Milczenie.
Dzienne światło nie bardzo docierało do wnętrza, dom był zresztą ciemny sam w sobie. Meble i dywany miały wyblakłe barwy, w kątach czaiły się cienie. Wydawało się, że na górze jest odrobinę jaśniej, ale Sissi widziała tylko kawałek balustrady. Stary, wielkopański dom był bardzo pięknie i elegancko urządzony.
Co tam, w takich starych domach zawsze coś skrzypi i trzeszczy, pomyślała, próbując dodać sobie odwagi. Mimo to wciąż siedziała na kanapie, bo nie była w stanie się poruszyć.
Jakiś cień padł na schody w górnej części. Bardzo duży cień!
Serce Sissi załomotało. Zapomniała, że powinna oddychać.
Drzwi? Jak daleko do wyjścia?
W chwili, gdy już miała zerwać się z kanapy i w panice dopaść wyjścia, odezwał się głos. Ostry, niski, ponury.
– Sissi. Ja nie mogę zejść na dół. Nie wolno mi.
– Ale… Miguel? – spytała oszołomiona. – To naprawdę ty?
Głębokie westchnienie.
– Stałem się znowu Tabrisem. Już nie wrócę do postaci człowieka – Miguela.
Sissi podjęła decyzję.
– Ja przyjdę do ciebie na górę.
– Nie! To zbyt niebezpieczne! Pożądam cię tak strasznie, jestem bliski szaleństwa, na pewno nie potrafiłbym się powstrzymać. Stałem i patrzyłem na ciebie, kiedy spałaś. Muszę wracać, nie chcę wyrządzić ci krzywdy.
– Najpierw jednak porozmawiajmy – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał jak najspokojniej.
– Dobrze. – Zabrzmiało to po prostu beznadziejnie, Sissi poczuła ból w sercu.
– Co się z tobą działo? – spytała. Tabris opowiedział.
– Ale ja nie jestem zły – zakończył bezradnie.
– Wiem – potwierdziła Sissi. – Cholerna Urraca, czy ona nie mogła tego zrobić porządnie? Definitywnie zmienić cię w człowieka? Nie, mój najdroższy, ty nie popełniłeś żadnego błędu przez to, że postanowiłeś latać. Akurat wtedy mogłeś to zrobić i potem znowu zostać Miguelem. To wszystko przez Urracę… – Zamilkła na chwilę. Gdzie ona już słyszała te słowa? Po chwili jednak mówiła dalej: – Moim zdaniem błąd polega na tym, że chciałeś wrócić do Ciemności. Wprawdzie na krótko, ale jednak.
– Ja też tak myślę. To było głupie z mojej strony. Zniszczyłem wszystko, co mogliśmy oboje stworzyć. Kocham cię, Sissi. Tak bardzo cię kocham. Myślałem, że ta miłość należy tylko do tego, co we mnie jest Miguelem. Ale nie, jako Tabris kocham cię tak samo…
– Dobrze o tym wiem – szepnęła z czułością. – Wiedziałam już wtedy, kiedy spłynąłeś na skrzydłach do starego kościoła w dolinie. I ja też kocham w tobie obu, i Miguela, i Tabrisa.
– Naprawdę? Zrobiło mi się teraz gorąco, od serca aż do żołądka. Niżej też, ale o tym muszę zapomnieć. Sissi, ja nie mam już ochoty być Tabrisem. Chcę na zawsze zmienić się w Miguela. To, co się stało, to katastrofalny krok wstecz.
Sissi zgadzała się z nim, ale nie chciała tego głośno mówić.
– Powiedz mi, dlaczego przyszedłeś tutaj?
– Jestem strasznie głodny. Zamierzałem tu zamieszkać i szukać jedzenia gdzieś w pobliżu. Nocami.
– Rozumiem. – Sissi roześmiała się. – Myślałam, że to moje pragnienie cię tu sprowadziło.
Opowiedziała mu o swoim śnie i o gryfie i śmiali się oboje.
– O mało o czymś nie zapomniałam, Miguelu, mam dla ciebie pieniądze na jedzenie. Od Pedra i Gudrun. No i kupiłam telefon komórkowy. Będziemy mogli utrzymywać ze sobą kontakt, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy. Hej, jesteś tam jeszcze? Tak nagle umilkłeś.
– Po prostu się zamyśliłem. To miło z waszej strony, ale jak ja coś kupię?
– No tak, masz rację, ja myślałam po prostu o Miguelu.
Zgodzili się, że gdy tylko sklepy zostaną otwarte, Sissi zrobi dla niego zakupy na kilka dni. Później próbowali zorganizować jakoś inne sprawy. Sissi położyła telefon komórkowy wysoko na schodach. Och, tak strasznie chciała wejść jeszcze wyżej, zobaczyć go, objąć…
Nie, tego akurat nie wolno!
