– Może lekarz? – wykrztusiła Hege przerażona. Charlotte bez słowa wytrzeszczała oczy.
– Nie – powiedziała Unni. – I mam nadzieję, że go nie zabiłam. Trucizną przeznaczoną dla mnie. Uff, to potworne. Nie, ja sądzę, że to raczej Wężowe Oko.
Wyjaśniła im, kogo ma na myśli.
– To on! – wykrzyknęła Sissi. – Pozwólcie mi się nim zająć!
– Nie! – zaprotestował Miguel.
– Owszem, ja wiem, gdzie on jest. W saunie. Tam można od zewnątrz zamknąć drzwi w zamku. Tylko przekręcę klucz, a wy zajmiecie się najgorszym, to znaczy panią tego domu – zawołała i pobiegła.
Za drzwiami sali operacyjnej w dalszym ciągu słychać było dudnienie. Potem jednak wszystko ucichło.
– Czy to naprawdę są wampiry? – spytała Unni z niedowierzaniem.
– Nie – odparł Miguel. – Otrzymaliśmy raport Hege, to chyba jakiś rodzaj wilkołaków, chociaż nie zmieniają się w wilki. Ale to upiory. No właśnie, Jordi kiwa głową, mamy rację.
Sissi wróciła.
– Wężowe Oko siedzi pod kluczem. To zagrożenie na razie jest opanowane.
– Bardzo dobrze, Sissi – powiedział Jordi, a Miguel przetłumaczył jego słowa.
Unni stała zamyślona.
– Wilkołaki i ludzie – niedźwiedzie znani są z tego, że wyrywają z kobiet płody.
Za ich plecami rozległ się głos Birgit Falk. Najwyraźniej znalazła inne wyjście.
– Ale my to robimy o wiele ładniej i skuteczniej, prawda? – rzekła z nienawiścią.
Sissi spojrzała na jej napiętą twarz, jakby podciągniętą w górę przez zaczesane do tyłu włosy, i rzekła chłodno:
– Wiem, wy pozwalacie, by młode dziewczyny były uwodzone przez urodziwych młodzieńców” i żeby zachodziły z nimi w ciążę.
Pani Falk krzyknęła histerycznie:
– A co wy tutaj robicie? Kto wam pomógł wydostać się z wyspy?
– Nikt – odparła Sissi. – W takich sprawach radzimy sobie sami.
W to pani nie mogła uwierzyć. Bez łodzi? ™ dodatku suchą nogą, nie zamoczywszy nawet ubrań? Sissi mówiła dalej:
– Po sześciu tygodniach usuwacie ich płody i dzięki nim pozostajecie młodzi i piękni. W bliższe szczegóły nie chcę się wdawać. Ale nasza Hege, tu obecna, widziała to i owo na farmie.
Oczy gospodyni wpatrywały się w Hege z nienawiścią.
– Przestaniesz węszyć, ty smarkulo? Ale teraz będzie z tobą źle. Mój mąż się tobą zajmie!
Hege pobiegła do hallu, ścigana przez Birgit Falk. Reszta gnała za nimi.
Miguel krzyczał ze schodów:
– Została pani sama, pani Falk. Małżonek pani leży na górze w jednym z pokojów, przebity osikowym kołkiem, i sprawia wrażenie potwornie starego.
– Nie! – wrzasnęła Birgit. Szok spowodował, że nie mogła oddychać. – Nie! Nie! – rzęziła.
Miguel zszedł na dół.
– Tak właśnie jest. A wasz kompan został zamknięty w saunie.
Birgit czyniła wysiłki, by się opanować.
– Nigdzie nie został zamknięty! Stoi za wami! Odwrócili się. Tylko Miguel widział, że Jordi zaraz zostanie zaatakowany, ale napastnikiem nie jest Wężowe Oko.
Jordi walczył przeciwko trzeciemu upiorowi, który próbował wyrwać mu z rąk drewniany kołek, sam jednak za blisko nie podchodził. Była to bardzo trudna walka, upiór się nie dawał i Jordi musiał angażować wszystkie siły, by trzymać go na odległość.
– Paul! – zawyła Charlotte i rzuciła się ku niemu. – Ratuj mnie, oni powariowali! Paul, ja ci pomogę, wiesz o rym. Wiem, że mnie kochasz, i ja kocham ciebie. Ale co ty robisz? Dlaczego tak machasz rękami?
– Zjeżdżaj stąd, ty mała kurewko! – syknął Paul, a o jego twarzy można byłoby powiedzieć wszystko tylko nie to, że jest piękna i dobra. Straciła całkiem jakikolwiek ludzki wygląd, dziewczyna patrzyła na potwora. Charlotte przestała panować nad sytuacją, zaczęła się cofać i wpadła w ramiona Birgit Falk, która złapała ją uradowana i potraktowała jako zakładniczkę.
