Młodzieńcza para podeszła do Unni i powitała ją bardzo uprzejmie. Natychmiast poczuła do obojga zaufanie. Prosili, by za pół godziny przyszła do biura, gdzie wspólnie opracują program jej pobytu.
Przyszła też Sissi i Unni ją przedstawiła. Tak, wiedzieli już o jej przyjeździe.
Oboje jednak unieśli brwi, widząc, jaka to wysportowana osoba. Zastanawiali się pewnie, co chciałaby poprawić dzięki pobytowi w zakładzie, ale witali ją również serdecznie, bez żadnych uwag.
– No więc, jak panie wiecie, prowadzimy tutaj sześciotygodniowe kuracje – powiedziała pani Birgit Falk, która siedziała przy biurku. Jej mąż dekoracyjnie zasiadł na krawędzi tegoż biurka.
Unni uniosła dłoń, żeby jej przerwać.
– Myślę, że dla mnie to trochę za długo. Jestem w ciąży i…
Gospodarze wymienili spojrzenia.
– W ciąży? – spytał mężczyzna. – Jak długo?
– Nieco ponad czwarty tydzień. Byłoby jednak dobrze, żebym nie brała udziału w bardziej męczących ćwiczeniach…
– Masz rację, droga Unni – rzekła Birgit Falk. – Tydzień to dla ciebie więcej niż dość. Jeśli jednak chodzi o Sissi…
– Ja przejdę całą kurację – wtrąciła Sissi stanowczo. – Muszę odzyskać formę. W ciągu ostatniego roku prowadziłam bardzo siedzący tryb życia.
I to było chyba największe kłamstwo, jakie Sissi wygłosiła w minionym roku. Była też wspaniale opalona, podobnie jak Unni. Hmm!
Po południu był trening na basenie. W nim Unni mogła uczestniczyć i tam w końcu zdołała, pośród śmiechów i chlapania wodą, zamienić parę słów z Hege.
Poinformowała przyjaciółkę, że Sissi również przyjechała, żeby jej pomóc, i zapytała, czego Hege się tak boi.
– Ktoś mnie śledzi – wyjaśniła tamta. – I ktoś coś ze mną robił, nie wiem, co to było, ale widziałam też rzeczy, których nie rozumiem. Chcę wracać do domu!
– Jak długo tu jesteś?
– Trzy tygodnie. Ale nie pozwalają mi wyjechać. Więcej nie zdążyły sobie powiedzieć.
Unni jednak była bardziej czujna, kręcąc się po tym z pozoru idyllicznym małym raju.
Tylko gdzie się podziewa Jordi? Czyżby teraz intuicja kompletnie ją zawiodła? Może to miejsce wcale nie jest dla niego interesujące? Co więc ona ma tu do roboty?
No tak, ma pomagać Hege.
Ale przeciwko czemu? Najlepiej byłoby, niezależnie od okoliczności, zabrać ją stąd, ale czyż Hege nie mówiła, że wszystkie drzwi są pozamykane? A w ogrodzeniu na tyłach domu Unni widziała kilka stróżujących psów. Chyba niełatwo będzie wyrwać stąd koleżankę.
W każdym razie zorganizowanie ucieczki przedstawiało się jako przedsięwzięcie niemożliwe. Może uda się przemówić gospodarzom do rozsądku? Skoro gość nie chce kontynuować kuracji, to chyba trzeba mu pozwolić wyjechać?
Normalnie tak jest.
Unni zauważyła, że jeden z urodziwych młodych chłopców kokietuje Sissi.
Tam nic nie zwojujesz, mój przyjacielu, myślała. Nie wyobrażaj sobie, że mógłbyś konkurować z Miguelem!
Żeby tylko Jordi tu był!
26
– Znalazłaś sobie wielbiciela – uśmiechnęła się Unni, gdy razem z Sissi wracała z basenu korytarzem pomalowanym na zielono, żółto i biało, który prawdopodobnie miał przywodzić na myśl „wieczną zieleń”.
– Phi! – prychnęła Sissi. – Nie interesują mnie takie typy, trzymam ich przynajmniej na odległość wyciągniętego ramienia.
– Wierzę ci. Czy zostałaś już poddana krzyżowemu ogniowi pytań w biurze?
Rozmawiały cicho. Choć na korytarzu panował ożywiony ruch, nikt im nie przeszkadzał.
