Выбрать главу

– Chłopak pobawił się trochę nożami, nieźle, nieźle. Zapałka zamigotała i zgasła. Gregor wyjął broń i zawołał:

– Mały?

Dopiero wtedy poczuł, że ma mokre stopy. Zapalił trzecią zapałkę i spojrzał na podłogę.

Stał w kałuży wody. Zdążyła już całkowicie zamoczyć jego skórzane buty, niszcząc je zupełnie. Skąd się brała ta woda? W chybotliwym świetle płomienia starał się znaleźć przyczynę, dla której woda zalała pół kuchennej podłogi. Nagle spostrzegł sznur elektryczny połyskujący na krawędzi kałuży. Jego koniec został odcięty. Zaskoczony powiódł wzrokiem wzdłuż sznura wijącego się po podłodze i wspinającego się w górę na krzesło.

Na sekundę przed zgaśnięciem zapałki, Gregor zdołał dostrzec blond czuprynę i figurkę chłopca wyciągającego ramię w stronę gniazda elektrycznego.

W dłoni trzymał koniec sznura.

Tarasoff podał mu skalpel.

– Pierwsze nacięcie należy do ciebie – powiedział. Zauważył cień przerażenia w oczach Marka. Nie masz wyboru, Hodell – pomyślał. To ty chciałeś wciągnąć ją do zespołu. To ty popełniłeś błąd. Teraz musisz to naprawić.

Hodell wziął skalpel. Jeszcze nie zaczął operować, a już pot wystąpił mu na czoło. Zatrzymał się ze skalpelem nad odsłoniętym brzuchem Abby. Obaj wiedzieli, że to był test – być może ostateczny.

No dalej. Archer zrobił swoje, zajmując się Mary Allen. Zwick załatwił Aarona Leviego. Teraz twoja kolej. Musisz udowodnić, że ciągle jeszcze należysz do zespołu, że jesteś jednym z nas. Musisz pociąć kobietę, z którą kiedyś się kochałeś. Zrób to.

Mark przesunął skalpel w dłoni, tak jakby chciał go wygodniej chwycić. Odetchnął głęboko i przytknął skalpel do skóry. Zrób to. Mark wykonał cięcie. Długie, biegnące lekkim łukiem. Skóra rozdzieliła się i stróżka krwi zaczęła wsiąkać w chirurgiczne prześcieradła.

Tarasoff rozluźnił się. Hodell nie będzie stwarzał problemów. Tak naprawdę to już wiele lat temu jeszcze jako stażysta przekroczył granicę, skąd nie miał już powrotu. Nocna popijawa, kilka działek kokainy, następnego ranka obce łóżko i leżąca obok ładna studentka pielęgniarstwa, nieżywa. Hodell nie mógł sobie przypomnieć, co się naprawdę stało. Że jest winny było bardzo przekonujące. Ale jego kariera nie załamała się.

Potem były niezłe pieniądze dla przypieczętowania jego wejścia do zespołu.

Marchewka na kiju. To za każdym razem zdawało egzamin. Podziałało również w przypadku Zwicka i Mohandasa. I Aarona Leviego, tyle że na krótko. To było zamknięte towarzystwo, bardzo dokładnie strzegło swoich sekretów. I swoich zysków. Nikt inny w Bayside, ani Colin Wettig, ani nawet Jeremiah Parr, nie miał pojęcia, jakie sumy zmieniały właścicieli. Wystarczyło na to, żeby kupić najlepszych lekarzy, zorganizować najlepszy zespół, którego twórcą był Tarasoff. Rosjanie tylko dostarczali części i kiedy było trzeba również siłę fizyczną. To jego zespół dokonywał cudów na sali operacyjnej.

Pieniądze nie wystarczyły na to, żeby zatrzymać Aarona Leviego. Ale Hodell ciągle jeszcze należał do nich. Udowadniał to teraz każdym cięciem skalpela.

Tarasoff asystował mu, ustawiał rozwieracze, zaciskał kleszcze. Praca w przypadku tak młodych i zdrowych tkanek była przyjemnością. Dziewczyna była w doskonałej kondycji. Miała minimalną ilość podskórnej tkanki tłuszczowej, a mięśnie jej brzucha były płaskie i mocne. Tak mocne, że asystent stojący u wezgłowia stołu musiał wstrzyknąć dodatkową dawkę sukcynylocholiny, aby rozluźnić je i ułatwić rozwarcie.

Ostrze skalpela dotarło do warstwy mięśni. Jama brzuszna została otwarta. Tarasoff zwiększył rozwarcie. Pod cienką warstwą tkanki otrzewnowej połyskiwała wątroba i pętle jelita cienkiego. Wszystko wyglądało wspaniale, naprawdę wspaniale! Organizm ludzki był piękny. Wtem światła zamigotały, na chwilę zgasły, a potem zapaliły się znowu.

– Co się dzieje? – spytał Hodell.

Obaj jednocześnie spojrzeli na lampy. Znowu świeciły jasno.

– Mały spadek napięcia – powiedział Tarasoff. – Nic się nie stało, ciągle jeszcze słychać pracę generatora.

– To nie są idealne warunki do pracy. Rozkołysany statek. Awarie elektryczności.

– To tylko tymczasowe. Dopóki nie znajdziemy czegoś, co zastąpi budynek „Amity”. – Skinął w kierunku stołu. – Działaj dalej.

Hodell podniósł skalpel i zatrzymał się na chwilę. Był kardiochirurgiem; resekcję wątroby przeprowadzał zaledwie parę razy. Zastanawiał się, czy nie będzie mu potrzebna pomoc albo wskazówki. A może po prostu zaczęła do niego docierać świadomość tego, co właśnie robił.

– Czy coś jest nie tak? – spytał Tarasoff.

– Nie, nic. – Mark przełknął ślinę. Zaczął ciąć, ale jego dłoń drżała. Wyprostował się i wziął kilka głębokich oddechów.

– Nie mamy zbyt wiele czasu, doktorze Hodell. Jeszcze jeden dawca czeka na operację.

– To nic, to tylko… Czy tutaj nie jest gorąco?

– Nie zauważyłem. Proszę kontynuować.

Hodell skinął głową. Mocniej ujął skalpel i miał właśnie wykonać kolejne cięcie, kiedy nagle zamarł w bezruchu. Tarasoff usłyszał za sobą jakiś hałas – skrzypnięcie zamykających się drzwi. Mark patrząc przed siebie, uniósł skalpel. Strzał trafił go prosto w twarz. Głowa Hodella odchyliła się do tyłu. Krew i fragmenty kości rozprysnęły się po stole. Tarasoff odwrócił się w kierunku drzwi i zauważył blond włosy i bladą twarz chłopca.

Pistolet wystrzelił raz jeszcze.

Kula trafiła w szklane drzwiczki szafki z narzędziami chirurgicznymi. Rozbite szkło posypało się na podłogę. Anestezjolog schował się za respiratorem.

Tarasoff cofnął się, nie spuszczając wzroku z broni. Był to pistolet Gregora, wystarczająco lekki i mały, aby nawet dziecko mogło się nim posłużyć. Ale ręka, która go teraz trzymała za bardzo się trzęsła, aby strzały trafiały do celu. To tylko chłopiec – pomyślał Tarasoff. Przerażony Jakow niepewnie machał bronią pomiędzy anestezjologiem i Tarasoffem.