Выбрать главу

— Jesteśmy wdzięczne. Ponieważ na mapie jest tu tylko pustka, przypuszczam, iż dzięki swej wyższej wiedzy dowiedziałaś się o istnieniu tam nowego lądu. Lądu bez miast, bez Yilanè, a przeto to ziarno jest ziarnem miasta, z którego wyrośnie nasz gród.

— Dokładnie tak — powiedziała ostro Ambalasei, odkładając ziarno i mapę z niepotrzebną gwałtownością. Na piersi wystąpiły jej barwne cętki. — Masz pierwszorzędny umysł, Enge, czekam na okazję, by go okpić.

Nie dodała już, że się jej teraz to nie udało, Enge też o tym nie wspomniała, wyrażając w zamian wdzięczność i zgodę. Stara uczona miała swoje narowy, była wybuchowa, ale trzeba pozwolić jej na wszelkie dziwactwa za to, co dla nich zrobiła.

— Czy wolno poprosić o dalsze informacje na temat naszego celu, by czerpać radość z poznania pracy mózgu tak nieskończonej objętości?

— Wolno. — Z piersi Ambalasei zniknęły barwy, gdy przyjęła to, co się jej należało. — Patrz uważnie i ucz się. Siła, szerokość, temperatura prądów tych rzek na morzu, są podane na tej mapie jako wskazówka dla potrafiących je zrozumieć. Jestem oczywiście między nimi. Nie wejdę w szczegóły, nie zrozumiałabyś ich, przedstawię ci tylko moje wnioski. Nie ma tam małej wysepki czy ciągu wysp, ale wielki ląd, którego wymiary poznamy po dotarciu do niego. Leży na południe od Alpèasaku, co oznacza, iż będzie tam cudowne ciepło. Czy znasz nazwę tego nowego lądu, Enge?

— Znam — odpowiedziała mocno.

— No to nam powiedz — powiedziała Ambalasei z nieopanowanym ruchem przyjemności.

— Nazywa się Ambalasokei, bo w jutrze jutra, dopóki Yilanè będą rozmawiały z sobą, powtarzać będą imię tej, która przyniosła życie do tego dalekiego, nieznanego miejsca.

— Dobrze uzasadnione — powiedziała Ambalasei, a Enge wyraziła zgodę z kontrolerami wzmocnienia. — Teraz odpocznę i nabiorę siły. Będziecie oczywiście potrzebować mych wskazówek, dlatego nie wahajcie się przed obudzeniem mnie, choćby sprawiało wam to trudności.

Wieści o rozmowie rozeszły się szybko, wzbudzając wielkie poruszenie. Córy Życia naciskały Enge, by odsłoniła znaczenie odkryć Ambalasei. Uczyniła to, stanąwszy w słupie światła padającym z otwartej płetwy, tak iż wszystkie mogły ją słyszeć.

— Ugunenapsa, nasza nauczycielka, powiedziała nam, że najsłabsza jest nasilniejszą, najsilniejsza najsłabszą. Przypowieść ta ma nas nauczyć, że życie tworzy jedność, wskazać, że życie mokrej-jeszcze-od-oceanu fargi jest dla niej równie ważne, co dla eistai jej życie. Ugunenapsa powiedziała to bardzo dawno, lecz ta wieczna prawda dziś znowu do nas dotarła. Ambalasei, choć nie jest jeszcze Córą Życia, dzięki naukom Ugunenapsy wyprowadziła nas z uwięzienia i wiedzie teraz do nowego świata, gdzie wzniesiemy miasto — nasze miasto. Pochylcie głowy przed mocą tej myśli. Miasto bez kary za poglądy. Miasto bez śmierci. Miasto, w którym będziemy mogły razem dorastać i się uczyć, przyjmować fargi, by w nim dorastały i uczyły się od nas. Powiedziałam z wdzięczności, nie wahając się nawet przez chwilę, że ląd, na którym powstanie to miasto, będzie się nazywał Ambalasokei.

Słuchaczki przeszła wspólna fala uczuć, fala zgody wygięła jednocześnie ich ciała, jak wiatr gnie pole zboża. Były jednej myśli.

— Teraz odpoczniemy, bo po przybyciu czeka nas wiele pracy. Elem potrzebuje pomocy przy prowadzeniu uruketo, dlatego wszystkie o odpowiednich umiejętnościach czy chęci ulżenia jej powinny pójść okazać gotowość i współpracę. Reszta uporządkuje swe umysły i przygotuje się na to, co ma nastąpić.

