Выбрать главу

– W czym mogę panu pomóc?

Brunetti usiadł.

– Chciałbym się czegoś dowiedzieć o Francu Rossim.

– Ach, tak… – rzekł dal Carlo, potrząsając głową. – Straszna historia, tragedia. Wspaniały młody człowiek, doskonały pracownik. Czekała go wielka kariera. – Dal Carlo westchnął. – Tragedia, tragedia – powtórzył.

– Jak długo tu pracował, ingeniere? – spytał Brunetti.

Vianello tymczasem wyciągnął z kieszeni mały notes i zaczął robić notatki.

– Niech sobie przypomnę… – zaczął dal Carlo. – Wydaje mi się, że około pięciu lat. – Uśmiechnął się. – Mogę spytać signorinę Dolfin. Ona z pewnością udzieli panom dokładnej odpowiedzi.

– Nie, dottore, nie trzeba. – Brunetti machnął niedbale ręką. – A jakie były jego obowiązki?

Dal Carlo dotknął dłonią podbródka, jakby w zamyśleniu, i spojrzał na podłogę. Po odpowiednio długiej chwili rzekł:

– Miał za zadanie sprawdzać, czy renowacje budynków w Wenecji przeprowadzane są według zatwierdzonych planów.

– A w jaki sposób to robił, dottore?

– Oglądał kopie planów, które mamy tutaj u nas, a potem dokonywał inspekcji budynku, sprawdzając, czy prace zostały wykonane prawidłowo.

– Prawidłowo? – spytał Brunetti z zaciekawieniem laika.

– Czy były zgodne z planami.

– A jeśli nie były zgodne?

– Wówczas signor Rossi zgłaszał nam owe odstępstwa, a my wszczynaliśmy odpowiednie kroki.

– Na przykład?

Dal Carlo popatrzył na Brunettiego, jakby się zastanawiał nie tylko nad treścią pytania, ale także nad tym, dlaczego komisarz mu je zadaje.

– Przeważnie wymierza się grzywnę i wydaje nakaz rozbiórki tych nieprawidłowych elementów i odbudowy budynku zgodnie z planem.

– Rozumiem. – Brunetti dal znak Vianellowi, żeby dokładnie zanotował ostatnią odpowiedź. – Taka inspekcja może się okazać bardzo kosztowna.

Dal Carlo sprawiał wrażenie zakłopotanego.

– Obawiam się, że nie rozumiem, o co panu chodzi, commissario.

– O to, że to wszystko bardzo dużo kosztuje, rozbiórka, odbudowa, nie wspominając o grzywnie.

– Oczywiście – rzekł dal Carlo. – Nasze przepisy są w tym względzie niezwykle precyzyjne.

– To pewnie podwaja koszty, o których mówiłem.

– Być może. Ale niewielu ludzi porywa się na coś takiego.

Brunetti po raz pierwszy nie ukrywał zaskoczenia. Popatrzył na dal Carla z porozumiewawczym uśmieszkiem.

– Skoro pan tak mówi, ingeniere. – Po chwili zmienił temat oraz ton głosu. – Czy zdarzyło się, żeby signorowi Rossiemu grożono?

Dal Carlo znów okazał zdziwienie.

– Obawiam się, że nie rozumiem, commissario.

– Proszę posłuchać, dottore. Decyzje signora Rossiego mogły wiele osób kosztować ogromne sumy. Jeśli zgłosił, że w danym domu dokonano nielegalnej przebudowy, właściciel narażony był na grzywnę oraz pokrycie kosztów rozbiórki oraz prac związanych z przywróceniem pierwotnego stanu. – Uśmiechnął się i dodał: – Obydwaj wiemy, jak duże pieniądze mogą wchodzić w grę, więc ten, u kogo signor Rossi wykrył jakieś odstępstwa od planu, znajdował się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

– Oczywiście – zgodził się dal Carlo. – Nie sądzę jednak, żeby ktoś odważył się grozić przedstawicielowi miejskiego urzędu, wykonującemu tylko swoje obowiązki.

– Czy signor Rossi mógłby wziąć łapówkę? – spytał Brunetti niespodzianie, przyglądając się uważnie twarzy dal Carla, którego to pytanie nie tylko zbiło z tropu, ale wręcz zaszokowało.

– Nigdy mi to nie przyszło do głowy – odrzekł po dłuższym namyśle, a Brunetti nie miał wątpliwości, że urzędnik mówi prawdę. Dal Carlo zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, udając skupienie. Wreszcie powiedział kłamliwie: – Nie chciałbym mówić o nim źle, zwłaszcza w tej sytuacji, ale to wydaje się możliwe. Cóż… – tu chwila rzekomego wahania – nie da się tego wykluczyć.

