Выбрать главу

– Proszę się nie ruszać – zalecił technik – bo będziemy musieli wszystko powtarzać.

Kiedy przesuwała się przez komórkę aparatu, poczuła, że ogarnia ją klaustrofobiczny strach. Pamiętała, jak inni pacjenci opisywali to badanie: jakby ktoś wsuwał głowę w temperówkę do kredek. Abby zamknęła oczy. Maszyneria obróciła się wokół jej głowy. Próbowała myśleć, przypomnieć sobie wypadek.

Pamiętała moment wsiadania do samochodu i zjazd na autostradę. Potem miała lukę w pamięci, amnezja wsteczna. Wypadku nie pamiętała wcale, ale wydarzenia, które do niego doprowadziły, już zaczynała sobie powoli przypominać. Zanim zakończono badanie, udało jej się poskładać zapamiętane fragmenty i zastanowić nad tym, co powinna teraz zrobić, jeżeli chciała żyć.

W milczeniu słuchała poleceń technika, kiedy przenoszono ją z powrotem na łóżko. Była tak posłuszna, że zdjął jej pasy z nadgarstków, a zapiął tylko pas wokół klatki piersiowej. Potem wywiózł ją do poczekalni.

– Zaraz ktoś po panią przyjdzie – powiedział. – Jeżeli będzie mnie pani potrzebowała, proszę po prostu zawołać. Jestem w pomieszczeniu obok.

Przez otwarte drzwi słyszała, jak rozmawia przez telefon.

– Tak, dzwonię z tomografii. Już skończyliśmy. Doktor Blaise właśnie przegląda wyniki. Możecie ją stąd zabierać.

Abby podniosła ręce i cicho rozpięła klamrę pasa na piersiach. Kiedy usiadła, korytarz zaczął jej wirować. Przycisnęła ręce do skroni i wszystko wróciło na swoje miejsce.

Kroplówka. Zerwała taśmę z ramienia, skrzywiła się lekko, kiedy poczuła ukłucie. Wyciągnęła cewnik. Z rurki zaczął kapać roztwór soli fizjologicznej. Nie zwróciła na to uwagi, próbując zatamować krew płynącą z żyły. Szesnastka to gruba igła. Chociaż Abby zakleiła rankę, krew nie przestała się sączyć. Nie miała czasu teraz o tym myśleć. Zaraz mieli po nią przyjść.

Zsunęła się z łóżka. Jej bose stopy trafiły w kałużę solanki. W sąsiednim pomieszczeniu technik czyścił stół po badaniu. Słyszała szelest papieru higienicznego i brzęk klapy metalowego pojemnika na śmieci. Z wieszaka na drzwiach zdjęła fartuch laboratoryjny i naciągnęła go na szpitalną piżamę. Ten wysiłek osłabił ją. Myślenie przychodziło jej z trudem. Usiłowała patrzeć, ale z bólu widziała jak przez białą mgłę. Ruszyła w kierunku drzwi. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Miała wrażenie, że chodzi po ruchomych piaskach. Wyszła na korytarz. Był pusty.

Ciągle brnąc jak przez piasek, szła w górę korytarza, co jakiś czas opierając się o ścianę, żeby odetchnąć. Skręciła. W odległym końcu korytarza było wyjście ewakuacyjne. Za wszelką cenę musiała tam dojść. Jeżeli tam dotrę – myślała – będę bezpieczna.

Gdzieś za nią rozległy się głosy. Abby miała wrażenie, że dochodziły z bardzo daleka. Usłyszała szybkie kroki.

Oparła się o drzwi i pchnęła je. Dzwonek alarmowy. Abby natychmiast zaczęła biec, w panice uciekała w ciemność. Potknęła się o krawężnik przy wyjściu na parking. Rozbite szkło i kamyki wbijały się w jej bose stopy. Nie miała żadnego planu, dokąd powinna uciekać. Nic nie przychodziło jej do głowy. Wiedziała tylko jedno, musiała trzymać się jak najdalej od Bayside.

