Выбрать главу

Pozostało wymienić zwyczajowe uprzejmości i się pożegnać, co uczyniwszy, Brunetti zdał sobie sprawę, że do następnego dnia rano, kiedy miał się ukazać oczekiwany artykuł, nie ma właściwie co robić. Stan taki budził w nim nerwowość, czego się zawsze obawiał, bo wtedy zdarzało mu się działać impulsywnie. Odczuwał wówczas przemożną pokusę, by wsadzić kij w mrowisko i przyspieszyć bieg spraw. Zszedł do królestwa signoriny Elettry.

Siedziała, trzymając łokcie na biurku i opierając podbródek na pięściach, pogrążona w lekturze.

– Czy nie przeszkadzam? – spytał.

Podniosła wzrok, uśmiechnęła się i zaprzeczyła ruchem głowy.

– Czy ma pani własne mieszkanie, signorina?

Przyzwyczajona do dziwnych pytań komisarza, nie okazała zaciekawienia, tylko krótko odrzekła „tak” i czekała na dalszy ciąg.

Brunetti chwilę się zastanawiał.

– To chyba nie ma żadnego znaczenia – uznał po namyśle.

– Dla mnie ma, i to duże – rzekła Elettra.

– No tak, na pewno – powiedział, uświadomiwszy sobie, że swoją uwagą mógł ją wprawić w dezorientację. – Signorina, jeśli nie jest pani zajęta, chciałbym, żeby pani coś dla mnie zrobiła.

Elettra sięgnęła po bloczek i ołówek, ale Brunetti wstrzymał ją ruchem dłoni.

– Nie – powiedział. – Chciałbym, żeby pani poszła z kimś porozmawiać.

Elettry nie było ponad dwie godziny. Kiedy wróciła, udała się prosto do gabinetu Brunettiego, weszła bez pukania i od razu podeszła do biurka.

– Ach, signorina – rzekł, zapraszając gestem, by usiadła. Mimo rozpierającej go ciekawości milczał.

– Nie ma pan w zwyczaju dawania mi prezentu na Boże Narodzenie, prawda, commissario? – spytała Elettra.

– Nie. Czyżbym miał zmienić zwyczaj?

– Oczywiście – powiedziała dobitnie. – Będę się spodziewać tuzina, nie, dwóch tuzinów białych róż od Biancata i powiedzmy, skrzynki prosecco.

– A kiedy chciałaby pani otrzymać ten prezent, jeśli mogę spytać, signorina!

– Żeby zaoszczędzić panu gorączki przedświątecznych zakupów, myślę, że mógłby pan przysłać mi to wszystko w przyszłym tygodniu.

– Ma to pani załatwione.

– Serdeczne dzięki, signore – powiedziała, z gracją kiwając głową.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odrzekł Brunetti. Policzył w myśli do sześciu i spytał: – No i?

– Zapytałam o nich w księgarni na campo, właściciel powiedział mi, gdzie mieszkają, i poszłam tam.

– Nie spotkałam nigdy równie odrażających ludzi – rzekła obojętnym, powściągliwym tonem. – Pracuję tutaj ponad cztery lata, zdarzyło mi się widzieć niejednego kryminalistę, chociaż ludzie w banku, gdzie pracowałam przedtem, byli pewnie jeszcze gorsi, ale tych dwojga nikt nie przebije – powiedziała, wzdrygając się z obrzydzenia.

– Dlaczego?

– Ta zachłanność w połączeniu z dewocją!

– Niech pani opowie.

– Kiedy im powiedziałam, że potrzebuję pieniędzy, żeby spłacić długi karciane mego brata, spytali mnie, co mogę im dać jako zastaw. Oznajmiłam, że mam mieszkanie. Mówiąc to, starałam się, tak jak pan radził, okazać zdenerwowanie. On spytał mnie o adres, wyszedł i słyszałam, jak z drugiego pokoju rozmawiał z kimś przez telefon. – Elettra przerwała na chwilę, po czym dodała: – To musiała być komórka. W żadnym z dwóch pokoi nie zauważyłam gniazdka telefonicznego.

– I co dalej? – spytał Brunetti.

Elettra uniosła lekko brodę i spojrzała na szczyt armadio, stojącej po drugiej stronie pokoju.

– Kiedy wrócił, uśmiechnął się do żony i zaczęli rozmawiać o tym, że prawdopodobnie będą mogli mi pomóc. Spytali, ile potrzebuję. Pięćdziesiąt milionów, powiedziałam.

