Выбрать главу

– Dobra, oznacza to, że musimy zabrać się do wszystkiego od strony biorców.

– Akta chorobowe? Vivian przytaknęła.

– Odszukamy nazwiska innych osób, które przeszły transplantacje. I ich pozycje na listach oczekujących w momencie operacji.

– Będzie nam potrzebna pomoc Banku Organów Nowej Anglii.

– Tak, ale najpierw musimy znać nazwiska i daty. Abby skinęła głową.

– Tyle mogę się dowiedzieć.

– Pomogłabym ci, ale w Bayside nie wpuszczają mnie za próg. Uważają mnie tam za swego najgorszego wroga.

– O mnie pewnie myślą tak samo.

Vivian uśmiechnęła się, tak jakby była z tego dumna. Wydawała się mała, wyglądała prawie jak dziecko w za dużym płaszczu. Niewielki sprzymierzeniec. Chociaż jej postura nie napawała otuchą, to wzrok na pewno dodawał odwagi. Był bezpośredni i stanowczy. Widziała już wiele.

– W porządku, Abby – westchnęła Vivian. – Teraz powiedz mi, co się dzieje między tobą a Markiem? I dlaczego trzymasz te wszystkie wiadomości przed nim w tajemnicy?

Abby głośno wypuściła powietrze. Odpowiedziała szybko, głosem, w którym słychać było strach.

– Myślę, że on jest jednym z nich.

– Mark?

Abby przytaknęła i spojrzała na deszczowe niebo.

– Chce się wydostać z Bayside. Mówił, żeby gdzieś odpłynąć. Uciec. Tak jak Aaron, zanim zginął, chciał uciec.

– Sądzisz, że Mark brał łapówki?

– Kilka dni temu kupił łódź. Mówiąc łódź, nie mam na myśli jakiejś tam łódki. To prawdziwy jacht pełnomorski.

– On zawsze szalał na punkcie jachtów.

– Ten kosztował go pół miliona dolarów. Vivian nie odezwała się.

– Jest jeszcze coś gorszego – szepnęła Abby. – Zapłacił gotówką.

Rozdział siedemnasty

Archiwum, w którym przechowywano akta chorobowe pacjentów, znajdowało się w podziemiach szpitala, za działem Patologii i kostnicą szpitalną. Był to pokój doskonale znany każdemu lekarzowi w Bayside. Właśnie tu podpisywali karty, dyktowali streszczenia przebiegu chorób oraz zatwierdzali raporty laboratoryjne i zlecenia ustne. Pokój urządzono wygodnie, stały w nim fotele i stoliki. Ponieważ lekarze pracowali w różnych godzinach, był otwarty aż do dziewiątej wieczorem.

O szóstej po południu Abby weszła do szpitalnego archiwum. Tak, jak się spodziewała, w pomieszczeniu ze względu na porę nie było prawie nikogo. Prócz Abby pracował tam jedynie wychudzony stażysta, siedzący przy stoliku założonym kartami.

Z bijącym sercem Abby podeszła do biurka dyżurującej urzędniczki i uśmiechnęła się.

– Zbieram materiały statystyczne dla doktora Wettiga. Przygotowuje studium na temat śmiertelności pacjentów po transplantacjach serca. Czy mogłaby pani wydrukować mi z komputera listę nazwisk i numerów rejestracyjnych wszystkich przeszczepów przeprowadzonych tu w przeciągu ostatnich dwóch lat.

– Na tego typu badania potrzebna jest pisemna prośba wydana przez oddział.

– Niestety, wszyscy poszli już do domu. Czy mogłabym dostarczyć pani tę prośbę kiedy indziej? Chciałabym przygotować te materiały na jutro rano. Wie pani, jaki jest generał.

Urzędniczka archiwum uśmiechnęła się. Tak, dokładnie wiedziała, jaki był generał. Usiadła przy klawiaturze komputera i weszła do spisu ogólnego. Pod hasłem diagnoza wpisała słowa „transplantacja serca”, a potem przedział lat, jakich miało dotyczyć poszukiwanie. Przycisnęła „enter”. Zaczęły się pojawiać nazwiska i numery rejestracyjne. Abby jak zaczarowana patrzyła na ekran. Po kilku sekundach urzędniczka podała Abby wydrukowaną listę. Było tam dwadzieścia dziewięć nazwisk. Ostatnia była Nina Voss.

– Czy mogłabym dostać dziesięć pierwszych kart? – poprosiła Abby. – Mogłabym już dzisiaj zacząć pracę.

Kobieta zniknęła w pomieszczeniu z aktami. W chwilę później wyszła stamtąd z grubym plikiem papierów.

– Tu są pierwsze dwa przypadki. Resztę zaraz pani przyniosę.

Abby zabrała akta na jeden ze stolików. Dokumenty z głuchym odgłosem wylądowały na blacie. Każdy pacjent, który przeszedł transplantację serca miał tutaj całą stertę papierów, ta dwójka w niczym nie odbiegała od reguły. Abby otworzyła pierwszą teczkę na stronie zawierającej informacje dotyczące pacjenta. Nazywał się Gerald Luray, miał pięćdziesiąt cztery lata. Koszty operacji pokryła prywatna firma ubezpieczeniowa. Pacjent mieszkał w Worchester, w stanie Massachusetts. Abby nie wiedziała, na ile te informacje były aktualne, tak więc skopiowała je wszystkie na oficjalnym żółtym papierze. Przepisała również datę i godzinę oraz nazwiska lekarzy przeprowadzających operację: Aarona Leviego, Billa Archera, Franka Zwicka, Rajiva Mohandasa i Marka Hodella. Tak jak się spodziewała, nigdzie w aktach nie znalazła informacji o dawcy. Zwykle trzymano je oddzielnie od karty biorcy. Jednak wśród notatek zrobionych przez pielęgniarkę Abby znalazła kilka szczegółów: „0830 – wiadomość o zakończeniu operacji pobrania. Serce dawcy w drodze z Norwalk, Connecticut. Pacjent przewieziony na salę operacyjną w celu przygotowania go do operacji…”

Abby zanotowała: 0830. Pobranie w Norwalk, Conn.

Urzędniczka przywiozła wózek z pięcioma plikami dokumentów i zawróciła po następne.

Abby pracowała bez żadnej przerwy. Nie pozwoliła sobie nawet na krótki odpoczynek i nie zadzwoniła do Marka, że się spóźni. Kiedy zamykano archiwum była strasznie głodna.

W drodze do domu zatrzymała się w barze Mcdonald’s i zamówiła big maca, duże frytki i mleczny koktajl o smaku waniliowym. Trochę cholesterolu, żeby odżywić mózg. Jadła, siedząc przy jednym z bocznych stolików i obserwując salę. O tej porze bar zalewała fala ludzi wychodzących z kina, nastolatki na randkach, tu i ówdzie widać było również starszych ludzi, samotników o smutnym wyglądzie. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Skończyła jeść i wyszła.

Zanim uruchomiła silnik samochodu, rozejrzała się po parkingu. Nie było na nim furgonetki. O dziesiątej piętnaście była w domu. Mark już poszedł do łóżka, wszystkie światła były zgaszone. Odetchnęła z ulgą, nie musiała odpowiadać na żadne pytania. Rozebrała się po ciemku i wśliznęła pod kołdrę. Nie przysunęła się do Marka. Jakoś bała się go dotknąć.

Kiedy on nagle poruszył się i sięgnął ręką w jej kierunku, poczuła, że jej ciało sztywnieje.