– Dlaczego pan tak sądzi? – spytał Brunetti, choć miał pewność, że dal Carlo próbuje jedynie wykorzystać sytuację i posłużyć się Rossim, by ukryć własne nieuczciwe postępki.

Po raz pierwszy dal Carlo popatrzył Brunettiemu prosto w oczy, co komisarza tylko utwierdziło w przekonaniu, że szef Ufficio Catasto kłamie.

– Proszę mnie zrozumieć, nie wiem nic konkretnego. W ciągu ostatnich paru miesięcy jego zachowanie bardzo się zmieniło. Stał się skryty, nerwowy. Dopiero teraz, kiedy pan zadał mi to pytanie, nasuwa mi się taka ewentualność.

– Czy to byłoby proste? – spytał Brunetti i widząc, że dal Carlo chyba go nie rozumie, wyjaśnił: – Wziąć łapówkę?

Oczywiście się nie spodziewał, że dal Carlo odpowie, iż taka myśl nie przyszła mu do głowy, bo wtedy chyba roześmiałby mu się w twarz. W końcu byli w urzędzie miejskim. Ale na szczęście ingeniere nie wyskoczył z czymś takim.

– Sądzę, że to byłoby możliwe – stwierdził krótko.

Zapadło długie milczenie, które przerwał dal Carlo.

– Dlaczego zadaje pan te wszystkie pytania, commissario?

– Ponieważ nie jesteśmy do końca przekonani – odrzekł Brunetti, używając celowo liczby mnogiej – że Rossi zginął wskutek wypadku.

Tym razem dal Carlo nie zdołał ukryć zaskoczenia, choć trudno było rozstrzygnąć, czy zdziwiło go to, że w ogóle bierze się pod uwagę taką możliwość, czy to, że policja doszła do tego wniosku. Rozważając różne pomysły, rzucił Brunettiemu ukradkowe spojrzenie, które przypomniało komisarzowi wyraz twarzy Zecchina.

– Być może mamy świadka, który stwierdzi, że to nie był wypadek – rzekł, mając na myśli młodego narkomana.

– Świadka? – zawtórował dal Carlo głośno z niedowierzaniem, jakby po raz pierwszy usłyszał to słowo.

– Owszem, w budynku ktoś był. – Brunetti nagle wstał. – Dziękuję za pomoc, dottore – rzekł, wyciągając rękę. Dal Carlo, zmieszany nieoczekiwanym finałem rozmowy, także się podniósł. Tym razem uścisk jego dłoni był mniej serdeczny niż na powitanie.

Otworzył drzwi i wykrztusił, zdziwiony:

– To niewiarygodne. Kto mógłby chcieć go zabić? Nie było powodu. A w budynku nikogo nie było, więc jak ktoś mógłby widzieć, co się stało?

Brunetti i Vianello milczeli, więc dal Carlo wyprowadził obu policjantów na korytarz, nie zwracając uwagi na signorinę Dolfin pracującą na komputerze w przechodnim pokoju. Pożegnali się w całkowitym milczeniu.

Rozdział 21

Brunetti spał źle tej nocy, bo ze snu wytrącały go wspomnienia minionego dnia. Uświadomił sobie, że Zecchino na pewno kłamał w sprawie zabójstwa Rossiego, bo widział lub słyszał o wiele więcej, niż skłonny był przyznać. W przeciwnym razie czemu miałyby służyć jego wykręty? Niekończąca się noc przywoływała inne sprawy: opór Patty przed uświadomieniem sobie, że jego syn jest przestępcą; obojętność jego przyjaciela Luki wobec cierpienia żony; wszechobecna nieudolność policji zatruwająca każdy dzień w pracy. Najbardziej jednak dręczyły go myśli o dwóch dziewczynach, tej pierwszej, którą los doświadczył tak ciężko, że zgadzała się sypiać z Zecchinem na tym obskurnym strychu, i tej drugiej, załamanej śmiercią Marca i nękanej poczuciem winy, ponieważ nie wyjawiła wszystkiego, co wiedziała o jej przyczynie. Życie zabiło w nim rycerskość, lecz mimo to na myśl o tych dziewczętach ogarniało go przemożne współczucie. Może kiedy natknął się na Zecchina, dziewczyna była na górze? Tak bardzo pragnął stamtąd wyjść, że nie wszedł na strych, by sprawdzić, czy ktoś tam jest. Zecchino wprawdzie schodził na dół, lecz to wcale nie oznaczało, że zamierzał wyjść; być może zwabił go hałas wywołany przybyciem Brunettiego. Dziewczynę zaś zostawił na strychu. No cóż, Pucetti ustalił przynajmniej nazwisko tej drugiej: Anna Maria Ratti. Mieszkała z rodzicami i bratem w Castello i studiowała architekturę na uniwersytecie.