Выбрать главу

Antonia spurpurowiała. Stary Mancini sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki po chustkę i zaczął ocierać czoło. Catherine nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Nie spodziewała się po Ricu aż takiej bezceremonialności, choć właściwie powinna była. Zdążyła go już przecież trochę poznać.

– Chcielibyście przy pomocy Lily, mówił dalej Rico, wykaraskać się jakoś z biedy, w którą wpędziła was wasza lekkomyślność.

Antonia tymczasem ochłonęła.

– Nie lekkomyślność nas wpędziła, tylko ty, ty osobiście, Wymierzyła palec w pasierba.

– To ty nas wykupujesz za grosze, ty nas pogrążyłeś, ty nas gnębisz!

– Co za bzdury – odparował Rico – Każdy mógł was wykupić za grosze, bo wasze akcje poleciały na łeb na szyję.

Catherine czekała, co Rico powie dalej i jak będzie się bronił, lecz on zamilkł. Znów było słychać jedynie tykanie zegara.

– Carlos, powiedz coś, poprosiła męża Antonia.

Prośba pozostała bez odzewu.

– No dobrze, poruszył się Rico. Z tego co widzimy, staje się jasne, że tylko ja mogę się zająć Lily, bo tylko ja posiadam odpowiednie środki.

Antonię jakby ktoś dźgnął.

Ty? Dlaczego ty – wykrzyknęła – A wiesz, kim ty w ogóle jesteś? Dziwkarzem! Zdemoralizujesz nam małą! Jesteś znanym babiarzem i w dodatku pracoholikiem! Prawie nigdy nie ma cię w domu! Będziesz się porozumiewał z dzieckiem przez e-maile? Będziesz jej opowiadał bajki przez telefon?

– Daruj sobie – Rico pogardliwie wydął usta.

– Odezwała się wielka specjalistka od wychowywania dzieci. Raczej od marnowania dzieci.

– A co, może was źle wychowałam – zaperzyła się Antonia – Nie opowiadałam ci bajek na dobranoc, to prawda, bo kiedy poślubiłam twojego ojca, miałeś już osiemnaście lat. Ale poza tym byłam dla ciebie i dla Marca dobra.

– Dobra – Rico wzruszył ramionami – Ja miałem osiemnaście lat i nie potrzebowałem opieki, ale Marco miał wtedy dopiero dwanaście. A ty, co zrobiłaś, jak u nas nastałaś? Od razu wypchnęłaś go do szkoły z internatem. Takie było to twoje wychowywanie… Najpierw zabrałaś naszej mamie męża, wpędzając ją do grobu, a potem zmarnowałaś jej małego syna. I Lily też byś zmarnowała, już ja cię znam.

– Jakiś ty niesprawiedliwy. Antonia prawie za łkała. Carlos, powiedz coś, zwróciła się ponownie do ojca Rica. Nie doczekawszy się reakcji, spojrzała na Catherine. Co za niewdzięczność i jaki brak wyczucia… Poza tym on nie rozumie, że Lily potrzebuje teraz prawdziwego domu, pełnej rodziny, a nie jakiejś tam męskiej improwizacji…

Catherine mimowolnie skinęła głową.

Antonia wzięła to za dobrą monetę.

– Mam nadzieję, podjęła, że sąd weźmie to pod uwagę. Prawdziwy dom dziecko znajdzie tylko…

– Pełna rodzina – wtrącił się Rico – Ja też to potrafię zapewnić.

– Pozwól jej mówić dalej – poprosiła Catherine.

– Dobrze jest wysłuchać drugiej strony.

– Nie chcę już słuchać tych bzdur – burknął Rico, a potem ujął lewą dłoń Catherine i położył ją na swojej dłoni tak, że błysnęły dwie obrączki. – Widzicie – zwrócił się do ojca i macochy – Pełna rodzina dla Lily jest gotowa.

Starsi państwo spoglądali na niego, wyraźnie nie pojmując, o czym on mówi.

A Rico ci dalej:

– No więc, Antonia ma rację, dziecko zasługuje na prawdziwą rodzinę. Dlatego Catherine i ja pobraliśmy się. I mam nadzieję, że również to sąd weźmie pod uwagę.

– Niesamowite, Carlos Mancini wyjął swoją chustkę i znów zaczął ocierać czoło. Wpatrywał się w osłupieniu w swoją żonę, która w milczeniu otwierała i zamykała usta. Wyglądała jak ryba wyrzucona na piasek.

Wreszcie Antonia przemogła się.

– Kiedy zdążyliście to zrobić?

– Dziś rano – odparł beztrosko Rico – Możecie nam pogratulować.