– Jeden ruch z waszej strony i ona umrze! A skąd się wzięła ta bestia? – wrzasnęła przerażona na widok Jordiego, który dla niej był, rzecz jasna, widzialny.
Przyjaciele Jordiego stali jak wrośnięci w ziemię.
Obawiali się o los Charlotte, nie wiedzieli, co zamierza Paul, który dziwnie wymachiwał rękami.
– Miguel, zrób coś – wyszeptała Sissi. – Tylko ty możesz teraz pomóc Jordiemu.
Domyślała się bowiem, co się dzieje.
– Masz rację, ukochana – rzekł Miguel. – Wybacz mi! Sissi miała łzy w oczach.
– Musisz wierzyć, że nasz czas jeszcze nadejdzie. Mam taką nadzieję.
I oto w pomieszczeniu zjawił się Tabris. Ogromny, górujący nad wszystkimi, jak prawdziwy duch otchłani, którym przecież wciąż pozostawał. Nawet Unni była wstrząśnięta ogromem jego postaci, choć przecież widziała go już wiele razy. Birgit Falk w przerażeniu cofnęła się, wypuściła z objęć Charlotte, która natychmiast wybiegła z domu w ciemność nocy. Hege zemdlała i leżała na podłodze w hallu. Sissi zamknęła drzwi prowadzące do rejonu kuchennego. To nie są sprawy dla wrażliwych dusz.
Tabris złapał Paula za kark, spokojnie uniósł w górę i oparł go o ścianę tak, by Jordi mógł wbić w niego palik. Potem ruszyli w pościg za Birgit Falk, która jak szalona pędziła ku drzwiom wyjściowym, tam jednak została zatrzymana przez Sissi, dziewczyna z całej siły zdzieliła ją w nos.
O, fe, jakież to niekobiece, pomyślała. Wiedziała jednak, że Miguel lubi jej siłę i dzielność. W przeciwieństwie do ziemskich mężczyzn.
Pani Falk była twarda. Dla Jordiego, oczywiście, to nic wielkiego dać sobie z nią radę, ale jednak trzymała się życia z potworną zaciekłością.
Tabris stał i przyglądał się jej.
– To najbardziej obrzydliwy trup, jakiego widziałem.
Gospodyni otworzyła starcze oczy.
– Nie – wysyczała. – Jestem piękna. Wiecznie młoda i piękna.
– Nic podobnego, jesteś wstrętna!
Unni znalazła lusterko i pochyliła się nad nią. Ostatni upiór skonał w szoku.
Stali więc oto nad trzema bardzo starymi zwłokami, których istnienie będą musieli jakoś wytłumaczyć odnośnym władzom. Nie wiedzieli, skąd się te potwory wzięły, nie wiedzieli, co robić ani co powiedzieć.
Na szczęście lekarz odzyskał przytomność po lekkim uśpieniu i obiecał zlikwidować trupy w miejscowym krematorium. Był wdzięczny wybawcom. Od dawna rozumiał, że na farmie nie wszystko jest jak trzeba, ponieważ musiał wykonywać niezliczone ilości aborcji, ale małżonkowie Falk mieli na niego takie papiery, że w żaden sposób nie mógł się im wymknąć.
Przyjaciele nie zagłębiali się w szczegóły, dziękowali mu tylko za pomoc.
Doktor obiecał też, że wykona aborcje wszystkim ciężarnym dziewczynom, które będą tego chciały, i zajmie się likwidacją „Wiecznej Zieleni”, nikomu nie wspominając o upiorach.
To było bardzo na rękę grupie przyjaciół.
Tabris wyszedł przez wielką bramę dworu i zniknął w ciemnościach. Doktor nawet nie zdążył go zauważyć. Natomiast wciąż miał wrażenie, że w hallu znajduje się jeszcze jedna osoba, ale nikogo nie widział. Nikt nie zauważył, kiedy Tabris, jedyny łącznik Jordiego ze światem żywych, zniknął.
Unni jednak wiedziała, że Jordi jest przy niej, wyczuwała go wszystkimi nerwami.
CZĘŚĆ SZÓSTA. BŁOGOSŁAWIONE DNI POWSZEDNIE
35
Tabris cierpiał. Usiadł na wzniesieniu na tyłach dworu i okrył ciało skrzydłami. Skulił się i czuł, jak bezradność rozrasta się w całym jego ciele, od góry w dół, jakby się miał zapaść pod ziemię.
Wszystko jest stracone. Wszystko! Siedział tak bardzo długo, aż w końcu usłyszał w pobliżu ukochany głos.
– Tabris, ja wiem, że ty tutaj jesteś. Tego spiczastego kamienia przedtem tu nie widziałam. Nie wygłupiaj się, czy mogłabym się trochę ogrzać w cieple?