Ambalasei, jak zwykle w jej wieku, przespała większość rejsu, choć zrobiła taić tylko ona. Dla Cór Życia wszystko było zbyt nowe, zbyt podniecające, bo po raz pierwszy znalazły się razem, nie groziły im prześladowania czy szyderstwa. Mogły mówić otwarcie o swych wierzeniach, dyskutować o nich i szukać porady u tych, których jasność umysłu doceniały. Każdy nowy dzień zbliżał je do radosnej rzeczywistości, ich nowego życia.

Zgodnie z instrukcjami nie niepokoiły Ambalasei, dopóki nie osiągnęły prądu odciągającego ze szlaku, który po minięciu Marunie i Alakas-aksehent doprowadziłby je do głównego lądu Gendasi*. Po napiciu się zimnej wody i zjedzeniu odrobiny mięsa wstała i wspięła się powoli na wierzchołek płetwy uruketo. Czekające tam Elem i Enge wyraziły pełne szacunku powitanie.

— Ciepło — powiedziała Ambalasei, zwężając oczy w jaskrawym słońcu do pionowych szparek i wyrażając kontrolery zadowolenia i wygody.

— Jesteśmy tutaj — powiedziała Elem, wskazując kciukiem na mapie pozycję. — Wody są bogate w życie i pewne nieznane ryby ogromnych rozmiarów.

— Nieznane może wam i innym o ograniczonej wiedzy, lecz dla mnie ocean nie ma tajemnic. Czy złapałyście któraś z tych nieznanych ryb?

— Są smaczne — Elem wyraziła zadowolenie z jedzenia. Ambalasei natychmiast pokazała niechęć-wobec-żarłoczności i pierwszeństwo wiedzy.

— Najwięcej myślicie o swym brzuchu, a najmniej o mózgu — powiedziała gniewnie. — Nim pożrecie wszystkie dane naukowe tego oceanu, przynieście mi jakiś okaz.

Ryba, rzeczywiście, robiła wrażenie, była przezroczysta, smukła, o zielonych płetwach, po rozciągnięciu okazało się, że jej długość równa się wysokości Yilanè. Ambalasei rzuciła jedno spojrzenie i wyraziła niechęć-wobec-ignorancji i wyższość-wiedzy.

— Ryba, akurat! Czy tylko ja mam oczy do patrzenia, mózg do myślenia? Nie bardziej ryba niż ja. To węgorzyk. Po waszym gapieniu się poznaję, że to określenie nic wam nie mówi. Węgorzyki są larwami węgorzy — może je chociaż znacie?

— Bardzo smaczne — powiedziała Enge, wiedząc, że wywoła to dalszą ironię ze strony uczonej, w której niewątpliwie się lubowała.

— Smaczne! Znów trawienie, a nie rozumowanie! Trudno mi uwierzyć, że należycie do mego gatunku. Po raz kolejny wypełnię wasze puste mózgi nowymi informacjami. Czy wiecie, że największe znane węgorzyki nie są dłuższe od najmniejszego pazura mej stopy? Musicie za to wiedzieć, że dojrzałe węgorze osiągają znaczne i — powiem to za was — jadalne rozmiary.

Enge spojrzała na wijącego się wolno węgorzyka i przekazała pragnienie informacji wraz z rosnącm zdumieniem.

— Oznacza to, że formy dorosłe będą gigantyczne!

— W istocie. Stanowi to dalszy dowód, że jest tam nieznany ląd, bo węgorze tej wielkości były zupełnie nieznane — aż dotąd.

Po kilku dniach Ambalasei kazała sobie przynieść próbki wody morskiej. Yilanè zeszła po płetwie na szeroki grzbiet uruketo i zanurzyła przezroczysty pojemnik w łamiących się u jej stóp falach. Ambalasei uniosła go przed oczy, przyjrzała mu się badawczo i przyłożyła do ust. Elem okazała zagrożenie, wiedziała, że picie wody morskiej może spowodować odwodnienie i śmierć.

— Cieszy mnie twoja troska — powiedziała Ambalasei — ale jest źle trafiona. Spróbuj sama.

Elem z oporami łyknęła z pojemnika, potem wyraziła wstrząs i zdumienie. Ambalasei potwierdziła jej doznanie.

— Tylko wielka rzeka, większa od wszystkich znanych nam dotąd, może zanieść tak daleko od ujścia słodką wodę. Czuję, że znajdujemy się na progu wielkiego odkrycia.

Następnego dnia zauważyły bardzo liczne ptaki morskie, pewny dowód bliskości lądu. Wkrótce spostrzegły unoszące się w wodzie rośliny, które nie były już tak przejrzyste i czyste jak na środku oceanu. Ambalasei wzięła ich próbki do zbadania, nim wygłosiła następne stwierdzenie.