Выбрать главу

– Moja żona jest umierająca – mówił Voss. – Czy do pana to dociera? Umierająca. Może nie przeżyć kolejnej nocy. Całkowitą winą za to obarczam te dwie stażystki.

– Doktor DiMatteo jest dopiero na drugim roku stażu – stwierdził Wettig. – To nie ona podjęła decyzję. Zrobiła to nasza główna stażystka, doktor Chao, i już została zwolniona.

– Chcę, żeby doktor DiMatteo również złożyła rezygnację.

– Ona nie może tego zrobić.

– To znajdźcie powód, żeby ją zwolnić.

– Doktorze Wettig – odezwał się Parr, chciał żeby zabrzmiało to spokojnie i rozsądnie. – Musi się znaleźć jakaś podstawa do wykluczenia doktor DiMatteo z programu.

– Nie ma żadnej – stwierdził Wettig stanowczo. – Wszystkie jej oceny są celujące i wszystkie znajdują się w rejestrze. Panie Voss, wiem, że dla pana cała ta sytuacja jest trudna i bolesna. Zdaję sobie również sprawę, że naturalnym odruchem jest zrzucanie winy na kogoś innego. Sądzę jednak, że pański gniew i pretensje skierowane są w niewłaściwą stronę. Problem leży bowiem w tym, że nie ma wystarczającej ilości organów do transplantacji. Tysiące ludzi czekają na nowe serce, ale tych serc jest zaledwie kilka. Proszę się zastanowić, co stałoby się, gdybyśmy zwolnili doktor DiMatteo. Mogłaby odwołać się od naszej decyzji. Sprawa trafiłaby wyżej. Tam zostałaby poddana ocenie. Pojawiłyby się pytania, na które trzeba by było odpowiedzieć. Na przykład, dlaczego siedemnastoletni chłopiec od razu nie dostał tego serca? – Zapadła cisza.

– Jezu – mruknął Parr.

– Chyba rozumie pan, o co mi chodzi? – kontynuował Wettig. – Nie wygląda to za dobrze. Również szpital na tym traci. Nie chcemy przecież, żeby o tego typu sprawach pisano w gazetach. Przejawy wojny międzyklasowej: biednym przypada krótszy koniec kija. W taki właśnie sposób będą to przedstawiali dziennikarze. Niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy też nie. – Wettig pytająco rozejrzał się po zgromadzonych przy stole. Nikt się nie odezwał.

Tę ciszę można byłoby opisać w wielu tomach – pomyślał Parr.

– Oczywiście nie możemy pozwolić, żeby ludzie to wszystko niewłaściwie rozumieli – powiedziała Susan. – Choć może się to wydawać oburzające, to jakakolwiek wzmianka o handlu organami oznaczałaby nasz koniec.

– Po prostu mówię, jak sprawa wygląda teraz – stwierdził Wettig.

– Nie dbam o to, jak ona wygląda – powiedział Voss – one ukradły to serce.

– Nie odbyło się bezpośrednie przekazanie. Pan Terrio miał pełne prawo, żeby wybrać biorcę.

– Miałem gwarancję, że to serce otrzyma moja żona.

– Gwarancję? – Wettig zmarszczył czoło i spojrzał na Parra. – Czy jest coś, o czym ja nie wiem?

– Zadecydowano o tym jeszcze przed przyjęciem pani Voss do szpitala – poinformował Parr. – To było idealne dopasowanie.

– Podobnie jak w przypadku chłopca – uciął Wettig. Voss gwałtownie podniósł się z miejsca.

– Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię. Moja żona umiera przez Abby DiMatteo. Wy mnie jeszcze dobrze nie znacie. Powiem wam tylko tyle, że nikt nie może zakpić sobie ze mnie albo z mojej rodziny i tak po prostu odejść…

– Panie Voss – przerwał mu jeden z prawników. – Może powinniśmy to przedyskutować w…

– Do cholery! Pozwólcie mi skończyć!

– Proszę, panie Voss, w ten sposób niczego pan nie zyska.

Voss spojrzał na swego adwokata. Z widocznym wysiłkiem powstrzymał kolejny wybuch i usiadł na swoim miejscu.

– Chcę, żeby w sprawie doktor DiMatteo coś jednak zostało zrobione – powiedział i popatrzył znacząco na Parra. Parr był już zupełnie mokry. Boże, tak łatwo byłoby po prostu zwolnić tę stażystkę. Niestety, generał nie zamierzał trzymać ich strony w tej grze. Przeklęci chirurdzy i ich etyka! Nie pozwalali, aby ktoś inny zajął się rozgrywką. Dlaczego Wettig tak się upierał w tej sprawie?

– Panie Voss – powiedziała Susan Casado najbardziej przymilnym tonem, na jaki potrafiła się zdobyć, jakby chciała powstrzymać bestię przed atakiem. – Czy mogę zaproponować, żebyśmy wszyscy jeszcze raz przemyśleli tę sprawę? Zbyt szybkie wchodzenie na oficjalną drogę prawną rzadko daje oczekiwane rezultaty. Być może za kilka dni będziemy w stanie rozwiać pana obawy. – Susan wymownie spojrzała na Wettiga. Generał równie wymownie zignorował jej spojrzenie.

– Za kilka dni – powiedział Voss – moja żona może już nie żyć. – Wstał z miejsca i z pogardą popatrzył na Parra. – Nie potrzebuję czasu na przemyślenia. Chcę, żeby zrobiono coś w sprawie doktor DiMatteo. I ma to nastąpić jak najprędzej.

– Widzę kulę – powiedziała Abby.

Mark skierował strumień światła na tylną część klatki piersiowej. Zauważyli, że jakiś metal błysnął, a potem zniknął w wypełniającym się powietrzem płucu.

– Masz dobre oczy, Abby. Skoro ty ją dostrzegłaś, to może zechcesz wykonać zabieg?

Abby wybrała kleszczyki spośród innych instrumentów. Płuca znowu się powiększyły, zasłaniając widok.

– Muszę go mieć na wydechu. Przynajmniej przez chwilę.

– Sie robi – powiedział anestezjolog.

Abby wsunęła rękę głęboko do wnętrza klatki piersiowej wzdłuż wewnętrznego wygięcia żeber. Mark delikatnie odciągnął prawe płuco, a Abby zacisnęła końce kleszczyków wokół fragmentu metalu i ostrożnie wyciągnęła go z jamy klatki piersiowej.

Kula, spłaszczony pocisk kaliber dwadzieścia dwa, z brzękiem wylądowała w metalowej miseczce.

– Nie krwawi. Wygląda na to, że możemy go zaszywać – powiedziała Abby.

– Ten facet miał cholerne szczęście – stwierdził Mark, śledząc tor, jakim prawdopodobnie przeszedł pocisk. – Kula weszła tuż przy mostku, po prawej stronie. Pewnie żebro albo coś innego zmieniło jej bieg tak, że wylądowała w opłucnej. Dla gościa skończyło się to tylko odmą opłucnej.