Выбрать главу

– Co się dzieje?

– Chodzi o panią Voss, tę po przeszczepie. Ma temperaturę, trzydzieści osiem i sześć.

– A inne objawy?

– Ciśnienie – sto na siedemdziesiąt. Puls – dziewięćdziesiąt sześć.

– Zaraz tam jadę. – Abby odłożyła słuchawkę i zapaliła lampę. Była druga nad ranem. Krzesło przy łóżku było puste. Już nie siedział na nim Pete. Z westchnieniem wstała i powlokła się przez pokój do umywalki. Potarła twarz zimną wodą, ale wcale jej to nie otrzeźwiło. Wszystko widziała jak przez mgłę.

– Obudź się, obudź się – powtarzała sobie. – Musisz być przytomna i musisz wiedzieć, co robisz. Gorączka pooperacyjna. Trzy dni po transplantacji. Po pierwsze, trzeba sprawdzić ranę. Zbadać płuca i brzuch. Zlecić prześwietlenie i badanie krwi. I zachować zdrowy rozsądek.

Nie mogła sobie pozwolić na popełnienie najdrobniejszego błędu. Nie teraz i z pewnością nie w przypadku tej pacjentki. Przez ostatnie trzy dni jeździła do pracy do Bayside z myślą, że być może już tam nie pracuje. Każdego popołudnia o piątej oddychała z ulgą, udało jej się przeżyć kolejne dwadzieścia cztery godziny. Z każdym mijającym dniem obawy wydawały się słabnąć. Groźby Parra oddalały się. Wiedziała, że Wettig był po jej stronie, no i oczywiście Mark. Z ich pomocą może – ale tylko może – utrzyma swoją posadę. Nie chciała, żeby Parr miał jakikolwiek powód do kwestionowania jej kompetencji jako lekarza. Starała się więc być szczególnie dokładna na każdym kroku w pracy. Wszystkie wyniki laboratoryjne sprawdzała po kilka razy, wielokrotnie badała pacjentów. Trzymała się też z daleka od Niny Voss. Kolejna burza wywołana przez Wiktora Vossa byłaby ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała. Niestety, Nina Voss miała gorączkę, a Abby była jedynym obecnym w tym momencie lekarzem. Musiała robić to, co do niej należało. Wsunęła stopy w tenisówki i wyszła z dyżurki.

W nocy szpital był miejscem z innej rzeczywistości. Przymglone światła, białe ściany, puste korytarze, które zdawały się wić jak tunele. Abby wlokła się właśnie jednym z takich tuneli. Ciało miała ciągle jeszcze odrętwiałe, mózg pracował powoli. Tylko serce reagowało prawidłowo: biło mocno i szybko. Weszła na oddział intensywnej terapii. Na noc przyciemniano światła, w pokoju pielęgniarek szesnaście monitorów wyświetlało pracę serc szesnastu pacjentów – nowoczesna technika szpitala. Abby wystarczył tylko jeden rzut oka na monitor z numerem piętnaście. Nina Voss miała przyspieszony puls. Zadzwonił telefon. Pielęgniarka podniosła słuchawkę i po chwili powiedziała:

– To doktor Levi, chce rozmawiać z dyżurującym stażystą.

– Przyjmę – Abby sięgnęła po słuchawkę. – Halo, doktorze Levi? Mówi Abby DiMatteo.

Chwila ciszy w słuchawce, a po chwili zapytał:

– Pani ma dzisiaj dyżur? – Z tonu głosu domyśliła się, że był zaskoczony. Wiedziała, jaki był powód. Abby była ostatnią osobą, jaką Levi chciałby widzieć w pobliżu Niny Voss. Dzisiaj nie miał jednak wyboru, to ona miała dyżur.

– Właśnie miałam pójść zbadać panią Voss – oznajmiła Abby. – Pielęgniarki mówią, że ma gorączkę.

– Tak, powiedziano mi o tym. – Znowu umilkł na dłuższą chwilę. Próbowała podtrzymać rozmowę.