Była to suma, którą ustalili z Brunettim: nie za dużo i nie za mało, dokładnie tyle, ile hazardzista mógłby przepuścić w ciągu jednej nocy, wierząc, że się łatwo odegra, jeśli tylko znajdzie osobę, która spłaci jego dług.

Elettra popatrzyła na Brunettiego.

– Czy pan zna tych ludzi? – spytała.

– Nie. Wiem o nich tylko to, co powiedział mi przyjaciel.

– Są straszni – powiedziała cicho.

– Co było dalej?

Wzruszyła ramionami.

– Potem powiedzieli mi, że muszą zobaczyć notarialny akt własności, choć jestem pewna, że on już przez telefon się dowiedział, że takowy posiadam. Musiał dzwonić do kogoś, kto mu powiedział, że mieszkanie jest zapisane na moje nazwisko.

– Kto mógłby mu udzielić takiej informacji?

Elettra spojrzała na zegarek.

– O tej godzinie w Ufficio Catasto z pewnością nikogo już nie było, więc to musiał być ktoś, kto ma szybki dostęp do ich archiwów.

– Pani ma, prawda?

– Nie, ja potrzebuję trochę czasu, żeby się wła… wejść do ich systemu. Ktokolwiek podał mu tę informację, musi mieć bezpośredni dostęp do dokumentów.

– Na czym stanęło? – spytał Brunetti.

– Mam jutro przyjść z papierami. O piątej. Notariusz będzie już czekał. – Elettra zamilkła i uśmiechnęła się do Brunettiego. – Niech pan popatrzy: do pogotowia nie sposób się dodzwonić, człowiek może umrzeć, zanim przyjedzie lekarz, ale za to notariusz stawia się na wezwanie natychmiast. – Zmarszczyła brwi. – Więc ja mam tam być jutro o piątej, podpiszemy papiery i dostanę gotówkę.

Brunetti uniósł palec i pokiwał nim w proteście. Nie ma mowy, żeby pozwolił signorinie Elettrze zbliżyć się ponownie do tych ludzi. Uśmiechnęła się z wyraźną ulgą.

– A procenty? Mówili, na ile procent ta pożyczka?

– Powiedzieli, że o tym porozmawiamy jutro, że to wszystko będzie w umowie. – Elettra założyła nogę na nogę i splotła ręce. – Oznacza to, jak się domyślam, że tu niczego nie uda się wytargować.

Brunetti odczekał chwilę, po czym spytał:

– A dewocja?

Elettra wyjęła z kieszeni żakietu podłużną karteczkę, trochę mniejszą od karty do gry. Podała ją Brunettiemu. Przedstawiała wizerunek kobiety w stroju zakonnicy z nabożnie złożonymi dłońmi i oczyma wzniesionymi ku niebu. Brunetti przeczytał kilka linijek wydrukowanych pod spodem. Był to tekst modlitwy, która zaczynała się ozdobnym inicjałem „O”.

– Święta Rita – objaśniła Elettra. – Zdaje się, że to patronka spraw beznadziejnych. Signora Volpato czuje się jej szczególnie bliska, gdyż uważa, że też jest osobą przychodzącą z pomocą tym, których wszyscy inni odprawili z kwitkiem. Dlatego upodobała sobie świętą Ritę. – Zamilkła, roztrząsając w myślach ten dziw. – Wyznała mi, że woli ją od Matki Boskiej.

– Tym lepiej dla Matki Boskiej – skonstatował Brunetti, zwracając obrazek Elettrze.

– Ach, niech pan to zatrzyma. – Machnęła ręką, jakby oganiała się od muchy.

– Czy zapytali, czemu pani nie poszła do banku, skoro mieszkanie jest pani własnością?

– Tak. Powiedziałam, że to mieszkanie dostałam od ojca i nie mogę dopuścić do tego, by się dowiedział, że je zastawiam. Gdybym poszła do banku, gdzie wszyscy nas znają, ojciec dowiedziałby się równocześnie o wyczynach swego syna. Postarałam się zaszlochać, kiedy jej to mówiłam. – Elettra się uśmiechnęła. – Signorze Volpato było bardzo przykro ze względu na mojego brata. Dodała, że pociąg do hazardu to straszna przywara.

– A uprawianie lichwy nie? – spytał Brunetti.

– Najwyraźniej nie. Zapytała mnie, ile lat ma mój brat.

– Co jej pani powiedziała? – Komisarz wiedział, że Elettra nie ma brata.

– Że trzydzieści siedem. I dorzuciłam, że gra od lat. Signora Volpato była niezwykle miła.