Выбрать главу

– Co przez to rozumiesz?

– Twoja pacjentka ma serce, ale nie ma mózgu. Mój pacjent ma mózg i właściwie nie ma już serca. – Drzwi windy otworzyły się. Vivian weszła do środka. – Kiedy pogodzisz się z tragedią, wszystko zaczyna mieć sens.

Jechały windą w milczeniu. Oczywiście, że to ma sens – myślała Abby. Ma to sens, który dla Vivian jest oczywisty. Ale trudno jest mi zapomnieć o dwóch małych dziewczynkach stojących przy łóżku swojej mamy i bojących się jej dotknąć… Vivian poprowadziła. Joshua O’Day spał na łóżku numer 4.

– Ostatnio dużo śpi – wyszeptała pielęgniarka, blondynka o miłej twarzy. Na identyfikatorze miała napisane „Hannah Love, pielęgniarka oddziałowa”.

– Jakieś zmiany w podawanych lekach? – spytała Vivian.

– Według mnie pogorszyło mu się. – Hannah westchnęła. – Już od tygodni jestem jego pielęgniarką. Odkąd został przyjęty do szpitala. To taki wspaniały dzieciak, wie pani? Naprawdę miły. Trochę zwariowany. Ale ostatnio tylko śpi. Albo patrzy się na swoje odznaki. – Ruchem głowy wskazała na tablicę przy łóżku, do której przyczepiono różne nagrody i wstęgi. Jedna z nich to honorowe członkostwo w Pinewood Derby. Abby słyszała o Pinewood Derby. Jej brat również należał kiedyś do Młodych Skautów.

Abby podeszła do łóżka. Chłopiec wyglądał na młodszego, niż się spodziewała. Według karty, którą pokazała jej Hannah, miał siedemnaście lat. Mógł spokojnie uchodzić za czternastolatka. Gąszcz rurek otaczał jego łóżko, kroplówki i cewnik Swan-Ganza, używanego do monitorowania ciśnień w prawym przedsionku i arterii płucnej. Na ekranie powyżej Abby widziała odczyt ciśnienia przedsionkowego. Było wysokie. Serce chłopca było za słabe, żeby efektywnie pompować krew, która cofała się w systemie żył. Nawet nie patrząc na monitor, Abby doszłaby do tych samych wniosków, widząc żyły na szyi chłopca. Były wypukłe.

– Masz przed sobą gwiazdę szkolnej ligi baseballa z Redding High School sprzed dwóch lat – powiedziała Vivian. – Nie interesuję się tą grą i nie mam pojęcia, jak ocenić średnią jego trafień. W każdym razie ojciec jest z niego bardzo dumny.

– O tak, ojciec jest dumny – przytaknęła Hannah. – Przyszedł tu kiedyś z piłką i rękawicą. Musiałam go wyprosić, kiedy zaczęli do siebie rzucać. – Hannah roześmiała się. – Ojczulek jest tak samo szalony, jak dzieciak!

– Od jak dawna choruje? – zapytała Abby.

– Już od roku nie chodzi do szkoły. Wirus Coxsackie B. W ciągu sześciu miesięcy miał zastoinową niewydolność płuc. Tu na oddziale jest od miesiąca, czeka na serce. – Vivian przerwała i uśmiechnęła się. – Prawda, Josh?

Chłopiec miał otwarte oczy. Wydawało się, że patrzy na gości jakby przez warstwę gazy. Kilka razy zamrugał oczami, a potem odwzajemnił uśmiech Vivian.

– Hej, doktor Chao.

– Widzę, że wystawa powiększyła się o jakieś nowe wstążki – stwierdziła Vivian.

– Ach, te. Nie mam pojęcia, skąd moja mama je wydostaje. Ona przechowuje wszystko, wie pani. Ma nawet plastikową torebkę z moimi mlecznymi zębami. Niezłe, co?