– Przeprowadzę rutynowe badanie. To, co zwykle w przypadku gorączki. Badanie moczu, krwi, prześwietlenie klatki piersiowej. Jak tylko będę miała wyniki, zadzwonię do pana.

– Dobrze – powiedział krótko. – Będę czekał na telefon.

Abby założyła świeży fartuch i weszła do sali Niny Voss. Paliła się tam tylko jedna lampa, której przyćmione światło padało na łóżko. Nina miała zamknięte oczy, ręce skrzyżowane na piersiach, a włosy w blasku lampy były srebrnego koloru. Królewna Śnieżka w szklanej trumnie – pomyślała Abby.

Podeszła do łóżka i powiedziała łagodnie:

– Pani Voss?

Nina otworzyła oczy. Powoli skupiła wzrok na Abby.

– Tak?

– Nazywam się DiMatteo, jestem lekarzem na chirurgii. – Zauważyła błysk w oczach kobiety. Zna moje nazwisko – pomyślała Abby. Pewnie jej naopowiadano, że jestem złodziejem organów.

Nina Voss nie odezwała się, rzuciła na Abby spojrzenie bez wyrazu.

– Ma pani gorączkę – wyjaśniła Abby. – Musimy sprawdzić, dlaczego. Proszę mi powiedzieć, jak się pani czuje, pani Voss?

– Jestem… zmęczona. To wszystko – wyszeptała. – To tylko zmęczenie.

– Muszę sprawdzić, jak wygląda szew. – Abby włączyła mocniejsze światło i delikatnie zdjęła opatrunek z piersi. Blizna była czysta. Żadnych zaczerwienień ani opuchlizny. Abby wyciągnęła stetoskop i dalej rutynowo badała wszystko zgodnie z tym, co się robi w przypadku gorączki pooperacyjnej. Tempo oddechu było w normie. Brzuch w porządku. Uszy, nos i gardło czyste. Nie znalazła nic alarmującego, nic, co mogłoby wywoływać gorączkę. Przez cały czas Nina milczała, ale jej oczy pilnie śledziły każdy ruch Abby.

– Wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Musi jednak istnieć jakiś powód gorączki. Trzeba zrobić prześwietlenie i pobrać trzy razy krew do badania. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Przykro mi, ale chyba nie będzie pani miała okazji teraz pospać.

Nina pokręciła głową.

– I tak nie śpię za dobrze. Miewam sny. Dużo dziwnych snów…

– Złych snów?

Nina wzięła głęboki oddech i powoli westchnęła.

– O chłopcu.

– O jakim chłopcu, pani Voss?

– O tym chłopcu. – Kobieta ostrożnie dotknęła dłonią piersi. – Powiedzieli mi, że to był chłopiec. Nie wiem nawet, jak miał na imię, ani dlaczego umarł. Wiem tylko, że był to chłopiec – spojrzała na Abby. – To prawda?

Abby skinęła głową.

– Tak powiedzieli na sali operacyjnej.

– Była tam pani?

– Asystowałam doktorowi Hodellowi. Na ustach Niny pojawił się nikły uśmiech.

– To dziwne, była pani tam?

Przez chwilę obie milczały. Abby – z powodu irracjonalnego poczucia winy. Nina Voss zastanawiała się nad dziwnym zbiegiem okoliczności. Abby przyciemniła lampę. Pokój znów wypełnił się jakąś nieziemską poświatą.

– Pani Voss – powiedziała Abby. – Parę dni temu to serce, pierwsze serce… – Odwróciła wzrok, nie mogła patrzeć Ninie Voss prosto w oczy. – Wtedy czekał chłopiec, siedemnastolatek. W tym wieku inni chłopcy zwykle chcą mieć dziewczynę albo samochód. Ale ten chciał tylko wrócić do domu. Nic więcej, tylko wrócić do domu. – Westchnęła. – Nie mogłam pozwolić, żeby umarł. Wtedy nie znałam pani. To nie pani leżała na tym łóżku. To on. Ja musiałam dokonać wyboru. – Zamrugała oczami, poczuła, że do oczu napływają jej łzy.