– Nigdy – odparli chórem oboje starsi państwo.

Rico spoglądał na nich przez chwilę, potem wzruszył ramionami i najzwyczajniej odwrócił się na pięcie. Zaczął iść w stronę drzwi. Catherine nie pozostało nic innego, jak podążyć za nim.

– Ależ on cię nabrał, wykorzystał – Antonia po biegła za Catherine i złapała ją za rękę – A może ci się wydaje, że to ty na tym skorzystasz? Tak czy owak mówię ci: nie zrobiliście nic dobrego. Człowiek nigdy nie wychodzi z takich rzeczy bez szwanku.

– Antonio, nie strasz mnie – Catherine wyrwała rękę.

– Ja cię nie straszę, skarbie – Starsza pani pokręciła głową – Mnie chodzi tylko o to, żeby ostatecznie nie ucierpiała biedna Lily.

– Mnie też chodzi o Lily – Catherine poczuła suchość w gardle. Kątem oka zauważyła, że Rico daje jej znaki z korytarza – Wierz mi, że to co robię, robię dla dobra mojej siostrzenicy.

– A czy będę ją mogła przynajmniej widywać?

– Z oczu pani Mancini niespodziewanie trysnęły łzy.

– Ja naprawdę tęsknię za moją wnuczką.

Catherine pomyślała przytomnie, że Lily wcale nie jest wnuczką Antonii. Ale postanowiła być uprzejma:

– Oczywiście, kiedy zechcesz. Sądzę, że Rico też się zgodzi. A teraz muszę już iść, bo mąż na mnie czeka.

– Ach ten Rico – Antonia zaczęła przewracać oczami – Uważaj na niego, skarbie, mówię ci, uważaj. On cię wykorzysta, a potem się od ciebie odwróci, tak jak odwrócił się od swojego ojca i brata. Zostaniesz z niczym.

– Antonio, prosiłam cię, nie strasz mnie.

– Jesteś tylko pionkiem w jego grze. – Starsza dama uniosła do góry upierścieniony palec. – Zobaczysz, przekonasz się. Jesteś tylko pionkiem w grze Rica.

Catherine wzruszyła ramionami i podążyła za mężem.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

– Wiem, że to może brzmi dziwnie – Rico zatoczył ręką półokrąg, ale wkrótce to wszystko ci spowszednieje.

Catherine nic nie odpowiedziała. Minęła marmurowy portyk rezydencji męża, prawie nie zwracając uwagi na luksusy. Ciągle dźwięczały jej w uszach przestrogi Antoni, w których zapewne było jakieś ziarno prawdy. Wiedzia, że raczej nie zaprzyjaźni się z macochą Rica, ale też nie chciała w niej widzieć wyłącznie swojego wroga. Było coś ludzkiego w uronionej łzie z powodu Lily. Kto wie, może ta przybrana babcia rzeczywiście kocha córkę jednego z pasierbów?

Rico podążał za Catherine nieświadom tego, co się dzieje w jej głowie. Wbrew deklaracjom o „małżeństwie bez miłości” czuł coś więcej do tej kobiety, która teraz była jego żoną. Jednocześnie rozumiał, że nie uda mu się ot tak przekonać jej o swoich zrewidowanych uczuciach. Chciałby ją ucałować, przytulić, ale nie wiedział, jak wykonać pierwszy gest. Patrzył, więc tylko na Catherine, pożerał wzrokiem jej piękną figurę, profil, marzył, by rozsypać jej włosy zebrane w węzeł na karku. Zanurzyłby w nich twarz, cały zanurzyłby się w tej kobiecie, o której przecież wiedział, jak potrafi być rozkoszna, szczodra i szczera w oddaniu.

Otrząsnął się. Lepiej nie myśleć w tej chwili o takich rzeczach. Cały ten dzień był ciężki i dziwny: rano ślub, po południu pogrzeb, wieczorem przykra wizyta u ojca i macochy. Mało prawdopodobne, by Catherine miała w tej chwili chęć na igraszki.

Jakby słysząc tę ostatnią myśl, powiedziała głucho:

– Skonana jestem. Marzę o poduszce, Zajrzę jeszcze tylko na chwilę do Lily. – Od razu ruszyła w stronę schodów prowadzących na górę.

– Jessica mówiła, że mała śpi – zauważył Rico.

– Może lepiej jej nie przeszkadzać.

– Jessica jest nianią. Ale od całowania na dobranoc i od bajek miałam być ja, prawda?

– Chaty, Rico zbliżył się i ujął ją za ramię, ten dzień za długo już trwa. Pochowałaś siostrę, wyprowadziłaś się z domu…