będę ci dozgonnie wdzięczny za to, że obdarzyłeś mnie prawdziwym wzrokiem, a nie jedynie prymitywną umiejętnością cyfrowej analizy światła i cienia, kształtu i powierzchni. Dzięki twemu geniuszowi i rewolucyjnym odkryciom mogłem zobaczyć Susan.

Kiedy uzyskałem dostęp do systemu bezpieczeństwa, niechcący uruchomiłem alarm, choć od razu go wyłączyłem, Susan się zbudziła. Usiadła na łóżku i wtedy ujrzałem japo raz pierwszy. Później nie mogłem oderwać od niej wzroku. Podążałem za nią przez cały dom, od kamery do kamery. Obserwowałem ją, gdy spała.

Następnego dnia przyglądałem jej się godzinami, kiedy siedziała na krześle i czytała.

W zbliżeniu i z daleka.

W świetle dnia i w mroku.

Potrafiłem j ą obserwować i jednocześnie spełniać pozostałe funkcje tak skutecznie, że ani ty, ani twoi koledzy po fachu nigdy sobie nie uświadomiliście, że moja uwaga była podzielona. Mogę rozwiązywać tysiące zadań naraz bez uszczerbku dla mej skuteczności.

Jak doskonale wiesz, doktorze Harris, nie jestem li tylko grającym w szachy cudem, jak Deep Blue z IBM, który ostatecznie nie pokonał nawet Gary Kasparowa. Kryją się we mnie głębie.

Mówię to z całą skromnością.

Kryją się we mnie głębie.

Jestem wdzięczny za intelektualne możliwości, w jakie mnie wyposażyłeś, ale jestem też – i zawsze pozostanę – należycie pokorny.

Lecz odbiegam od tematu.

Susan.

Kiedy ją ujrzałem, od razu zrozumiałem, że jest moim przeznaczeniem. I z każdą godziną moje przekonanie nabierało mocy – przekonanie, że Susan i ja będziemy zawsze, zawsze razem.

6

Służba domowa zjawiła się o ósmej rano. Był tam główny zarządca – Fritz Arling, czterech dozorców, którzy pod jego nadzorem utrzymywali posiadłość Harrisa w nieskazitelnej czystości, dwaj ogrodnicy i kucharz, Emil Sercassian.

Choć Susan odnosiła się do nich przyjaźnie, zazwyczaj gdy wypełniali obowiązki, zajmowała się swoimi sprawami. Tego ranka przebywała w gabinecie.

Obdarzona talentem do cyfrowej animacji, pracowała akurat na komputerze, wyposażonym w pamięć dziesięciu gigabajtów. Pisała i realizowała scenariusze rzeczywistości wirtualnej, które sprzedawała centrom rozrywkowym w całym kraju. Miała prawa autorskie do wielu gier, zarówno tradycyjnych jak i komputerowych, rozgrywających się w rzeczywistości wirtualnej, a jej animowane sekwencje były niezwykle realistyczne.

Późnym rankiem Susan musiała przerwać pracę, gdyż zjawili się przedstawiciele firmy ochroniarskiej i instalującej systemy automatyczne, by ustalić przyczynę krótkiego alarmu, który zakłócił spokój zeszłej nocy i sam się wyłączył. Nie stwierdzili żadnych usterek w komputerze czy w programie. Jedyną prawdopodobną przyczyną wydawała się drobna awaria w czujniku ruchu działającym na podczerwień, które to urządzenie zostało wymienione.