Potem Sissi wyjęła własny telefon i uczyła Tabrisa, jak ma się posługiwać nowym dla niego urządzeniem. Dzwonili do siebie nawzajem i ćwiczyli się w tego rodzaju rozmowach, ich miłosne wyznania stawały się coraz gorętsze, takie namiętne, że natychmiast trzeba było przestać. W przeciwnym razie bowiem zlekceważyliby dzielące ich schody, by się spotkać i ugasić trawiący ciała erotyczny pożar.
– Sissi, uciekaj i zamknij się w tamtym pokoju! – wysyczał Tabris.
Ona usłyszała jego kroki na schodach, więc posłuchała natychmiast. Dopadła do drzwi bocznego pokoju i zamknęła się od środka. Pokój był niewielki, ale też elegancko urządzony.
Sissi opadła na małą kanapkę i mocno zaciskała uda. Słyszała, że Tabris dobija się do drzwi, tłucze w nie pięściami, kopie, szarpie za klamkę w desperacji, a potem… potem odgłosy świadczyły, że musiał sam ugasić swoją żądzę, wobec tego i ona postąpiła tak samo, bowiem myśl o nim za tymi drzwiami doprowadzała ją do szaleństwa.
Oboje byli świadomi tego, że to drugie mu towarzyszy, i była to myśl wyzwalająca, i pod względem psychicznym, i fizycznym.
Ale to połowiczne wyzwolenie. Chcieli być razem, patrzeć na siebie, czuć nawzajem swoją bliskość i zespolenie…
Sissi przerażona powstrzymała swoje pragnienia.
Pomyślała o Tabrisie, nie o Miguelu.
11
Uspokajali się z wolna. Zmęczeni. Wyciszeni.
– To powinno zostać naszą tajemnicą, Tabris – powiedziała Sissi cicho, podnosząc się z kanapki.
– Dobrze – odparł niewyraźnie.
Potem próbowała mu wytłumaczyć, jak się ładuje baterie telefonu komórkowego, ale dygotała tak, że dzwoniła zębami.
Tabris wrócił na górę schodów i Sissi mogła opuścić pokój.
Nogi się pod nią uginały, kiedy szła ku drzwiom.
Co ja zrobiłam? myślała wstrząśnięta. Ale to było takie cudowne! Nie jestem już przecież dziewicą, ale czegoś takiego jak to nigdy nie doświadczyłam.
A w końcu… przecież nic nie było.
To jednak nieprawda. Istniało między nimi takie intensywne porozumienie, ścisły związek mimo dzielących ich drzwi, Sissi wiedziała, że jest bardzo kochana, chociaż nie mogła się do niego przytulić, ich ciała nie mogły się złączyć. Brzmi to może jak paradoks, ale tak po prostu sprawy wyglądały.
Ręka otwierająca drzwi drżała.
Jego tam nie było. Sissi pragnęła poczuć obejmujące ją męskie ramię, pragnęła oprzeć głowę na jego piersi i wiedzieć, że to Miguel, nie Tabris.
Czy naprawdę właśnie tego chciała?
Ostatnie wydarzenie wzbudziło w niej niepewność.
Pokazało jej inną stronę demona, o której przedtem nie chciała nawet słyszeć. Tabris przeniósł na nią swoją ogromną erotyczną siłę, którą być może już do końca życia będzie porównywać z oddziaływaniem innych mężczyzn, nawet z Miguelem. Ta myśl ją przerażała.
Kiedy znowu znalazła się w hallu, wzrok jej padł na coś błyszczącego na kanapie, gdzie spędziła noc.
Zdumiona podeszła bliżej. Co by to mogło być?
Gryf!
Słowa szeptane we śnie: „To moja wina. Nie zasłużyliście sobie na to. Ty wiesz, co należy zrobić”.
– Tabris!
Natychmiast doskoczył do balustrady i zawołał:
– Tak? Coś się stało?
Sissi odwróciła się i uniosła amulet, poczuła nieoczekiwane szczęście, że znowu go widzi, jakby spotkała dobrego przyjaciela, o którym myślała, iż utraciła go bezpowrotnie.
– Chyba mój sen był proroczy.
– Co masz na myśli?
– Znalazłam gryfa. To ten sam gryf Kantabrii, który utraciłam w grocie. Wiesz, Unni też odzyskała swojego gryfa, kiedy był jej potrzebny. Dostała go od Urraki. Dzisiaj w nocy była u mnie Urraca. Powiedziała, że popełniła błąd. I że my sobie na to nie zasłużyliśmy. Uważam, że miała na myśli przede wszystkim ciebie. Bo uznała, że latanie to nie jest niebezpieczna umiejętność, nie pomyślała jednak, że ta umiejętność odnosi się tylko do Tabrisa. Miguel tego nie potrafi. Tak sądzę.