Выбрать главу

– Zawsze staram się być obiektywny, panno Hainey – powiedział Katzka.

– W takim razie powinien pan przyjrzeć się bliżej tej doktor DiMatteo.

– Dlaczego akurat jej?

– To ona chciała, aby moja ciotka umarła.

Zarzuty Brendy wydały się Katzce nieprawdopodobne. Był jednak anonim i Katzka zastanawiał się, kto mógł go wysłać. Możliwe, że Brenda wysłała go sama sobie. Ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli zwrócić na siebie uwagę, potrafili robić znacznie dziwniejsze rzeczy. Łatwiej byłoby mu uwierzyć w swoje przypuszczenia niż w to, co twierdziła Brenda, iż Mary Allen została zamordowana przez swoich lekarzy. W swoim czasie Katzka przez całe tygodnie patrzył, jak jego żona powoli umierała w szpitalu. Dobrze znał oddziały, na których leżeli chorzy na raka. Znał współczucie pielęgniarek i poświęcenie lekarzy. Oni wiedzieli, kiedy powinni walczyć o życie pacjenta. Wiedzieli także, kiedy ta walka była już przegrana, kiedy cierpienia pacjenta stawały się zbyt wielką ceną płaconą za każdy kolejny dzień czy tydzień życia. Były takie chwile, kiedy Katzka sam chciałby uwolnić żonę od cierpienia. Gdyby lekarze zaproponowali mu wtedy takie rozwiązanie, kto wie, czy by się nie zgodził. Ale oni nigdy tego nie robili. Rak i tak zabijał szybko. Jaki lekarz ryzykowałby swoją karierę zawodową, przyśpieszając śmierć pacjenta? A nawet jeżeli lekarze Mary Allen rzeczywiście tak postąpili, to czy rzeczywiście można było uznać ich za morderców?

Tego popołudnia, po wizycie Brendy Hainey, Katzka niechętnie jechał do szpitala Bayside. Jego obowiązkiem było przesłuchanie teraz kilku osób. W biurze informacyjnym szpitala potwierdził, że Mary Allen zmarła w dniu, który podała mu Brenda i że przyczyną był rak z przerzutami. Urzędnik nie mógł podać mu żadnych innych informacji. Doktor Wettig akurat operował i mógł się z nim spotkać dopiero po południu. Katzka zadzwonił więc na pager Abby DiMatteo.

Chwilę później oddzwoniła.

– Mówi detektyw Katzka – przedstawił się. – Rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu.

– Tak, pamiętam pana.

– Mam do pani parę pytań w sprawie niezwiązanej z poprzednim naszym spotkaniem. Gdzie moglibyśmy się spotkać?

– Jestem w bibliotece lekarskiej. Czy to zabierze nam dużo czasu?

– Nie sądzę. Usłyszał westchnienie.

– Dobrze – zgodziła się niechętnie. – Biblioteka jest na drugim piętrze, w skrzydle administracyjnym.

Katzka wiedział z doświadczenia, że przeciętni ludzie – zakładając, że to nie oni byli podejrzani – chętnie rozmawiali z policjantami z wydziału zabójstw. Ciekawiły ich wszystkie szczegóły sprawy i to, jak pracowała policja. Czasami zaskakiwały go pytania, które jemu zadawano. Nawet najspokojniejsze staruszki chciały wiedzieć wszystko ze szczegółami, im bardziej krwawymi, tym bardziej interesującymi. Teraz miał jednak wrażenie, że doktor DiMatteo nie chciała z nim rozmawiać. Zastanawiał się, dlaczego.

Szpitalna biblioteka znajdowała się między działem przetwarzania danych a biurem finansowym. Było tam kilka długich regałów z książkami, biurko bibliotekarza, a pod jedną ścianą stało kilka stołów dla czytelników. Doktor DiMatteo zastał obok kopiarki, właśnie wkładała jakieś medyczne czasopismo. Zdążyła już sprawdzić wiele pism, które leżały teraz poukładane na stole obok. Katzka był zaskoczony, że wykonywała takie biurowe czynności. Zaskoczył go również ubiór Abby, bluzka i spódnica zamiast lekarskiego fartucha, który, jak sądził, był obowiązkowym ubiorem wszystkich stażystów. Już podczas ich pierwszego spotkania Katzka uznał Abby za bardzo atrakcyjną kobietę. Widząc ją w spódniczce podkreślającej figurę i z włosami luźno okalającymi twarz, stwierdził, że jest piękna. Podniosła głowę i skinęła w jego kierunku. Wtedy zauważył coś dziwnego w jej zachowaniu. Była bardzo zdenerwowana. Miał wrażenie, że zastanawia się nad każdym swoim ruchem.

– Już prawie skończyłam – powiedziała. – Muszę skopiować jeszcze tylko jeden artykuł.

– Dzisiaj nie ma pani dyżuru?

– Co takiego?

– Sądziłem, że chirurdzy nigdy nie zdejmują swoich fartuchów. Ułożyła kolejną stronę na kopiarce i przycisnęła guzik z napisem COPY.

– Dzisiaj nie mam żadnych operacji. Postanowiłam więc poszperać trochę w literaturze. Doktor Wettig potrzebuje tych materiałów na konferencję. – Popatrzyła na kopiarkę, tak jakby te wszystkie światełka i buczenia maszyny wymagały wyjątkowej koncentracji z jej strony. Kiedy powieliła ostatnie strony, zabrała je do stolika, gdzie czekały pozostałe kupki artykułów i usiadła. Katzka wysunął krzesło i postawił naprzeciwko niej. Wzięła do ręki zszywacz, ale po chwili go odłożyła.

Nie patrząc na niego, zapytała:

– Czy odkryliście coś nowego?

– W sprawie doktora Leviego, nie.

– Bardzo chciałabym panu pomóc, ale nie potrafię. – Abby szybkim ruchem spięła kilka kartek razem.

– Tym razem nie chodzi mi o doktora Leviego – powiedział. – Przyszedłem w innej sprawie, w sprawie jednej z pani pacjentek.

– Ach tak? – Wzięła kolejny plik kartek i wsunęła je w zszywacz. – O której pacjentce chciał pan porozmawiać?

– O pani Mary Allen.

Jej ręka zawisła w powietrzu, a potem ciężko opadła na zszywacz.

– Pamięta ją pani?

– Tak.

– Z tego co wiem, zmarła w zeszłym tygodniu, tutaj w Bajside.

– Tak.

– Czy może pani potwierdzić, że diagnoza brzmiała „przerzutowy rak niezróżnicowany”?

– Tak.

– Czy było to ostatnie stadium choroby?

– Tak.

– Tak więc spodziewano się jej śmierci?

Abby zawahała się na chwilę. Na tyle jednak długo, aby zwróciło to uwagę detektywa.

– Można powiedzieć, że spodziewano się – powiedziała wolno. Katzka przyglądał jej się uważnie i Abby była tego świadoma. Przez chwilę detektyw nic nie mówił. Z doświadczenia wiedział, że cisza była o wiele bardziej denerwująca niż słowa.

– Czy ta śmierć była w jakikolwiek sposób niezwykła? – zapytał w końcu. Spojrzała na niego. Katzka zdał sobie sprawę, że dziewczyna siedziała całkowicie nieruchomo, jakby zesztywniała.

– W jaki sposób niezwykła? – spytała.

– No, na przykład okoliczności. Sposób w jaki zmarła.

– Czy mogłabym wiedzieć, dlaczego pan o to pyta?

– Krewna pani Allen zwróciła się do nas ze swoimi spostrzeżeniami.