Usłyszała za sobą głosy. Krzyk. Kiedy się obejrzała, zobaczyła, że trzej strażnicy wybiegają z sali pomocy doraźnej. Schowała się za samochód. Za późno! Zauważyli ją. Wstała i znowu zaczęła biec. Jej nogi ciągle jeszcze nie poruszały się tak, jak powinny. Potknęła się i wpadła pomiędzy zaparkowane samochody. Kroki prześladowców zbliżały się z dwóch kierunków. Skręciła w lewo między autami.

Otoczyli ją. Jeden ze strażników chwycił za lewą rękę, drugi za prawą. Kopała i wyrywała się. Próbowała gryźć.

Ale ich było trzech. Zawlekli ją z powrotem do szpitala. Z powrotem do Wettiga.

– Oni mnie zabiją! – krzyczała. – Puśćcie mnie! Oni mnie zabiją!

– Nikt pani nie zamierza skrzywdzić.

– Wy nic nie rozumiecie. Wy nic nie rozumiecie!

Drzwi sali otworzyły się gwałtownie. Została wciągnięta do środka, do światła i położona na nosze. Z powrotem przypięto ją pasami, nie zważając, że kopała i szarpała się.

Znowu pojawiła się nad nią twarz doktora Wettiga, blada i spięta.

– Pięć miligramów haldolu – zakomenderował.

– Nie! – krzyknęła Abby. – Nie!

– Proszę jej to podać natychmiast.

Jakaś pielęgniarka pojawiła się obok niej ze strzykawką w ręce. Zdjęła kapturek z igły.

Abby szarpnęła się, próbując zerwać pasy.

– Przytrzymajcie ją – powiedział Wettig. – Do cholery, czy można by ją jakoś unieruchomić?

Chwytając za nadgarstki przekręcili ją na bok i odsłonili pośladek.

– Proszę – błagała Abby, patrząc na pielęgniarkę. – Nie pozwólcie mu skrzywdzić mnie. Nie pozwólcie mu.

Poczuła chłód tamponu nasączonego alkoholem, a potem ukłucie igły.

– Proszę – wyszeptała. Wiedziała, że było za późno.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziała pielęgniarka, uśmiechając się do Abby. – Wszystko będzie dobrze.

Rozdział dwudziesty trzeci

Żadnych śladów poślizgu na molo – stwierdził detektyw Carrier. – Przednia szyba strzaskana. Z tego, co widzę, kierowca ma przestrzelone prawe oko. Znasz przepisy, Sług. Przykro mi, ale będę musiał wziąć twoją broń.

Katzka skinął głową. Był już bardzo zmęczony. Skinął w kierunku wody i powiedział:

– Nurek znajdzie ją mniej więcej w tamtym miejscu. Chyba że prąd przeniósł ją gdzieś dalej.

– Mówisz, że wystrzeliłeś osiem razy?

– Może więcej. Wiem, że zacząłem od pełnego magazynka. Carrier przytaknął i poklepał Katzkę po ramieniu.

– Idź do domu. Wyglądasz jak podgrzane gówno.

– Aż tak dobrze? – zdziwił się Katzka. Ruszył w górę pomostu, mijając ludzi z personelu laboratorium i techników. Furgonetkę wyciągnięto z wody już kilka godzin temu. Teraz stała na żwirze przed kontenerami. Zwisały z niej kępy wodorostów. Furgonetka odwróciła się pod wodą kołami do góry i dach jej kabiny zagłębił się w muł na dnie zatoki. Przednia szyba cała zalepiona była szlamem. Już sprawdzili numery, samochód był zarejestrowany na szpital Bayside, Dział Transportu. Kierownik tego działu powiedział im, że furgonetka była jedną z trzech na wyposażeniu szpitala i służyła do przewożenia sprzętu i personelu do klinik położonych poza miastem. Zauważył jej brak dopiero, kiedy godzinę temu zadzwonił do niego policjant. Drzwi od strony kierowcy były otwarte i do środka zaglądał fotograf, żeby zrobić zdjęcia deski rozdzielczej. Ciało zostało usunięte z wnętrza samochodu pół godziny wcześniej. Według znalezionego przy nim prawa jazdy, mężczyzna nazywał się Oleg Borawoj, miał trzydzieści dziewięć lat i mieszkał w Newark, w New Jersey. Ciągle jeszcze czekali na dalsze informacje.