– Josh, przyprowadziłam kogoś, żeby ciebie zobaczył. To jest doktor DiMatteo, jedna ze stażystek na chirurgii.

– Cześć Josh – powiedziała Abby.

Wydawało się, że chłopiec potrzebuje chwili, aby przenieść wzrok na Abby. Nie odezwał się.

– Nie będziesz miał nic przeciwko temu, żeby doktor DiMatteo cię zbadała? – spytała Vivian.

– Po co?

– Bo kiedy już dostaniesz nowe serce, to będziesz jak ten szalony biegacz z telewizji. Nie damy rady cię przytrzymać wystarczająco długo, żeby cię zbadać.

Josh uśmiechnął się.

– Pani sobie ze mnie żartuje.

Abby podeszła do łóżka. Josh już podciągnął piżamę. Miał białą i gładką klatkę piersiową. Wydawało się, że powinna należeć do chłopca, a nie do nastolatka. Abby położyła dłoń na jego sercu i poczuła, jak trzepocze się niczym ptak w klatce. Wzięła stetoskop i przez chwilę słuchała bicia serca. Zauważyła, że chłopiec przygląda się jej z obawą i nieufnością. Takie spojrzenie zawsze miały dzieci, które długo przebywały w szpitalu i zdążyły nauczyć się, że każdy nowy lekarz może być powodem nowego bólu. Kiedy Abby wyprostowała się i wsunęła stetoskop z powrotem do kieszeni, zauważyła wyraz ulgi na twarzy chłopca.

– To wszystko? – zapytał.

– Wszystko – potwierdziła Abby, wygładzając swój szpitalny fartuch. – Jaka jest twoja ulubiona drużyna, Josh?

– A jaka miałaby być?

– Aha, „Red Sox”.

– Mój tata nagrał mi ich wszystkie mecze. Kiedyś chodziliśmy razem do parku, mój tata i ja. Kiedy wrócę do domu, to obejrzę wszystkie te taśmy. Trzy pełne dni baseballa… – wziął głębszy oddech, spojrzał w sufit i cicho powiedział. – Chcę wrócić do domu, doktor Chao.

– Wiem – powiedziała Vivian.

– Chcę znów zobaczyć swój pokój. Tęsknię za moim pokojem. – Przełknął ślinę, ale nie zdołał powstrzymać szlochu. – Chcę zobaczyć mój pokój. Tylko tyle. Chcę tylko zobaczyć mój pokój.

Hannah już była przy nim. Objęła chłopca i zaczęła go lekko kołysać. Starał się nie płakać, zacisnął pięści, twarz wtulił w jej włosy.

– Wszystko w porządku – mruczała Hannah. – Płacz dziecinko, nie wstydź się łez. Jestem tu z tobą. Zostanę przy tobie, Josh. Tak długo, jak będziesz potrzebował. Wszystko będzie dobrze – oczy Hannah i Abby spotkały się. Łzy na twarzy pielęgniarki nie były łzami Josha, tylko jej własnymi. Abby i Vivian cicho wyszły z pokoju. W dyżurce pielęgniarek Abby patrzyła, jak Vivian podpisuje dwa egzemplarze zlecenia krzyżowej próby limfocytów pomiędzy krwią Karen Terrio i Josha O’Daya.

– Kiedy można go poddać operacji? – spytała Abby.

– Możemy być gotowi na jutro rano. Im wcześniej tym lepiej. Chłopak miał trzy przypadki częstoskurczu komorowego w przeciągu wczorajszego dnia. Przy tak niestabilnym rytmie serca, nie ma zbyt wiele czasu. – Vivian odwróciła się do Abby. – Naprawdę chciałabym, żeby chłopak zobaczył jeszcze niejeden mecz tych swoich „Red Soxów”. A ty? – Mimo tych słów, twarz Vivian była spokojna i nieprzenikniona. W środku może jest miękka – pomyślała Abby – ale na zewnątrz nigdy tego nie okaże.