Выбрать главу

Katzka wiedział, że nie powinien zbliżać się do furgonetki. Dochodzenie dotyczyło również jego, tak więc musiał trzymać się z dala od dowodów.

Przeszedł przez teren doków do miejsca, gdzie stał zaparkowany jego samochód. Wsiadł do środka i z jękiem zakrył twarz dłońmi. Dopiero o drugiej nad ranem mógł pojechać do domu, żeby wziąć prysznic i przespać się trochę. Już o świcie miał być znowu w porcie. Jestem już na to za stary – myślał – mam przynajmniej dziesięć lat za dużo. Całe to bieganie i strzelanina w ciemnościach dobra była dla młodych szaleńców, a nie dla gliniarza w średnim wieku.

Ktoś zastukał w okno jego wozu. Podniósł głowę i zobaczył twarz Lundquista. Katzka opuścił szybę.

– Sług, u ciebie wszystko w porządku?

– Jadę do domu przespać się trochę.

– Dobra, ale zanim co, to pomyślałem, że chciałbyś usłyszeć coś o tym kierowcy.

– Już coś mamy?

– Sprawdzili nazwisko na komputerze. Oleg Borawoj. Trafiony. Mamy go. Rosyjski imigrant, przyjechał tu w osiemdziesiątym dziewiątym. Ostatni adres Newark, w New Jersey. Trzykrotnie aresztowany, ani razu nieskazany.

– Jakie zarzuty?

– Porwanie.i szantaż. Nigdy nie można było go oskarżyć, bo dziwnym zbiegiem okoliczności świadkowie znikali. – Lundquist pochylił się, ściszając głos. – Wdepnąłeś w niezłe gówno. Gliniarze z Newark twierdzą, że Borawoj należy do rosyjskiej mafii.

– Są tego pewni?

– Myślę, że tak. New Jersey to przecież baza rosyjskich mafioso. Przy nich kolumbijczycy wyglądają jak członkowie pieprzonego klubu rotariańskiego. Oni nie tylko zabijają. Najpierw odrąbują palce, żeby mieć z tego trochę zabawy.

Katzka zmarszczył czoło. Pamiętał wydarzenia z nocy, paniczną ucieczkę przez wodę, mężczyzn na molo ponad nimi, krzyki w niezrozumiałym języku. Wyobraził sobie poodcinane palce rąk i nóg, różne części ciała porozwlekane po ulicach Bostonu. To z kolei przywiodło mu na myśl skalpele. Sale operacyjne.

– Co łączy Borawoja ze szpitalem Bayside?

– Nie wiemy.

– Przecież jechał ich furgonetką.

– W której jest pełno sprzętu medycznego – dodał Lundquist. – Jest tam tego na kilka tysięcy dolarów. Może zamierzali wprowadzić to na czarny rynek. Może Borawoj współpracował w Bayside z kimś, kto załatwiał mu leki i sprzęt. A ty przyłapałeś ich akurat w momencie przewożenia towaru na frachtowiec.

– No właśnie, a co z tym frachtowcem? Rozmawiałeś z komendantem portu?

– Właścicielem statku jest jakaś firma z New Jersey. Sigajew Company. Rejestracja panamska. Ostatnie miejsce postoju – Ryga.

– Gdzie to jest?

– Na Łotwie. To chyba jedna z tych republik rosyjskich, które się odłączyły.

Znowu Rosjanie – pomyślał Katzka. Jeżeli rzeczywiście za tym wszystkim stała rosyjska mafia, to mieli do czynienia z kryminalistami znanymi ze swego okrucieństwa. Za każdą falą legalnych imigrantów, jak cień szła fala przestępców, całych organizacji kryminalnych, idących za swymi rodakami do kraju oferującego nowe szansę. Do kraju, gdzie łatwo było o łup.

Pomyślał o Abby DiMatteo, jego niepokój nagle zwiększył się. Nie rozmawiał z nią od tamtego telefonu o pierwszej nad ranem. Godzinę temu. Właśnie miał do niej znowu zadzwonić, kiedy zdał sobie sprawę, że jego puls stał się szybszy. Wiedział, czego to było oznaką. Oczekiwania. Radosnego i kompletnie irracjonalnego oczekiwania, aby znowu usłyszeć jej głos. Było to uczucie, jakiego nie spodziewał się od lat. Rozumiał je i świadomość tego, co oznaczało, była bolesna. Szybko rozłączył się. Przez ostatnią godzinę pogrążał się w coraz bardziej ponurym nastroju. Spojrzał w kierunku molo. Frachtowiec mógł już być sto mil od brzegu. Nawet gdyby udało się go zlokalizować, pojawiłby się problem prawny.

Odwrócił się do Lundquista.

– Zbierz mi wszystko, co możesz na temat Sigajew Company. Chcę wiedzieć, czy są jakiekolwiek powiązania z organizacją Amity i ze szpitalem Bayside.

– Nie ma sprawy, Sług.

Katzka uruchomił silnik samochodu. Jeszcze raz spojrzał na Lundquista.

– Czy twój brat nadal pracuje w straży przybrzeżnej?

– Nie. Ale ma tam kilku dobrych znajomych.

– Spróbuj dowiedzieć się czegoś przez nich. Sprawdź, czy byli może na pokładzie tego frachtowca.

– Wątpię, jeżeli tamci dopiero przypłynęli z Rygi. – Lundquist przerwał i podniósł głowę. Detektyw Carrier szedł w ich kierunku machając.

– Hej Sług – zawołał. – Miałeś już wiadomość o doktor DiMatteo? Katzka natychmiast wyłączył silnik, ale nie potrafił uspokoić przyspieszonego pulsu. Spojrzał na Carriera, spodziewając się najgorszego.

– Wydarzył się wypadek.

Wózek z porcjami lunchu skrzypiąc jechał po korytarzu. Abby obudziła się i stwierdziła, że leży w pościeli mokrej od własnego potu. Jej serce ciągle jeszcze biło szybko po nocnym koszmarze. Próbowała obrócić się na bok, ale nie mogła – miała przywiązane ręce. Nadgarstki bolały ją od otarć. Zdała sobie sprawę, że to nie był sen. Ten koszmar naprawdę się wydarzył, nie mogła się po prostu obudzić i zapomnieć o nim. Z jękiem opadła na poduszkę i spojrzała na sufit. Usłyszała skrzypnięcie krzesła. Odwróciła głowę.

Przy oknie siedział Katzka. W świetle dnia jego nieogolona twarz sprawiała wrażenie starszej i jeszcze bardziej zmęczonej.