– Signor Rossi, gdybym mógł powtórzyć moje pytanie – powiedział Brunetti, starając się zachować spokój – chciałbym się dowiedzieć, co to konkretnie oznacza dla mnie i dla mojego mieszkania?
– Obawiam się, signore, że odpowiedź na to nie leży w moich kompetencjach. – Rossi zwrócił Brunettiemu szarą kopertę, sięgnął po teczkę, która stała na podłodze, i wstał. – Moim obowiązkiem jest złożenie wizyty właścicielowi mieszkania i zorientowanie się, czy posiada zaginione dokumenty. Przykro mi, że pan ich nie ma.
Brunettiemu wydało się, że zauważył na poważnej twarzy Rossiego prawdziwe rozczarowanie. Podniósł się z kanapy i spytał:
– Co teraz nastąpi?
– To zależy od komisji Ufficio Catasto – rzekł Rossi i zrobił krok w kierunku wyjścia.
– Według pana niższe piętro zostało dobudowane w dziewiętnastym wieku – powiedział Brunetti, stając tak, że utrudnił mu przedostanie się do drzwi. – A jeśliby się okazało, że dobudowano je później, w tym samym czasie, co moje? Czy to miałoby jakiś wpływ na obecny stan rzeczy?
Mimo że starał się, jak mógł, nie potrafił ukryć nadziei w swoim głosie.
– Być może – odrzekł Rossi po dłuższym zastanowieniu. – Wiem, że tamto piętro posiada wszystkie wymagane pozwolenia, gdyby więc można było dowieść, że to powstało w tym samym czasie, można by również założyć, że udzielono pozwolenia. Tak, to mogłoby zmienić sytuację. – Widać było, że Rossi się zastanawia, jak przystało prawdziwemu urzędnikowi, który musi się zmierzyć z nowym problemem. – Ale tak czy inaczej, nie do mnie należy decyzja w tej sprawie.
Perspektywa ewentualnego odroczenia kłopotów dodała Brunettiemu otuchy. Podszedł do drzwi wychodzących na taras.
– Coś panu pokażę – rzekł, otwierając je i wskazując ręką otwartą przestrzeń za oknem. – Zawsze mi się wydawało, że okna na niższym piętrze są takie same jak nasze. Niech pan spojrzy tutaj w dół, na lewo, a zobaczy pan, o co mi chodzi.
Robił to wcześniej tyle razy, że machinalnie oparł się dłońmi o balustradę i wychylił, by popatrzeć na okna mieszkania poniżej. Teraz, przyglądając się im uważniej, spostrzegł, że wcale nie były takie same, gdyż miały nadproża rzeźbione w istriańskim marmurze, podczas gdy jego własne okna były po prostu wyciętymi w murze prostokątnymi otworami.
Wyprostował się i spojrzał na Rossiego. Urzędnik stał jak sparaliżowany, rozdziawił usta i zasłaniał się ręką jak tarczą, jakby odpierał atak złego ducha. Kiedy Brunetti zrobił krok w jego kierunku, młody człowiek cofnął się gwałtownie.
– Czy pan się dobrze czuje? – spytał Brunetti, stając na progu pokoju.
Rossi poruszył ustami, nie będąc w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Opuszczając dłoń, wymamrotał coś, czego Brunetti nie usłyszał. Sytuacja stała się kłopotliwa.
– Hm, wydaje mi się, że nie miałem racji co do tych okien – powiedział Brunetti, żeby rozwiać dziwny nastrój, który nagle zapanował. – Nie ma co oglądać.
Rossi jakby się uspokoił, nawet próbował się uśmiechnąć, ale nie mógł opanować zdenerwowania, które zaczęło się udzielać Brunettiemu.
– Czy mógłby mi pan coś powiedzieć o ewentualnych konsekwencjach tej całej historii? – spytał komisarz, starając się nie myśleć więcej o tarasie.
– Słucham?
– Co się może teraz stać?
Rossi cofnął się jeszcze o krok i zaczął mówić monotonnie, tak jakby recytował jakieś zaklęcia.
– Jeśli wydano pozwolenie na budowę, ale nie sporządzono protokołu odbioru, płaci się grzywnę, której wysokość zależy od tego, czy obowiązujące w tym czasie prawo budowlane zostało poważnie naruszone.
Brunetti stał nieruchomo.
– W przypadku gdy nie ma ani pozwolenia na budowę, ani protokołu odbioru, sprawa zostaje oddana do Sovrintendenza dei Beni Culturali* [Sowintendenza (Soprintendenza) dei Beni Culturali – odpowiednik Biura Głównego Konserwatora.] i dopiero oni oceniają, w jakim stopniu dana rzecz szkodzi charakterowi miasta.
