Выбрать главу

Zanim Abby włożyła nowy kitel, czepek i pokrowce na buty, zespół na sali operacyjnej już wyjmował chore serce z piersi Josha. Abby wcisnęła się między personel, ale nie widziała zbyt wiele, słyszała tylko rozmowę chirurgów. Poczuła się spokojna, a nawet radosna. Właściwie wszystkie sale operacyjne wyglądały podobnie, taka sama nierdzewna stal, niebieskozielone pokrowce i jasne lampy. Ale atmosfera panująca wśród personelu zależna była od głównego chirurga. Słysząc swobodną i spokojną wymianę zdań, Abby wyczuła, że Ivan Tarasoff był lekarzem, z którym przyjemnie się pracowało. Przeszła na drugą stronę i stanęła obok anestezjologa. Monitor nad jej głową przecinała prosta linia. W piersi Josha nie było jeszcze bijącego serca; bypass przejął chwilowo jego funkcje. Powieki chłopca były zaklejone specjalną taśmą, by chronić rogówkę przed nadmiernym wysuszeniem. Włosy Josha schowano pod papierowym czepkiem, jeden czarny kosmyk wyśliznął się i wił na jego czole. Ciągle jeszcze tu z nami jesteś – pomyślała. Uda ci się, dzieciaku.

Anestezjolog spojrzał na Abby.

– Pani jest z Bayside? – spytał szeptem.

– Tak, przywiozłam serce. Czy jak dotąd wszystko w porządku?

– Przez jakiś czas było naprawdę gorąco. Ale najgorsze mamy już za sobą. Tarasoff jest szybki. Już pracuje nad aortą. – Skinął głową w kierunku chirurga.

Ivan Tarasoff miał śnieżnobiałe brwi i łagodne oczy. Wszyscy tak właśnie wyobrażamy sobie doskonałego dziadka. Jego prośby o igłę czy odsysacz były wypowiadane takim samym miłym tonem, jakim mógłby prosić o kolejną filiżankę herbaty, bez okazywania wyższości, po prostu profesjonalista przy pracy. Abby znowu spojrzała na monitor. Wciąż przecinała go linia prosta. Josh w dalszym ciągu nie dawał oznak życia.

Rodzice Josha O’Daya byli w poczekalni, płakali i śmiali się na przemian. Zresztą wszyscy dookoła byli radośni. O szóstej rano zakończyła się zwycięsko walka o życie.

– Nowe serce sprawuje się bardzo dobrze – powiedział doktor Tarasoff. – Zaczęło bić wcześniej, niż się spodziewaliśmy. To dobre, silne serce. Powinno wystarczyć Joshowi na całe życie.

– Nie wiedzieliśmy, co się dzieje – powiedział pan O’Day. – Powiedziano nam tylko, że przenieśli go tutaj. Że to było coś bardzo nagłego. Myśleliśmy… myśleliśmy… – odwrócił się do żony i objął ją. Stali tak przy sobie, milczeli, nie byli w stanie mówić.

Pielęgniarka powiedziała łagodnie.

– Gdyby państwo chcieli zobaczyć Josha, to chłopiec właśnie zaczyna się budzić.

Tarasoff z uśmiechem patrzył, jak rodziców Josha poprowadzono na salę pooperacyjną. Potem odwrócił się i spojrzał na Abby.

– Właśnie dlatego robimy to – powiedział cicho – dla chwil takich, jak ta.

– Mało brakowało – stwierdziła Abby.

– Naprawdę mało – pokręcił głową. – Robię się chyba za stary na takie emocje.

Weszli do pokoju chirurgów. Tarasoff nalał dwie kawy. Bez czepka, z siwymi włosami w nieładzie przypominał raczej szalonego profesorka, a nie sławnego kardiochirurga. Podał Abby kubek z kawą.

– Proszę przekazać Vivian, że następnym razem chciałbym, żeby dała mi znać nieco wcześniej – powiedział. – Ledwo do mnie zadzwoniła, a dzieciak już był na progu szpitala. Mało brakowało, a to mnie musieliby reanimować.

– Przysyłając chłopca tutaj, do pana, Vivian dobrze wiedziała, co robi. Zaśmiał się.

– Vivian Chao zawsze wie, co robi. Taka sama była, kiedy studiowała medycynę.

– Jest doskonałą stażystką.

– Pani też jest na stażu oddziału chirurgii w Bayside? Abby skinęła głową i łyknęła gorącej kawy.

– Drugi rok.

– Wspaniale. W tej dziedzinie za mało mamy kobiet, a za wiele siłaczy ze skalpelami. Tacy to by tylko kroili.

– Dziwnie to brzmi w ustach lekarza chirurga. Tarasoff spojrzał na pozostałych lekarzy gromadzących się w pobliżu dzbanka z kawą.

– Takie małe bluźnierstwo – szepnął – czasem zdrowo jest tak pogadać. Abby wypiła kawę i spojrzała na zegarek.

– Muszę wracać do Bayside. Przypuszczam, że nie powinnam była zostawać nawet na operację. Cieszę się jednak, że byłam przy niej. – Uśmiechnęła się. – Dziękuję, doktorze, za uratowanie życia temu chłopcu.

Uścisnął jej dłoń.

– Ja jestem tylko hydraulikiem, doktor DiMatteo – powiedział – to pani dostarczyła najważniejszą część.

Było już po siódmej, kiedy taksówka przywiozła Abby przed wejście szpitala Bayside. Kiedy tylko przeszła przez drzwi, zauważyła na tablicy elektronicznej swoje nazwisko. Podeszła do telefonu, podniosła słuchawkę i zgłosiła się.

– Mówi DiMatteo.

– Pani doktor, wzywamy panią od kilku godzin – powiedział operator.

– Vivian Chao miała przejmować wiadomości kierowane do mnie. Ma mój pager.

– Pani pager jest tutaj, na biurku operatora. Pan Parr próbował się z panią skontaktować.

– Jeremiah Parr?

– Numer pięć-sześć-sześć. Administracja.

– Jest już siódma godzina. Czy zastanę go jeszcze?

– Był u siebie pięć minut temu.

Abby odłożyła słuchawkę, poczuła skurcz w żołądku. Jeremiah Parr, dyrektor szpitala, nie był lekarzem. Dotąd rozmawiała z nim tylko raz, na dorocznym pikniku wydawanym z okazji przyjęcia do pracy nowych pracowników. Uścisnął wtedy jej dłoń, wymienili kilka uprzejmych uwag, to wszystko. Potem Parr oddalił się, by powitać pozostałych stażystów. Podczas tego krótkiego spotkania zrobił na niej wrażenie człowieka, który nigdy nie traci zimnej krwi. I ubiera się w świetne garnitury. Oczywiście widziała go parę razy od tamtego czasu. Uśmiechali się do siebie i kłaniali, mijając w korytarzu czy spotykając w windzie, ale Abby wydawało się, że dyrektor nie pamięta nawet, jak ona ma na imię. A dziś poszukiwał jej przez pager o siódmej wieczorem.

To nie oznacza nic dobrego – myślała. Absolutnie nic dobrego.

Podniosła słuchawkę i nakręciła numer domu Vivian. Przed rozmową z Parrem chciała wiedzieć, co jest grane. Vivian na pewno coś wie. Nikt nie odpowiadał. Abby rozłączyła się, skurcz w żołądku stawał się coraz bardziej mocny. Czas stawić czoło skutkom podjętej decyzji. Postanowiłyśmy ratować życie chłopca. Czy można uznać to za przestępstwo? Z bijącym sercem wjechała windą na drugie piętro.