— Ecopoesis — powiedział. — Mamy już biosferę. A to jest wszystko, czego nam potrzeba. Piękny świat.
Na zewnątrz popękany krajobraz migał w zimnym porannym świetle. Z powodu obecności milionów małych zagonów trawy, mchu i porostów wciśniętych między skały zbocza Tyrrheny miały ciemny odcień koloru khaki. Pasażerowie patrzyli na nie w milczeniu. Nadia poczuła oszołomienie, próbując myśleć o całej sytuacji, jednocześnie nie mieszając ze sobą wszystkich faktów. Jej myśli były zamazane jak powodziowy krajobraz w kolorach rdzy i khaki…
Popatrzyła na otaczających ją ludzi i doznała wrażenia, jak gdyby w jej wnętrzu przekręcił się jakiś kluczyk. Jej oczy ciągle były suche i kłuły, ale Nadia nie czuła się już śpiąca. Napięcie w żołądku złagodniało po raz pierwszy od dnia, w którym wybuchło powstanie. Oddychała swobodnie. Patrzyła na twarze przyjaciół: Ann ciągle była na nią rozgniewana, Maja ciągle rozgniewana na Kojota, wszyscy wymęczeni, brudni, tak czerwonoocy jak małe czerwone ludziki — ich tęczówki przypominały odłamki kamieni półszlachetnych, jaskrawe w nabiegłych krwią oprawkach. Nadia usłyszała własne słowa:
— Arkady byłby z tego zadowolony.
Pozostali popatrzyli na nią z zaskoczeniem. Uświadomiła sobie, że nigdy nie wspominała dawnego towarzysza swego życia.
— Simon też — dodała Ann.
— I Aleks.
— I Sasza.
— I Tatiana…
— I wszyscy nasi drodzy zmarli — podsumował szybko Michel, zanim lista zrobiła się zbyt długa.
— Ale nie Frank — mruknęła Maja. — Franka z pewnością strasznie wkurzałoby to wszystko.
Roześmiali się, a Kojot oświadczył:
— Amy mamy ciebie, żebyś kontynuowała tę tradycję, co?
Parsknęli śmiechem, zwłaszcza kiedy Maja pogroziła Kojotowi palcem.
— A John? — spytał Michel, odsuwając ramię Mai i kierując do niej pytanie.
Maja uwolniła ramię, ciągle potrząsając palcem w kierunku Kojota.
— John z pewnością nie płakałby nadaremnie i nie przejmowałby się Ziemią, jak gdybyśmy nie potrafili bez niej wyżyć! John Boone byłby dzisiaj zachwycony!
— Powinniśmy o tym pamiętać — powiedział szybko Michel. — Powinniśmy myśleć o tym, jak postąpiłby John.
Kojot uśmiechnął się szeroko.
— Biegałby w tę i z powrotem po pociągu i czułby się świetnie. Byłby w świetnym humorze. Przez całą drogę do Odessy trwałoby przyjęcie. Muzyka, tańce i tak dalej.
Popatrzyli po sobie.
— No i? — spytał Michel.
Kojot zrobił ruch do przodu.
— Nie wygląda na to, żeby tamci rzeczywiście potrzebowali naszej pomocy.
— Mimo to… — powiedział Michel.
Ruszyli więc ku przodowi pociągu.
Podziękowania
Pragnę podziękować: Lou Aronice, Victorowi R. Bakerowi, Paulowi Birch, Donaldowi Blankenship, Michaelowi H. Carrowi, Peterowi Ceresole, Robertowi Craddockowi, Martynowi Foggowi, Jennifer Hershey, Fredericowi Jamesonowi, Jane Johnson, Damonowi Knight, Aleksandrowi Korzeniewskiemu, Christopherowi McKay, Beth Meacham, Rickowi Millerowi, Lisie Noweli, Stephenowi Pyne, Gary’emu Snyderowi, Luciusowi Shepardowi, Ralphowi Vicinanzy i Tomowi Whitemore.
Specjalne podziękowania składam po raz kolejny Charlesowi Sheffieldowi.