Выбрать главу

– Cebula musi dusić się powoli – powiedział. – Dzięki temu staje się słodziutka jak mleko. Żeby dobrze gotować trzeba mieć cierpliwość, ale kto w dzisiejszych czasach ma cierpliwość. Każdy chce mieć wszystko natychmiast. Najlepiej wsadzić jedzenie do kuchenki mikrofalowej. Równie dobrze można by jeść jakąś starą skórę. – Przykrył garnek z powrotem i podniósł pokrywkę patelni. Smażyło się na niej sześć maleńkich ptaków, każdy z nich nie większy niż drobna piąstka. – Jak kawałeczki nieba – powiedział.

– To są najmniejsze kurczaki, jakie kiedykolwiek widziałem – zdziwił się Aleksiej.

Kucharz zaśmiał się.

– To przepiórki, głuptasie.

– Dlaczego my nie jemy nigdy przepiórek?

– Bo wy nie mieszkacie w kabinie na rufie. – Kucharz ułożył parujące mięso na tacy i przysypał je posiekaną pietruszką. Potem cofnął się o krok i podziwiał swoje dzieło. Miał czerwoną i spoconą twarz. – Na to nie powinni narzekać – powiedział i wsunął tacę do windy, która wróciła do kuchni już pusta.

– Jestem głodny – powiedział Jakow.

– Ty zawsze jesteś głodny. Idź ukrój sobie kromkę chleba. Jest trochę czerstwy, ale możesz zrobić sobie tost.

Chłopcy zaczęli przetrząsać szuflady w poszukiwaniu noża do chleba. Kucharz mówił prawdę, bochenek był czerstwy. Jakow przytrzymał chleb kikutem lewego ramienia, odkroił dwie kromki i zabrał je do tostera.

– Patrz, jak brudzisz moją podłogę! – jęknął kucharz. – Wszędzie okruchy. Pozbieraj to wszystko.

– Ty je pozbieraj – powiedział Jakow do Aleksieja.

– To ty je porozrzucałeś, nie ja.

– Ja robię tosty.

– Ale to nie ja nakruszyłem.

– Dobra. W takim razie twój kawałek wyrzucę.

– Nie kłóćcie się, macie tu posprzątać! – ryknął kucharz.

Aleksiej natychmiast zaczął zbierać okruszki. Jakow wsunął pierwszą kromkę do tostera. Mała szara kulka nagle wypadła z jakiegoś otworu i zeskoczyła na podłogę.

– Mysz! – krzyknął Aleksiej. – Tutaj jest mysz!

Kulka czmychnęła spod stóp Aleksieja, popędziła w kierunku Jakowa, a potem skręciła do kucharza, który walnął w nią pokrywką od garnka. Mysz wylądowała na nodze Aleksieja i zaczęła się po nim wspinać. Chłopiec wrzasnął z przerażenia i mysz sama przestraszona zawróciła. Spadła na podłogę i zniknęła pod jedną z szafek.

Na kuchni coś się zaczęło przypalać. Kucharz klnąc zeskrobywał przypaloną cebulę z dna garnka. Tak delikatnie zeszklił ją na maśle i wszystko na nic.

– Jedna mysz w mojej kuchni! I wszystko zmarnowane. Muszę zaczynać od początku. Przeklęta mysz.

– Była w tosterze – powiedział Jakow. Nagle, kiedy wyobraził sobie, że mysz siedziała tam w środku, poczuł, że robi mu się niedobrze.

– Na pewno zostawiła swoje odchody – zauważył kucharz. – Przeklęta mysz.

Jakow ostrożnie zajrzał do tostera. Myszy już tam nie było, zostało za to mnóstwo podejrzanych brązowych grudek.

Przesunął toster w kierunku zlewu, żeby to z niego wysypać.

– Zgłupiałeś czy co? Co ty robisz? – krzyknął kucharz.

– Chcę wyczyścić toster.

– Przecież w zlewie jest woda! Popatrz, toster jest ciągle włączony do kontaktu. Jeżeli teraz dotkniesz wody, to już po tobie. Czy nikt ci nigdy o tym nie mówił?

– Wuj Misza nie miał tostera.

– Tak jest nie tylko z tosterami. To samo dotyczy wszystkiego, co włącza się do prądu. Jesteś tak samo głupi, jak wszyscy pozostali. – Zamachał rękami, wyganiając ich z kuchni. – Idźcie, wynoście się stąd obaj. Same kłopoty z wami.

– Ale ja jestem głodny – powiedział Jakow.

– Zaczekasz na kolację, tak jak wszyscy pozostali. – Kucharz wrzucił świeży kawałek masła do rondla. Patrząc na Jakowa, warknął: – Idźcie już! – Chłopcy wyszli.

Przez pewien czas bawili się na pokładzie, ale zrobiło się chłodno. Znowu spróbowali szczęścia na mostku, skąd również zostali wyrzuceni. Zaczęli się nudzić. W końcu dostali się do miejsca, w którym, jak mówił Jakow, nikomu nie mogli przeszkadzać i gdzie nikt nie przeszkodzi im. To była jego kryjówka, postanowił pokazać ją Aleksiejowi pod warunkiem, że ten nie będzie zachowywał się jak beksa. To miejsce odkrył trzeciego dnia podróży podczas wędrówek po statku, kiedy zwrócił uwagę na zamknięte drzwi w korytarzu maszynowni. Otworzył je i okazało się, że prowadzą do klatki schodowej. Była to jego czarowna kraina. Szyb wznosił się trzy poziomy w górę. Schody pięły się spiralą na drugi poziom, do stalowego podestu, który klekotał straszliwie, kiedy się po nim skakało. Niebieskie drzwi prowadzące w kierunku rufy były zawsze zamknięte. Jakow już nawet nie miał ochoty próbować, czy może tym razem ktoś nie zostawił je otwarte.

Chłopcy wspięli się na najwyższy poziom. Tam, na dużej wysokości, łatwo było przestraszyć Aleksieja kilkoma podskokami.

– Przestań! – krzyczał Aleksiej. – Przez ciebie to się rusza!

– To przejażdżka po Cudownej Krainie. Nie podoba ci się?

– Nie mam ochoty na takie przejażdżki!

– Ty nigdy na nic nie masz ochoty. – Jakow nie przestawał podskakiwać, trzęsły się całe schodki. Aleksiej był o krok od histerii. Jedną ręką chwycił się poręczy, drugą przyciskał do siebie Szu-Szu.

– Chcę już wracać na dół – jęczał.

– No dobra.

Schodzenie po schodach robiło wielki hałas, który Jakow uważał za wspaniały. Przez chwilę bawili się pod stopniami. Aleksiej znalazł kawałek starej liny i jeden jej koniec przywiązał do barierki. Huśtał się na niej jak małpka. Ale nie było to zbyt emocjonujące. Lina była za nisko nad podłogą.

Jakow pokazał przyjacielowi pustą skrzynię, wciśniętą w kąt pod schodami, którą kiedyś znalazł. Wczołgali się obaj do środka i siedzieli przez jakiś czas wśród odgłosów pracy silników dochodzących z maszynowni. Mieli wrażenie, że tu jest bliżej morza, ciemnej, wielkiej kołyski, która kiwała kadłubem statku.