Выбрать главу

Handel i Usługi.

Za zakratowanymi oknami znajdowała się mizerna wystawa sprzętu oferowanego przez przedsiębiorstwo: kule i laski, butle z tlenem, piankowe wkładki zapobiegające powstawaniu odleżyn, szpitalne szafki. I manekin ubrany w pielęgniarski fartuch i czepek – model sprzed mniej więcej dwudziestu lat. Abby patrzyła przez ulicę na nędzną wystawę.

milionów dolarów takiej firmie?

– Może to tylko filia jakiegoś większego przedsiębiorstwa. Może widział w tym okazję do jakiejś korzystnej inwestycji.

Pokręciła głową.

– Nic tu się nie zgadza. Proszę postawić się na miejscu Wiktora Vossa. Żona jest umierająca. On za wszelką cenę chce załatwić jej operację serca. Przecież nie będzie w takiej chwili myślał o inwestycjach.

– Nie wiadomo. A jak bardzo zależy mu na jego żonie?

– Bardzo.

– Skąd pani wie? Spojrzała na niego.

– Po prostu wiem.

Patrzył na nią i milczał w ten swój dziwnie tajemniczy sposób. Już jej to przestało – To nie może być właściwe Amity.

– Tylko to znajduje się w spisie adresów i telefonów – powiedział Katzka.

– Po co miałby przekazywać pięć milionów.

Otworzył drzwi samochodu.

– Zobaczę, czy da się czegoś dowiedzieć.

– Co zamierza pan zrobić?

– Rozejrzeć się. Zadać kilka pytań.

– Pójdę z panem.

– Nie, zostanie pani w samochodzie – zaczął wysiadać, ale Abby przytrzymała go.

– Proszę posłuchać – powiedziała. – To ja mogę wszystko stracić. Już nie mam pracy. Niedługo odbiorą mi pozwolenie na wykonywanie zawodu. Ludzie mówią o mnie psychopatka. W moim życiu wszystko się poplątało. To może być moja ostatnia szansa na odzyskanie tego, co miałam.

– W takim razie lepiej byłoby nie zaprzepaścić tej szansy, prawda? Ktoś mógłby panią rozpoznać. To by nas zdradziło. Czy chce pani podejmować takie ryzyko?

Usiadła z powrotem. Katzka miał rację. Nie chciał zabierać jej tutaj, ale ona uparła się. Powiedziała mu, że mogła tu przyjechać sama bez niego. Ale przyjechała z nim, a teraz nie mogła nawet wejść do tego budynku. Już nawet nie mogła walczyć samodzielnie. To także zostało jej odebrane. Siedziała zła na własną bezsilność. Zła na Katzkę. Wiedział, że sama jest bezradna.

– Proszę zablokować drzwi – powiedział wysiadając.

Patrzyła, jak przechodził przez ulicę, jak wchodził przez odrapane drzwi. Wyobrażała sobie, co mógł zastać w środku. Przygnębiające rzędy wózków inwalidzkich, basenów, fartuchów zapakowanych w żółtą folię dla ochrony przed kurzem. Pudełka z ortopedycznym obuwiem. Potrafiła wyobrazić sobie każdy szczegół. Sama odwiedzała takie sklepy, kupując swoje pierwsze ubrania do szpitala.

Minęło pięć minut. Potem dziesięć.

Katzka, Katzka. Co pan tam tak długo robi? Powiedział, że zada kilka pytań, że spróbuje ich nie spłoszyć. Wierzyła, że on ma rację. Przeciętny gliniarz z wydziału zabójstw był prawdopodobnie mądrzejszy niż przeciętny chirurg. Ale może nie bardziej inteligentny niż przeciętny stażysta. Głupota chirurgów była tematem wielu żartów w szpitalu. Internista używa w pracy szarych komórek, natomiast chirurg – narzędzi. Internista wsiada do windy i drzwi zaczynają się zamykać za wcześnie, on próbuje je zatrzymać wsuwając między nie rękę. Chirurg natomiast wkłada między drzwi głowę.

Minęło dwadzieścia minut. Było już po piątej i anemiczny blask słońca zaczął ustępować miejsca zmierzchowi. Przez uchyloną szybę słyszała nieustanny szum samochodów z bulwaru Martina Luthera Kinga. Godzina szczytu. Jakichś dwóch dryblasów wyszło z siłowni i wpakowało się do swoich samochodów. Cały czas patrzyła na wejście do budynku „Amity”. Czekała, aż pojawi się w nich Katzka.

Była piąta dwadzieścia. Ruch zaczął zwiększać się nawet na tej uliczce. Abby starała się nie tracić z oczu wejścia, ale widok przesłaniały jej teraz samochody. Potem nagle strumień aut przestał płynąć i dostrzegła mężczyznę wychodzącego bocznymi drzwiami. Zatrzymał się na chodniku i spojrzał na zegarek. Kiedy znowu podniósł głowę, Abby poczuła, jak serce zaczyna jej walić. Rozpoznała tę twarz. Groteskowo krzaczaste brwi. Nos przypominający kształtem dziób jastrzębia. To był doktor Mapes. Kurier, który dostarczył serce dla Niny Voss na salę operacyjną.

Mapes zaczął iść. Zatrzymał się przy niebieskim samochodzie Trans Am zaparkowanym przy krawężniku w pewnej odległości od nich. Wyciągnął z kieszeni kluczyki.

Abby spojrzała na budynek „Amity”, modląc się, aby Katzka wreszcie pojawił się w drzwiach.

– Szybciej! Szybciej, bo Mapes nam ucieknie! – Spojrzała na niebieski wóz. Mapes był już w środku i zapinał pas. Uruchomił silnik. Wolno zjeżdżając z krawężnika, czekał, aż w sznurze samochodów pojawi się jakaś przerwa.

Abby nerwowo rozejrzała się po samochodzie. Zauważyła, że Katzka zostawił kluczyki w stacyjce. To mogła być jej szansa. Jej jedyna szansa. Niebieski trans am wyjechał na ulicę. Nie było czasu zastanawiać się nad czymkolwiek.

Abby przesiadła się na miejsce kierowcy i uruchomiła silnik volvo. Wyjechała na ulicę, słysząc, że ktoś za nią zahamował z piskiem opon. Usłyszała dźwięk klaksonu.

Jedną przecznicę dalej Mapes prześliznął się przez skrzyżowanie tuż przed zmianą światła na czerwone. Abby gwałtownie nacisnęła pedał hamulca. Przed nią stały cztery samochody i nie było sposobu na ich wyminięcie. Zanim światło zmieniłoby się na zielone, Mapes mógł być już daleko stąd. Siedziała, licząc sekundy, klnąc w myślach na bostoński system ulicznych świateł, na bostońskich kierowców. Gdyby chociaż zdecydowała się wcześniej ruszyć! Teraz ledwie mogła dostrzec niebieski wóz Mapesa w rzece innych samochodów. Co się, do diabła, działo z tymi światłami? W końcu zapaliło się zielone, ale wciąż jeszcze nikt się nie ruszył. Czy ci kierowcy spali? Abby przycisnęła klakson. Rozległ się ogłuszający dźwięk. Samochody przed nią ruszyły. Nacisnęła pedał gazu, ale musiała zwolnić. Ktoś zastukał w boczną szybę volvo. Abby spojrzała i zobaczyła Katzkę biegnącego obok wozu. Zahamowała i zwolniła blokadę drzwi. Detektyw otworzył drzwi i zawołał: