Выбрать главу

– I tak już bym nie zasnęła. Gdzie się umówiłeś z Mohandasem?

– W archiwum. On ma klucz. – Mark zawahał się. – Jesteś pewna, że chcesz się w to wplątywać, Abby?

– Chcę być tam, gdzie jesteś ty. Zrobimy to razem. Dobrze?

– Dobrze – powiedział cicho. – No to do zobaczenia niedługo.

Pięć minut później Abby wyszła z domu i wsiadła do samochodu. Ulice West Cambridge były o tej porze puste. Abby skręciła w Memorial Drive, jadąc wzdłuż rzeki Charles na południowy wschód, do mostu River Bridge. Była trzecia piętnaście rano, ale ona już dawno nie czuła się tak przytomna i pełna życia.

W końcu będziemy mogli ich pokonać! – myślała. I zrobimy to razem. Tak, jak powinniśmy byli to zrobić od razu na początku.

Przejechała przez most i kierowała się na zjazd do trasy szybkiego ruchu. Na drodze było niewiele samochodów, nie miała więc problemów z wjazdem na trasę w kierunku wschodnim.

Po przejechaniu około trzech i pół mili zmieniła pas, przygotowując się do zjazdu na Autostradę Południowo-Wschodnią. Zaczęła skręcać i nagle zauważyła dwa światła za sobą.

Przyspieszyła, wjeżdżając na autostradę. Reflektory przybliżyły się, długie światła oślepiały ją, odbijając się w lusterku. Od jak dawna były za nią? Nie miała pojęcia. Teraz sunęły za nią jak oczy ogromnego zwierza.

Dodała gazu. To samo zrobił samochód za nią. Nagle skręcił na lewy pas. Przyspieszył jeszcze bardziej i zrównał się z nią. Abby spojrzała w bok. Zauważyła, że ktoś opuszczał szybę. Widziała sylwetkę mężczyzny na siedzeniu pasażera. W panice wcisnęła pedał gazu do końca.

Za późno, obcy samochód właśnie zaczął zajeżdżać jej drogę. Z całej siły cisnęła na hamulec. Jej wóz zarzuciło na betonową barierę. Nagle świat zaczął jej umykać. Wszystko runęło w dół. Widziała ciemność i światło. Ciemność i światło. A potem tylko ciemność.

– … Powtarzam, tu Jednostka Czterdzieści Jeden.

– Słyszę cię, Czterdzieści Jeden. Funkcje życiowe?

– Praca serca dziewięćdziesiąt pięć, stała, puls – sto dziesięć. Wygląda na to, że zaczyna się budzić.

– Dopilnujcie, żeby się nie ruszała.

– Już jest w kołnierzu i ma usztywniony kręgosłup.

– W porządku, jesteśmy gotowi. Czekamy na was.

– Za minutę będziemy w Bayside…

… Światło. I ból. Krótkie pulsujące serie przeszywające jej czaszkę.

Próbowała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Próbowała odwrócić się od tego oślepiającego światła, ale jej szyja była unieruchomiona. Pomyślała, że może uda jej się uciec od tego światła i znowu pogrążyć w ciemności, pozbyć się bólu. Koncentrując całą swą siłę, przekręciła się, starając się przezwyciężyć paraliżujące odrętwienie nóg i rąk.

– Abby, Abby nie ruszaj się! – zakomenderował jakiś głos. – Muszę zajrzeć ci w oczy.

Odwróciła się w drugą stronę i poczuła pasy krępujące jej nadgarstki i kostki nóg. Uświadomiła sobie, że to nie paraliż nie pozwala jej poruszać się. Była unieruchomiona. Ręce i nogi miała przywiązane do łóżka.

– Abby, to ja, doktor Wettig. Spójrz na mnie. Spójrz na światło. No dalej, otwórz oczy. Otwórz oczy.

Uniosła powieki i starała się trzymać je otwarte mimo wrażenia, iż światło przeszywało jej czaszkę na wylot.

– Patrz na światło. No dalej, Abby. Świetnie. W porządku, obie źrenice reagują. Ruchy oka w normie. – Światełko zgasło. – Ale i tak należy zrobić jej tomografię.

Abby rozróżniała już kształty. Widziała cień głowy doktora Wettiga na tle rozproszonego blasku górnych lamp. Były też inne głowy poruszające się na krawędzi zasięgu jej wzroku. Biała zasłona odgradzająca ją od innych pacjentów majaczyła w oddali jak chmura. Poczuła kłujący ból w lewej ręce. Szarpnęła się.

– Spokojnie, Abby. – To był głos kobiety, łagodny i uspokajający. – Muszę pobrać ci krew. Nie ruszaj się. Potrzebne mi jest kilka probówek.

Pojawił się trzeci głos:

– Doktorze Wettig, jej prześwietlenia są gotowe.

– Za chwilę – powiedział Wettig. – Chcę mieć tutaj większą kroplówkę. Szesnastkę. Jak najszybciej.

Abby poczuła kolejne ukłucie. Ból przebił się do jej świadomości przez zamęt i przywrócił zdolność koncentracji. Już wiedziała, gdzie się znajduje. Nie miała pojęcia, jak się tutaj znalazła, ale wiedziała, że jest na sali nagłych wypadków w Bayside. Musiało się stać coś strasznego.

– Mark – wyszeptała, próbując podnieść się. – Gdzie jest Mark?

– Nie ruszaj się! Wyrwiesz kroplówkę!

Jakaś dłoń zamknęła się wokół jej ręki, przyciskając ją do łóżka. Chwyt był zbyt mocny. Wszyscy starali się ją skrzywdzić, kłuli ją igłami, wiązali ją jak jakieś dzikie i niebezpieczne zwierzę.

– Mark! – krzyknęła.

– Abby, posłuchaj mnie. – Wettig znowu był przy niej. W jego głosie słychać było zniecierpliwienie. – Próbujemy skontaktować się z Markiem. Jestem pewien, że wkrótce tutaj będzie. Teraz musisz postarać się z nami współpracować, w przeciwnym razie nie będziemy mogli ci pomóc. Rozumiesz? Abby, rozumiesz?

Spojrzała prosto w jego twarz i uspokoiła się. Tak wiele razy przedtem onieśmielały ją jego surowe niebieskie oczy. Teraz czuła się wobec nich bezsilna. Była naprawdę przerażona. Rozejrzała się po sali, szukając jakiejś przyjaznej twarzy, ale wszyscy byli zbyt zajęci kroplówkami, probówkami z krwią i sprawdzaniem funkcji życiowych. Usłyszała hałas odsuwanej kotary i lekkie szarpnięcie. Ktoś zaczął pchać jej łóżko. Sufit przesuwał się przed jej oczami, tworząc migający rząd świateł. Wiedziała, że zabierają ją w głąb szpitala. Wprost do paszczy lwa. Nawet nie próbowała walczyć i tak nie mogłaby uwolnić się z pasów. Myśl – nakazywała sobie – musisz myśleć.

Skręcili do sali prześwietleń. Teraz kolejna twarz pojawiła się nad jej wózkiem – technik od tomografii. Przyjaciel czy wróg? Już nie potrafiła ich odróżniać. Przenieśli ją na stół i spięli pasami na wysokości klatki piersiowej i bioder.