– O tak – potwierdziła Sissi. – Krzyżowy ogień pytań to dobre określenie. Musiałam im oddać wszystkie lekarstwa, jakie przy sobie miałam, choć miałam niewiele, żądali nawet pigułek antykoncepcyjnych. Pigułki antykoncepcyjne? – spytałam. – Musiałabym najpierw znaleźć sobie kochanka. Czy to znaczy, że go nie masz? – spytał pan Falk, jakoś tak z lekka uwodzicielsko, wiesz. O ile wiem, to nie – odparłam. Wtedy żona jakby się zaniepokoiła i powiedziała: – Wybacz, że jesteśmy trochę niedyskretni, ale środki antykoncepcyjne są wyjątkowo niebezpieczne w powiązaniu z kuracją, jaką masz tutaj przejść.
– Boże drogi! – zawołała Unni. – A cóż to za końska kuracja?
– Pewnie się niedługo przekonamy. Czy Hege to ta słodka biedaczka, która wygląda jak siedem nieszczęść i przez cały czas rozgląda się lękliwie dookoła siebie?
– Tak, o właśnie tam idzie. Nie ma odwagi ze mną rozmawiać, ale prosi o pomoc. Ona twierdzi, że tutaj dzieją się jakieś dziwne rzeczy, tylko wciąż jeszcze się nie dowiedziałam, o co chodzi. Moim zdaniem tu wszystko robi dosyć normalne wrażenie.
Młoda rudowłosa dziewczyna, która, jak słyszały, ma na imię Charlotte, przepychając się podeszła do nich i szturchnęła Sissi w ramię.
– Ty, trzymaj się z daleka od Paula, zrozumiałaś? Ty go nie obchodzisz, nic a nic. On tylko chce wzbudzić we mnie zazdrość.
– Przepraszam, ale kto to jest Paul?
– Nie udawaj głupszej, niż jesteś! Dobrze widziałam, jak się do niego kleiłaś na basenie.
– A, to ten! Problem polega raczej na tym, że to on kleił się do mnie. Możesz go sobie zatrzymać, mnie on nie interesuje.
– Nie wmawiaj mi! Myślisz, że nie widziałam, jak pływałaś niczym wariatka, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę? Ale widzisz, mężczyźni nie lubią muskularnych dziewczyn. I wiedz, że nie jesteś ani trochę kobieca!
Sissi skwitowała wszystko pogardliwym prychnięciem.
Za swoje zachowanie na basenie bardzo szybko musiała ponieść karę. Jeszcze przed obiadem. Birgit Falk podeszła do niej i powiedziała:
– Widziałam, jak pływasz. Przemknęłaś przez cały basen niczym rekin szykujący się do ataku. Jesteś pewna, że potrzebujesz naszej kuracji?
Niech to licho, zaklęła w duchu Sissi. Że też ja zawsze muszę się popisywać! Głośno zaś odparła naiwnym tonem:
– Och, to takie przyjemne móc się w końcu rozruszać. Ale teraz bolą mnie wszystkie mięśnie! Nie jestem w takiej formie jak dawniej, o nie.
Wyraz twarzy pani Falk świadczy! dobitnie, że nie bardzo miałaby ochotę spotkać Sissi w dawnej formie. Gospodyni tego domu sprawiała wrażenie zmęczonej, choć zachowywała się równie uprzejmie jak zawsze.
– Męczące jest prowadzenie pensjonatu? – spytała Sissi współczująco.
– Domu zdrowia – poprawiła Birgit Falk automatycznie. – Nie, właściwie nie tak bardzo, ale dziś przed południem byłam na wycieczce z grupą gości i chyba sforsowałam kolano. Miałam kontuzję i teraz od czasu do czasu solidnie mnie boli.
– Mogę się tym zająć, jeśli pani chce – ofiarowała się Sissi. – Dużo wiem o sportowych kontuzjach. Rozumie pani, nikt nie choruje tyle co sport… co sportsmeni.
O mało nie powiedziała „sportowi obłąkańcy”, jak często określała samą siebie, ale zwątpiła, czy pani Falk zrozumie tego rodzaju poczucie humoru.
– Dziękuję, ale mamy lekarza, który da sobie z tym radę – rzekła Birgit Falk i poszła do innych gości.
Wielbiciel Sissi siedział z dwoma pozostałymi młodzieńcami, a wszyscy jak z obrazka, po prostu wymarzeni dla samotnych dziewcząt, które jedzą za dużo, bo w jedzeniu znajdują pociechę. A takich w pensjonacie było mnóstwo. W ciągu wieczoru Unni i Sissi rozmawiały z wieloma z nich i zauważyły, że w oczach świeżo tu przybyłych zapalają się gwiazdy na widok młodzieńców. Natomiast dziewczęta pełne urazy, jak Hege czy Charlotte, spędziły tu już więcej czasu.