– Co oni mogą orzec? – zniecierpliwił się Brunetti.
– Czasem trzeba zapłacić grzywnę.
– To wszystko?
– A czasem naruszająca estetykę miasta budowla musi zostać wyburzona.
– Co? – wybuchnął Brunetti, wreszcie tracąc cierpliwość.
– Czasem naruszająca estetykę miasta budowla musi zostać wyburzona. – Rossi uśmiechnął się słabo, dając do zrozumienia, że to przecież nie jego wina.
– Ale to jest mój dom! – wykrzyknął Brunetti. – Chce pan wyburzyć moje mieszkanie.
– Niech mi pan wierzy, do czegoś takiego dochodzi naprawdę bardzo rzadko – powiedział Rossi, starając się, żeby jego głos brzmiał uspokajająco. Ponieważ Brunetti milczał, młody człowiek odwrócił się i ruszył do wyjścia. Kiedy był już blisko, w zamku zazgrzytał klucz i drzwi się otworzyły. Na progu stała Paola, dźwigając dwie wielkie plastikowe torby z zakupami i ściskając pod pachą wysuwające się gazety. Zauważyła Rossiego dopiero, gdy ten rzucił się ku niej, aby je złapać, zanim upadną. Zaskoczona cofnęła się i upuściła torby, uderzając łokciem o framugę. Otworzyła usta, nie wiadomo, ze strachu czy z bólu, i zaczęła rozmasowywać bolące miejsce.
– Wszystko w porządku, Paola – powiedział Brunetti, podbiegając do żony. – Ten pan jest ze mną.
Minął Rossiego i objął Paolę ramieniem.
– Zaskoczyłaś nas – rzekł, próbując ją uspokoić.
– Wy również mnie zaskoczyliście – uśmiechnęła się Paola.
Słysząc hałas za plecami, Brunetti obejrzał się i zobaczył, że Rossi odstawił teczkę pod ścianę i zbiera do plastikowej torby rozsypane pomarańcze.
– Signor Rossi, chciałbym panu przedstawić moją żonę – rzekł Brunetti zupełnie zbytecznie. Młody człowiek włożył do torby ostatnią pomarańczę i ustawił wszystko na stole przy drzwiach. Paola przestała masować łokieć i przywitała się. Rossi przeprosił, że ją przestraszył.
– Nic się nie stało – zapewniła go Paola.
– Signor Rossi jest z Ufficio Catasto – powiedział Brunetti.
– Ufficio Catasto? – zdziwiła się Paola.
– Tak, signora. Przyszedłem porozmawiać z pani mężem o państwa mieszkaniu.
Paola popatrzyła na Brunettiego; wyraz jego twarzy spowodował, że zwróciła się ku Rossiemu z jednym ze swoich najbardziej ujmujących uśmiechów.
– Pan zdaje się już wychodził, signor Rossi. Nie chcę pana zatrzymywać. Jestem pewna, że mąż mi wszystko wyjaśni. Nie ma sensu, żeby tracił pan czas, zwłaszcza że dziś sobota.
– To bardzo miło z pani strony, signora – rzekł ciepło Rossi. Odwrócił się do Brunettiego, podziękował za poświęcony mu czas, potem jeszcze raz przeprosił Paolę i wyszedł.
– Ufficio Catasto? – spytała, zamknąwszy za nim drzwi.
– Wydaje mi się, że chcą wyburzyć nasze mieszkanie – powiedział Brunetti.
Rozdział 3
– Wyburzyć? – powtórzyła Paola, niepewna, czy zareagować zdumieniem, czy się roześmiać. – O czym ty mówisz, Guido?
– No tak. Ten człowiek powiedział, że w Ufficio Catasto nie ma żadnych dokumentów dotyczących naszego mieszkania. Komputeryzują archiwa i okazuje się, że nie mogą znaleźć żadnego zezwolenia ani nawet podania o zezwolenie na jego budowę.
Paola schyliła się, podała mężowi gazety i podniosła z podłogi drugą torbę z zakupami.
– To absurd – powiedziała, idąc do kuchni. Brunetti szedł za nią, cały czas opowiadając o wizycie Rossiego. Paola postawiła torby na stole i zaczęła je wypakowywać. Wyjęła pomidory i cebulę, a kiedy Brunetti zobaczył, jak wyciąga cukinie, krótsze nawet od jej palców, natychmiast przestał mówić o Rossim.