Выбрать главу

– Doktor DiMatteo? – To był głos wzywający ją przez głośnik.

– Tak? – odezwała się Abby.

– Było do pani wezwanie ze wschodniej czwórki około dziesięciu minut temu. Chcą, aby pani tam wstąpiła.

– Neurochirurgia? Mówili, dlaczego?

– Chodzi o pacjentkę Terrio. Chcą, żeby pani porozmawiała z jej mężem.

– Karen Terrio już nie jest moją pacjentką.

– Ja tylko przekazuję wiadomość.

– W porządku, dziękuję.

Z ciężkim westchnieniem Abby wstała i podeszła do łóżka Mary Allen, aby jeszcze raz spojrzeć na monitor przedstawiający pracę serca. Puls był trochę za szybki. Pacjentka znowu się poruszała i jęczała z bólu. Abby spojrzała na pielęgniarkę.

– Proszę podać jeszcze dwa miligramy morfiny – powiedziała.

Monitor EKG wyświetlał wykres o powolnym, spokojnym rytmie.

– Jej serce jest takie silne – powiedział Joe Terrio przyciszonym głosem. – Nie poddaje się. Ona nie chce się poddać.

Siedział przy łóżku swojej żony, trzymając jej dłoń i śledząc wzrokiem zieloną linię pulsującą na ekranie. Wydawał się zagubiony w tej ilości sprzętu otaczającego żonę. Rurki, monitory, pompy. Odczuwał ogromny lęk i całą swą uwagę skupił na monitorze EKG. Wierzył, że jeżeli pozna tajniki tego magicznego pudełka, będzie wiedział już wszystko. Zrozumie, dlaczego siedzi przy łóżku kobiety, którą kocha, której serce bije rytmicznie, jakby była zdrowa.

Minęły sześćdziesiąt dwie godziny od momentu, kiedy pijany kierowca uderzył swoim wozem w samochód Karen Terrio. Jest trzydziestoczteroletnią kobietą, nie ma AIDS, nie ma raka, nie ma żadnych innych infekcji. Ma tylko martwy mózg. Stała się żyjącym supermarketem zdrowych organów. Serce. Płuca. Nerki. Trzustka. Wątroba. Kości. Rogówka. Skóra. Jeden wypadek i można będzie uratować życie lub poprawić zdrowie tuzinowi ludzkich istnień.

Abby przesunęła stołek i usiadła naprzeciwko mężczyzny. Była jedynym lekarzem, który wcześniej poświęcił trochę czasu na rozmowę z Joem. Dlatego właśnie pielęgniarki wezwały ją, żeby teraz z nim pomówiła. Miała go przekonać, że powinien podpisać dokumenty i pozwolić swojej żonie spokojnie umrzeć. Usiadła cicho na chwilę przy Karen Terrio, której pierś unosiła się i opadała z zaprogramowaną częstotliwością dwudziestu pięciu oddechów na minutę.

– Masz rację, Joe – zaczęła – jej serce jest silne. Mogłoby jeszcze pracować przez jakiś czas. Ale nie przez wieczność. W końcu organizm to wie. Pojmuje wszystko.

Joe spojrzał na nią, oczy miał zaczerwienione od płaczu i braku snu.

– Pojmuje?

– Rozumie, że mózg jest martwy. Że serce nie ma już po co bić.

– Jak to możliwe?

– Mózg jest niezbędny. Nie tylko po to, żebyśmy mogli myśleć i czuć, ale także po to, aby pozostałym organom naszego ciała dać motywację. Kiedy tej motywacji zabraknie, serce, płuca, i inne rzeczy zaczynają zawodzić. – Abby spojrzała na wentylator. – Za nią oddycha maszyna.

– Wiem. – Joe potarł dłońmi twarz. – Wiem, wiem, wiem…

Abby nic nie powiedziała. Joe kołysał się w tył i w przód, rękami obejmując głowę, palce wczepił we włosy, raz po raz cicho jęczał, ale nie mógł pozwolić sobie na szlochanie. Kiedy podniósł głowę, kosmyki włosów miał posklejane i wilgotne od łez. Raz jeszcze spojrzał na monitor. Jedyne miejsce, na które mógł bez obawy patrzeć.

– To wszystko dzieje się za szybko. Za wcześnie.

– Nie jest za wcześnie. Jest niewiele czasu do chwili, kiedy organy przestaną prawidłowo funkcjonować. Wtedy już nie będzie ich można użyć. W ten sposób nikomu nie pomożemy, Joe.

Spojrzał na nią ponad ciałem swojej żony.

– Przyniosła pani dokumenty?

– Tak.

Prawie nie patrzył na formularze. Po prostu podpisał i oddał papiery. Pielęgniarka z oddziału intensywnej terapii i Abby były świadkami przy składaniu podpisów. Kopie formularzy miały trafić do karty Karen Terrio, do Banku Organów w Nowej Anglii oraz do akt działu koordynującego transplantacje w Bayside. Potem organy miały być pobrane.

Długo po pogrzebie Karen Terrio fragmenty jej ciała będą żyły. Serce, którego bicie czuła, kiedy biegała jako dziecko, kiedy zakochała się i wychodziła za mąż w wieku lat dwudziestu i kiedy później rodziła dzieci, to samo serce będzie biło w obcej piersi. Ludzkość chyba zaczęła zbliżać się do nieśmiertelności.

Nie mogło to jednak być żadnym pocieszeniem dla Joego Terrio, który wciąż jeszcze czuwał, teraz w milczeniu, przy łóżku żony.

Abby znalazła Vivian Chao w przebieralni przy sali operacyjnej. Vivian właśnie zakończyła trwającą cztery godziny operację, ale na jej kitlu, który leżał teraz na ławce, nie było widać śladu potu.

– Mamy zgodę na pobranie organów – powiedziała Abby.

– Dokumenty podpisane? – spytała Vivian.

– Tak.

– To dobrze. Zarządzę wykonanie próby krzyżowej limfocytów. – Vivian sięgnęła po świeży fartuch. Miała teraz na sobie tylko bieliznę. Na jej wątłej, płaskiej piersi można byłoby policzyć wszystkie żebra. Uosobienie humanitaryzmu – pomyślała Abby – to stan świadomości, a nie ciała.

– Jak wyglądają jej funkcje życiowe? – zapytała Vivian.

– Utrzymują się na stałym poziomie.

– Trzeba podnieść trochę jej ciśnienie krwi. Nerki poddać perfuzji. Nie co dzień pojawia się para nerek od osoby z grupą krwi AB RH+. – Vivian wpuściła w spodnie dół koszuli. Każdy jej ruch był precyzyjny i pełen elegancji.

– Będziesz przy pobraniu? – spytała Abby.

– Jeżeli mój pacjent dostanie to serce – będę. Pobranie to łatwiejsza część. Dopiero przeszczep staje się naprawdę interesujący. – Vivian zatrzasnęła drzwiczki szafki i założyła kłódkę. – Masz chwilę? Przedstawię cię Joshowi.

– Joshowi?

– Mojemu pacjentowi. Jest na oddziale intensywnej opieki.

Wyszły z przebieralni i skierowały się korytarzem do windy. Vivian miała krótkie nogi, ale nadrabiała szybkim krokiem.

– Nie możesz przewidzieć rezultatów przeszczepu serca, jeżeli nie znasz stanu pacjenta przed i po operacji – stwierdziła Vivian. – Chcę ci więc pokazać stan przed. Może będzie ci dzięki temu trochę łatwiej.