Выбрать главу

– Ja też tak wolę – uśmiechnął się.

– Jak to dobrze, że wróciłeś, Jordi – wzdychała raz po raz Unni. – Nigdy nie miałam odwagi tak naprawdę uwierzyć, że to możliwe.

– Chodź, teraz chciałbym zobaczyć mojego bratanka. Pozwolisz, Vesla?

Vesla podskoczyła, szczęśliwa, że może pokazać ten cud, za jaki uważała synka. Na dworze był już dzień. Obaj mężczyźni znajdowali się w zaświatach dłużej, niż im się zdawało.

Chłopczyk patrzył na nich wielkimi oczyma, z ostrożnym, bezzębnym uśmiechem.

– Hej, imienniku! – przywitał go Jordi. – Jestem twoim stryjem. Będziemy rywalizować o nasze imię, skoro rodzice nazwali cię tak jak mnie. Za to my postanowiliśmy się zemścić i jeśli urodzi nam się syn, nazwiemy go Antonio. A jeśli córka, to będzie miała na imię Sigrid Teresa, na pamiątkę nieszczęśliwych kobiet z naszej rodziny, matki Mortena i naszej babki ze strony ojca.

Wyprostował się.

– Piękny chłopczyk – powiedział. – Sprawiliście się dzielnie. Wasz synek ma prawo do tego imienia. A powiedz mi, Morten, co u Juany?

– Dziękuję. Pochłonięta studiami. Przesyłamy sobie SMS – y. Codziennie.

– Pozdrów ją ode mnie i powiedz, że dużo o niej myślimy.

– Oczywiście, że powiem. A poza tym będziemy mieli okazję spotkać się wszyscy na weselu Gudrun i Pedra. Zaraz trzeba do nich zadzwonić z wiadomością, że wróciliście. Oni wciąż na was czekają.

– No, ale oto jesteśmy – odpowiedział Jordi spokojnie.

Miguel stał i przyglądał się niemowlęciu, potem zamyślony przeniósł wzrok na Sissi. Była w tym spojrzeniu dotychczas nieznana tęsknota. To także jest część ludzkiego świata, jedna z tych, do których nigdy się nawet nie zbliżył. Taka obca, ale taka pociągająca.

W końcu otrząsnął się i razem z innymi opuścił pokój.

Ale jedno wiedział z całą pewnością: Bardzo chce posiadać Sissi. Teraz! Chciał zostać z nią sam na sam, musiał ugasić w swoim ciele ten nieznośny ogień, przytulić Sissi, wejść w nią. Teraz ona należy do niego.

Z trudem łapał powietrze. Czy to Tabris się w nim odzywa? A może ludzie też mają takie gwałtowne potrzeby? Pomóż mi, prosił, sam nie wiedząc kogo. Pomóż trzymać Tabrisa z dala od tego. Przecież mu to obiecali. Tamci. Istoty w bieli. Zapewniali, że od tej chwili jest tylko Miguelem, ale czy można im ufać? Czy wiedzieli, co on w sobie nosi?

Głęboko wciągnął powietrze, by uwolnić się od lęku.

Vesla i Antonio, po powiększeniu rodziny, postanowili na nowo urządzić dom, więc nie było w nim już tak wiele miejsc do spania.

Morten miał mieszkać z nimi, dopóki jego sytuacja życiowa się jakoś nie wyjaśni. Unni i Jordi pojechali do jej rodziców, natomiast Sissi i Miguel zostali bez mieszkania. Vesla załatwiła im więc pokój w hotelu. – Chcecie jeden czy dwa? – próbowała żartować.

Po pełnym wzruszeń dniu wszyscy się pożegnali i rozeszli.

Sissi jechała z ukochanym przez przystrojone na Boże Narodzenie miasto. Muszę sobie kupić samochód, myślał Miguel. To przyjemnie i wygodnie umieć prowadzić.

Starał się myśleć o czym innym niż Sissi, która siedziała przy nim i z całych sił walczyła z narastającym pożądaniem. Ale i on był jak rozgrzana maszyna parowa. Czy nigdy nie dotrą na miejsce?

Vesla załatwiła im jeden pokój, żadne nie protestowało, absolutnie nie. Hotel był pełen świątecznych gości, nikt nie zwracał uwagi na tych dwoje, kiedy wsiadali do ciasnej windy. Miguel widział tylko Sissi, ani na moment nie spuszczał z niej wzroku.

Widział, jak bardzo jest spięta i niepewna. Ona również. Tyle się miało za chwilę zdecydować, to gra o wysoką stawkę. Miguel musi się trzymać w ryzach, musi! Kiedy zamknęli już za sobą drzwi swojego pokoju, długo stali tuż przy sobie bez ruchu. Sycili się szczęściem, że nareszcie mogą być tak blisko. Sami. Sissi jednak zauważyła, że Miguel drży na całym ciele, otrząsnęła się więc i powiedziała zwyczajnym tonem:

– Przeżyliśmy dzisiaj wiele. Odczuwam potrzebę kąpieli. Wezmę prysznic, a potem się położę.

