Выбрать главу

Przytulając do siebie Szu-Szu, Aleksiej chował się głębiej pod koc. Nigdy nie pozwolę im ciebie wykąpać – pomyślał. Zresztą nie zostało już wielu chłopców, którzy mu dokuczali. Pięć dni temu z mgły wypłynęła łódź i stanęła obok nich. Podczas gdy chłopcy zgromadzili się przy relingu, żeby lepiej wszystko widzieć, Nadia i Gregor chodzili między nimi i wywoływali nazwisko po nazwisku. Nikolai Aleksiejenko! Paweł Prebrazenski! Raz po raz rozlegały się triumfalne okrzyki wywołanych i ręce machały w powietrzu w geście radości. Tak! Wybrali mnie!

Później, ci, których nikt nie wybrał, zostali smutni, przytuleni do barierek, w milczeniu patrząc, jak motorówka odwozi wybrańców na drugi statek.

– Dokąd oni jadą? – zapytał Aleksiej.

– Do rodzin na Zachodzie – odpowiedziała Nadia. – A teraz chodźcie już stąd. Zaczyna się robić zimno.

Chłopcy nie ruszyli się. Po chwili Nadia przestała się tym przejmować. Chcieli zostać na zewnątrz, czy też nie, było jej wszystko jedno, i sama zeszła pod pokład.

– Rodziny na Zachodzie muszą być głupie – powiedział Jakow. Aleksiej odwrócił się do niego. Jakow ze złością patrzył na morze. Podbródek wysunął do przodu jak łobuz szukający okazji do bójki.

– Dla ciebie wszyscy są głupi – powiedział.

– Bo tak jest. Wszyscy na tym statku są głupi.

– To znaczy, że ty też.

Jakow nie odpowiedział. Mocniej chwycił barierkę swoją zdrową ręką i patrzył, jak drugi statek niknie we mgle. Potem odszedł. Przez następne kilka dni Aleksiej rzadko go widywał.

Tej nocy Jakow jak zwykle zniknął zaraz po kolacji. Pewnie w tym swoim głupim cudownym świecie, pomyślał Aleksiej. Chowa się w skrzyni z mysimi gównami.

Aleksiej naciągnął koc na głowę i zasnął skulony na swojej koi, przyciskając brudnego Szu-Szu do twarzy.

Jakaś ręka potrząsnęła nim. Jakiś głos zawołał cicho jego imię.

– Aleksiej! Aleksiej!

– Mama?…

– Aleksiej, obudź się. Mam dla ciebie niespodziankę.

Powoli otrząsał się z resztek snu. Otworzył oczy. Było jeszcze ciemno. Ręka ciągle potrząsała nim. Rozpoznał Nadię.

– Czas już jechać – szeptała.

– Dokąd mamy jechać?

– Musisz się przygotować na spotkanie z twoją nową mamą.

– Czy ona jest tutaj?

– Zabiorę cię do niej. Zostałeś wybrany spośród pozostałych chłopców. Miałeś szczęście. Teraz chodź. Tylko bądź cicho.

Aleksiej usiadł. Jeszcze nie do końca się obudził, nie był pewien, czy to nie jest tylko sen. Nadia wyciągnęła rękę i pomogła mu zejść z koi.

– Szu-Szu – powiedział chłopiec. Nadia podała chłopcu psa.

– Oczywiście, że możesz zabrać ze sobą Szu-Szu. – Wzięła Aleksieja za rękę. Nigdy przedtem nie trzymała go za rękę. Uczucie szczęścia, jakie go nagle ogarnęło, sprawiło, że chłopiec całkiem się rozbudził. Mocno ściskał dłoń Nadii i razem szli, żeby spotkać jego nową mamę. Było ciemno, a on bał się ciemności, ale była tu Nadia. Przy niej nie mogło mu się wydarzyć nic złego. W jakiś niewytłumaczalny sposób stale pamiętał, że tak właśnie za rękę trzymała go mama. Wyszli z kabiny i szli wzdłuż słabo oświetlonego korytarza. Aleksiej był tak szczęśliwy, że potykał się o własne nogi, zupełnie nie patrzył, dokąd idzie. Nadia przecież o wszystko zadbała. Skręcili w inny korytarz. Tego nie rozpoznawał. Przeszli przez jakieś drzwi.

Do cudownego świata. Przed nimi były metalowe schody prowadzące do niebieskich drzwi.

Aleksiej zatrzymał się.

– O co chodzi? – spytała Nadia.

– Nie chcę tutaj wchodzić.

– Ale musisz.

– Przecież tam mieszkają ludzie.

– Aleksiej nie utrudniaj wszystkiego. – Nadia mocniej chwyciła rękę chłopca. – Tam właśnie musimy wejść.

– Dlaczego?

Nadia zdała sobie sprawę, że tutaj musiała zastosować inną taktykę. Przykucnęła i spojrzała chłopcu w oczy. Mocno ujęła jego ramię.

– Czy chcesz wszystko zepsuć? Czy chcesz, żeby się na ciebie pogniewała? Ona spodziewa się zobaczyć małego posłusznego chłopca, a teraz jesteś bardzo niegrzeczny.

Jego wargi drżały. Starał się nie płakać, ponieważ wiedział, jak bardzo dorośli nie lubili, kiedy dzieci płakały. Łzy jednak same płynęły mu z oczu. Przez niego wszystko miało się nie udać. Tak, jak powiedziała Nadia. Zawsze wszystko psuł.

– Jeszcze nic nie jest ustalone – powiedziała Nadia. – Ona może jeszcze wybrać innego chłopca. Czy chciałbyś tego?

Aleksiej szlochał.

– Nie.

– Dlaczego więc nie starasz się porządnie zachowywać?

– Boję się tych ludzi od przepiórek.

– Co takiego? Jesteś śmieszny. Nie zdziwiłabym się, gdyby nikt nigdy nie chciał ciebie zabrać. – Wyprostowała się i znowu chwyciła go za rękę. – Chodź!

Aleksiej spojrzał na niebieskie drzwi.

– Możesz mnie tam zanieść – wyszeptał.

– Jesteś za duży. Za ciężki dla mnie.

– Proszę, zanieś mnie.

– Musisz iść na własnych nogach, Aleksiej. Pospiesz się, bo inaczej spóźnimy się. – Otoczyła go ramieniem. Zaczął iść tylko dlatego, że ona szła obok, przytulając go do siebie. Podobnie jak on przytulał Szu-Szu. Tak długo jak wszyscy troje trzymali się razem, nic nie mogło im się przytrafić. Nadia zapukała do niebieskich drzwi. Otworzyły się.

Jakow słyszał, jak wchodzili po schodach. Aleksiej szlochał. Nadia usiłowała go pocieszyć. Jakow podczołgał się do otworu w skrzyni i ostrożnie spojrzał w górę. Właśnie podchodzili do niebieskich drzwi. Chwilę później za nimi zniknęli.