Выбрать главу

– Organ został pobrany u nas?

– Tak. Trzy dni temu. Dawcą był chłopiec. Nastolatek.

– Muszę mieć trochę czasu, żeby sprawdzić dokumenty operacji. Oddzwonię do pani.

Dziesięć minut później zadzwoniła, ale nie z odpowiedzią, tylko z pytaniem:

– Czy jest pani pewna, że chodzi właśnie o nasz szpital? Abby spojrzała na kartę Niny.

– Takie mam dane. Dawca ze szpitala Wilcox Memorial. Burlington, Vermont.

– To my, zgadza się. Ale w rejestrze nie ma żadnej operacji pobrania serca.

– Czy mogłaby pani sprawdzić grafik sali operacyjnej? To był dzień… – Abby jeszcze raz popatrzyła na formularz – dwudziesty czwarty września. Operacja mogła być przeprowadzona gdzieś około północy.

– Proszę chwilę zaczekać.

Abby słyszała szelest przekładanych kartek. Po chwili pielęgniarka znowu wzięła słuchawkę.

– Halo?

– Tak.

– Sprawdziłam terminy z dwudziestego trzeciego, dwudziestego czwartego i dwudziestego piątego września. Było kilka operacji wycięcia wyrostka, wycięcie pęcherzyka żółciowego i dwa cesarskie cięcia. Nie ma tu nic o operacji pobrania serca.

– Musi być. Przecież dostaliśmy od was serce.

– To nie my je wysłaliśmy.

Abby przeczytała notatki pielęgniarki z sali operacyjnej. „Godzina pierwsza zero pięć: przyjazd Doktora Leonarda Mapesa ze szpitala Wilcox Memorial”.

– Proszę pani jeden z chirurgów, który wtedy u nas operował to doktor Leonard Mapes. Właśnie on przywiózł serce.

– Wśród personelu naszego szpitala nie ma nikogo takiego.

– To kardiochirurg.

– Proszę posłuchać, żaden doktor Mapes tu nie pracuje. O ile wiem, to nikt o tym nazwisku nie ma praktyki w Burlington. Nie wiem, skąd pani ma te informacje, pani doktor. Są błędne. Może powinna pani jeszcze raz je sprawdzić.

– Ale…

– Proszę spróbować w innym szpitalu. Abby powoli odłożyła słuchawkę.

Długo siedziała, wpatrując się w telefon. Myślała o Wiktorze Vossie i jego pieniądzach, o wszystkich rzeczach, jakie można było za te pieniądze kupić. Myślała o niezwykłym zbiegu okoliczności, dzięki któremu Nina Voss dostała nowe serce. Dopasowane serce.

Ponownie podniosła słuchawkę telefonu.

Rozdział dziewiąty

Przesadzasz, Abby – powiedział Mark, przeglądając Kartę Niny Voss. – Musi istnieć jakieś rozsądne wyjaśnienie tego wszystkiego.

– Chciałabym je znać – stwierdziła Abby.

– Widać było, że operację pobrania przeprowadzał fachowiec. Serce przyjechało właściwie zabezpieczone. I razem z sercem były papiery dawcy.

– Które później się gdzieś zawieruszyły.

– Koordynator programu transplantacji będzie tu o dziewiątej. Możemy wtedy zapytać o te dokumenty. Jestem pewien, że gdzieś są.

– Mark, jest jeszcze coś. Dzwoniłam do szpitala, z którego rzekomo przysłano nam serce. Nikt o nazwisku Mapes tam nie pracuje. W całym Burlington nie ma takiego chirurga. – Przerwała, a potem już ciszej zapytała. – Czy my naprawdę wiemy, skąd się wzięło to serce?

Mark nie odpowiedział. Wydawał się zbyt oszołomiony, zbyt zmęczony, aby myśleć jasno. Była czwarta piętnaście. Po tym, jak Abby do niego zadzwoniła, jakoś zdołał podnieść się z łóżka i przyjechać do Bayside. W przypadku gorączki pooperacyjnej należało działać szybko i chociaż Mark ufał Abby, chciał sam zbadać pacjentkę. Siedział teraz w dyżurce i próbował jakoś dojść do ładu z papierami Niny Voss. Kilkanaście monitorów mrugało przed nim na pulpicie. Trzy jasnozielone linie odbijały się w szkłach jego okularów. W półmroku korytarza pielęgniarki poruszały się jak cienie i rozmawiały ze sobą przyciszonymi głosami.

Mark zamknął kartę. Z westchnieniem zdjął okulary i przetarł ręką oczy.

– Skąd ta gorączka? Co ją, do licha, może wywoływać? To mnie naprawdę niepokoi.

– Czy możliwe, że jest to jakaś infekcja przejęta od dawcy?

– Mało prawdopodobne. Nigdy nie słyszałem, żeby to się zdarzyło w przypadku serca.

– Ale okazuje się, że nie wiemy nic o dawcy. Nie mamy jego akt. Nie wiemy nawet, z jakiego szpitala przysłali nam to serce.

– Abby, chyba trochę panikujesz. Wiem, że Archer rozmawiał przez telefon z chirurgiem, który przeprowadzał operację pobrania. Wiem również, że były dokumenty. Wszystkie znajdowały się w brązowej kopercie.

– Pamiętam, widziałam ją.

– W porządku. Widzieliśmy zatem to samo.

– Gdzie jest teraz ta koperta?

– Ja wtedy operowałem, prawda? Jak mam ręce po łokcie umazane krwią, to nie mogę jednocześnie pilnować jakiejś cholernej koperty.

– Dlaczego w ogóle dane dawcy trzymane są w tajemnicy? Nie mamy żadnych informacji. Nie znamy nawet jego nazwiska.

– Tak się zawsze postępuje. Dane dotyczące dawcy są poufne. Nigdy nie trzyma się ich razem z kartą biorcy. W ten sposób zapobiega się kontaktom rodzin. Rodzina dawcy na przykład oczekiwałaby wiecznej wdzięczności, a biorca albo czułby się dotknięty, albo miałby poczucie winy. To prowadziłoby do niepotrzebnych emocji. – Usiadł wygodniej w fotelu. – Marnujemy tylko czas. To się wyjaśni w ciągu kilku najbliższych godzin. Lepiej skoncentrujmy się na gorączce pani Voss.

– Dobrze, ale jeżeli będą jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie, Bank Organów w Nowej Anglii będzie chciał się skontaktować z tobą.

– Dlaczego mieliby się kontaktować?

– Zadzwoniłam tam. Mają tam punkt informacyjny czynny całą dobę. Powiedziałam, że ty albo Archer zajmiecie się tą sprawą i oddzwonicie do nich.

– Archer sobie z tym poradzi. Pewnie będzie tutaj za moment.

– Przyjedzie?

– Niepokoi go ta gorączka, a jakoś nie możemy skontaktować się z Aaronem. Próbowałaś znowu zadzwonić na jego pager?

– Trzy razy. Żadnej odpowiedzi. Elaine powiedziała mi, że wyjechał do szpitala.

– Wiem, że tutaj dotarł. Przed chwilą widziałem jego samochód na parkingu. Może zatrzymali go jacyś pacjenci na oddziałach niżej. – Mark oglądał kartę informacyjną Niny Voss, szukając zaleceń. – Zacznę sam, bez niego.

Abby spojrzała przez oszkloną ścianę pokoju. Nina miała zamknięte oczy, jej pierś unosiła się i opadała w łagodnym rytmie snu.

– Zacznę podawać jej antybiotyki – powiedział Mark. – Najpierw te o szerokim zakresie działania.