Spojrzał na nią przestraszony.

– Chyba nie zamierzasz iść spać?

– Ja? – spytała kokieteryjnie. – Nie zamierzam. Absolutnie nie.

– To coś zupełnie innego niż górskie rozpadliny czy leśne szałasy – próbował żartować, wślizgując się do łóżka w ciemnym pokoju. Sissi pogasiła światła ze względu na przyzwoitość. Miguel mówił dość spokojnie, ale w jego głosie narastało napięcie.

Po dziesięciu minutach atmosfera zmieniła się diametralnie.

Sissi po raz pierwszy czuła na skórze dotyk jego nagiego ciała. Miguel najwyraźniej nie był pewien, czy zapanuje nad demonem w swoich zmysłach, ona myślała o tym samym.

Było jasne, że on jest rozpalony do białości i traci zdolność rozsądnego myślenia. Ona próbowała więc okazać mu jak najwięcej miłości i ciepła, czego przecież dotychczas nie doświadczył za wiele.

W końcu bardzo delikatnie wsunął swój wielki członek między jej uda, z drżeniem, zdyszany. Sissi zauważyła, jaki jest delikatny, poczuła wilgoć i mrowienie w dole brzucha, nigdy aż tak nikogo nie pragnęła, przypomniała sobie teraz pewien sen, jaki nawiedził ją niedawno. Zapomniała o nim, aż dopiero teraz… Śniło jej się, że byli gdzieś razem, on jako Tabris, i jego członek spoczywał na jej podbrzuszu, dokładnie tak jak teraz. A był wielki, zupełnie nie jak u mężczyzny, poruszał się, a ona przeżyła niewiarygodny orgazm i tylko marzyła, żeby poczuć go w sobie. To jednak nie było możliwe, oznaczałoby dla niej śmierć. Słyszała świszczący oddech Tabrisa, czuła gwałtowne ruchy, szpony, które zostawiały głębokie bruzdy na jej plecach; wtedy zauważyła, że on próbuje w nią wejść…

Sen skończył się na tym, ale teraz w jakiś sposób przeżywała jego dalszy ciąg. Właśnie teraz… Miguel JH wślizgnął się w jej ciało i nie mieli już odwrotu. Wspomnienie snu i ogromna wszechogarniająca miłość do f| Miguela doprowadziły ją do orgazmu, jakiego nigdy j| jeszcze nie doznała, nie przypuszczała nawet, że coś tak intensywnego może istnieć. Wtedy Miguel zaczął oddychać ciężko, z jękiem, ale był mężczyzną, człowiekiem, Miguelem i niczym więcej. Zachował jednak zdolność Tabrisa do kochania kobiety tak, jak żaden mężczyzna na świecie nie potrafi.

Czy mogła żądać czegoś więcej?

37

Wszyscy oczekiwali narodzin dziecka Jordiego i Unni. Przyszła na świat córeczka, której, ku wielkiemu wzruszeniu Gudrun, dano na imię Sigrid Teresa. Ale nazywano małą po prostu Teresa.

Tymczasem nadeszło lato. Drugi lutego minął radośnie, nie naznaczony żadną katastrofą, z wyjątkiem może tego, że uszczęśliwiony Morten wypił więcej, niż powinien. Ale co tam, skończył przecież dwadzieścia pięć lat, więc trzeba mu wybaczyć.

Teraz mógł się odbyć uroczysty ślub Gudrun i Pedra, z mnóstwem kwiatów.

Chcieli wziąć ślub nad morzem, w Selje. Morten bowiem osiedlił się w dawnym domu swojej babki, razem z nową przyjaciółką. Dziewczyna okazała się rozsądna, stała mocno na ziemi, co dla Mortena było pewnie najlepsze. Zresztą i on z wiekiem stawał się coraz rozsądniejszy.

Na wesele przyjechała też Juana z młodym, bardzo oczytanym Hiszpanem w okularach, obdarzonym wielkim czarem osobistym. Zachwycił się Juana po przeczytaniu jej pracy na temat piętnastowiecznej Asturii. Autorka chciała rozszerzyć temat tej pracy na całą północną Hiszpanię. Od razu oboje znaleźli porozumienie.

Sissi i Miguel szukali dla siebie domu w Skanii. Jemu się tam bardzo podobało, co Sissi przyjmowała z radością. Unni i Jordi zastanawiali się, czy by nie wyjechać do Hiszpanii, bo w Norwegii wszystko jest takie okropnie drogie. W końcu już i dawniej myśleli o północnej Hiszpanii. Zgadzali się zresztą we wszystkim.